Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2009
Dystans całkowity: | 145.00 km (w terenie 65.00 km; 44.83%) |
Czas w ruchu: | 07:28 |
Średnia prędkość: | 19.42 km/h |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 36.25 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 29 października 2009
Basen
1 km przepłynięty plus dwa zjazdy ze zjeżdzalni ( Andżelika mnie namowiła na zjeżdzalnię) .
Mało tego pływania, ale warunki ciężkie. Bardzo dużo ludzi.
Oczywiscie zanotowałam też straty ( zostawiłam na basenie czepek i nowiutkie okulary:(((()))
Dzień bez strat to u mnie dzien stracony..
Cóż.. tak pewnie musi być.
Zawsze mogloby być gorzej. Mogłabym np zostawić stroj:), albo telefon, albo portfel.
Od przyszłego tygodnia wznawiamy rowerowe treningi:)
Mało tego pływania, ale warunki ciężkie. Bardzo dużo ludzi.
Oczywiscie zanotowałam też straty ( zostawiłam na basenie czepek i nowiutkie okulary:(((()))
Dzień bez strat to u mnie dzien stracony..
Cóż.. tak pewnie musi być.
Zawsze mogloby być gorzej. Mogłabym np zostawić stroj:), albo telefon, albo portfel.
Od przyszłego tygodnia wznawiamy rowerowe treningi:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 28 października 2009
Ćwiczonka
Myślałam o rowerze, ale dzisiaj nikt nie miał czasu, a sama po ciemku... trochę się boję, chociaż w ub roku kilka razy jeździłam.
No to sobie trochę poćwiczyłam w domu bo sportowy bezruch źle na mnie działa.
Takie sobie domowe ćwiczonka.
Brzuszki, ćwiczenia na rączki z hantlami itp.
Jakieś pól godzinki. Niedużo, ale trzeba sie wdrażać stopniowo.
Jutro miał być basen, ale nie wiem czy zdążę.. bo dzisiaj był maly wypadek przy jedzeniu i jeśli tylko moja pani dentystka jutro bedzie , to muszę zamiast na basen biec do niej:(.
Zawsze się musi cos dziać prawda?
Żeby nie było nudno i żeby za duzo pieniedzy w portfelu nie było:).
No to sobie trochę poćwiczyłam w domu bo sportowy bezruch źle na mnie działa.
Takie sobie domowe ćwiczonka.
Brzuszki, ćwiczenia na rączki z hantlami itp.
Jakieś pól godzinki. Niedużo, ale trzeba sie wdrażać stopniowo.
Jutro miał być basen, ale nie wiem czy zdążę.. bo dzisiaj był maly wypadek przy jedzeniu i jeśli tylko moja pani dentystka jutro bedzie , to muszę zamiast na basen biec do niej:(.
Zawsze się musi cos dziać prawda?
Żeby nie było nudno i żeby za duzo pieniedzy w portfelu nie było:).
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 października 2009
Góry:)))))
Jak oddać słowami że było się szczęśliwym?
Nie wiem...
Ale wiem, ze byłam dzisiaj.. wędrując przez śniegi i błota w mgle i mżawce ( bo momentami była), wiem, ze byłam szczęsliwa:).
Jest w górach cos takiego, jakas taka magia, ze ONE oddalają ode mnie wszystkie złe mysli.Jakbym znalazła się w innym, zupełnie lepszym i wolnym od wszelkich trosk świecie.
Szłam dzisiaj.. była nas niewielka grupa 11 osób, wiec czesto szłam sama... bo forma mi dopisywała i byłam z przodu.
wtedy było duzo czasu na myślenie...
I pomyslałam: Ile lat straciłam nie kochając gór? nie chodząc po nich, nie jeżdząc na rowerze.
Pewnie, ze lepiej poźno niz wcale, ale szkoda mi.. bardzo szkoda tych lat straconych.
zawsze bałam sie o kolana, kręgosłup.. ze nie dadzą rady i chodzić nie mogę.. - byłam o tym przekonana.
Wszystko sie zmieniło w ub roku, kiedy z chłopakami przedzieralśmy sie w zimie przez zaspy na Marcince.
Kiedy nocą wędrowalismy w sniegu po Jamnej.
Uwierzyłam, ze mogę.
Do tego "dorobiłam się" przypadkiem butów do chodzenia po górach i tak .. poszło.
Gdyby ktoś mi powiedział jakis czas temu, ze bede w sniegu, błocie wedrować przez góry 6 godzin , nie uwierzyłabym.
a jednak.
Myślałam sobie, idąc dzisiaj: rower i jezdzenie maratonów dały mi kondycję. Dzieki temu bezproblemowo idę sobie teraz pod górę.. podczas gdy inni sapią, narzekają, męczą sie potwornie.
Było pięknie... od Łomnicy, w górę, na Halę Łabowską ( tam krotki odpoczynek), potem zejście do Piwnicznej przez Halę Pisaną.
Zapadalismy sie momentami w sniegu po kolana, pod sniegiem była woda.
Nogi przemoczone, ale buzia sie cieszyła.
Im trudniej tym fajniej prawda?
Po prostu przygoda.
I niech żałują ci co nie poszli, bo z grupy 40 osób poszło nas 11, resztę wystraszyła pogoda i zapowiadany przez przewodnika czas przejścia.
Byłoby piękniej gdyby nie mgła, ale i tak było co podziwiać.
Jezuuu... jak zatęskniłam za górskimi maratonami!!!
Ta wycieczka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu: tylko Powerade i prawdziwe, gorskie maratony.
Cała reszta czyli Tarnów, Cyklo, tylko jako uzupełnienie!
Góry i rower! to jest idealne połaczenie.
Mam już pewien "defekt":). Chodząc po gorach, cały czas patrzę i analizuję.. jakby się tu podjeżdzało, jakby sie zjeżdzało ( czy w ogóle dałoby radę).
Było pięknie...
Wszystkie złe myśli uciekły... no ale szybko nastapił powrót do rzeczywistości:(.
Mam nadzieję, ze jeszcze moze pójdę w góry w tym roku.
Moze bedzie jakaś okazja.
Chciałabym, bardzo.
Nie wiem...
Ale wiem, ze byłam dzisiaj.. wędrując przez śniegi i błota w mgle i mżawce ( bo momentami była), wiem, ze byłam szczęsliwa:).
Jest w górach cos takiego, jakas taka magia, ze ONE oddalają ode mnie wszystkie złe mysli.Jakbym znalazła się w innym, zupełnie lepszym i wolnym od wszelkich trosk świecie.
Szłam dzisiaj.. była nas niewielka grupa 11 osób, wiec czesto szłam sama... bo forma mi dopisywała i byłam z przodu.
wtedy było duzo czasu na myślenie...
I pomyslałam: Ile lat straciłam nie kochając gór? nie chodząc po nich, nie jeżdząc na rowerze.
Pewnie, ze lepiej poźno niz wcale, ale szkoda mi.. bardzo szkoda tych lat straconych.
zawsze bałam sie o kolana, kręgosłup.. ze nie dadzą rady i chodzić nie mogę.. - byłam o tym przekonana.
Wszystko sie zmieniło w ub roku, kiedy z chłopakami przedzieralśmy sie w zimie przez zaspy na Marcince.
Kiedy nocą wędrowalismy w sniegu po Jamnej.
Uwierzyłam, ze mogę.
Do tego "dorobiłam się" przypadkiem butów do chodzenia po górach i tak .. poszło.
Gdyby ktoś mi powiedział jakis czas temu, ze bede w sniegu, błocie wedrować przez góry 6 godzin , nie uwierzyłabym.
a jednak.
Myślałam sobie, idąc dzisiaj: rower i jezdzenie maratonów dały mi kondycję. Dzieki temu bezproblemowo idę sobie teraz pod górę.. podczas gdy inni sapią, narzekają, męczą sie potwornie.
Było pięknie... od Łomnicy, w górę, na Halę Łabowską ( tam krotki odpoczynek), potem zejście do Piwnicznej przez Halę Pisaną.
Zapadalismy sie momentami w sniegu po kolana, pod sniegiem była woda.
Nogi przemoczone, ale buzia sie cieszyła.
Im trudniej tym fajniej prawda?
Po prostu przygoda.
I niech żałują ci co nie poszli, bo z grupy 40 osób poszło nas 11, resztę wystraszyła pogoda i zapowiadany przez przewodnika czas przejścia.
Byłoby piękniej gdyby nie mgła, ale i tak było co podziwiać.
Jezuuu... jak zatęskniłam za górskimi maratonami!!!
Ta wycieczka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu: tylko Powerade i prawdziwe, gorskie maratony.
Cała reszta czyli Tarnów, Cyklo, tylko jako uzupełnienie!
Góry i rower! to jest idealne połaczenie.
Mam już pewien "defekt":). Chodząc po gorach, cały czas patrzę i analizuję.. jakby się tu podjeżdzało, jakby sie zjeżdzało ( czy w ogóle dałoby radę).
Było pięknie...
Wszystkie złe myśli uciekły... no ale szybko nastapił powrót do rzeczywistości:(.
Mam nadzieję, ze jeszcze moze pójdę w góry w tym roku.
Moze bedzie jakaś okazja.
Chciałabym, bardzo.
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 października 2009
Środa -rower
Rower:)
Można powiedzieć, ze zainaugurowaliśmy z Alkiem sezon zimowy.
Po raz pierwszy tej jesieni jazda w ciemnościach. Nie przepadam za tym, kiepsko widzę w nocy:)
No i jakoś tak niedźwiedziowato czuję się w tych wszystkich zimowych ciuchach: zimowej kurtce, czapce pod kask, ochraniaczach na buty.
I w ogole jakos tak niepewnie na rowerze.
Noga już nie podaje, rozpedzenie sie do zwyczajnej w sezonie na asfalcie prędkosci czyli 30 km/ha, kosztuje sporo siły.
Jaka masa ludzi na rowerach bez świateł!
Trasa - ścieżką rowerową wzdłuż małej obwodnicy, aż do MPEC, potem skręt w lewo , ścieżka do Brukbetu, w lewo w kierunku Klikowej, Klikowa, Biała, Bobrowniki, z powrotem Biała, Moscice.
Można powiedzieć, ze zainaugurowaliśmy z Alkiem sezon zimowy.
Po raz pierwszy tej jesieni jazda w ciemnościach. Nie przepadam za tym, kiepsko widzę w nocy:)
No i jakoś tak niedźwiedziowato czuję się w tych wszystkich zimowych ciuchach: zimowej kurtce, czapce pod kask, ochraniaczach na buty.
I w ogole jakos tak niepewnie na rowerze.
Noga już nie podaje, rozpedzenie sie do zwyczajnej w sezonie na asfalcie prędkosci czyli 30 km/ha, kosztuje sporo siły.
Jaka masa ludzi na rowerach bez świateł!
Trasa - ścieżką rowerową wzdłuż małej obwodnicy, aż do MPEC, potem skręt w lewo , ścieżka do Brukbetu, w lewo w kierunku Klikowej, Klikowa, Biała, Bobrowniki, z powrotem Biała, Moscice.
- DST 25.00km
- Czas 01:04
- VAVG 23.44km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 października 2009
Wtorek bieganie
Staram sie dać odopocząc mojemu organizmowi bo naprawdę napracował sie w tym roku baaarrrdzzzooo....
ale ja już tak mam, ze bez sportu cięzko mi żyć.
Ubrałam wczoraj sportowe ciuszki, załozyłam na kolano stabilizator i pobiegłam.
20 min. Niby niewiele, ale jak dla moich niecałkiem zdrowych kolan to i tak pewnie za dużo.
Za to te 20 min bez odpoczywania.
Cały czas bieg, a wlasciwie .. człapanie.
Mirek Sz. jakby mnie zobaczył toby sie pewnie uśmiał z tej mojej techniki biegania.
No ale cóż.
Szkoda, ze te moje kolana to taka ruina, bo bieganie to fajna sprawa, zwłaszcza w zimie. Nie czuje sie zimna tak jak na rowerze.
Pobiegalabym nawet codziennie. No ale cóż..
ale ja już tak mam, ze bez sportu cięzko mi żyć.
Ubrałam wczoraj sportowe ciuszki, załozyłam na kolano stabilizator i pobiegłam.
20 min. Niby niewiele, ale jak dla moich niecałkiem zdrowych kolan to i tak pewnie za dużo.
Za to te 20 min bez odpoczywania.
Cały czas bieg, a wlasciwie .. człapanie.
Mirek Sz. jakby mnie zobaczył toby sie pewnie uśmiał z tej mojej techniki biegania.
No ale cóż.
Szkoda, ze te moje kolana to taka ruina, bo bieganie to fajna sprawa, zwłaszcza w zimie. Nie czuje sie zimna tak jak na rowerze.
Pobiegalabym nawet codziennie. No ale cóż..
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 października 2009
niedziela
Po długiej przerwie znowu na rowerze.
Spokojnie.
Ze Sławkiem N i Alkiem.
Mościce -Las Radłowski- Waryś- Las Radłowski- Mościce.
Piękne kolory w lesie.
Rześko:), pod koniec jazdy czułam zmarznięte palce dłoni i stóp ( a miałam grube skarpety i ochraniacze na buty). Cóż...
No i po raz pierwszy tej jesieni.. zimowa kurtka.
ale sniegu, ktory niespodziewanie spadł w tym tygodniu juz nie ma.
Przynajmniej w Tarnowie. Na gorkach jeszcze chyba jest, bo jadąć wczoraj przez miasto, widziałam, że lezy jeszcze na Marcince.
Spokojnie.
Ze Sławkiem N i Alkiem.
Mościce -Las Radłowski- Waryś- Las Radłowski- Mościce.
Piękne kolory w lesie.
Rześko:), pod koniec jazdy czułam zmarznięte palce dłoni i stóp ( a miałam grube skarpety i ochraniacze na buty). Cóż...
No i po raz pierwszy tej jesieni.. zimowa kurtka.
ale sniegu, ktory niespodziewanie spadł w tym tygodniu juz nie ma.
Przynajmniej w Tarnowie. Na gorkach jeszcze chyba jest, bo jadąć wczoraj przez miasto, widziałam, że lezy jeszcze na Marcince.
- DST 37.00km
- Teren 17.00km
- Czas 01:41
- VAVG 21.98km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 października 2009
Basen
Powiedziałam sobie: dość tego gnusnienia.
Prawie dwa tygodnie odpoczynku od sportu po intensywnym sezonie chyba wystarczy prawda?:)
No wiec zaczęłam od basenu, dzisiaj bedzie rower!!!
Hurraaa!!!! Stęskniłam się.
Biorę Magnusa, nalezy mu sie pojeżdzenie po takiej przerwie.
Na basen pojechalismy do Dąbrowy Tarnowskiej bo tam da sie popływać, w Tarnowie w tej chwili czynny jeden basen.. wiec...nie da sie pływać.
No.. było nieźle jak na pierwszy raz po pólorcznej przerwie. Spokojnie sobie pływałam. 1 km przepłynięty w ciagu 35 min.
Ale to nie to samo co rower:)
weszłam do szatni na basenie... a tam z głosników plynie sobie maratonowa Fragma...
Oj.. jak zatęskniłam za ... atmosferką maratonów powerdowych:)
cóż... pół roku trzeba bedzie czekać...
Prawie dwa tygodnie odpoczynku od sportu po intensywnym sezonie chyba wystarczy prawda?:)
No wiec zaczęłam od basenu, dzisiaj bedzie rower!!!
Hurraaa!!!! Stęskniłam się.
Biorę Magnusa, nalezy mu sie pojeżdzenie po takiej przerwie.
Na basen pojechalismy do Dąbrowy Tarnowskiej bo tam da sie popływać, w Tarnowie w tej chwili czynny jeden basen.. wiec...nie da sie pływać.
No.. było nieźle jak na pierwszy raz po pólorcznej przerwie. Spokojnie sobie pływałam. 1 km przepłynięty w ciagu 35 min.
Ale to nie to samo co rower:)
weszłam do szatni na basenie... a tam z głosników plynie sobie maratonowa Fragma...
Oj.. jak zatęskniłam za ... atmosferką maratonów powerdowych:)
cóż... pół roku trzeba bedzie czekać...
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 października 2009
Bez roweru
Tyle dni bez roweru.
Nie cierpię strasznie, staram sie raczej odpoczywać... i o dziwo dobrze sie czuję. sampoczucie niezłe mimo tej strasznej pogody.
Moze własnie odpoczynek byl mi potrzebny.
Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania, ze nie przeszkadzało mi zimno, snieg, deszcz. Wsiadałam, jechałam.
teraz po prostu odpoczywam.. ale wsiądę na rower jeszcze nieraz w tym roku. Bez względu na temperaturę.
ale będzie już rzadziej. W listopadzie przyjdzie czas na basen . w grudniu zaczniemy przygotowania do nowego sezony wg jakiegoś ustalonego planu.
Jeszcze nie do konca wiem jaki on bedzie, ale pewne pomysły mam.
Na jednym z "moich" forów bynajmniej nierowerowych, rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia.
Jeden Pan, domyslam sie ze naprawdę z troski takiej niemalze ojcowskiej, próbował mi wytłumaczyć, ze za dużo ryzkuję jeżdząc na maratony...
Ze nie dbam o swoje zdrowie...
Jak wytlumaczyć.. ze to PASJA, ze potrzeba ducha, ciała, ze to napędza, ze dodaje energii, ze pozwala trwać... ze własciwie życie mi niemalże uratowało?
No jak to wytłumaczyć????
Chyba nie potrafię, bo probowałam, ale moja sila przekonywania mala jest...
" Lepiej przez jeden dzień być tygrysem, niż przez całe życie owcą"
Chińskie przysłowie.. jakoś tak brzmi.
Czego mi zabraklo w tym sezonie?
Wycieczek.. rowerowych niespiesznych wycieczek... zwłaszcza w góry.
Byłam trzy razy na Jamnej, raz na Brzance i ..to wszystko.Katastrofa.
ale nie bylo kiedy, weekendy zajęte.
Najpierw albo malowanie, albo przeprowadzka, potem maratony, na przemian z wyjazdami do Mielca i weselami.. i tak zleciało nie wiadomo kiedy. Ciagla gonitwa, ciągly brak czasu.. wszystko na zapalenie płuc.
Starty i treningi wymagają duzej samodyscypliny, zwlaszcza jak sie pracuje.
Ja i tak nie mam rodziny, dzieci.. a naprawde niełatwo bylo.
6.40 wychodzę z domu, 16.15 wracam do domu,po drodze jakies zakupy, obiad w barze, albo szybko przygotowane jedzonko, szybkie przebranie sie i na rower, 20.00 wracam.. kąpanie, kolacja, pranie, czasem jakieś sprzatnie, czasem książka, spać...
nie zdązyłam pojechać z rowerem w góry. Strasznie żałuję.
mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda.
Nie cierpię strasznie, staram sie raczej odpoczywać... i o dziwo dobrze sie czuję. sampoczucie niezłe mimo tej strasznej pogody.
Moze własnie odpoczynek byl mi potrzebny.
Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania, ze nie przeszkadzało mi zimno, snieg, deszcz. Wsiadałam, jechałam.
teraz po prostu odpoczywam.. ale wsiądę na rower jeszcze nieraz w tym roku. Bez względu na temperaturę.
ale będzie już rzadziej. W listopadzie przyjdzie czas na basen . w grudniu zaczniemy przygotowania do nowego sezony wg jakiegoś ustalonego planu.
Jeszcze nie do konca wiem jaki on bedzie, ale pewne pomysły mam.
Na jednym z "moich" forów bynajmniej nierowerowych, rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia.
Jeden Pan, domyslam sie ze naprawdę z troski takiej niemalze ojcowskiej, próbował mi wytłumaczyć, ze za dużo ryzkuję jeżdząc na maratony...
Ze nie dbam o swoje zdrowie...
Jak wytlumaczyć.. ze to PASJA, ze potrzeba ducha, ciała, ze to napędza, ze dodaje energii, ze pozwala trwać... ze własciwie życie mi niemalże uratowało?
No jak to wytłumaczyć????
Chyba nie potrafię, bo probowałam, ale moja sila przekonywania mala jest...
" Lepiej przez jeden dzień być tygrysem, niż przez całe życie owcą"
Chińskie przysłowie.. jakoś tak brzmi.
Czego mi zabraklo w tym sezonie?
Wycieczek.. rowerowych niespiesznych wycieczek... zwłaszcza w góry.
Byłam trzy razy na Jamnej, raz na Brzance i ..to wszystko.Katastrofa.
ale nie bylo kiedy, weekendy zajęte.
Najpierw albo malowanie, albo przeprowadzka, potem maratony, na przemian z wyjazdami do Mielca i weselami.. i tak zleciało nie wiadomo kiedy. Ciagla gonitwa, ciągly brak czasu.. wszystko na zapalenie płuc.
Starty i treningi wymagają duzej samodyscypliny, zwlaszcza jak sie pracuje.
Ja i tak nie mam rodziny, dzieci.. a naprawde niełatwo bylo.
6.40 wychodzę z domu, 16.15 wracam do domu,po drodze jakies zakupy, obiad w barze, albo szybko przygotowane jedzonko, szybkie przebranie sie i na rower, 20.00 wracam.. kąpanie, kolacja, pranie, czasem jakieś sprzatnie, czasem książka, spać...
nie zdązyłam pojechać z rowerem w góry. Strasznie żałuję.
mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda.
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 października 2009
Przejażdżka
Tak sobie dzisiaj zaglądnęłam na stronę Powerade'a.
Weszłam w generalke i .. patrzę, a tu niespodzianka.
Nie jestem w generalce 10 a.. 11.
No... byłam ciekawa co to sie stało, ze wyniki zmieniono, wiec napisałam do GG.
Kobieta przede mną z mniejszą ilościa pkt... ale wiecej startów.
Ja wiem, ze do generalki liczy sie 6 edycji, a ja miałam 5, ale nie myślałam, ze przejechanie jednego maratonu mniej w jakis tam sposób dyskwalifikuje... Bo ok, jesli ktos przejechał 8 np... a liczy sie tylko 6 i skresla mu sie najgorsze dwa wyniki to jakos to rozumiem jeszcze, ale odwrotnie???
Mam mniej wyścigów, ale pomimo tego wiekszą ilosc pkt i jestem nizej niz ktoś kto przejechał wiecej wyścigów.
Czyli co? nie liczy sie jak jedziesz tylko czy w ogóle jedziesz?
Dziwne.
Odpowiedź GG:
"Klasyfikacja generalna ujmuje sześć ukończonych startów (max. 6 najlepszych
wyników wprzypadku ukończenia 7, 8 lub 9 maratonów). Pani zaliczyła 5,
konkurentka o 1 więcej.
W klasyfikacjach pokazujemy ilość zdobytych punktów, więc pozostawiamy
wszystkim możliwość indywidualnej interpretacji zajętych miejsc."
Ja to tam nic, bo to tylko jedno głupie miejsce w dół i niewielka róznica punktowa, ale popatrzecie sobie na inne wyniki do jakich paranoi doszło.
K3 klasyfikacja open miejsce 15 - niewiele ponad 800 pkt, dziewczyna za nią ponad 2000.
Nie rozumiem tego.
Dzisiaj spokojna , samotna przejeżdżka jak za dawnych lat. Sciezki dwudniakowo-wierzochosławickie. Zapach i kolory lasu, spokój, relaks, niemyslenie o prędkości, przełożeniach itp.
jak za dawnych lat...
Na Magnusie, ktory nie byl na zewnątrz chyba ze 3 tygodnie.
Oj poczułam róznice.
Manetki tak ciezko chodzą... hamulec...uuuu.... jak dotknełam to w pierwszym momencie pomyslałam: co jest?
a potem: no tak nie ten rower przecież...
Ale pomyslimy jak tu usprawnić Magnusa.
Manetki chyba trzeba wymienic bo już swoje lata mają.
Weszłam w generalke i .. patrzę, a tu niespodzianka.
Nie jestem w generalce 10 a.. 11.
No... byłam ciekawa co to sie stało, ze wyniki zmieniono, wiec napisałam do GG.
Kobieta przede mną z mniejszą ilościa pkt... ale wiecej startów.
Ja wiem, ze do generalki liczy sie 6 edycji, a ja miałam 5, ale nie myślałam, ze przejechanie jednego maratonu mniej w jakis tam sposób dyskwalifikuje... Bo ok, jesli ktos przejechał 8 np... a liczy sie tylko 6 i skresla mu sie najgorsze dwa wyniki to jakos to rozumiem jeszcze, ale odwrotnie???
Mam mniej wyścigów, ale pomimo tego wiekszą ilosc pkt i jestem nizej niz ktoś kto przejechał wiecej wyścigów.
Czyli co? nie liczy sie jak jedziesz tylko czy w ogóle jedziesz?
Dziwne.
Odpowiedź GG:
"Klasyfikacja generalna ujmuje sześć ukończonych startów (max. 6 najlepszych
wyników wprzypadku ukończenia 7, 8 lub 9 maratonów). Pani zaliczyła 5,
konkurentka o 1 więcej.
W klasyfikacjach pokazujemy ilość zdobytych punktów, więc pozostawiamy
wszystkim możliwość indywidualnej interpretacji zajętych miejsc."
Ja to tam nic, bo to tylko jedno głupie miejsce w dół i niewielka róznica punktowa, ale popatrzecie sobie na inne wyniki do jakich paranoi doszło.
K3 klasyfikacja open miejsce 15 - niewiele ponad 800 pkt, dziewczyna za nią ponad 2000.
Nie rozumiem tego.
Dzisiaj spokojna , samotna przejeżdżka jak za dawnych lat. Sciezki dwudniakowo-wierzochosławickie. Zapach i kolory lasu, spokój, relaks, niemyslenie o prędkości, przełożeniach itp.
jak za dawnych lat...
Na Magnusie, ktory nie byl na zewnątrz chyba ze 3 tygodnie.
Oj poczułam róznice.
Manetki tak ciezko chodzą... hamulec...uuuu.... jak dotknełam to w pierwszym momencie pomyslałam: co jest?
a potem: no tak nie ten rower przecież...
Ale pomyslimy jak tu usprawnić Magnusa.
Manetki chyba trzeba wymienic bo już swoje lata mają.
- DST 26.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:05
- VAVG 24.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 października 2009
Podsumowanie sezonu 2009
Mam 37 lat, jeżdżę na rowerze od kilku lat, na góralu od 3.
To był mój 3 sezon z maratonami mtb.
Wciąż wiele przede mną, bo musze się jeszcze sporo nauczyć. Brakuje techniki, brakuje wytrzymałości, ale będziemy nad tym pracować bo pokochałam kolarstwo górskie i będę to robic tak długo jak zdrowie i finanse mi pozwolą.
Przez te 3 lata dorobiłam się wielu blizn na ciele, wielu siniaków, dwóch rowerów górskich i 19 maratonów.
Zaczęlo się w 2007 roku: 4 maratony
2008: było ich 6
2009: 9.
Ten sezon miał być taki .. przejściowy.
Miałam bardzo trudną zimę.
Moja nadwyrężona psychika na pewno nie predysponowała mnie do stania się pogromczynią maratonów.
Organizowanie sobie życia na nowo ( przeprowadzki, szukanie mieszkania, te wszystkie formalnosci) plus dużo problemów w pracy, z pewnością nie pomagało w tym żeby dało się jakoś sensownie budować formę.
Mirek Sz, powtarzal mi, zebym ten sezon potraktowała raczej tak lajtowo.. ze miałam cięzki rok i nie powinnam wymagać od siebie wiele.
Ale ja z reguły wymagam od siebie dużo:), wiec bardzo ambicjonalnie podeszłam do sprawy.
Nie było łatwo, ale starałam się przez zimę być aktywna... basen, łażenie po zaśniezonej Marcince a nawet Jamnej, ćwiczenia w domu, czasem nawet bieganie ( ale tego nie zniosły moje kolana).
Oczywiście był też rower, caly czas, jak tylko nie było wielkiego mrozu.
Ile razy dojeżdzałam do domu tak przemarznieta, ze pól godziny płakałam z bólu…
Ale przecież twardym trzeba być:).
Każdą wolną chwilę wykorzystywałam na trening. Czasem bardzo zmeczona przychodziłam z pracy, ale się mobilizowalam i wsiadałam na rower. Bardzo wczesnie, chyba już w styczniu zaczeliśmy jeździć po górkach.
Nawet nie byłam pewna czy będę jeździć na maratony, bo przeciez nie mam auta… ale postanowiłam mimo wszystko się przygotowywać.
A potem, potem okazało się ze pod swoje skrzydła wziął mnie Stalbomat Pasja Racing Team i okazało się ze będę mogla jeździć na maratony u Golonki, na których bardzo mi zależało.
I poszło.
Maj – Cyklokarpaty Przemyśl, dystans giga
Pech, glupi upadek, skrzywiona kierownica, mocno rozbite kolano, a do tego migrena i jazda przez wiele kilometrów.. na oślep…
Dojechalam jednak do mety i bynajmniej nie ostatnia.
3 m open kobiety ( tylko 3 nas jechały).
Maraton łatwy technicznie, przyjemny,
30 maj
Szczawnica Powerade.
Na 2 dni przed maratonem podkreciłam kostkę.
Ból, łzy, żal. Tak bardzo chciałam jechać do Szczawnicy.
Koledzy mówią: jak jesteś twarda to jedź…
Jedź.. najwyżej zejdziesz z trasy jak nie dasz rady.
Jadę chociaz noga jak bania.
Piekna, cudowna trasa, bloto, zimno, snieg, piekne widoki.
Jechałam długo, ale jest skonczony maraton, nie ma upadków, jest 5 m w kategorii.
Czerwiec Złoty Stok Powerade
Niespodzianka.. zamiast łatwej szutrowej trasy , otrzymujemy trudną technicznie trasę z karkołomnymi zjazdami i .. błotem.
Przejeżdzam. 7 m w kategorii.
Lipiec Krynica Powerade
Zla pogoda. Tony błota.
Mój najgorszy występ maratonowy.
Nie idzie od startu, psychika siadła…
13 m w kategorii, całkowita porażka.
Lipiec Tarnow Eska
Cel – odbudować psychikę po Krynicy.
Jadę spokojnie, bezpiecznie.
5 m w kategorii.
Lipiec Gorlice – Cyklokarpaty
Błoto, błoto, błoto czyni 40 km trasę niełatwą.
Ale jadę dobrze. 1 miejsce w kategorii, 1 miejsce w open.
Sierpień Gluszyca Powerade
Przepiekna trasa, 5 godzin na rowerze, prawie 2000 m przewyższenia.
Radość, poczucie spełnienia. Kwintesencja mtb.
8 m w kategorii, duża ilość punktow.
Sierpień Kraków Powerade
Dobrze znana trasa, poprawiam wynik z ub roku o 20 min.
7 m w kategorii, najwieksza ilośc punktow w sezonie.
Wrzesień Istebna Powerade
Marzeniem było ukonczyć ten maraton.
Była realna szansa na 6 miejsce w klasyfikacji generalnej ma mega.
Nieskonczony ( pierwszy w zyciu) maraton.
Uszkodzona przerzutka, urwany łańcuch.
Zamiast 6 miejsca w generalce jest 10.
Październik
Cyklokarpaty Jasło
I znowu pech na koniec sezonu. Dopada mnie w czasie jazdy migrena.
Jadę znowu na oslep, niewiele widząc.
Pomimo tego jest 1 m w kategorii, 3 open.
Kończę Cyklokarpaty 4 miejscem w generalce na mega w kategorii, 6 na giga w open.
Ten sezon kosztował mnie sporo również pod względem finansowym, zła pogoda i bloto, spowodowały ze częsci się sypaly.. oj sypaly… jak sobie policzyłam częsci i starty to było sporo ponad 2000 zł…
Nie wszystko poszło tak jakbym chciala, ale jest to mój rekordowy sezon pod względem ilości startów, pod względem przejechanych maratonów. Najcenniejszą zdobyczą tego sezonu nie są miejsca, punkty… najcenniejszą zdobyczą… jest DOŚWIADCZENIE ZDOBYTE NA TRUDNYCH , GÓRSKICH TRASACH MTB POWERADE MARATHON.
Bezcenne i wierzę,ze zaprocentuje w przyszłym sezonie.
Mam 37 lat ale jakoś tak czuję, ze dopiero teraz zacznie się moja prawdziwa przygoda z mtb. Pokochałam ten sport, to moja wielka pasja.
Tak więc do zobaczenia na trasach!
P.S. Wybrałam moją królową tegorocznych tras...bezapelacyjnie GŁUSZYCA
Miejsce 2 Szczawnica
Miejsce 3 Złoty Stok
Moje podium:)
To był mój 3 sezon z maratonami mtb.
Wciąż wiele przede mną, bo musze się jeszcze sporo nauczyć. Brakuje techniki, brakuje wytrzymałości, ale będziemy nad tym pracować bo pokochałam kolarstwo górskie i będę to robic tak długo jak zdrowie i finanse mi pozwolą.
Przez te 3 lata dorobiłam się wielu blizn na ciele, wielu siniaków, dwóch rowerów górskich i 19 maratonów.
Zaczęlo się w 2007 roku: 4 maratony
2008: było ich 6
2009: 9.
Ten sezon miał być taki .. przejściowy.
Miałam bardzo trudną zimę.
Moja nadwyrężona psychika na pewno nie predysponowała mnie do stania się pogromczynią maratonów.
Organizowanie sobie życia na nowo ( przeprowadzki, szukanie mieszkania, te wszystkie formalnosci) plus dużo problemów w pracy, z pewnością nie pomagało w tym żeby dało się jakoś sensownie budować formę.
Mirek Sz, powtarzal mi, zebym ten sezon potraktowała raczej tak lajtowo.. ze miałam cięzki rok i nie powinnam wymagać od siebie wiele.
Ale ja z reguły wymagam od siebie dużo:), wiec bardzo ambicjonalnie podeszłam do sprawy.
Nie było łatwo, ale starałam się przez zimę być aktywna... basen, łażenie po zaśniezonej Marcince a nawet Jamnej, ćwiczenia w domu, czasem nawet bieganie ( ale tego nie zniosły moje kolana).
Oczywiście był też rower, caly czas, jak tylko nie było wielkiego mrozu.
Ile razy dojeżdzałam do domu tak przemarznieta, ze pól godziny płakałam z bólu…
Ale przecież twardym trzeba być:).
Każdą wolną chwilę wykorzystywałam na trening. Czasem bardzo zmeczona przychodziłam z pracy, ale się mobilizowalam i wsiadałam na rower. Bardzo wczesnie, chyba już w styczniu zaczeliśmy jeździć po górkach.
Nawet nie byłam pewna czy będę jeździć na maratony, bo przeciez nie mam auta… ale postanowiłam mimo wszystko się przygotowywać.
A potem, potem okazało się ze pod swoje skrzydła wziął mnie Stalbomat Pasja Racing Team i okazało się ze będę mogla jeździć na maratony u Golonki, na których bardzo mi zależało.
I poszło.
Maj – Cyklokarpaty Przemyśl, dystans giga
Pech, glupi upadek, skrzywiona kierownica, mocno rozbite kolano, a do tego migrena i jazda przez wiele kilometrów.. na oślep…
Dojechalam jednak do mety i bynajmniej nie ostatnia.
3 m open kobiety ( tylko 3 nas jechały).
Maraton łatwy technicznie, przyjemny,
30 maj
Szczawnica Powerade.
Na 2 dni przed maratonem podkreciłam kostkę.
Ból, łzy, żal. Tak bardzo chciałam jechać do Szczawnicy.
Koledzy mówią: jak jesteś twarda to jedź…
Jedź.. najwyżej zejdziesz z trasy jak nie dasz rady.
Jadę chociaz noga jak bania.
Piekna, cudowna trasa, bloto, zimno, snieg, piekne widoki.
Jechałam długo, ale jest skonczony maraton, nie ma upadków, jest 5 m w kategorii.
Czerwiec Złoty Stok Powerade
Niespodzianka.. zamiast łatwej szutrowej trasy , otrzymujemy trudną technicznie trasę z karkołomnymi zjazdami i .. błotem.
Przejeżdzam. 7 m w kategorii.
Lipiec Krynica Powerade
Zla pogoda. Tony błota.
Mój najgorszy występ maratonowy.
Nie idzie od startu, psychika siadła…
13 m w kategorii, całkowita porażka.
Lipiec Tarnow Eska
Cel – odbudować psychikę po Krynicy.
Jadę spokojnie, bezpiecznie.
5 m w kategorii.
Lipiec Gorlice – Cyklokarpaty
Błoto, błoto, błoto czyni 40 km trasę niełatwą.
Ale jadę dobrze. 1 miejsce w kategorii, 1 miejsce w open.
Sierpień Gluszyca Powerade
Przepiekna trasa, 5 godzin na rowerze, prawie 2000 m przewyższenia.
Radość, poczucie spełnienia. Kwintesencja mtb.
8 m w kategorii, duża ilość punktow.
Sierpień Kraków Powerade
Dobrze znana trasa, poprawiam wynik z ub roku o 20 min.
7 m w kategorii, najwieksza ilośc punktow w sezonie.
Wrzesień Istebna Powerade
Marzeniem było ukonczyć ten maraton.
Była realna szansa na 6 miejsce w klasyfikacji generalnej ma mega.
Nieskonczony ( pierwszy w zyciu) maraton.
Uszkodzona przerzutka, urwany łańcuch.
Zamiast 6 miejsca w generalce jest 10.
Październik
Cyklokarpaty Jasło
I znowu pech na koniec sezonu. Dopada mnie w czasie jazdy migrena.
Jadę znowu na oslep, niewiele widząc.
Pomimo tego jest 1 m w kategorii, 3 open.
Kończę Cyklokarpaty 4 miejscem w generalce na mega w kategorii, 6 na giga w open.
Ten sezon kosztował mnie sporo również pod względem finansowym, zła pogoda i bloto, spowodowały ze częsci się sypaly.. oj sypaly… jak sobie policzyłam częsci i starty to było sporo ponad 2000 zł…
Nie wszystko poszło tak jakbym chciala, ale jest to mój rekordowy sezon pod względem ilości startów, pod względem przejechanych maratonów. Najcenniejszą zdobyczą tego sezonu nie są miejsca, punkty… najcenniejszą zdobyczą… jest DOŚWIADCZENIE ZDOBYTE NA TRUDNYCH , GÓRSKICH TRASACH MTB POWERADE MARATHON.
Bezcenne i wierzę,ze zaprocentuje w przyszłym sezonie.
Mam 37 lat ale jakoś tak czuję, ze dopiero teraz zacznie się moja prawdziwa przygoda z mtb. Pokochałam ten sport, to moja wielka pasja.
Tak więc do zobaczenia na trasach!
P.S. Wybrałam moją królową tegorocznych tras...bezapelacyjnie GŁUSZYCA
Miejsce 2 Szczawnica
Miejsce 3 Złoty Stok
Moje podium:)
- Aktywność Jazda na rowerze