Sobota, 24 października 2009
Góry:)))))
Jak oddać słowami że było się szczęśliwym?
Nie wiem...
Ale wiem, ze byłam dzisiaj.. wędrując przez śniegi i błota w mgle i mżawce ( bo momentami była), wiem, ze byłam szczęsliwa:).
Jest w górach cos takiego, jakas taka magia, ze ONE oddalają ode mnie wszystkie złe mysli.Jakbym znalazła się w innym, zupełnie lepszym i wolnym od wszelkich trosk świecie.
Szłam dzisiaj.. była nas niewielka grupa 11 osób, wiec czesto szłam sama... bo forma mi dopisywała i byłam z przodu.
wtedy było duzo czasu na myślenie...
I pomyslałam: Ile lat straciłam nie kochając gór? nie chodząc po nich, nie jeżdząc na rowerze.
Pewnie, ze lepiej poźno niz wcale, ale szkoda mi.. bardzo szkoda tych lat straconych.
zawsze bałam sie o kolana, kręgosłup.. ze nie dadzą rady i chodzić nie mogę.. - byłam o tym przekonana.
Wszystko sie zmieniło w ub roku, kiedy z chłopakami przedzieralśmy sie w zimie przez zaspy na Marcince.
Kiedy nocą wędrowalismy w sniegu po Jamnej.
Uwierzyłam, ze mogę.
Do tego "dorobiłam się" przypadkiem butów do chodzenia po górach i tak .. poszło.
Gdyby ktoś mi powiedział jakis czas temu, ze bede w sniegu, błocie wedrować przez góry 6 godzin , nie uwierzyłabym.
a jednak.
Myślałam sobie, idąc dzisiaj: rower i jezdzenie maratonów dały mi kondycję. Dzieki temu bezproblemowo idę sobie teraz pod górę.. podczas gdy inni sapią, narzekają, męczą sie potwornie.
Było pięknie... od Łomnicy, w górę, na Halę Łabowską ( tam krotki odpoczynek), potem zejście do Piwnicznej przez Halę Pisaną.
Zapadalismy sie momentami w sniegu po kolana, pod sniegiem była woda.
Nogi przemoczone, ale buzia sie cieszyła.
Im trudniej tym fajniej prawda?
Po prostu przygoda.
I niech żałują ci co nie poszli, bo z grupy 40 osób poszło nas 11, resztę wystraszyła pogoda i zapowiadany przez przewodnika czas przejścia.
Byłoby piękniej gdyby nie mgła, ale i tak było co podziwiać.
Jezuuu... jak zatęskniłam za górskimi maratonami!!!
Ta wycieczka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu: tylko Powerade i prawdziwe, gorskie maratony.
Cała reszta czyli Tarnów, Cyklo, tylko jako uzupełnienie!
Góry i rower! to jest idealne połaczenie.
Mam już pewien "defekt":). Chodząc po gorach, cały czas patrzę i analizuję.. jakby się tu podjeżdzało, jakby sie zjeżdzało ( czy w ogóle dałoby radę).
Było pięknie...
Wszystkie złe myśli uciekły... no ale szybko nastapił powrót do rzeczywistości:(.
Mam nadzieję, ze jeszcze moze pójdę w góry w tym roku.
Moze bedzie jakaś okazja.
Chciałabym, bardzo.
Nie wiem...
Ale wiem, ze byłam dzisiaj.. wędrując przez śniegi i błota w mgle i mżawce ( bo momentami była), wiem, ze byłam szczęsliwa:).
Jest w górach cos takiego, jakas taka magia, ze ONE oddalają ode mnie wszystkie złe mysli.Jakbym znalazła się w innym, zupełnie lepszym i wolnym od wszelkich trosk świecie.
Szłam dzisiaj.. była nas niewielka grupa 11 osób, wiec czesto szłam sama... bo forma mi dopisywała i byłam z przodu.
wtedy było duzo czasu na myślenie...
I pomyslałam: Ile lat straciłam nie kochając gór? nie chodząc po nich, nie jeżdząc na rowerze.
Pewnie, ze lepiej poźno niz wcale, ale szkoda mi.. bardzo szkoda tych lat straconych.
zawsze bałam sie o kolana, kręgosłup.. ze nie dadzą rady i chodzić nie mogę.. - byłam o tym przekonana.
Wszystko sie zmieniło w ub roku, kiedy z chłopakami przedzieralśmy sie w zimie przez zaspy na Marcince.
Kiedy nocą wędrowalismy w sniegu po Jamnej.
Uwierzyłam, ze mogę.
Do tego "dorobiłam się" przypadkiem butów do chodzenia po górach i tak .. poszło.
Gdyby ktoś mi powiedział jakis czas temu, ze bede w sniegu, błocie wedrować przez góry 6 godzin , nie uwierzyłabym.
a jednak.
Myślałam sobie, idąc dzisiaj: rower i jezdzenie maratonów dały mi kondycję. Dzieki temu bezproblemowo idę sobie teraz pod górę.. podczas gdy inni sapią, narzekają, męczą sie potwornie.
Było pięknie... od Łomnicy, w górę, na Halę Łabowską ( tam krotki odpoczynek), potem zejście do Piwnicznej przez Halę Pisaną.
Zapadalismy sie momentami w sniegu po kolana, pod sniegiem była woda.
Nogi przemoczone, ale buzia sie cieszyła.
Im trudniej tym fajniej prawda?
Po prostu przygoda.
I niech żałują ci co nie poszli, bo z grupy 40 osób poszło nas 11, resztę wystraszyła pogoda i zapowiadany przez przewodnika czas przejścia.
Byłoby piękniej gdyby nie mgła, ale i tak było co podziwiać.
Jezuuu... jak zatęskniłam za górskimi maratonami!!!
Ta wycieczka jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu: tylko Powerade i prawdziwe, gorskie maratony.
Cała reszta czyli Tarnów, Cyklo, tylko jako uzupełnienie!
Góry i rower! to jest idealne połaczenie.
Mam już pewien "defekt":). Chodząc po gorach, cały czas patrzę i analizuję.. jakby się tu podjeżdzało, jakby sie zjeżdzało ( czy w ogóle dałoby radę).
Było pięknie...
Wszystkie złe myśli uciekły... no ale szybko nastapił powrót do rzeczywistości:(.
Mam nadzieję, ze jeszcze moze pójdę w góry w tym roku.
Moze bedzie jakaś okazja.
Chciałabym, bardzo.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Teraz już wiem dlaczego tak Cię w góry cięgnie i to na góralu.
kondor - 10:30 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Ja to myślę Tomek, ze w poprzednim życiu byłam góralką:)
Iza - 07:02 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Gdy rower kurz przykrywa zimową porą trzeba odskocznię sobie znaleźć aby mięśnie się nie usztywniły.Wiem że lubisz aktywność więc Ci to nie grozi.
Widzę że ledwie sezon maratonów się zakończył a Ty już marzysz o następnym.Oj będzie się działo oj będzie na wiosnę bo jak widzę nastawienie masz bojowe.
Ja też łażę troszkę po swoich Bieszczadach i widzę sporo ludzi w podeszłym wieku wspinających się na szczyty tak więc nie masz się co martwić długa droga przed Tobą i jeszcze nic nie stracone.
Dzisiaj w miarę fajna pogoda była.Pokręciłem troszkę po bieszczadzkich asfaltach. kondor - 16:10 niedziela, 25 października 2009 | linkuj
Widzę że ledwie sezon maratonów się zakończył a Ty już marzysz o następnym.Oj będzie się działo oj będzie na wiosnę bo jak widzę nastawienie masz bojowe.
Ja też łażę troszkę po swoich Bieszczadach i widzę sporo ludzi w podeszłym wieku wspinających się na szczyty tak więc nie masz się co martwić długa droga przed Tobą i jeszcze nic nie stracone.
Dzisiaj w miarę fajna pogoda była.Pokręciłem troszkę po bieszczadzkich asfaltach. kondor - 16:10 niedziela, 25 października 2009 | linkuj
Witaj:-)
Poczytałam sobie trochę Twoich wpisów. Cóż, pełen szacun!
Nigdy do tego nie dojdę :-(
Tak z ciekawości, czy 1972 przy Twoim nicku to rok urodzenia (byłybyśmy rówieśniczkami)?
Przyjemnej niedzieli :-)
euphoria - 21:05 sobota, 24 października 2009 | linkuj
Poczytałam sobie trochę Twoich wpisów. Cóż, pełen szacun!
Nigdy do tego nie dojdę :-(
Tak z ciekawości, czy 1972 przy Twoim nicku to rok urodzenia (byłybyśmy rówieśniczkami)?
Przyjemnej niedzieli :-)
euphoria - 21:05 sobota, 24 października 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!