Wpisy archiwalne w miesiącu
Styczeń, 2010
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Niedziela, 31 stycznia 2010
niedziela
Po powrocie z Mielca, wieczorkiem 1,5 h na stacjonarnym.
I tym oto sposobem zakonczę miesiąc na ok 17 h stacjonarnego i ponad 20 h ruchu innego rodzaju ( czyli spacery, marsze, basen, cwiczenia).
Czy to wystarczająco?
Nie wiem. Zobaczymy na wiosnę.
ale biorąc pod uwagę, ze pracuję, sprzatam, robię zakupy, gotuję, piorę :) to chyba nie jest najgorzej.
I tym oto sposobem zakonczę miesiąc na ok 17 h stacjonarnego i ponad 20 h ruchu innego rodzaju ( czyli spacery, marsze, basen, cwiczenia).
Czy to wystarczająco?
Nie wiem. Zobaczymy na wiosnę.
ale biorąc pod uwagę, ze pracuję, sprzatam, robię zakupy, gotuję, piorę :) to chyba nie jest najgorzej.
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 stycznia 2010
Wtorek Sroda Piątek
Wtorek - stacjonarny 1 h
środa - basen 52 długości przez 40 min
i wreszcie piatek czyli dzisiaj zimowa, nocna wyprawa na Jamną.
Uwielbiam Jamną, nie wiem co w niej takiego jest, ale tam zawsze mocno ładuje akumulatory.
Dzisiaj było znacznie krócej ok 2 h 30 min - ok 10 km ( nie żebyśmy wymiękli , tylko Mirek musi jutro rano jechać do Krakowa), ale moze i dobrze, bo BARDZO boli mnie kolano - własciwie to w tej chwili nie mogę stanąc na nogę, a poza tym dzisiaj było trudniej bo w głownej mierze po nieprzetartych szlakach czyli jak dla mnie - dosyć cięzko. Wyjątkowo ciezko bo kolano mnie boli jeszcze po ubiegłotygodniowym wypadku podczas tańców.
Mirek, Sławek i Krysia:)
Cudowny wieczór, piękna pogoda, świecący tak jasno księzyc, ze czołówki prawie niepotrzebne. Bajkowe krajobrazy, góry w tle, w oddali Przehyba.
Swieżutki śnieg.
Cud.
I jak zwykle przygoda.
W pewnym momencie Krysia powiedziała: ktoś idzie...
No to dosyć dziwne .. ktoś w środku lasu, w nocy...
Rzeczywiscie .. coś, czy ktoś szło w jakiejś bardzo jasnej pelerynie, jakby chciało pozostać niewidoczne... i było niemalże niewidoczne.
I nagle weszło w jakieś krzaki i przystanęło.
I pozostało niewzruszone. Chyba patrzyło na nas, my na niego.. i powiało przez chwilę grozą.
odeszliśmy a ONO trwało niewzruszenie.
Jak już odeszlismy kawałek, Mirek zawołał dwa razy:
Na Jamną to tędy?
ale odpowiedziało mu tylko echo.
Ono pozostało głuche i niewzruszone.
Zostało przez Mirka nazwane Człowiekiem Mchem.
Dziwne było.. Moze kłusownik .. a moze Duch?:)
w kazdym bądż razie Mirek co chwile sie odwracał i mówił: idzie...
No cóż.. przygoda być musi:)
a pod powiekami przepiekne widoki górek rozświetlone światłem ksiezyca, zaśniezone drzewa...
a teraz spać:) i marzyć o powrocie na Jamną , juz na wiosnę, na rowerkach.
Dane z GPSa , dystans 11,6
czas: 2:31
przewyższenie: 1143m
środa - basen 52 długości przez 40 min
i wreszcie piatek czyli dzisiaj zimowa, nocna wyprawa na Jamną.
Uwielbiam Jamną, nie wiem co w niej takiego jest, ale tam zawsze mocno ładuje akumulatory.
Dzisiaj było znacznie krócej ok 2 h 30 min - ok 10 km ( nie żebyśmy wymiękli , tylko Mirek musi jutro rano jechać do Krakowa), ale moze i dobrze, bo BARDZO boli mnie kolano - własciwie to w tej chwili nie mogę stanąc na nogę, a poza tym dzisiaj było trudniej bo w głownej mierze po nieprzetartych szlakach czyli jak dla mnie - dosyć cięzko. Wyjątkowo ciezko bo kolano mnie boli jeszcze po ubiegłotygodniowym wypadku podczas tańców.
Mirek, Sławek i Krysia:)
Cudowny wieczór, piękna pogoda, świecący tak jasno księzyc, ze czołówki prawie niepotrzebne. Bajkowe krajobrazy, góry w tle, w oddali Przehyba.
Swieżutki śnieg.
Cud.
I jak zwykle przygoda.
W pewnym momencie Krysia powiedziała: ktoś idzie...
No to dosyć dziwne .. ktoś w środku lasu, w nocy...
Rzeczywiscie .. coś, czy ktoś szło w jakiejś bardzo jasnej pelerynie, jakby chciało pozostać niewidoczne... i było niemalże niewidoczne.
I nagle weszło w jakieś krzaki i przystanęło.
I pozostało niewzruszone. Chyba patrzyło na nas, my na niego.. i powiało przez chwilę grozą.
odeszliśmy a ONO trwało niewzruszenie.
Jak już odeszlismy kawałek, Mirek zawołał dwa razy:
Na Jamną to tędy?
ale odpowiedziało mu tylko echo.
Ono pozostało głuche i niewzruszone.
Zostało przez Mirka nazwane Człowiekiem Mchem.
Dziwne było.. Moze kłusownik .. a moze Duch?:)
w kazdym bądż razie Mirek co chwile sie odwracał i mówił: idzie...
No cóż.. przygoda być musi:)
a pod powiekami przepiekne widoki górek rozświetlone światłem ksiezyca, zaśniezone drzewa...
a teraz spać:) i marzyć o powrocie na Jamną , juz na wiosnę, na rowerkach.
Dane z GPSa , dystans 11,6
czas: 2:31
przewyższenie: 1143m
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 stycznia 2010
Poniedziałek
Dzisiaj trochę luzu:)
Marsz niespełna godzinny. Oj rześko! Zima trzyma.
Szłam dosyć szybko, pętla ok 6 km, do mostu w Ostrowie, a potem z powrotem przez Kepę Bogumiłowicką. Przyjemnie chociaż zimno dość:).
ale jest zima, to musi być zimno.
Plus 0,5 h na stacjonarnym.
Marsz niespełna godzinny. Oj rześko! Zima trzyma.
Szłam dosyć szybko, pętla ok 6 km, do mostu w Ostrowie, a potem z powrotem przez Kepę Bogumiłowicką. Przyjemnie chociaż zimno dość:).
ale jest zima, to musi być zimno.
Plus 0,5 h na stacjonarnym.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 stycznia 2010
Niedziela
Piękna zima w dalszym ciagu. Rano wstałam i noga uszkodzona podczas piątkowej imprezy, trochę boląca, ale postanowiłam jednak gdzieś wyjść.
Wolno dzisiaj szlismy, ale mozna było popatrzeć na piękne widoki w Lesie Radłowskim.
czas przejścia 1 h 20 min, ok 6, 5 km
1 godzina na stacjonarnym
Wolno dzisiaj szlismy, ale mozna było popatrzeć na piękne widoki w Lesie Radłowskim.
czas przejścia 1 h 20 min, ok 6, 5 km
1 godzina na stacjonarnym
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 stycznia 2010
Mija tydzień
Sportowo to był dosyć kiepski tydzien.
Nie jestem zadowolona ze swojej "pracy" w tym tygodniu, ale było trochę przeszkód.
Środa - jakieś 6 km marszu, czas 50 min.
Czwartek - 0,5 h stacjonarnego.
Piatek - kulig czyli impreza integracyjna:)
Sobota - piękny snieg, piękne słońce i wyjazd na Lubinkę . Andżelika i Tomek na narty, a jak popatrzyłam jak inni jeżdżą. Weszłam stokiem na sama górę, za ciepło bylam ubrana jak na wspinaczkę:).
Postanowiłam sie gdzieś przejść, wiec skręciłam w lewo intuicyjnie czując ze dojdę tam gdzie chce, czyli do ulubionego wąwozu, którym biegnie pieszy, zielony szlak.
Trafiłam. Miałam troche stracha, bo las, bo ja sama, jakies psy pod drodze. Ale weszłam do lasu i nie żałowałam.
Wąwóz zimą.. przepiekny, co chwilę sarny przebiegały mi drogę.
To słońce, te widoki, " na calej połaci śnieg" i górki w sniegu.
Zima jest piękna. Bardzo piękna.
Aczkolwiek zatęskniłam za rowerem, bo przecież szlam moimi rowerowymi szlakami.
Nie wiem ile przeszłam. Na oko pewnie z 6 km, moze wiecej, czasowo tez nie wiem. Moze jakies 1,5 godziny, Trudno wyczuć, nie patrzyłam na zegarek, po prostu napawałam sie pięknym światem i tyle.
Takie sobie Polish Walking ( miałam kijki).
Śliczne te nasze tarnowskie okolice
Wieczorem mniej przyjemnie - godzina na stacjonarnym
Nie jestem zadowolona ze swojej "pracy" w tym tygodniu, ale było trochę przeszkód.
Środa - jakieś 6 km marszu, czas 50 min.
Czwartek - 0,5 h stacjonarnego.
Piatek - kulig czyli impreza integracyjna:)
Sobota - piękny snieg, piękne słońce i wyjazd na Lubinkę . Andżelika i Tomek na narty, a jak popatrzyłam jak inni jeżdżą. Weszłam stokiem na sama górę, za ciepło bylam ubrana jak na wspinaczkę:).
Postanowiłam sie gdzieś przejść, wiec skręciłam w lewo intuicyjnie czując ze dojdę tam gdzie chce, czyli do ulubionego wąwozu, którym biegnie pieszy, zielony szlak.
Trafiłam. Miałam troche stracha, bo las, bo ja sama, jakies psy pod drodze. Ale weszłam do lasu i nie żałowałam.
Wąwóz zimą.. przepiekny, co chwilę sarny przebiegały mi drogę.
To słońce, te widoki, " na calej połaci śnieg" i górki w sniegu.
Zima jest piękna. Bardzo piękna.
Aczkolwiek zatęskniłam za rowerem, bo przecież szlam moimi rowerowymi szlakami.
Nie wiem ile przeszłam. Na oko pewnie z 6 km, moze wiecej, czasowo tez nie wiem. Moze jakies 1,5 godziny, Trudno wyczuć, nie patrzyłam na zegarek, po prostu napawałam sie pięknym światem i tyle.
Takie sobie Polish Walking ( miałam kijki).
Śliczne te nasze tarnowskie okolice
Wieczorem mniej przyjemnie - godzina na stacjonarnym
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 stycznia 2010
Wtorek
Dzisiaj razem z piłkarzami ręcznymi 1,5 h na stacjonarnym.
Jakos tak sie fajniej kręci oglądając mecz.
I
70 brzuszków z obciązeniem,
60 grzbietów
25 pompek.
Lubię zimę, ale tęsknie za rowerem i zielenią, wiec chcialabym zaspiewać za Kasią Nosowską..
" i stanie sie tak.. ta zima kiedys musi odejsc,
zazielni się....".
Jakos tak sie fajniej kręci oglądając mecz.
I
70 brzuszków z obciązeniem,
60 grzbietów
25 pompek.
Lubię zimę, ale tęsknie za rowerem i zielenią, wiec chcialabym zaspiewać za Kasią Nosowską..
" i stanie sie tak.. ta zima kiedys musi odejsc,
zazielni się....".
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 stycznia 2010
Poniedziałek
Dzisiaj czasu wystarczyło tylko na godzinke na stacjonarnym.
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 stycznia 2010
Niedziela
stacjonarny 45 min
Spacer
km 11, 2
czas: 2 h 11
Spacerek podobny jak w ub tygodniu z tą różnicą, ze połazilismy trochę po samej Buczynie.
a warto... bo piękny lasek z masą góreczek.
Mościce Kasztanowa - wałem wzdłuż Dunajca - Buczyna - Z. Góra - Spacerowa - Zielna - Mościce
Spacer
km 11, 2
czas: 2 h 11
Spacerek podobny jak w ub tygodniu z tą różnicą, ze połazilismy trochę po samej Buczynie.
a warto... bo piękny lasek z masą góreczek.
Mościce Kasztanowa - wałem wzdłuż Dunajca - Buczyna - Z. Góra - Spacerowa - Zielna - Mościce
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 stycznia 2010
Nocna zimowa wyprawa na Brzankę
Nareszcie!
Pierwsza zimowa wyprawa ( dłuższa) zaliczona.
Towarzystwo jak zwykle - chłopaki Mirek, Alek, Sławek, "wzbogacone" o Krysię.
Podjechaliśmy autem pod klasztor w Lubaszowej i dalej już na nóżkach z czołowkami i niektórzy z kijkami.
Rozpoczęlismy po 19.00,skonczylismy po 23.
Chłopaki zaczęli ostro. Dosyc mocne tempo jak na mnie.
Zwykle byłam z tyłu:), ale nie było najgorzej.
Pod schroniskiem na Brzance bylismy w czasie 45 min, ale droga była dosyć przetarta, chociaż sniegu duzo.
Piekne oszronione drzewa, las w nocy... bajka.
Na początku dosyć dużo ze sobą rozmawialiśmy, w pewnym momencie jak sie zaczeło ostro pod górę, wszyscy zamilkli. Mirek powiedział : jak na rajdzie, wszyscy na początku pytlują a potem już nikt nic nie mówi i wszyscy idą gęsiego ( faktycznie szlismy gęsiego:)), tylko na rajdzie to milczenie trwa potem 3 dni:)
Kawałek za schorniskiem zaczeły sie już schody, bo Mirek jak to Mirek poprowdził gdzieś na przełaj , snieg po łydki, mocno, mocno pod górę ( nawet była przeprawa przez jakis strumyczek, a potem bardzo stromo pod górę).
Były momenty , ze czułam bardzo duże zmeczenie i wtedy diabeł mówił: kobieto.. po co sie tak meczysz? na pewno tego chcesz znowu na wiosnę...? tych treningów, maratonów, tych podjazdów?.
Pod koniec byłam juz zmeczona i marzyłam o tym, zeby już sie ta wędrówka skonczyła.
Wedrowanie w nocy i po sniegu łatwe nie jest, ale bardzo jestem zadowolona z tej wyprawy. Schodzilismy kawał Brzanki:)
W pewnym momencie nieoczekiwanie w srodku lasu pojawił się .. pies.
Krzyknełysmy z Krysią...
Pies był mały.
Krzyknelam do Mirka: co to było?
Mirek: wilk
Ja: taki mały?:)
Mirek: Jaki las taki wilk:)
Ale las na Brzance nie jest taki mały.
Moja kondycja pozostawia jeszcze wiele do zyczenia, na pewno nie stać mnie na planowany przez Mirka atak na Snieżkę ( trasa ok: 50 km). nie dałabym rady.
wczoraj: 17 km
czas: 3 h 50.
Pierwsza zimowa wyprawa ( dłuższa) zaliczona.
Towarzystwo jak zwykle - chłopaki Mirek, Alek, Sławek, "wzbogacone" o Krysię.
Podjechaliśmy autem pod klasztor w Lubaszowej i dalej już na nóżkach z czołowkami i niektórzy z kijkami.
Rozpoczęlismy po 19.00,skonczylismy po 23.
Chłopaki zaczęli ostro. Dosyc mocne tempo jak na mnie.
Zwykle byłam z tyłu:), ale nie było najgorzej.
Pod schroniskiem na Brzance bylismy w czasie 45 min, ale droga była dosyć przetarta, chociaż sniegu duzo.
Piekne oszronione drzewa, las w nocy... bajka.
Na początku dosyć dużo ze sobą rozmawialiśmy, w pewnym momencie jak sie zaczeło ostro pod górę, wszyscy zamilkli. Mirek powiedział : jak na rajdzie, wszyscy na początku pytlują a potem już nikt nic nie mówi i wszyscy idą gęsiego ( faktycznie szlismy gęsiego:)), tylko na rajdzie to milczenie trwa potem 3 dni:)
Kawałek za schorniskiem zaczeły sie już schody, bo Mirek jak to Mirek poprowdził gdzieś na przełaj , snieg po łydki, mocno, mocno pod górę ( nawet była przeprawa przez jakis strumyczek, a potem bardzo stromo pod górę).
Były momenty , ze czułam bardzo duże zmeczenie i wtedy diabeł mówił: kobieto.. po co sie tak meczysz? na pewno tego chcesz znowu na wiosnę...? tych treningów, maratonów, tych podjazdów?.
Pod koniec byłam juz zmeczona i marzyłam o tym, zeby już sie ta wędrówka skonczyła.
Wedrowanie w nocy i po sniegu łatwe nie jest, ale bardzo jestem zadowolona z tej wyprawy. Schodzilismy kawał Brzanki:)
W pewnym momencie nieoczekiwanie w srodku lasu pojawił się .. pies.
Krzyknełysmy z Krysią...
Pies był mały.
Krzyknelam do Mirka: co to było?
Mirek: wilk
Ja: taki mały?:)
Mirek: Jaki las taki wilk:)
Ale las na Brzance nie jest taki mały.
Moja kondycja pozostawia jeszcze wiele do zyczenia, na pewno nie stać mnie na planowany przez Mirka atak na Snieżkę ( trasa ok: 50 km). nie dałabym rady.
wczoraj: 17 km
czas: 3 h 50.
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 stycznia 2010
Czwartek
1, 5 h stacjonarny
25 pompek
70 brzuszków z obciązeniem
60 grzbietów.
To wszystko na co dzisiaj było mnie stać:), a teraz wanna i książka:) czyli zasłużony odpoczynek
25 pompek
70 brzuszków z obciązeniem
60 grzbietów.
To wszystko na co dzisiaj było mnie stać:), a teraz wanna i książka:) czyli zasłużony odpoczynek
- Aktywność Jazda na rowerze