Sobota, 16 stycznia 2010
Nocna zimowa wyprawa na Brzankę
Nareszcie!
Pierwsza zimowa wyprawa ( dłuższa) zaliczona.
Towarzystwo jak zwykle - chłopaki Mirek, Alek, Sławek, "wzbogacone" o Krysię.
Podjechaliśmy autem pod klasztor w Lubaszowej i dalej już na nóżkach z czołowkami i niektórzy z kijkami.
Rozpoczęlismy po 19.00,skonczylismy po 23.
Chłopaki zaczęli ostro. Dosyc mocne tempo jak na mnie.
Zwykle byłam z tyłu:), ale nie było najgorzej.
Pod schroniskiem na Brzance bylismy w czasie 45 min, ale droga była dosyć przetarta, chociaż sniegu duzo.
Piekne oszronione drzewa, las w nocy... bajka.
Na początku dosyć dużo ze sobą rozmawialiśmy, w pewnym momencie jak sie zaczeło ostro pod górę, wszyscy zamilkli. Mirek powiedział : jak na rajdzie, wszyscy na początku pytlują a potem już nikt nic nie mówi i wszyscy idą gęsiego ( faktycznie szlismy gęsiego:)), tylko na rajdzie to milczenie trwa potem 3 dni:)
Kawałek za schorniskiem zaczeły sie już schody, bo Mirek jak to Mirek poprowdził gdzieś na przełaj , snieg po łydki, mocno, mocno pod górę ( nawet była przeprawa przez jakis strumyczek, a potem bardzo stromo pod górę).
Były momenty , ze czułam bardzo duże zmeczenie i wtedy diabeł mówił: kobieto.. po co sie tak meczysz? na pewno tego chcesz znowu na wiosnę...? tych treningów, maratonów, tych podjazdów?.
Pod koniec byłam juz zmeczona i marzyłam o tym, zeby już sie ta wędrówka skonczyła.
Wedrowanie w nocy i po sniegu łatwe nie jest, ale bardzo jestem zadowolona z tej wyprawy. Schodzilismy kawał Brzanki:)
W pewnym momencie nieoczekiwanie w srodku lasu pojawił się .. pies.
Krzyknełysmy z Krysią...
Pies był mały.
Krzyknelam do Mirka: co to było?
Mirek: wilk
Ja: taki mały?:)
Mirek: Jaki las taki wilk:)
Ale las na Brzance nie jest taki mały.
Moja kondycja pozostawia jeszcze wiele do zyczenia, na pewno nie stać mnie na planowany przez Mirka atak na Snieżkę ( trasa ok: 50 km). nie dałabym rady.
wczoraj: 17 km
czas: 3 h 50.
Pierwsza zimowa wyprawa ( dłuższa) zaliczona.
Towarzystwo jak zwykle - chłopaki Mirek, Alek, Sławek, "wzbogacone" o Krysię.
Podjechaliśmy autem pod klasztor w Lubaszowej i dalej już na nóżkach z czołowkami i niektórzy z kijkami.
Rozpoczęlismy po 19.00,skonczylismy po 23.
Chłopaki zaczęli ostro. Dosyc mocne tempo jak na mnie.
Zwykle byłam z tyłu:), ale nie było najgorzej.
Pod schroniskiem na Brzance bylismy w czasie 45 min, ale droga była dosyć przetarta, chociaż sniegu duzo.
Piekne oszronione drzewa, las w nocy... bajka.
Na początku dosyć dużo ze sobą rozmawialiśmy, w pewnym momencie jak sie zaczeło ostro pod górę, wszyscy zamilkli. Mirek powiedział : jak na rajdzie, wszyscy na początku pytlują a potem już nikt nic nie mówi i wszyscy idą gęsiego ( faktycznie szlismy gęsiego:)), tylko na rajdzie to milczenie trwa potem 3 dni:)
Kawałek za schorniskiem zaczeły sie już schody, bo Mirek jak to Mirek poprowdził gdzieś na przełaj , snieg po łydki, mocno, mocno pod górę ( nawet była przeprawa przez jakis strumyczek, a potem bardzo stromo pod górę).
Były momenty , ze czułam bardzo duże zmeczenie i wtedy diabeł mówił: kobieto.. po co sie tak meczysz? na pewno tego chcesz znowu na wiosnę...? tych treningów, maratonów, tych podjazdów?.
Pod koniec byłam juz zmeczona i marzyłam o tym, zeby już sie ta wędrówka skonczyła.
Wedrowanie w nocy i po sniegu łatwe nie jest, ale bardzo jestem zadowolona z tej wyprawy. Schodzilismy kawał Brzanki:)
W pewnym momencie nieoczekiwanie w srodku lasu pojawił się .. pies.
Krzyknełysmy z Krysią...
Pies był mały.
Krzyknelam do Mirka: co to było?
Mirek: wilk
Ja: taki mały?:)
Mirek: Jaki las taki wilk:)
Ale las na Brzance nie jest taki mały.
Moja kondycja pozostawia jeszcze wiele do zyczenia, na pewno nie stać mnie na planowany przez Mirka atak na Snieżkę ( trasa ok: 50 km). nie dałabym rady.
wczoraj: 17 km
czas: 3 h 50.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!