Wtorek, 30 czerwca 2015
Kraina świętych figurek
Zmieniam zdanie.
To jest piosenka nr 1 z płyty Lao Che.
Genialna.
Jak zresztą cała płyta.
Postanowiłyśmy z Rudą (tą z Gomoli) uskuteczniać cotygodniowe jazdy na miasto (miasto przemyśl). Tym razem kierownikiem wycieczki była Ruda i coś jej się pomyliły kierunki, bo zamiast na przemyśl to pojechałyśmy jakoś tak w kierunku Gdańska chyba. Ledwie przed zmrokiem zdążyłam.
No.. i teraz myślę, że trzeba mieć mocno nierówno pod sufitem, żeby:
- wstać o 6 rano
- wyjść z domu o 6.55
- wrócić z pracy o 16
- zjeść obiad
- o 16.45 wyjechać z domu i przejechać prawie 4 godziną trasę - 91 km (nie samochodem), po pagórach w niezłym tempie.
Bo Ruda dzisiaj wymyśliła solidną pętlę i jakbym wiedziała co mnie czeka, to pewnie bym pojechała na inne miasto.
Zaczęłyśmy od podjazdu na Lubinkę, potem podjazd na Wał (jak to mawia Pani Krystyna zwana też Rudą) drugiego sortu czyli ten nieco wyczerpujący (wiecie który, prawda?). Stamtąd do Mesznej Opackiej i potem : Lubaszowa, Jodłówka Tuchowska, Olszyny, Ołpiny, Żurowa, Ryglice, Uniszowa, Tuchów , Piotrkowice i przez Trzy Kopce czyli Łówczówek, Pleśną do domu.
Było co jechać.. jak na popołudnie, to naprawdę solidnie.
Do tego.. chociaż coś była umowa na początku że nie będziemy szarpać na podjazdach… oczywiście z tej umowy nic nie wyszło i jak to powiedziała Ruda : haratałyśmy na podjazdach. No chyba tak było. Dobrze mi się podjeżdżało z wyjątkiem jednego mozolnego podjazdu w Żurowej (tam miałam serdecznie dość).
I tylko mi żal, że jak przychodzi maraton to jakoś nie mam takiego dnia.
Trasa piękna. Moc widoków. Sami zresztą popatrzcie.
Ruda&widoczek © Iza
Widok na pasmo Brzanki... w tamtym kierunku jechałyśmy © Iza
Ruda&Siwa © Iza
A w Ołpinach hm… Zagłębie świętych figurek. Mówię Ci Sufa, gdybyśmy się licytowali na ilość na np. na10 km przegrałbyś z kretesem. Prawie każdy dom w Ołpinach szczyci się swoją figurką. Doszłoby do katastrofy bo Ruda co chwilę mi kazała oglądać i ta jazda nasza mało bezpieczna była. Ja nie wiem.. ale myślę, że tam naprawdę była jakaś bitwa między sąsiadami na figurki. W życiu nie widziałam takiej ilości.
Jedna z figurek © Iza
A ta była z 1832r.
Ta imponowała rozmiarem © Iza
Widok z podjazdy w Żurowej © Iza
A na koniec taka o to sytuacja miała miejsce. Ruda jest „miłośniczką” łabędzi wycinanych z opon, w których to niektórzy sadzą kwiatki. Zauważyłam takie imponujące i mówię do niej: - O łabędzie!
A ona do mnie: - Co będzie?
Hm… Nie minęło parę sekund i coś takiego było.
.
Plantacja ale czego???? © Iza
A teraz idę spać. Dobranoc!
Znowu wykonałyśmy kawał solidnej, nikomu niepotrzebnej roboty.
Ale za to jaka satysfakcja!
Postanowiłyśmy z Rudą (tą z Gomoli) uskuteczniać cotygodniowe jazdy na miasto (miasto przemyśl). Tym razem kierownikiem wycieczki była Ruda i coś jej się pomyliły kierunki, bo zamiast na przemyśl to pojechałyśmy jakoś tak w kierunku Gdańska chyba. Ledwie przed zmrokiem zdążyłam.
No.. i teraz myślę, że trzeba mieć mocno nierówno pod sufitem, żeby:
- wstać o 6 rano
- wyjść z domu o 6.55
- wrócić z pracy o 16
- zjeść obiad
- o 16.45 wyjechać z domu i przejechać prawie 4 godziną trasę - 91 km (nie samochodem), po pagórach w niezłym tempie.
Bo Ruda dzisiaj wymyśliła solidną pętlę i jakbym wiedziała co mnie czeka, to pewnie bym pojechała na inne miasto.
Zaczęłyśmy od podjazdu na Lubinkę, potem podjazd na Wał (jak to mawia Pani Krystyna zwana też Rudą) drugiego sortu czyli ten nieco wyczerpujący (wiecie który, prawda?). Stamtąd do Mesznej Opackiej i potem : Lubaszowa, Jodłówka Tuchowska, Olszyny, Ołpiny, Żurowa, Ryglice, Uniszowa, Tuchów , Piotrkowice i przez Trzy Kopce czyli Łówczówek, Pleśną do domu.
Było co jechać.. jak na popołudnie, to naprawdę solidnie.
Do tego.. chociaż coś była umowa na początku że nie będziemy szarpać na podjazdach… oczywiście z tej umowy nic nie wyszło i jak to powiedziała Ruda : haratałyśmy na podjazdach. No chyba tak było. Dobrze mi się podjeżdżało z wyjątkiem jednego mozolnego podjazdu w Żurowej (tam miałam serdecznie dość).
I tylko mi żal, że jak przychodzi maraton to jakoś nie mam takiego dnia.
Trasa piękna. Moc widoków. Sami zresztą popatrzcie.
Ruda&widoczek © Iza
Widok na pasmo Brzanki... w tamtym kierunku jechałyśmy © Iza
Ruda&Siwa © Iza
A w Ołpinach hm… Zagłębie świętych figurek. Mówię Ci Sufa, gdybyśmy się licytowali na ilość na np. na10 km przegrałbyś z kretesem. Prawie każdy dom w Ołpinach szczyci się swoją figurką. Doszłoby do katastrofy bo Ruda co chwilę mi kazała oglądać i ta jazda nasza mało bezpieczna była. Ja nie wiem.. ale myślę, że tam naprawdę była jakaś bitwa między sąsiadami na figurki. W życiu nie widziałam takiej ilości.
Jedna z figurek © Iza
A ta była z 1832r.
Ta imponowała rozmiarem © Iza
Widok z podjazdy w Żurowej © Iza
A na koniec taka o to sytuacja miała miejsce. Ruda jest „miłośniczką” łabędzi wycinanych z opon, w których to niektórzy sadzą kwiatki. Zauważyłam takie imponujące i mówię do niej: - O łabędzie!
A ona do mnie: - Co będzie?
Hm… Nie minęło parę sekund i coś takiego było.
.
Plantacja ale czego???? © Iza
A teraz idę spać. Dobranoc!
Znowu wykonałyśmy kawał solidnej, nikomu niepotrzebnej roboty.
Ale za to jaka satysfakcja!
- DST 91.00km
- Czas 03:56
- VAVG 23.14km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!