Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2014
Dystans całkowity: | 718.00 km (w terenie 289.00 km; 40.25%) |
Czas w ruchu: | 41:58 |
Średnia prędkość: | 17.11 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.00 km/h |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 42.24 km i 2h 28m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 1 lipca 2014
Panieńska Góra x 2
Hanka Wójciak.. odkrycie Radia Kraków (Panna Młoda z radiowego „Wesela”), potem dziennikarka, pieśniarka. Właśnie ukazała się płyta. Czekam na nią. Lubię takie folkowe klimaty. W niedzielę koncert w Krakowie. Chętnie bym pojechała, ale raczej nie będzie takiej możliwości.
Ma dziewczyna głos, są emocje, ekspresja. Bardzo mi się podoba.
Jeden z bardziej znanych utworów (często grany w Radiu Kraków).
I piosenka Agnieszki Osieckiej.
Podobno bez pracy nie ma tzw kołaczy. Trudno więc spodziewać się kołaczy w sobotę. Tamten tydzień przez chorobę stracony. Weekend w Mielcu – tym razem bez roweru. Wczoraj - ulewy, dzisiaj.. lenistwo, a może bardziej zmęczenie?
Przyszłam bardzo zmęczona z pracy, gotowanie obiadu… Zjadłam i pomyślałam: jak mi się bardzo nie chce… nie mam siły. Muszę odpocząć.
Odpoczęłam i wyjechałam ok.18. Wiedziałam jednak, że dzisiejszego dnia na jakiś spektakularny trening nie ma co liczyć. Po prostu nie ta energia, nie ta motywacja. Czasem tak bywa. Tak więc dzisiaj było to coś na kształt po prostu przejażdżki.
Wiatr nie pomagał. Pierwszy niewielki podjazd w Zbylitowskiej Górze.. a ja zmęczona i myślę: jak ja przejadę maraton w sobotę???
Kompletnie nie mam siły. Potem przez ISEP do Wielkiej Wsi. Celem jest Panieńska Góra. Nie wybieram się na podjazd niebieskim szlakiem, bo po wczorajszych ulewach jest zapewne kompletnie niepodjeżdżalny. Na sucho jest bardzo trudno i tylko raz udało mi się wjechać w całości. Jadę więc na podjazd „maratonowy”. Ten, który był zjazdem w ub roku. Nie mogę go jednak znaleźć. Krążę po wsi. W końcu się udaje. Już od początku widzę, że będzie ciężko. Ulewy zrobiły swoje. Wbite w ziemię kamienie stały się luźne, są tak luźne jak w ubiegłym roku podczas zjazdu. Do tego błoto i ślisko. Da się wjechać, bo udało mi się, ale tym razem to jest walka. Bez dobrych opon naprawdę ciężko. Ja mam dzisiaj starego, startego Bulldoga z przodu i Pythona z tyłu. Ciężko, są momenty, że prawie staję w miejscu. Jeśli tak będzie w czasie maratonu, ludzie będą tam spadać z rowerów. Na pewno będą, ponieważ ja miałam całą szerokość podjazdu dla siebie, mogłam manewrować jak chciałam. Podczas wyścigu tego komfortu nie będzie.
Początek podjazdu na Panieńską Górę © lemuriza1972
W lesie też bardzo mokro, ale tylko przez pierwsze 200 metrów, potem robi się lepiej. Niemniej jednak jeśli popada, będzie się ciężko pedałować. Takie podłoże. Kręcę się trochę po lesie.
W lesie na Panieńskiej Górze © lemuriza1972
Las na Panieńskiej to naprawdę potencjał jeśli chodzi o ścieżki do jazdy na góralu. Tylko 15 km od Tarnowa, a tak mało osób tam jeździ. Dlaczego? Lubię ten las. Fragmentami jest bardzo mroczny. Cały jego urok to ten mrok. Dzisiaj dodatkowo taki świeży leśny zapach po deszczu. Polecam raz jeszcze te okolice.
Nowy most w Wojniczu © lemuriza1972
Zjechałam tą samą trasą (oj łatwo to nie było na tych moich oponach, trzeba było uważać) i podjechałam jeszcze raz. Chciałabym przejechać maraton w Wojniczu, ale czy to będzie możliwe, dzień po golonkowym Stroniu Śląskim? Ciężka sprawa w mojej obecnej nie formie.
Przyszłam bardzo zmęczona z pracy, gotowanie obiadu… Zjadłam i pomyślałam: jak mi się bardzo nie chce… nie mam siły. Muszę odpocząć.
Odpoczęłam i wyjechałam ok.18. Wiedziałam jednak, że dzisiejszego dnia na jakiś spektakularny trening nie ma co liczyć. Po prostu nie ta energia, nie ta motywacja. Czasem tak bywa. Tak więc dzisiaj było to coś na kształt po prostu przejażdżki.
Wiatr nie pomagał. Pierwszy niewielki podjazd w Zbylitowskiej Górze.. a ja zmęczona i myślę: jak ja przejadę maraton w sobotę???
Kompletnie nie mam siły. Potem przez ISEP do Wielkiej Wsi. Celem jest Panieńska Góra. Nie wybieram się na podjazd niebieskim szlakiem, bo po wczorajszych ulewach jest zapewne kompletnie niepodjeżdżalny. Na sucho jest bardzo trudno i tylko raz udało mi się wjechać w całości. Jadę więc na podjazd „maratonowy”. Ten, który był zjazdem w ub roku. Nie mogę go jednak znaleźć. Krążę po wsi. W końcu się udaje. Już od początku widzę, że będzie ciężko. Ulewy zrobiły swoje. Wbite w ziemię kamienie stały się luźne, są tak luźne jak w ubiegłym roku podczas zjazdu. Do tego błoto i ślisko. Da się wjechać, bo udało mi się, ale tym razem to jest walka. Bez dobrych opon naprawdę ciężko. Ja mam dzisiaj starego, startego Bulldoga z przodu i Pythona z tyłu. Ciężko, są momenty, że prawie staję w miejscu. Jeśli tak będzie w czasie maratonu, ludzie będą tam spadać z rowerów. Na pewno będą, ponieważ ja miałam całą szerokość podjazdu dla siebie, mogłam manewrować jak chciałam. Podczas wyścigu tego komfortu nie będzie.
Początek podjazdu na Panieńską Górę © lemuriza1972
W lesie też bardzo mokro, ale tylko przez pierwsze 200 metrów, potem robi się lepiej. Niemniej jednak jeśli popada, będzie się ciężko pedałować. Takie podłoże. Kręcę się trochę po lesie.
W lesie na Panieńskiej Górze © lemuriza1972
Las na Panieńskiej to naprawdę potencjał jeśli chodzi o ścieżki do jazdy na góralu. Tylko 15 km od Tarnowa, a tak mało osób tam jeździ. Dlaczego? Lubię ten las. Fragmentami jest bardzo mroczny. Cały jego urok to ten mrok. Dzisiaj dodatkowo taki świeży leśny zapach po deszczu. Polecam raz jeszcze te okolice.
Nowy most w Wojniczu © lemuriza1972
Zjechałam tą samą trasą (oj łatwo to nie było na tych moich oponach, trzeba było uważać) i podjechałam jeszcze raz. Chciałabym przejechać maraton w Wojniczu, ale czy to będzie możliwe, dzień po golonkowym Stroniu Śląskim? Ciężka sprawa w mojej obecnej nie formie.
- DST 40.00km
- Teren 6.00km
- Czas 02:10
- VAVG 18.46km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze