Poniedziałek, 21 lipca 2014
Jasło - Cyklokarpaty relacja
Takiego dopingu w Jaśle, jak miały Gomole na trasie, nie miał nikt.
Mamie i siostrze Marcina, bardzo dziękujemy!
Mając taki doping ... jak można nie jechać:) © lemuriza1972
Przyjaźń wojnicko-gomolowa © lemuriza1972
Gomolątko w towarzystwie autografu Rafała Majki © lemuriza1972
Z panią Krystyną © lemuriza1972
Na rundach xc © lemuriza1972
Marcin na podjeździe na Liwocz © lemuriza1972
Andrzej na podjeździe na Liwocz © lemuriza1972
Andrzej na zjeździe © lemuriza1972
Gomole na zjeździe © lemuriza1972
I znowu Gomole © lemuriza1972
Początek zjazdu z Liwocza © lemuriza1972
Zjazd z Liwocza © lemuriza1972
Pani Krystyna na podium © lemuriza1972
I jeszcze raz Pani Krystyna © lemuriza1972
Pani Krystyna w zastępstwie Pana Adam i Marcin © lemuriza1972
Dekoracja © lemuriza1972
Mamie i siostrze Marcina, bardzo dziękujemy!
Mając taki doping ... jak można nie jechać:) © lemuriza1972
Maraton nr 48
Cyklokarpaty Jasło
Czas : 4 h 12 min
Przewyższenie ok 1300 m
Miejsce open: 148/188
Kategoria: 4/6
Kobiety open 6/10
Ze względu na warunki pogodowe (upał…. kiedy staliśmy na starcie ktoś powiedział… jest 36 stopni) zapowiadał się trudny wyścig. Takim też był.
Jasło to nie jest trudna technicznie trasa, przewyższenie na mega (ok 1300 m na 62 km) też niezbyt imponujące, ale ja już tutaj jechałam i wiedziałam, że trasa ma sporo odcinków, które prowadzą w otwartym terenie, więc było wiadomo… będzie mocno grzać.
Na maraton jedziemy w składzie: Adam, Krysia, Marcin, Paweł Szubert i ja.
No i jest gorąco, od samego rana.
Z powodu tego upału, nawet nie bardzo chce mi się rozgrzewać. Robimy z Krysią tylko rundkę po wale i na start.
Startuję z 4 sektora, a początek to przejazd przez kładkę, więc jesteśmy „puszczani” grupami. Myślę, więc, że będzie mi ciężko dojechać do moich bezpośrednich rywalek, które startują z 3 sektora. Chodziło mi zwłaszcza o to, żeby dojechać do Magdy Winiarczyk, bo wiedziałam, że to z nią przyjdzie mi stoczyć bój o któreś tam miejsce ( zakładałam, że 4 i tak było). Na szczęście start przez miasto jest prowadzony rozsądnie i stawka się wyrównuje. Wyprzedzam Magdę Winiarczyk, a nawet Magdę Piróg ( z którą do Liwocza tasujemy się).
Magda Winiarczyk, gdzieś po drodze mnie wyprzedza (mocno jedzie pod górę), ale potem udaje mi się ją dojść. Staram się trzymać tempo, bo wiem, że moją szansą będą rundy xc w lesie (pamiętam je z tamtego roku, jako coś co wyraźnie dodało smaku temu wyścigowi).
Na jednym z szutrowych zjazdów widzę Magdę przed sobą. Zjeżdża dość asekuracyjnie. Wyprzedzam i potem już jej nie widzę na trasie.
Za to ciągle mam gdzieś przed sobą, albo tuż za sobą Magdę Piróg. Raz ona z przodu raz ja. Początek jedzie mi się naprawdę dobrze, rundy xc w lesie jedziemy razem z Krysią i jedzie się fajnie, bo raczej nie mamy tam problemów, a przed nami nikt nie jedzie, nikt nie blokuje więc jest fajnie.
Tempo dobre. Jeszcze przed początkiem podjazdu na Liwocz Krysia mi odjeżdża, a właściwie odchodzi na błotnym podjeściu.
Podjazd na Liwocz nie jest ciężki, ale w tym upale… uff…. Nigdy mnie jeszcze tak nie zmęczył ten podjazd jak tego dnia. Początek asfalt, w pełnym słońcu, który potem przechodzi w szuter. Na szutrze jadę coraz słabiej. Na bufecie przed kulminacyjnym punktem podjazdu (najbardziej nastromionym) stoi Piotrek Brich ( że też chciało mu się jechać w ten upał z Tarnowa na Liwocz). Pomaga nalewać wodę. Mówi: Kryśkę masz 3 minuty przed sobą.
Tego dnia wyjątkowo do drugiego bidonu nalewam wodę i co chwilę się nią polewam. To mnie uratowało. Kulminacyjny punkt podjazdu. Po raz pierwszy jadąc tutaj myślę: chyba zejdę z roweru… Ale widzę przed sobą Magdę Piróg, która jedzie. Obok niej wielu panów.. idą. Myślę sobie: o nie, nie… ja też to wjadę. Jadę. Gdzieś po drodze stoi dziewczynka i krzyczy do każdego z przejeżdżających: dojedziesz, dojedziesz… ( świetnie dopinguje).
Kiedy widzi mnie krzyczy: kobiety górą!!! ( górą i już na górze:))
Pomimo tego, że jestem bardzo zmęczona, uśmiecham się.
Na szczycie turyści patrzą na nas ze współczuciem. Też sobie współczuję:) i myślę: trzeba być szaleńcem, żeby podczas takiego upału jeździć maratony.
Zjazd z Liwocza przechodzi bezproblemowo (nie jest jakiś bardzo trudny, chociaż niektórzy nazwali go karkołomnym, karkołomne to były zjazdy w Karpaczu, ten wymaga jedynie wzmożonej koncentracji) . Jadę go jednak chyba trochę za szybko, ale udaje się przejechać bez szwanku.
Jeszcze sporo fragmentów leśnych. Cieszę się, bo wiem, że ostatnie 20 km to będzie szuter, łąki i dużo asfaltu czyli znowu pełne słońce.
Polewam się wodą, dużo piję, jem żele. Ale przychodzi trochę złych myśli. Myślę: O matko, jeszcze 30 km w tym upale.. . Jak ja to dojadę???
Staram się te myśli odpędzać jak najdalej od siebie. Nie pomaga mi też fakt, że właściwie za Liwoczem jadę już często zupełnie sama. To nie pomaga, kiedy nikogo się przed sobą nie widzi i nikt nie siedzi na ogonie.
No, ale jadę i walczę ze złymi myślami. Powtarzam sobie: jedź, dojedziesz.. przecież dasz radę!
Ale podjazdy idą mi mozolnie i raczej na nich nikogo nie wyprzedzam, a na kilku ostatnich asfaltowych podjazdach wyprzedza mnie kilku panów. W którymś momencie przejeżdżamy przez jakieś podwórko. Na podwórku siedzi sobie starzy pan i pani.
Pan mówi: coś słabo kręcisz…
Mam ochotę powiedzieć: dam panu rower niech pan spróbuje...
( i myślę: czy pan wie, że to naprawdę ciężki sport i wymaga wiele wysiłku i samozaparcia, zwłaszcza w taką pogodę?).
Pani kontruje: ale to jest kobieta!!!
No właśnie... jestem kobietą jedną z dziesięciu na tym dystansie ( i w dodatku najstarszą). Tylko tyle ma odwagę zmierzyć się z trasą. A na giga tylko jedna pani: Pani Krystyna !
Gdzieś tam pod drodze pan leje na nas wodę z kerchera. Jaka ulga. Uśmiecham się i dziękuję. Podobnie jak każdemu kibicującemu na trasie. Pomimo zmęczenia mówię wszystkim : dziękuję! Bo to bardzo miłe, że komuś się chce stać w takim upale, bić brawo, krzyczeć.
Na tym maratonie zadebiutowały gomolowe strefy zrzutu śmieci przy bufetach ( czyli oznaczone miejsca, początek i koniec gdzie można wyrzucać niepotrzebne opakowania). Sprawia to mnie i Pani Krystynie wielką radość (spiker podczas dekoracji dziękuję nam za podjęcie tematu). No cóż.. nie do wszystkich jednak idea dociera. Na którymś podjeździe widzę zawodnika wyrzucającego opakowanie po żelu. Jestem zmęczona (to podjazd) nie bardzo mam siły mówić, ale patrzę na niego wymownie, na niego i opakowanie , które leży obok ( bo on wcale nie jechał, stał sobie, więc jakim problemem było włożyć to opakowanie do kieszonki?). Widząc mój wzrok i wymowną minę mówi: ojejej…
Koszulka jasielskiego teamu… nieładnie tak wyrzucać śmieci na własnych śmieciach. Wyjątkowo nieładnie. Uważajcie, Prucek zapowiedział od następnego maratonu bezwzględne dyskwalifikacje!
Początek strefy zrzutu © lemuriza1972
Koniec strefy zrzutu © lemuriza1972
Końcówkę jedzie się już ciężko. Wiem, ze czeka mnie jeszcze niezbyt przeze mnie lubiane torowisko. Nie jedzie się tam fajnie. Nie lubię go. Na torowisku czeka na mnie przeszkoda jakiej nie miałam okazji jeszcze pokonywać na maratonie. Ścieżka wąska, a ścieżką idzie pan… Idzie to jednak za dużo powiedziane. Próbuje iść, próbuje utrzymać równowagę. Impreza weekendowa chyba się przedłużyła.
Nie bardzo wiem co robić, bo nie ma go jak wyprzedzić. Krzyczę więc głośno: Jadę!!!. Pomaga. Pan zatrzymuje się i udaje mu się przez chwilę utrzymać równowagę. Przejeżdżam.
Koniec torowiska i już do mety. A tam w rzece pod mostem pławi się Paweł, który urwał przerzutkę i skończył wyścig na Liwoczu. Schodzę do niego i siadam sobie w rzece. Podobno to Wisłoka, czyli moja rzeka domowa, mielecka. Po jakiejś chwili ku naszemu zdumieniu dołącza do nas Dawid-Labudu, który przyjechał do Jasła na rowerze z Tarnowa. Miło.
To był dość ciężki dzień. Nie mam organizmu, który dobrze znosi upały. Rzadko kto chyba taki ma, ale znam takich co lubią jeździć w upałach. Ja do takich osób zdecydowanie nie należę. Ale takie wyścigi w dość ekstremalnych warunkach pamięta się najdłużej. Wynik jest dość satysfakcjonujący, niby czas nieco gorszy od ubiegłorocznego ( 6 minut), ale w zasadzie dotyczy to wszystkich, którzy jechali w ubiegłym roku i tym. Punktowo to mój najlepszy występ na Cyklo w tym roku, więc chyba mogę być zadowolona. To i tak był można powiedzieć tylko trening przed Stroniem Śląskim u GG, na którym to wyścigu bardzo mi zależy.
I jeszcze słowo o rowerze, bo jemu też coś się należy. Spisał się bez zarzutu. Jak na taki upał, nawet nie był zbyt leniwy.
Brawo:).
Czas : 4 h 12 min
Przewyższenie ok 1300 m
Miejsce open: 148/188
Kategoria: 4/6
Kobiety open 6/10
Ze względu na warunki pogodowe (upał…. kiedy staliśmy na starcie ktoś powiedział… jest 36 stopni) zapowiadał się trudny wyścig. Takim też był.
Jasło to nie jest trudna technicznie trasa, przewyższenie na mega (ok 1300 m na 62 km) też niezbyt imponujące, ale ja już tutaj jechałam i wiedziałam, że trasa ma sporo odcinków, które prowadzą w otwartym terenie, więc było wiadomo… będzie mocno grzać.
Na maraton jedziemy w składzie: Adam, Krysia, Marcin, Paweł Szubert i ja.
No i jest gorąco, od samego rana.
Z powodu tego upału, nawet nie bardzo chce mi się rozgrzewać. Robimy z Krysią tylko rundkę po wale i na start.
Startuję z 4 sektora, a początek to przejazd przez kładkę, więc jesteśmy „puszczani” grupami. Myślę, więc, że będzie mi ciężko dojechać do moich bezpośrednich rywalek, które startują z 3 sektora. Chodziło mi zwłaszcza o to, żeby dojechać do Magdy Winiarczyk, bo wiedziałam, że to z nią przyjdzie mi stoczyć bój o któreś tam miejsce ( zakładałam, że 4 i tak było). Na szczęście start przez miasto jest prowadzony rozsądnie i stawka się wyrównuje. Wyprzedzam Magdę Winiarczyk, a nawet Magdę Piróg ( z którą do Liwocza tasujemy się).
Magda Winiarczyk, gdzieś po drodze mnie wyprzedza (mocno jedzie pod górę), ale potem udaje mi się ją dojść. Staram się trzymać tempo, bo wiem, że moją szansą będą rundy xc w lesie (pamiętam je z tamtego roku, jako coś co wyraźnie dodało smaku temu wyścigowi).
Na jednym z szutrowych zjazdów widzę Magdę przed sobą. Zjeżdża dość asekuracyjnie. Wyprzedzam i potem już jej nie widzę na trasie.
Za to ciągle mam gdzieś przed sobą, albo tuż za sobą Magdę Piróg. Raz ona z przodu raz ja. Początek jedzie mi się naprawdę dobrze, rundy xc w lesie jedziemy razem z Krysią i jedzie się fajnie, bo raczej nie mamy tam problemów, a przed nami nikt nie jedzie, nikt nie blokuje więc jest fajnie.
Tempo dobre. Jeszcze przed początkiem podjazdu na Liwocz Krysia mi odjeżdża, a właściwie odchodzi na błotnym podjeściu.
Podjazd na Liwocz nie jest ciężki, ale w tym upale… uff…. Nigdy mnie jeszcze tak nie zmęczył ten podjazd jak tego dnia. Początek asfalt, w pełnym słońcu, który potem przechodzi w szuter. Na szutrze jadę coraz słabiej. Na bufecie przed kulminacyjnym punktem podjazdu (najbardziej nastromionym) stoi Piotrek Brich ( że też chciało mu się jechać w ten upał z Tarnowa na Liwocz). Pomaga nalewać wodę. Mówi: Kryśkę masz 3 minuty przed sobą.
Tego dnia wyjątkowo do drugiego bidonu nalewam wodę i co chwilę się nią polewam. To mnie uratowało. Kulminacyjny punkt podjazdu. Po raz pierwszy jadąc tutaj myślę: chyba zejdę z roweru… Ale widzę przed sobą Magdę Piróg, która jedzie. Obok niej wielu panów.. idą. Myślę sobie: o nie, nie… ja też to wjadę. Jadę. Gdzieś po drodze stoi dziewczynka i krzyczy do każdego z przejeżdżających: dojedziesz, dojedziesz… ( świetnie dopinguje).
Kiedy widzi mnie krzyczy: kobiety górą!!! ( górą i już na górze:))
Pomimo tego, że jestem bardzo zmęczona, uśmiecham się.
Na szczycie turyści patrzą na nas ze współczuciem. Też sobie współczuję:) i myślę: trzeba być szaleńcem, żeby podczas takiego upału jeździć maratony.
Zjazd z Liwocza przechodzi bezproblemowo (nie jest jakiś bardzo trudny, chociaż niektórzy nazwali go karkołomnym, karkołomne to były zjazdy w Karpaczu, ten wymaga jedynie wzmożonej koncentracji) . Jadę go jednak chyba trochę za szybko, ale udaje się przejechać bez szwanku.
Jeszcze sporo fragmentów leśnych. Cieszę się, bo wiem, że ostatnie 20 km to będzie szuter, łąki i dużo asfaltu czyli znowu pełne słońce.
Polewam się wodą, dużo piję, jem żele. Ale przychodzi trochę złych myśli. Myślę: O matko, jeszcze 30 km w tym upale.. . Jak ja to dojadę???
Staram się te myśli odpędzać jak najdalej od siebie. Nie pomaga mi też fakt, że właściwie za Liwoczem jadę już często zupełnie sama. To nie pomaga, kiedy nikogo się przed sobą nie widzi i nikt nie siedzi na ogonie.
No, ale jadę i walczę ze złymi myślami. Powtarzam sobie: jedź, dojedziesz.. przecież dasz radę!
Ale podjazdy idą mi mozolnie i raczej na nich nikogo nie wyprzedzam, a na kilku ostatnich asfaltowych podjazdach wyprzedza mnie kilku panów. W którymś momencie przejeżdżamy przez jakieś podwórko. Na podwórku siedzi sobie starzy pan i pani.
Pan mówi: coś słabo kręcisz…
Mam ochotę powiedzieć: dam panu rower niech pan spróbuje...
( i myślę: czy pan wie, że to naprawdę ciężki sport i wymaga wiele wysiłku i samozaparcia, zwłaszcza w taką pogodę?).
Pani kontruje: ale to jest kobieta!!!
No właśnie... jestem kobietą jedną z dziesięciu na tym dystansie ( i w dodatku najstarszą). Tylko tyle ma odwagę zmierzyć się z trasą. A na giga tylko jedna pani: Pani Krystyna !
Gdzieś tam pod drodze pan leje na nas wodę z kerchera. Jaka ulga. Uśmiecham się i dziękuję. Podobnie jak każdemu kibicującemu na trasie. Pomimo zmęczenia mówię wszystkim : dziękuję! Bo to bardzo miłe, że komuś się chce stać w takim upale, bić brawo, krzyczeć.
Na tym maratonie zadebiutowały gomolowe strefy zrzutu śmieci przy bufetach ( czyli oznaczone miejsca, początek i koniec gdzie można wyrzucać niepotrzebne opakowania). Sprawia to mnie i Pani Krystynie wielką radość (spiker podczas dekoracji dziękuję nam za podjęcie tematu). No cóż.. nie do wszystkich jednak idea dociera. Na którymś podjeździe widzę zawodnika wyrzucającego opakowanie po żelu. Jestem zmęczona (to podjazd) nie bardzo mam siły mówić, ale patrzę na niego wymownie, na niego i opakowanie , które leży obok ( bo on wcale nie jechał, stał sobie, więc jakim problemem było włożyć to opakowanie do kieszonki?). Widząc mój wzrok i wymowną minę mówi: ojejej…
Koszulka jasielskiego teamu… nieładnie tak wyrzucać śmieci na własnych śmieciach. Wyjątkowo nieładnie. Uważajcie, Prucek zapowiedział od następnego maratonu bezwzględne dyskwalifikacje!
Początek strefy zrzutu © lemuriza1972
Koniec strefy zrzutu © lemuriza1972
Końcówkę jedzie się już ciężko. Wiem, ze czeka mnie jeszcze niezbyt przeze mnie lubiane torowisko. Nie jedzie się tam fajnie. Nie lubię go. Na torowisku czeka na mnie przeszkoda jakiej nie miałam okazji jeszcze pokonywać na maratonie. Ścieżka wąska, a ścieżką idzie pan… Idzie to jednak za dużo powiedziane. Próbuje iść, próbuje utrzymać równowagę. Impreza weekendowa chyba się przedłużyła.
Nie bardzo wiem co robić, bo nie ma go jak wyprzedzić. Krzyczę więc głośno: Jadę!!!. Pomaga. Pan zatrzymuje się i udaje mu się przez chwilę utrzymać równowagę. Przejeżdżam.
Koniec torowiska i już do mety. A tam w rzece pod mostem pławi się Paweł, który urwał przerzutkę i skończył wyścig na Liwoczu. Schodzę do niego i siadam sobie w rzece. Podobno to Wisłoka, czyli moja rzeka domowa, mielecka. Po jakiejś chwili ku naszemu zdumieniu dołącza do nas Dawid-Labudu, który przyjechał do Jasła na rowerze z Tarnowa. Miło.
To był dość ciężki dzień. Nie mam organizmu, który dobrze znosi upały. Rzadko kto chyba taki ma, ale znam takich co lubią jeździć w upałach. Ja do takich osób zdecydowanie nie należę. Ale takie wyścigi w dość ekstremalnych warunkach pamięta się najdłużej. Wynik jest dość satysfakcjonujący, niby czas nieco gorszy od ubiegłorocznego ( 6 minut), ale w zasadzie dotyczy to wszystkich, którzy jechali w ubiegłym roku i tym. Punktowo to mój najlepszy występ na Cyklo w tym roku, więc chyba mogę być zadowolona. To i tak był można powiedzieć tylko trening przed Stroniem Śląskim u GG, na którym to wyścigu bardzo mi zależy.
I jeszcze słowo o rowerze, bo jemu też coś się należy. Spisał się bez zarzutu. Jak na taki upał, nawet nie był zbyt leniwy.
Brawo:).
Przyjaźń wojnicko-gomolowa © lemuriza1972
Gomolątko w towarzystwie autografu Rafała Majki © lemuriza1972
Z panią Krystyną © lemuriza1972
Na rundach xc © lemuriza1972
Marcin na podjeździe na Liwocz © lemuriza1972
Andrzej na podjeździe na Liwocz © lemuriza1972
Andrzej na zjeździe © lemuriza1972
Gomole na zjeździe © lemuriza1972
I znowu Gomole © lemuriza1972
Początek zjazdu z Liwocza © lemuriza1972
Zjazd z Liwocza © lemuriza1972
Pani Krystyna na podium © lemuriza1972
I jeszcze raz Pani Krystyna © lemuriza1972
Pani Krystyna w zastępstwie Pana Adam i Marcin © lemuriza1972
Dekoracja © lemuriza1972
- DST 62.00km
- Teren 40.00km
- Czas 04:12
- VAVG 14.76km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Leszku, gdybym się nawet zdecydowała na start na dystansie hobby (w co wątpię) nie zaliczyłabym go jako 50 startu.
Lemuriza1972 - 19:32 środa, 23 lipca 2014 | linkuj
50 na własnych śmieciach :) Po prostu tak to miało być, tak się tworzy historie i to, jak kiedyś pisałaś, na dystansie na którym jeszcze nie startowałaś- hobby. Życie jest najlepszym reżyserem.
Trzymam kciuki, bo 3 zawody w 8 dni to duży wysiłek. Lechita - 16:12 środa, 23 lipca 2014 | linkuj
Trzymam kciuki, bo 3 zawody w 8 dni to duży wysiłek. Lechita - 16:12 środa, 23 lipca 2014 | linkuj
No tak jakoś mi się to wydało zabawne w zestawieniu z morderczą walką na trasie, ale masz rację: grunt to to, że im się chciało ;)
k4r3l - 11:30 środa, 23 lipca 2014 | linkuj
ha, a czemu Cie rozbawiło?:)
jakoś źle zabrzmiało to zdanie?:).
no bo.. sam powiedz chciałoby Ci się stać przez 4 godziny np przy trasie i kibicować? Lemuriza1972 - 16:50 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
jakoś źle zabrzmiało to zdanie?:).
no bo.. sam powiedz chciałoby Ci się stać przez 4 godziny np przy trasie i kibicować? Lemuriza1972 - 16:50 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
"to bardzo miłe, że komuś się chce stać w takim upale, bić brawo, krzyczeć" - rozbawiło mnie to ;)))
Brawo za małe pudełko ;) k4r3l - 16:12 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
Brawo za małe pudełko ;) k4r3l - 16:12 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
Sufa: to pożyczam Ci bermudy i idziemy na miasto:)
Piotrek, Mirek - dziękuję w imieniu swoim i całej tarnowskiej frakcji GTA. Lemuriza1972 - 14:17 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
Piotrek, Mirek - dziękuję w imieniu swoim i całej tarnowskiej frakcji GTA. Lemuriza1972 - 14:17 wtorek, 22 lipca 2014 | linkuj
Gratuluje :) Sam wiem co znaczy jazda w takim upale, tym bardziej gratuluje :)
Fajne zdjęcia ;) piotrkol - 22:19 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj
Fajne zdjęcia ;) piotrkol - 22:19 poniedziałek, 21 lipca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!