Niedziela, 27 października 2013
Danielka by Gomola czyli akcja ratunkowa x 3
To jest tzw trailer.
Kto chce zobaczyć film, musi dotrwać do końca wpisu.
Warto. To będzie prawdziwe kino akcji.
Tarnowską frakcją Gomola Trans Airco wybraliśmy się w ten miniony już prawie weekend, daleko, daleko czyli w Beskid Żywiecki ( nazwa taka bardziej piwna, więc nam pasowało) na tzw zakończenie sezonu.
Ponieważ mieliśmy dotrzeć do Chałupy Chemika zwanej Danielką, a Pani Krystyna nie ufa tej koleżance Marcina, co ją Marcin wozi zawsze ze sobą, bo pani tej zdarza się czasem złośliwie skierować nas na złą drogę, to wyruszyliśmy odpowiednio wcześnie, aby za dnia pod Chatę zajechać. Trud nasz okazał się daremny, bo co prawda prawie za dnia dotarliśmy, to jednak zastaliśmy zamknięte drzwi.
A że upału nie było, to ulokowaliśmy się w aucie. Marcin panią wyłączył, bo gdyby dalej gadała, kto wie co byłoby i oczekując na Prezesa i resztę, zrobiliśmy sobie kameralną imprezę w aucie.
Było kameralnie ale bogato, tak to można określić. Była i przechodnia piersiówka ( a nawet dwie a potem dołączył jeszcze ulubieniec Sufy czyli JD) i nawet przechodnia bułka była. Była pewna obawa czy dotrwamy do przyjazdu Prezesa, ale udało się, wszak wiadomo twardziele jesteśmy. Z niejednego pieca ( maratonowego rzecz jasna) chleb się jadało, to co tam taka piersióweczka, a nawet dwie plus JD i bułeczka.
Dalsza część wieczoru była mniej kameralna, ale również „ na bogato”. Przy czym muszę powiedzieć, że zostałam oddelegowana do robienia kolacji. Rzecz to była przyjemna, bo w towarzystwie asystenta Sufy to się odbyło. Poszło nam to sprawnie i z sukcesem. Największym sukcesem ( w soleniu) wykazał się Sufa, co zostało bardzo docenione i nasze kanapki rozeszły się jak świeże bułeczki.
Na dzień drugi znowu musiałam robić śniadanie. Pomogła tym razem Pani Gryzia ( zapomniałam wspomnieć, że tę nową , wdzięczną ksywę otrzymała poprzedniego dnia podczas kameralnej imprezy samochodowej, bynajmniej nie dlatego że kogoś pogryzła, a dlatego, ze Andrzej próbował ją namówić do przegryzienia bułeczką).
No i wreszcie nadeszła ta wiekopomna chwila.
Niektórzy ( zaznaczam , ze tylko „niektórzy”) odważyli się wyruszyć w góry. Jak wiadomo nie wszyscy są odważni na tyle, co widać było np. podczas maratonu w Piwnicznej.
Bo nie lada odwagi trzeba, żeby wyruszyć w góry z Prezesem, który ma skłonność do wędrówek po bieszczadzkich połoninach i na dodatek wygląda tak:
Zaczęło się bardzo dobrze, ponieważ Lucy znana specjalistka od rękodzieła, bardzo szybko skręciła coś zielonego. Byłyśmy więc w swoich klimatach.
Bardzo szybko okazało się, że biorąc pod uwagę skłonności Prezesa naprawdę było się czego obawiać, bo Prezes wymyślił drogę na skróty.
Jak widać umiłowanie do skrótów to nie tylko domena pana Adama i Mirka.
Skrót był nieco pionowy, mocno terenowy i bez wątpienia żadnego szlaku tam nie było, to wiem na pewno chociaż w sumie niewiele widziałam, bo pot zalewał mi oczy.
Z cyklu " Wypijmy za błędy"
Miło jednak bardzo było, pogoda słoneczna, widoki przednie, bo i Tatry było widać, co wartością jest samą w sobie, jak wiadomo.
I szliśmy i szliśmy i szliśmy, a końca widać nie było.
I znowu nuda jak na polskim filmie czyli…
Aż w końcu dotarliśmy do schroniska pod Rycerzową, gdzie przyszedł czas na….
Wędrówka obfitowała w wydarzenia różne, zdarzyła się nawet akcja dydaktyczna, kiedy to na jednej ze ścieżek spotkaliśmy dziewczę na rowerze. Dziewczę rower miało, ale nie miało kasku….
Zawstydziło się kiedy dostało małą reprymendę, ale za to potem bardzo dziękowało za miłe spotkanie, rady, porady i nasze niewątpliwie jedyne w swoim rodzaju towarzystwo.
Tego dnia zresztą każdy spotkany przez nas na szlaku było bardzo miło i ciepło witany i nawet częstowany.
Aż nadszedł czas dramatycznych wydarzeń, które wcale nie zapowiadały się na aż tak dramatyczne. Wracaliśmy sobie w kierunku domu, z nadzieją na pizzę w Rajczy. Zrobiły się grupy i podgrupy. Mnie przypadła przyjemność być w trzyosobowej grupie Prezesa. Gdzieś nam na chwilę reszta zniknęła z pola widzenia, a Prezes jak to Prezes postanowił iść na skróty.
Skróty okazały się trochę ekstremalne, bo i stromo w dół było, ale też masa kamieni była i potok jakiś środkiem płynął.
No ale jak Prezes każe to się idzie, no bo jak inaczej.
To poszliśmy.
Doszliśmy w końcu gdzieś na dół, asfalt się zaczął, gdzieś skręcaliśmy i szliśmy tak sobie z 5 km pewnie, kiedy nagle Prezes się ocknął i powiedział:
OOOO…. Chyba powinniśmy tam na tym rozejściu skręcić w lewo ( zaznaczam, ze to lewo było jakieś 5 km wstecz).
No więc telefony w dłoń i pozostał nam telefon do Przyjaciela.
Ale Sufa nie chciał odebrać ( no dobraaaaa...... tak naprawdę był kłopot z zasięgiem).
W końcu jednak się udało i dotarliśmy do pizzerii w Rajczy, gdzie okazało się, że zaczęto nasze poszukiwania i długo nas w górach szukano, czyli nasi współtowarzysze wracali do góry, do góry i do góry..myśląc , ze gdzieś tam jesteśmy i potrzebujemy pomocy.
To nie była ostatnia akcja ratunkowa tego weekendu jak się okazało nieco później.
A wieczorem były ognisko z którego zdjęć nie ma, bo z imprez zdjęć przecież się nie robi.
Był własnoręczny bigos Prezesa i był też Sufa raper ze swoim przebojem pt Cegła. Czy ktoś to nagrał????
A potem był pokaz filmów różnych, w tym słynnego ujęcia erotycznego z objazdu Hołda Race:)
Na koniec kiedy towarzystwo się wykruszyło, było jeszcze „ W starym kinie”, bo Sufa zapodał nam zdjęcia z maratonów z lat 2008, 2009 m.in. Bike Maratonu w Tarnowie i widzieliśmy wielu znajomych. Chcieliście to zobaczyć:)>
I tak o to na placu boju zostałam ja, Pani Gryzia, Sufa i Barszczu. Trzeba było czuwać bo w międzyczasie do kuchni zakradał się jeden pan, co nam bezczelnie bigos z garnka wyjadał , myśląc, że nikt tego nie widzi, a zapomniał ów pan, że kuchnię widać z jadalni przez okienko. Trochę się wystraszył kiedy mu przyświeciłam czołówką i powiedziałam głośno „ Bigosowym skrytożercom mówimy : nie”. Ale to pomogło tylko na chwilę, bo znowu był się zakradł. Tyle tylko, że wtedy bigos był już na ganku bo go z Lucy tam wyniosłyśmy ( to była druga akcja ratunkowa tego weekendu).
Długi to był wieczór, ale w końcu udało się iść spać, ale zanim zasnęłyśmy to prowadziłyśmy jeszcze z Panią Gryzią nocne Polek rozmowy przy świetle czołówki, ponieważ po ciemku jak rozmów prowadzić nie lubię, tak więc musiałam uruchomić „światło”, czym spowodowałam u Pani Gryzi atak śmiechu tak głośny, że obudziłyśmy Marcina.
I nadszedł czas pożegnań, ale zanim nadszedł, to była jeszcze jajecznica ( chyba z 80 jajek). Skroiłam chyba kilogram cebuli co dla mnie jest rekordem i chyba musimy poważnie z Sufą pomyśleć o jakimś programie typu Master coś tam ( nazwy nie znam, ale coś o gotowaniu to jest). Myślę, ze się nadajemy.
A potem jeszcze trzeba było przysiąść przed podróżą. To najpierw usiadła Gryzia na ławeczce, do niej dosiadłam się ja, potem przyszedł Darek z Mamrotem co udawał wódkę i tak nagle wkoło zrobiło się bardzo, bardzo gwarnie, a zaczęło się jak zwykle kameralnie.
W międzyczasie przyjechał jakiś pan w obcisłym na rowerze.
I Darek mu powiedział: ale fajniiieee…. Na rowerze pan tak jeździ…. Ale super… podziwiam pana, brawo…
A dużo kilometrów pan tak jeździ? 90??? O brawo, podziwiam pana…
A co trzeba robić żeby tak jeździć?
( Pan wkręcony zaczął opowiadać: najlepiej od Jury zacząć, tam takie pagórki, a jak już zaczniesz to złapiesz takiego bakcyla, że bez roweru żyć nie dasz rady)
Darek: Marcin to może by my spróbowali???
( a ja patrzyłam na minę Filipa co to niejedną etapówkę już skończył, a jedną nawet w Australii … i na koszuli kolegów różne… MTB Trophy, Hołda Race, Salzkammergut itd., pan widocznie miał słaby wzrok, że tego nie widział). Dał się podejść. Kiedy się dowiedział, że wszyscy jeździmy, dość szybko się pożegnał i pojechał.
No i pojechaliśmy również my. Byliśmy prawie w domu… kiedy na autostradzie A4, auto Marcina sprawiło nam nie lada niespodziankę i przestało jechać.
No i trzeba było zrobić akcję ratunkową numer 3 tego weekendu.
A że w oczekiwaniu na przemiłego pana z pomocy drogowej ( na pożegnanie powiedziałam mu: do zobaczenia, możemy się jeszcze zobaczyć, bo my często wyjeżdżamy), trochę się nam nudziło,
to zainicjowałam niewielki performance. Wzięłam walizkę Andrzeja i przechadzałam się z nią wzdłuż autostrady, a potem to już była naprawdę przednia zabawa.
PS Dorota odpowiadając na Twoje pytanie na FB muszę z żalem przyznać, że nie mam takich skarpetek.
Ale je na pewno zakupię.
A teraz obiecane kino akcji ( ale z elementami komediowymi)
Scenariusz , reżyseria i zdjęcia to ja, aktorzy.. najlepsi.
PS2 W sumie scenariusz napisało życie.
Uwaga: film zawiera lokowanie produktu
&feature=youtu.be
Kto chce zobaczyć film, musi dotrwać do końca wpisu.
Warto. To będzie prawdziwe kino akcji.
Performance by Gomola Trans Airco ( Frakcja tarnowska)© lemuriza1972
Tarnowską frakcją Gomola Trans Airco wybraliśmy się w ten miniony już prawie weekend, daleko, daleko czyli w Beskid Żywiecki ( nazwa taka bardziej piwna, więc nam pasowało) na tzw zakończenie sezonu.
Ponieważ mieliśmy dotrzeć do Chałupy Chemika zwanej Danielką, a Pani Krystyna nie ufa tej koleżance Marcina, co ją Marcin wozi zawsze ze sobą, bo pani tej zdarza się czasem złośliwie skierować nas na złą drogę, to wyruszyliśmy odpowiednio wcześnie, aby za dnia pod Chatę zajechać. Trud nasz okazał się daremny, bo co prawda prawie za dnia dotarliśmy, to jednak zastaliśmy zamknięte drzwi.
A że upału nie było, to ulokowaliśmy się w aucie. Marcin panią wyłączył, bo gdyby dalej gadała, kto wie co byłoby i oczekując na Prezesa i resztę, zrobiliśmy sobie kameralną imprezę w aucie.
Było kameralnie ale bogato, tak to można określić. Była i przechodnia piersiówka ( a nawet dwie a potem dołączył jeszcze ulubieniec Sufy czyli JD) i nawet przechodnia bułka była. Była pewna obawa czy dotrwamy do przyjazdu Prezesa, ale udało się, wszak wiadomo twardziele jesteśmy. Z niejednego pieca ( maratonowego rzecz jasna) chleb się jadało, to co tam taka piersióweczka, a nawet dwie plus JD i bułeczka.
Dalsza część wieczoru była mniej kameralna, ale również „ na bogato”. Przy czym muszę powiedzieć, że zostałam oddelegowana do robienia kolacji. Rzecz to była przyjemna, bo w towarzystwie asystenta Sufy to się odbyło. Poszło nam to sprawnie i z sukcesem. Największym sukcesem ( w soleniu) wykazał się Sufa, co zostało bardzo docenione i nasze kanapki rozeszły się jak świeże bułeczki.
Na dzień drugi znowu musiałam robić śniadanie. Pomogła tym razem Pani Gryzia ( zapomniałam wspomnieć, że tę nową , wdzięczną ksywę otrzymała poprzedniego dnia podczas kameralnej imprezy samochodowej, bynajmniej nie dlatego że kogoś pogryzła, a dlatego, ze Andrzej próbował ją namówić do przegryzienia bułeczką).
No i wreszcie nadeszła ta wiekopomna chwila.
Niektórzy ( zaznaczam , ze tylko „niektórzy”) odważyli się wyruszyć w góry. Jak wiadomo nie wszyscy są odważni na tyle, co widać było np. podczas maratonu w Piwnicznej.
Śmiałkowie:)© lemuriza1972
Bo nie lada odwagi trzeba, żeby wyruszyć w góry z Prezesem, który ma skłonność do wędrówek po bieszczadzkich połoninach i na dodatek wygląda tak:
Prezes i jego świta© lemuriza1972
Sufa junior© lemuriza1972
Prawie jak na Lubince© lemuriza1972
Pierwsze widoki© lemuriza1972
Frakcja tarnowska© lemuriza1972
Zaczęło się bardzo dobrze, ponieważ Lucy znana specjalistka od rękodzieła, bardzo szybko skręciła coś zielonego. Byłyśmy więc w swoich klimatach.
Zielnoświątkowcy© lemuriza1972
Zielonego święta ciąg dalszy© lemuriza1972
Góry nieprzydomowe© lemuriza1972
Widoków ciąg dalszy© lemuriza1972
Trotyl vel Ortyl wielu imion w każdym bądź razie pies Prezesa© lemuriza1972
Bardzo szybko okazało się, że biorąc pod uwagę skłonności Prezesa naprawdę było się czego obawiać, bo Prezes wymyślił drogę na skróty.
Jak widać umiłowanie do skrótów to nie tylko domena pana Adama i Mirka.
Skrót był nieco pionowy, mocno terenowy i bez wątpienia żadnego szlaku tam nie było, to wiem na pewno chociaż w sumie niewiele widziałam, bo pot zalewał mi oczy.
Skrót im. Prezesa© lemuriza1972
Peleton jedzie:)© lemuriza1972
Z cyklu " Wypijmy za błędy"
Barszczu na tle Pani Gryzi i Marcina© lemuriza1972
Andrzej I Wytrwały:)© lemuriza1972
Miło jednak bardzo było, pogoda słoneczna, widoki przednie, bo i Tatry było widać, co wartością jest samą w sobie, jak wiadomo.
Tatry też były© lemuriza1972
Nawet kilka razy© lemuriza1972
I szliśmy i szliśmy i szliśmy, a końca widać nie było.
A droga długa jest© lemuriza1972
Musieli chyba coś skręcać:), coś zielonego:)© lemuriza1972
I znowu nuda jak na polskim filmie czyli…
Znowu te Tatry© lemuriza1972
Aż w końcu dotarliśmy do schroniska pod Rycerzową, gdzie przyszedł czas na….
Bufet czyli posiłek regeneracyjny i izotoniki© lemuriza1972
W schronisku pod Rycerzową© lemuriza1972
Gryzia i Marcin© lemuriza1972
Widoki dla odmiany© lemuriza1972
Po zdobyciu szczytu© lemuriza1972
Wędrówka obfitowała w wydarzenia różne, zdarzyła się nawet akcja dydaktyczna, kiedy to na jednej ze ścieżek spotkaliśmy dziewczę na rowerze. Dziewczę rower miało, ale nie miało kasku….
Zawstydziło się kiedy dostało małą reprymendę, ale za to potem bardzo dziękowało za miłe spotkanie, rady, porady i nasze niewątpliwie jedyne w swoim rodzaju towarzystwo.
Tego dnia zresztą każdy spotkany przez nas na szlaku było bardzo miło i ciepło witany i nawet częstowany.
Akcja dydaktyczna by Prezes© lemuriza1972
Aż nadszedł czas dramatycznych wydarzeń, które wcale nie zapowiadały się na aż tak dramatyczne. Wracaliśmy sobie w kierunku domu, z nadzieją na pizzę w Rajczy. Zrobiły się grupy i podgrupy. Mnie przypadła przyjemność być w trzyosobowej grupie Prezesa. Gdzieś nam na chwilę reszta zniknęła z pola widzenia, a Prezes jak to Prezes postanowił iść na skróty.
Skróty okazały się trochę ekstremalne, bo i stromo w dół było, ale też masa kamieni była i potok jakiś środkiem płynął.
No ale jak Prezes każe to się idzie, no bo jak inaczej.
To poszliśmy.
Doszliśmy w końcu gdzieś na dół, asfalt się zaczął, gdzieś skręcaliśmy i szliśmy tak sobie z 5 km pewnie, kiedy nagle Prezes się ocknął i powiedział:
OOOO…. Chyba powinniśmy tam na tym rozejściu skręcić w lewo ( zaznaczam, ze to lewo było jakieś 5 km wstecz).
No więc telefony w dłoń i pozostał nam telefon do Przyjaciela.
Ale Sufa nie chciał odebrać ( no dobraaaaa...... tak naprawdę był kłopot z zasięgiem).
W końcu jednak się udało i dotarliśmy do pizzerii w Rajczy, gdzie okazało się, że zaczęto nasze poszukiwania i długo nas w górach szukano, czyli nasi współtowarzysze wracali do góry, do góry i do góry..myśląc , ze gdzieś tam jesteśmy i potrzebujemy pomocy.
To nie była ostatnia akcja ratunkowa tego weekendu jak się okazało nieco później.
Skrót im Prezesa nr 2© lemuriza1972
A wieczorem były ognisko z którego zdjęć nie ma, bo z imprez zdjęć przecież się nie robi.
Był własnoręczny bigos Prezesa i był też Sufa raper ze swoim przebojem pt Cegła. Czy ktoś to nagrał????
A potem był pokaz filmów różnych, w tym słynnego ujęcia erotycznego z objazdu Hołda Race:)
Na koniec kiedy towarzystwo się wykruszyło, było jeszcze „ W starym kinie”, bo Sufa zapodał nam zdjęcia z maratonów z lat 2008, 2009 m.in. Bike Maratonu w Tarnowie i widzieliśmy wielu znajomych. Chcieliście to zobaczyć:)>
I tak o to na placu boju zostałam ja, Pani Gryzia, Sufa i Barszczu. Trzeba było czuwać bo w międzyczasie do kuchni zakradał się jeden pan, co nam bezczelnie bigos z garnka wyjadał , myśląc, że nikt tego nie widzi, a zapomniał ów pan, że kuchnię widać z jadalni przez okienko. Trochę się wystraszył kiedy mu przyświeciłam czołówką i powiedziałam głośno „ Bigosowym skrytożercom mówimy : nie”. Ale to pomogło tylko na chwilę, bo znowu był się zakradł. Tyle tylko, że wtedy bigos był już na ganku bo go z Lucy tam wyniosłyśmy ( to była druga akcja ratunkowa tego weekendu).
Długi to był wieczór, ale w końcu udało się iść spać, ale zanim zasnęłyśmy to prowadziłyśmy jeszcze z Panią Gryzią nocne Polek rozmowy przy świetle czołówki, ponieważ po ciemku jak rozmów prowadzić nie lubię, tak więc musiałam uruchomić „światło”, czym spowodowałam u Pani Gryzi atak śmiechu tak głośny, że obudziłyśmy Marcina.
I nadszedł czas pożegnań, ale zanim nadszedł, to była jeszcze jajecznica ( chyba z 80 jajek). Skroiłam chyba kilogram cebuli co dla mnie jest rekordem i chyba musimy poważnie z Sufą pomyśleć o jakimś programie typu Master coś tam ( nazwy nie znam, ale coś o gotowaniu to jest). Myślę, ze się nadajemy.
A potem jeszcze trzeba było przysiąść przed podróżą. To najpierw usiadła Gryzia na ławeczce, do niej dosiadłam się ja, potem przyszedł Darek z Mamrotem co udawał wódkę i tak nagle wkoło zrobiło się bardzo, bardzo gwarnie, a zaczęło się jak zwykle kameralnie.
Ławeczka:)© lemuriza1972
To nie było do Filipa:)© lemuriza1972
Gruppen© lemuriza1972
W międzyczasie przyjechał jakiś pan w obcisłym na rowerze.
I Darek mu powiedział: ale fajniiieee…. Na rowerze pan tak jeździ…. Ale super… podziwiam pana, brawo…
A dużo kilometrów pan tak jeździ? 90??? O brawo, podziwiam pana…
A co trzeba robić żeby tak jeździć?
( Pan wkręcony zaczął opowiadać: najlepiej od Jury zacząć, tam takie pagórki, a jak już zaczniesz to złapiesz takiego bakcyla, że bez roweru żyć nie dasz rady)
Darek: Marcin to może by my spróbowali???
( a ja patrzyłam na minę Filipa co to niejedną etapówkę już skończył, a jedną nawet w Australii … i na koszuli kolegów różne… MTB Trophy, Hołda Race, Salzkammergut itd., pan widocznie miał słaby wzrok, że tego nie widział). Dał się podejść. Kiedy się dowiedział, że wszyscy jeździmy, dość szybko się pożegnał i pojechał.
No i pojechaliśmy również my. Byliśmy prawie w domu… kiedy na autostradzie A4, auto Marcina sprawiło nam nie lada niespodziankę i przestało jechać.
No i trzeba było zrobić akcję ratunkową numer 3 tego weekendu.
A że w oczekiwaniu na przemiłego pana z pomocy drogowej ( na pożegnanie powiedziałam mu: do zobaczenia, możemy się jeszcze zobaczyć, bo my często wyjeżdżamy), trochę się nam nudziło,
to zainicjowałam niewielki performance. Wzięłam walizkę Andrzeja i przechadzałam się z nią wzdłuż autostrady, a potem to już była naprawdę przednia zabawa.
PS Dorota odpowiadając na Twoje pytanie na FB muszę z żalem przyznać, że nie mam takich skarpetek.
Ale je na pewno zakupię.
Ich troje:)© lemuriza1972
A teraz obiecane kino akcji ( ale z elementami komediowymi)
Scenariusz , reżyseria i zdjęcia to ja, aktorzy.. najlepsi.
PS2 W sumie scenariusz napisało życie.
Uwaga: film zawiera lokowanie produktu
&feature=youtu.be
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
PS
sensacyjnie zdjęcia udało mi się obejrzeć już wczoraj.
Najbardziej sensacyjne jest to na którym jest dwóch Sufów i półtorej Izy.
Lemuriza1972 - 21:54 wtorek, 29 października 2013 | linkuj
sensacyjnie zdjęcia udało mi się obejrzeć już wczoraj.
Najbardziej sensacyjne jest to na którym jest dwóch Sufów i półtorej Izy.
Lemuriza1972 - 21:54 wtorek, 29 października 2013 | linkuj
nigdzie wcześniej nie jadłam tak dobrze posolonego chleba jak w Danielkach:)
Lemuriza1972 - 21:53 wtorek, 29 października 2013 | linkuj
Oraz jak Ty jadłaś chleb z chleba, opowiadaj jakieś ekscytujące szczegóły... był aby odpowiednio posolony?
sufa - 19:21 poniedziałek, 28 października 2013 | linkuj
Izaaaa, no są sensacyjne zdjęcia z imprezy, takie których się nie robi, same się porobiły.
sufa - 19:20 poniedziałek, 28 października 2013 | linkuj
Zgaduję, walizka jest w kropki.Kropki są białe?
WC jak nic w rowie :-) Darecki - 18:53 niedziela, 27 października 2013 | linkuj
WC jak nic w rowie :-) Darecki - 18:53 niedziela, 27 października 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!