Poniedziałek, 12 października 2009
Bez roweru
Tyle dni bez roweru.
Nie cierpię strasznie, staram sie raczej odpoczywać... i o dziwo dobrze sie czuję. sampoczucie niezłe mimo tej strasznej pogody.
Moze własnie odpoczynek byl mi potrzebny.
Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania, ze nie przeszkadzało mi zimno, snieg, deszcz. Wsiadałam, jechałam.
teraz po prostu odpoczywam.. ale wsiądę na rower jeszcze nieraz w tym roku. Bez względu na temperaturę.
ale będzie już rzadziej. W listopadzie przyjdzie czas na basen . w grudniu zaczniemy przygotowania do nowego sezony wg jakiegoś ustalonego planu.
Jeszcze nie do konca wiem jaki on bedzie, ale pewne pomysły mam.
Na jednym z "moich" forów bynajmniej nierowerowych, rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia.
Jeden Pan, domyslam sie ze naprawdę z troski takiej niemalze ojcowskiej, próbował mi wytłumaczyć, ze za dużo ryzkuję jeżdząc na maratony...
Ze nie dbam o swoje zdrowie...
Jak wytlumaczyć.. ze to PASJA, ze potrzeba ducha, ciała, ze to napędza, ze dodaje energii, ze pozwala trwać... ze własciwie życie mi niemalże uratowało?
No jak to wytłumaczyć????
Chyba nie potrafię, bo probowałam, ale moja sila przekonywania mala jest...
" Lepiej przez jeden dzień być tygrysem, niż przez całe życie owcą"
Chińskie przysłowie.. jakoś tak brzmi.
Czego mi zabraklo w tym sezonie?
Wycieczek.. rowerowych niespiesznych wycieczek... zwłaszcza w góry.
Byłam trzy razy na Jamnej, raz na Brzance i ..to wszystko.Katastrofa.
ale nie bylo kiedy, weekendy zajęte.
Najpierw albo malowanie, albo przeprowadzka, potem maratony, na przemian z wyjazdami do Mielca i weselami.. i tak zleciało nie wiadomo kiedy. Ciagla gonitwa, ciągly brak czasu.. wszystko na zapalenie płuc.
Starty i treningi wymagają duzej samodyscypliny, zwlaszcza jak sie pracuje.
Ja i tak nie mam rodziny, dzieci.. a naprawde niełatwo bylo.
6.40 wychodzę z domu, 16.15 wracam do domu,po drodze jakies zakupy, obiad w barze, albo szybko przygotowane jedzonko, szybkie przebranie sie i na rower, 20.00 wracam.. kąpanie, kolacja, pranie, czasem jakieś sprzatnie, czasem książka, spać...
nie zdązyłam pojechać z rowerem w góry. Strasznie żałuję.
mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda.
Nie cierpię strasznie, staram sie raczej odpoczywać... i o dziwo dobrze sie czuję. sampoczucie niezłe mimo tej strasznej pogody.
Moze własnie odpoczynek byl mi potrzebny.
Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania, ze nie przeszkadzało mi zimno, snieg, deszcz. Wsiadałam, jechałam.
teraz po prostu odpoczywam.. ale wsiądę na rower jeszcze nieraz w tym roku. Bez względu na temperaturę.
ale będzie już rzadziej. W listopadzie przyjdzie czas na basen . w grudniu zaczniemy przygotowania do nowego sezony wg jakiegoś ustalonego planu.
Jeszcze nie do konca wiem jaki on bedzie, ale pewne pomysły mam.
Na jednym z "moich" forów bynajmniej nierowerowych, rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia.
Jeden Pan, domyslam sie ze naprawdę z troski takiej niemalze ojcowskiej, próbował mi wytłumaczyć, ze za dużo ryzkuję jeżdząc na maratony...
Ze nie dbam o swoje zdrowie...
Jak wytlumaczyć.. ze to PASJA, ze potrzeba ducha, ciała, ze to napędza, ze dodaje energii, ze pozwala trwać... ze własciwie życie mi niemalże uratowało?
No jak to wytłumaczyć????
Chyba nie potrafię, bo probowałam, ale moja sila przekonywania mala jest...
" Lepiej przez jeden dzień być tygrysem, niż przez całe życie owcą"
Chińskie przysłowie.. jakoś tak brzmi.
Czego mi zabraklo w tym sezonie?
Wycieczek.. rowerowych niespiesznych wycieczek... zwłaszcza w góry.
Byłam trzy razy na Jamnej, raz na Brzance i ..to wszystko.Katastrofa.
ale nie bylo kiedy, weekendy zajęte.
Najpierw albo malowanie, albo przeprowadzka, potem maratony, na przemian z wyjazdami do Mielca i weselami.. i tak zleciało nie wiadomo kiedy. Ciagla gonitwa, ciągly brak czasu.. wszystko na zapalenie płuc.
Starty i treningi wymagają duzej samodyscypliny, zwlaszcza jak sie pracuje.
Ja i tak nie mam rodziny, dzieci.. a naprawde niełatwo bylo.
6.40 wychodzę z domu, 16.15 wracam do domu,po drodze jakies zakupy, obiad w barze, albo szybko przygotowane jedzonko, szybkie przebranie sie i na rower, 20.00 wracam.. kąpanie, kolacja, pranie, czasem jakieś sprzatnie, czasem książka, spać...
nie zdązyłam pojechać z rowerem w góry. Strasznie żałuję.
mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie da się ukryć że świadomość ludzi jest inna jak przed chociażby 20-30 laty.
Żeby samopoczucie było dobre a przy tym figurka zadowalająca nas to trzeba prócz odpowiedniego jedzenia jeszcze sporo wysiłku fizycznego.Ponieważ rowerem jeżdżę zdecydowanie dłużej jak Ty to
mam obraz co się działo na drogach w latach 70-tych czy 80-tych.Nie było górali nie było tyle szosowych a najczęściej widywało się składaczki na małych kołach.Tak więc na przestrzeni trzydziestu lat nastąpiły potężne zmiany i mam nadzieję że za kolejne 30 lat nie będzie dziwił nikogo widok biegających staruszków w kolorowych dresach. kondor - 09:49 wtorek, 20 października 2009 | linkuj
Żeby samopoczucie było dobre a przy tym figurka zadowalająca nas to trzeba prócz odpowiedniego jedzenia jeszcze sporo wysiłku fizycznego.Ponieważ rowerem jeżdżę zdecydowanie dłużej jak Ty to
mam obraz co się działo na drogach w latach 70-tych czy 80-tych.Nie było górali nie było tyle szosowych a najczęściej widywało się składaczki na małych kołach.Tak więc na przestrzeni trzydziestu lat nastąpiły potężne zmiany i mam nadzieję że za kolejne 30 lat nie będzie dziwił nikogo widok biegających staruszków w kolorowych dresach. kondor - 09:49 wtorek, 20 października 2009 | linkuj
Nie raz życie przewróci się do góry nogami i trzeba budować go od nowa.Ktoś kto ma dużo samo zaparcia potrafi wszystko ponownie odbudować.Ludziom kochającym i uprawiającym sport łatwiej jest omijać nierówności, które znajdują się na ich drodze.
..."Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania"...
To tak jak wielu innych zapaleńców,a wśród nich i ja.Nie raz sobie mówiłem że gdy temp zbliża się do zera nie siadaj na rower bo to nic dobrego,a i o kontuzję czy przeziębienie łatwiej.Gdy się jednak słońce przebija przez chmury chęć wskoczenia na rower jest większa od wcześniejszych postanowień.
..."rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia"...
Chciał bym dożyć takich czasów gdzie osoba biegnąca,jadąca rowerem,idąca z plecakiem,maszerująca z kijkami,jeżdżąca na koniu,pływająca czy grająca w piłkę nie będzie przez innych odbierana jako dziwak.Gdy młody człowiek uprawia sport to jeszcze dla wielu jest to do przyjęcia ale gdy się zobaczą kogoś w podeszłym wieku przebranego w sportowy strój z potem na czole to patrzą na niego jak by to był kosmita.
..."mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda"...
tego życzę kondor - 09:45 wtorek, 13 października 2009 | linkuj
..."Na wiosnę byłam tak "owładnięta" potrzebą trenowania"...
To tak jak wielu innych zapaleńców,a wśród nich i ja.Nie raz sobie mówiłem że gdy temp zbliża się do zera nie siadaj na rower bo to nic dobrego,a i o kontuzję czy przeziębienie łatwiej.Gdy się jednak słońce przebija przez chmury chęć wskoczenia na rower jest większa od wcześniejszych postanowień.
..."rozgorzała dyskusja na temat mojego jeżdzenia"...
Chciał bym dożyć takich czasów gdzie osoba biegnąca,jadąca rowerem,idąca z plecakiem,maszerująca z kijkami,jeżdżąca na koniu,pływająca czy grająca w piłkę nie będzie przez innych odbierana jako dziwak.Gdy młody człowiek uprawia sport to jeszcze dla wielu jest to do przyjęcia ale gdy się zobaczą kogoś w podeszłym wieku przebranego w sportowy strój z potem na czole to patrzą na niego jak by to był kosmita.
..."mam nadzieję ze w przyszlym roku sie uda"...
tego życzę kondor - 09:45 wtorek, 13 października 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!