Niedziela, 12 marca 2017
Wróciłam
Miała być jazda wczoraj, ale wczoraj.. wydawało mi się, że za bardzo wieje.
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam burość za oknem… miałam chwilę zwątpienia. Postanowiłam jednak – wyjeżdżam!
To niesamowite jakie podniecenie czułam już w trakcie przygotowań do wyjścia czyli wyciąganiu ubrań, butów itd. Tak dawno tego nie robiłam! Kilka miesięcy.
Perspektywa jazdy na rowerze ZNOWU, to było coś niesamowitego.
Na początek rozleciał mi się w rękach licznik (jakiś symbol czy co?). Włożyłam baterię do drugiego, ale nie miałam za bardzo czasu na zabawę z jego ustawianiem, a słabo się na tym znam.
Pojechałam więc bez licznika. Miało to swoje dobre strony, bo nie wiedziałam jak wolno jadę:).
Staruszek Magnus powrócił z serwisu. Dostał nowy napęd, suport, klocki, ale…jest bardzo, bardzo poważnie „ranny”, o czym nie miałam pojęcia. Rana z gatunku tych śmiertelnych, można powiedzieć. Jeżdżę na nim, ale to trochę ryzykowne. Jakoś jednak nie mogę przyjąć do wiadomość myśli, że będę musiała się z nim pożegnać. Zastąpić jakimś innym. Do żadnego roweru nie będę już miała takiego sentymentu jak do niego. To on nauczył mnie górskiego, terenowego jeżdżenia, to on był ze mną na pierwszym maratonie w 2007r. 10 lat temu! Trochę obawiałam się dzisiaj zimna, ale nie było źle. W ogóle nie było źle. Nieco mnie przewiało na zjazdach. No tak, bo pomimo, że to pierwsza jazda w tym roku postanowiłam od razu popróbować czy dam radę podjeżdżać. Podjazdów wiele nie było i raczej krótkie, ale dałam radę, nie jest tak tragicznie jak się spodziewałam. Pomimo tego, że jest jeszcze szaro i buro, to pięknie jest. Znowu jest pięknie! Te endorfiny! Ale mi tego brakowało! Czekam na więcej.
Dzisiaj kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam burość za oknem… miałam chwilę zwątpienia. Postanowiłam jednak – wyjeżdżam!
To niesamowite jakie podniecenie czułam już w trakcie przygotowań do wyjścia czyli wyciąganiu ubrań, butów itd. Tak dawno tego nie robiłam! Kilka miesięcy.
Perspektywa jazdy na rowerze ZNOWU, to było coś niesamowitego.
Na początek rozleciał mi się w rękach licznik (jakiś symbol czy co?). Włożyłam baterię do drugiego, ale nie miałam za bardzo czasu na zabawę z jego ustawianiem, a słabo się na tym znam.
Pojechałam więc bez licznika. Miało to swoje dobre strony, bo nie wiedziałam jak wolno jadę:).
Staruszek Magnus powrócił z serwisu. Dostał nowy napęd, suport, klocki, ale…jest bardzo, bardzo poważnie „ranny”, o czym nie miałam pojęcia. Rana z gatunku tych śmiertelnych, można powiedzieć. Jeżdżę na nim, ale to trochę ryzykowne. Jakoś jednak nie mogę przyjąć do wiadomość myśli, że będę musiała się z nim pożegnać. Zastąpić jakimś innym. Do żadnego roweru nie będę już miała takiego sentymentu jak do niego. To on nauczył mnie górskiego, terenowego jeżdżenia, to on był ze mną na pierwszym maratonie w 2007r. 10 lat temu! Trochę obawiałam się dzisiaj zimna, ale nie było źle. W ogóle nie było źle. Nieco mnie przewiało na zjazdach. No tak, bo pomimo, że to pierwsza jazda w tym roku postanowiłam od razu popróbować czy dam radę podjeżdżać. Podjazdów wiele nie było i raczej krótkie, ale dałam radę, nie jest tak tragicznie jak się spodziewałam. Pomimo tego, że jest jeszcze szaro i buro, to pięknie jest. Znowu jest pięknie! Te endorfiny! Ale mi tego brakowało! Czekam na więcej.
Wiosna:) © Iza
Jest radość © Iza
Strumyk płynie z wolna © Iza
- DST 40.00km
- Czas 02:00
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!