Środa, 12 marca 2014
Lubinka
Dzisiaj będzie taka piosenka, która jest odpowiedzią na wiersz, który Ktoś tutaj mi „podarował” pod wpisem POŻEGNANIE.
Słuchałam dzisiaj płyty Grzegorza Tomczaka „ Miłość to za mało” i tak mi się bardzo skojarzyła ta piosenka z tym wierszem właśnie.
Płyta ( pisałam tutaj kiedyś o niej) jest piękna, chociaż to smutne piosenki. Ale ja lubię smutne piosenki. Takie moje dziwactwo.
Dalszy ciąg pięknej pogody, więc trzeba ją było wykorzystać. Jako, że obiad ugotowany wczoraj, to szybko po pracy jedzenie i już o 16.30 w drogę.
Kierunek: Lubinka. Po drodze kilka mniejszych podjazdów. Wielkiego „ bólu” nie ma, ale nie jest to też podjeżdżanie bezproblemowe. Sama Lubinka sprawiła jednak boleści natury mentalnej, ponieważ jeśli kiedyś wjeżdżało się ją z blatu nie schodząc poniżej 15 k/h, a końcówka tak do 18 km/h, to teraz jazda 12 km/h ze średniej z jednym „zejściem” do nawet 9 km/h.. no to jest to mentalnie nieco wyniszczające:). No, ale cóż wymagać po drugim wyjeździe w górki. Dojechałam do szczytu, jeszcze sobie skręciłam w prawo dojechałam do granicy lasu, popatrzyłam chwilę na piękne górskie widoki z Przehybą na czele ( Tatr niestety widać nie było).
Potem zawróciłam i zjechałam szutrem w lesie. Fox płynie lekko i bezboleśnie. To mnie cieszy. Wyjeżdżając z lasu, ujrzałam kogoś na rowerze. Z daleka ciężko było rozpoznać, kiedy dojechałam, okazało się, że to koleżanka z CZarnovii czyli Joanna D. Nie spodziewałam się w tamtym miejscu, o tej porze spotkać kogokolwiek, a już na pewno nie kogoś trenującego. No bo w sumie nigdy tam żadnego „kolarza” nie spotkałam. Chwilę porozmawiałyśmy i razem zjechałyśmy do Szczepanowic, po czym Asia wróciła podjeżdżać raz jeszcze. Mnie było już zimno i pojechałam ku domowi.
Wróciłam do czytania, po tygodniu prawie czytelniczego niebytu. Czytam „ Spiski. Przygody Tatrzańskie” Wojciecha Kuczoka. Zabawna jest to lektura, mniej o górach, a bardziej o góralach. Takie zdanie tam znalazłam: „ W góry, byle dalej”. No właśnie.. mam wielką ochotę iść sobie w góry , byle dalej. Najchętniej samotnie. Taka potrzeba. No, ale na razie chyba trzeba się skupić na jeżdżeniu.. w górę, byle wyżej. Ale nie byle jak:).
A w powietrzu tak bardzo czuć wiosnę. Jest w tym „czuciu” coś fascynującego, ale i niepokojącego. Może chodzi o to, że kolejna wiosna oznacza kolejny miniony rok naszego życia?
Wiosna idzie sobie wielkimi krokami, bo wiosna ma to do siebie, że przychodzi zawsze , niezależenie od okoliczności. No i dobrze, że tak jest.
Las na Lubince © lemuriza1972
Kierunek: Lubinka. Po drodze kilka mniejszych podjazdów. Wielkiego „ bólu” nie ma, ale nie jest to też podjeżdżanie bezproblemowe. Sama Lubinka sprawiła jednak boleści natury mentalnej, ponieważ jeśli kiedyś wjeżdżało się ją z blatu nie schodząc poniżej 15 k/h, a końcówka tak do 18 km/h, to teraz jazda 12 km/h ze średniej z jednym „zejściem” do nawet 9 km/h.. no to jest to mentalnie nieco wyniszczające:). No, ale cóż wymagać po drugim wyjeździe w górki. Dojechałam do szczytu, jeszcze sobie skręciłam w prawo dojechałam do granicy lasu, popatrzyłam chwilę na piękne górskie widoki z Przehybą na czele ( Tatr niestety widać nie było).
Potem zawróciłam i zjechałam szutrem w lesie. Fox płynie lekko i bezboleśnie. To mnie cieszy. Wyjeżdżając z lasu, ujrzałam kogoś na rowerze. Z daleka ciężko było rozpoznać, kiedy dojechałam, okazało się, że to koleżanka z CZarnovii czyli Joanna D. Nie spodziewałam się w tamtym miejscu, o tej porze spotkać kogokolwiek, a już na pewno nie kogoś trenującego. No bo w sumie nigdy tam żadnego „kolarza” nie spotkałam. Chwilę porozmawiałyśmy i razem zjechałyśmy do Szczepanowic, po czym Asia wróciła podjeżdżać raz jeszcze. Mnie było już zimno i pojechałam ku domowi.
Wróciłam do czytania, po tygodniu prawie czytelniczego niebytu. Czytam „ Spiski. Przygody Tatrzańskie” Wojciecha Kuczoka. Zabawna jest to lektura, mniej o górach, a bardziej o góralach. Takie zdanie tam znalazłam: „ W góry, byle dalej”. No właśnie.. mam wielką ochotę iść sobie w góry , byle dalej. Najchętniej samotnie. Taka potrzeba. No, ale na razie chyba trzeba się skupić na jeżdżeniu.. w górę, byle wyżej. Ale nie byle jak:).
A w powietrzu tak bardzo czuć wiosnę. Jest w tym „czuciu” coś fascynującego, ale i niepokojącego. Może chodzi o to, że kolejna wiosna oznacza kolejny miniony rok naszego życia?
Wiosna idzie sobie wielkimi krokami, bo wiosna ma to do siebie, że przychodzi zawsze , niezależenie od okoliczności. No i dobrze, że tak jest.
Górki © lemuriza1972
- DST 32.00km
- Teren 3.00km
- Czas 01:32
- VAVG 20.87km/h
- VMAX 54.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
"...Wiosna idzie sobie wielkimi krokami, bo wiosna ma to do siebie, że przychodzi zawsze , niezależenie od okoliczności. No i dobrze, że tak jest."
Piękne...:-)
Pozdrawiam Kloss - 11:35 sobota, 15 marca 2014 | linkuj
Piękne...:-)
Pozdrawiam Kloss - 11:35 sobota, 15 marca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!