Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2017
Dystans całkowity: | 82.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 04:18 |
Średnia prędkość: | 19.07 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 41.00 km i 2h 09m |
Więcej statystyk |
Sobota, 25 marca 2017
Wietrzna sobota
Odwlekłam, zwlekałam (dzisiaj nie wiem dlaczego, bo w nieskonczość zwlekać się nie da, pewnie dlatego, że najpierw maratony, teraz częste wyjazdy do Mielca, mało czasu na odpoczynek). No, ale nareszcie przeprowadziłam remont w mieszkaniu. Czas był najwyższy, w maju minie bowiem 9 lat odkąd tu mieszkam. Wszystko się „postrzało”, centralne ogrzewanie dało radę sufitom, niektóre rzeczy przestały nadawać się do użytku, a książki leżały na podłodze…
Praca to była ogromna dla mnie (pakowanie, znoszenie do piwnicy, dźwiganie w pojedynkę, to nie jest łatwa sprawa, potem sprzątanie, zakupy, malowanie drobnych sprzętów).
6 dni, bardzo intensywnych dni. Ale jest pięknie, jest świeżo, jest wysprzątane na maksa (chyba nigdy nie miałam tak posprzątanego mieszkania). No i satysfakcja na mecie.. jak po maratonie.
Mieszkanie więc wygląda pięknie (wg. mnie, tak jak chciałam, ma mój styl, moje pomysły i moją "duszę"), ze mną gorzej. Niewyspanie, niedojedzenie zmęczenie zrobiło swoje.
Bardzo chciałam wyjechać na rower, z tymże nie był to jednak dobry pomysł. Dwie poprzednie noce spałam po 4 godziny, słabo jadłam w tym tygodniu, więc organizm był wyeksploatowany.
Ale się uparłam. Pojechaliśmy z Tomkiem. Tomek na nowej, pięknej maszynie, wreszcie ma motywację żeby znowu jeździć na rowerze.
Zrobiliśmy jedną pętlę na Trzech Kopcach i to było wystarczające, bowiem bardzo źle mi się jechało. Do tego wiał duży wiatr. Śmiałam się, że na górkę w Koszycach w życiu tak wolno nie wjeżdzałam. No ale naprawdę nie miałam siły.
Minusem tego wyjazdu był ogrom drzewnych zniszczeń, które zobaczyłam. Najpierw w parku przy Czarnej Drodze w Mościcach, a potem na terenie gm. Pleśna.
Wszędzie, dosłownie wszędzie gdzie okiem sięgnąć powycinane drzewa. Ludzie oszaleli.
Praca to była ogromna dla mnie (pakowanie, znoszenie do piwnicy, dźwiganie w pojedynkę, to nie jest łatwa sprawa, potem sprzątanie, zakupy, malowanie drobnych sprzętów).
6 dni, bardzo intensywnych dni. Ale jest pięknie, jest świeżo, jest wysprzątane na maksa (chyba nigdy nie miałam tak posprzątanego mieszkania). No i satysfakcja na mecie.. jak po maratonie.
Mieszkanie więc wygląda pięknie (wg. mnie, tak jak chciałam, ma mój styl, moje pomysły i moją "duszę"), ze mną gorzej. Niewyspanie, niedojedzenie zmęczenie zrobiło swoje.
Bardzo chciałam wyjechać na rower, z tymże nie był to jednak dobry pomysł. Dwie poprzednie noce spałam po 4 godziny, słabo jadłam w tym tygodniu, więc organizm był wyeksploatowany.
Ale się uparłam. Pojechaliśmy z Tomkiem. Tomek na nowej, pięknej maszynie, wreszcie ma motywację żeby znowu jeździć na rowerze.
Zrobiliśmy jedną pętlę na Trzech Kopcach i to było wystarczające, bowiem bardzo źle mi się jechało. Do tego wiał duży wiatr. Śmiałam się, że na górkę w Koszycach w życiu tak wolno nie wjeżdzałam. No ale naprawdę nie miałam siły.
Minusem tego wyjazdu był ogrom drzewnych zniszczeń, które zobaczyłam. Najpierw w parku przy Czarnej Drodze w Mościcach, a potem na terenie gm. Pleśna.
Wszędzie, dosłownie wszędzie gdzie okiem sięgnąć powycinane drzewa. Ludzie oszaleli.
Pokój © Iza
Pokój 2 © Iza
Kuchnia i Z. Stryjeńska:) © Iza
Przedpokój © Iza
Kuchnia © Iza
Z Tomkiem © Iza
- DST 42.00km
- Czas 02:18
- VAVG 18.26km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 marca 2017
Wróciłam
Miała być jazda wczoraj, ale wczoraj.. wydawało mi się, że za bardzo wieje.
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam burość za oknem… miałam chwilę zwątpienia. Postanowiłam jednak – wyjeżdżam!
To niesamowite jakie podniecenie czułam już w trakcie przygotowań do wyjścia czyli wyciąganiu ubrań, butów itd. Tak dawno tego nie robiłam! Kilka miesięcy.
Perspektywa jazdy na rowerze ZNOWU, to było coś niesamowitego.
Na początek rozleciał mi się w rękach licznik (jakiś symbol czy co?). Włożyłam baterię do drugiego, ale nie miałam za bardzo czasu na zabawę z jego ustawianiem, a słabo się na tym znam.
Pojechałam więc bez licznika. Miało to swoje dobre strony, bo nie wiedziałam jak wolno jadę:).
Staruszek Magnus powrócił z serwisu. Dostał nowy napęd, suport, klocki, ale…jest bardzo, bardzo poważnie „ranny”, o czym nie miałam pojęcia. Rana z gatunku tych śmiertelnych, można powiedzieć. Jeżdżę na nim, ale to trochę ryzykowne. Jakoś jednak nie mogę przyjąć do wiadomość myśli, że będę musiała się z nim pożegnać. Zastąpić jakimś innym. Do żadnego roweru nie będę już miała takiego sentymentu jak do niego. To on nauczył mnie górskiego, terenowego jeżdżenia, to on był ze mną na pierwszym maratonie w 2007r. 10 lat temu! Trochę obawiałam się dzisiaj zimna, ale nie było źle. W ogóle nie było źle. Nieco mnie przewiało na zjazdach. No tak, bo pomimo, że to pierwsza jazda w tym roku postanowiłam od razu popróbować czy dam radę podjeżdżać. Podjazdów wiele nie było i raczej krótkie, ale dałam radę, nie jest tak tragicznie jak się spodziewałam. Pomimo tego, że jest jeszcze szaro i buro, to pięknie jest. Znowu jest pięknie! Te endorfiny! Ale mi tego brakowało! Czekam na więcej.
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam burość za oknem… miałam chwilę zwątpienia. Postanowiłam jednak – wyjeżdżam!
To niesamowite jakie podniecenie czułam już w trakcie przygotowań do wyjścia czyli wyciąganiu ubrań, butów itd. Tak dawno tego nie robiłam! Kilka miesięcy.
Perspektywa jazdy na rowerze ZNOWU, to było coś niesamowitego.
Na początek rozleciał mi się w rękach licznik (jakiś symbol czy co?). Włożyłam baterię do drugiego, ale nie miałam za bardzo czasu na zabawę z jego ustawianiem, a słabo się na tym znam.
Pojechałam więc bez licznika. Miało to swoje dobre strony, bo nie wiedziałam jak wolno jadę:).
Staruszek Magnus powrócił z serwisu. Dostał nowy napęd, suport, klocki, ale…jest bardzo, bardzo poważnie „ranny”, o czym nie miałam pojęcia. Rana z gatunku tych śmiertelnych, można powiedzieć. Jeżdżę na nim, ale to trochę ryzykowne. Jakoś jednak nie mogę przyjąć do wiadomość myśli, że będę musiała się z nim pożegnać. Zastąpić jakimś innym. Do żadnego roweru nie będę już miała takiego sentymentu jak do niego. To on nauczył mnie górskiego, terenowego jeżdżenia, to on był ze mną na pierwszym maratonie w 2007r. 10 lat temu! Trochę obawiałam się dzisiaj zimna, ale nie było źle. W ogóle nie było źle. Nieco mnie przewiało na zjazdach. No tak, bo pomimo, że to pierwsza jazda w tym roku postanowiłam od razu popróbować czy dam radę podjeżdżać. Podjazdów wiele nie było i raczej krótkie, ale dałam radę, nie jest tak tragicznie jak się spodziewałam. Pomimo tego, że jest jeszcze szaro i buro, to pięknie jest. Znowu jest pięknie! Te endorfiny! Ale mi tego brakowało! Czekam na więcej.
Wiosna:) © Iza
Jest radość © Iza
Strumyk płynie z wolna © Iza
- DST 40.00km
- Czas 02:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze