Niedziela, 22 listopada 2015
Po roku
Minął już ponad rok.
Zapytacie „od czego”?
Od czasu, kiedy zafascynował mnie temat żywienia i wiele to zmieniło w moim życiu.
Zapytacie: jakie widzę plusy? Wiele ich widzę – zaraz będzie o nich.
Najpierw jednak opowiem Wam co zmieniłam.
Po pierwsze: sposób robienia zakupów (dodałam też kilka nowych miejsc w których te zakupy robię). Sposób? Jest bardzo prosty. Trzeba kupować świadomie. Banał – czytać etykiety. Że zajmuje dużo czasu? Owszem trochę zajmuje, ale gwarantuje, że tylko na początku. Potem już się wie, czego się chce i do półek z produktami zmierza się w ciemno. Ot, czasem, kiedy pojawia się w sklepie coś nowego, wtedy trzeba poczytać. Jeśli nie macie czasu na czytanie w sklepie, polecam wpisać w wyszukiwarkę Czytamy etykiety (świetna, pożyteczna strona). Zakupy (oprócz sklepu osiedlowego, w którym mam też półkę ze zdrową żywnością) robię na warzywnych targach, w sklepach ze zdrową żywnością, czasem (rzadko) w Internecie. Staram się kupować rzeczy jak najmniej przetworzone, bez wszystkich zbędnych dodatków. Czy mnie to zrujnowało? Absolutnie nie. Być może wydaje nieco więcej pieniędzy na jedzenie, ale nie wydaje na lekarstwa, suplementy diety, lekarzy.
Po drugie: zaczęłam jeść śniadania przed wyjściem do pracy. To zasadniczo zmieniło cały mój dzień. Przychodzę do pracy z energią, bez uczucia senności, bóli głowy itd. A wcześniej piłam kawę najpierw, a śniadanie jadłam o …11.
Jak wygląda śniadanie? Różnie. Zazwyczaj jest to: omlet Mamby (kto czyta mojego bloga uważnie, przepis zna, omlet z płatków owsianych, banana, dwóch jajek – zblendować i gotowe. Ja dodaję jeszcze karob i smaruję po usmażeniu – dżemem). Kasza jaglana ze zblendowanym bananem i rodzynkami, żurawiną. Jogurt naturalny ze zblendowanym bananem i moja mieszanka (płatki owsiane, jagody goji,rodzynki, żurawina). Jajka sadzone z suszonymi pomidorami. Czasem wafle ryżowe z dżemem (rzadko).
Po trzecie: gotuję sama, raczej szerokim łukiem omijam bary (chociaż parę razy w ciągu tego roku zdarzyło mi się).. Fast foodowe jedzenie nie wchodzi w grę. Dużo ryżu, kaszy, makaronów żytnich, kukurydzianych.
Po czwarte: unikam cukru, unikam słodyczy sklepowych (jeśli już, to to co sama upiekę – mam kilka wypróbowanych świetnych ciast).
Po piąte: wyrzuciłam tzw. suplementy diety (bo one nie są poddane nadzorowi, nie wiadomo co w nich jest pisałam kiedyś o tym). Nie łykam witamin z apteki. Staram się bazować na owocach i warzywach.
Jeśli chodzi o żele na wyścigi (bo tylko wtedy je jem), to kupuję głównie żele Agisko (dobry, naturalny skład). Izotniki robię sama, na bazie miodu, soli, cytryny, czasem soku z pędów sosny.
Po szóste: zioła. Pokrzywa, czystek (bardzo wspomaga układ immunologiczny) – to podstawa.
Po siódme: jem mało chleba, jeśli już to żytni (sprawdzony), albo ten, który sama upiekę.
Po ósme: jeśli już coś smażę to na oleju kokosowym.
To tak w skrócie.
To teraz o efektach.
Jest dobrze. Mniej kilogramów to oczywiście cieszy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że od ponad roku ani razu nie byłam przeziębiona. Ani razu! A zdarzało mi się to dawniej często. Owszem bywa tak, że czuję jakby miała nadchodzić choroba. Wtedy… szybciutko podwójna porcja czystka, kurkuma z pieprzem, wywar z imbiru sok z rokitnika i za kilka godzin jest ok.
Nie bywam tak zmęczona w pracy, jak bywałam wcześniej. Bywam zmęczona i owszem, ale jest inaczej (lepiej) niż było. Zapytacie jak to się przełożyło na wyniki sportowe?
Ciężko powiedzieć, bo miałam w tym roku mało czasu na trenowanie i w zasadzie ciężko to nazwać trenowaniem. Mało jeździłam na rowerze, jeśli jeździłam, to były to raczej przejażdżki, a nie treningi. Ale czułam się na rowerze lepiej niż w ub. roku, zwłaszcza na wiosnę było kilka takich momentów, że naprawdę czułam moc.
Więc warto – warto przyglądnąć się swojemu jedzeniu, żeby po prostu lepiej się czuć.
PS I wiecie co zauwazyłam przez ten rok? Jest lepiej jeśli chodzi o produkty w sklepach, pojawia się coraz więcej z lepszym składem.
A dzisiaj basen. Przyjemna pora, przyjemnie się pływało (było mało ludzi). A kiedy wróciłam z basenu, otworzyłam drzwi.. to poczułam zapach jabłek. Bajka. Dostałam od Pani Krystyny całą reklamówkę, zdrowych, niepryskanych jabłek, więc je wczoraj usmażyłam. Dodałam trochę cynamonu (bo lubię) i… zapewniłam sobie bajkowy zapach sadu w domu. Polecam!
A tutaj możecie poczytać jak Ruda zmagała się z glutenem. Walka to nierówna, ciężka, ale da się ją wygrać. http://tnij.at/gluten
Zapytacie „od czego”?
Od czasu, kiedy zafascynował mnie temat żywienia i wiele to zmieniło w moim życiu.
Zapytacie: jakie widzę plusy? Wiele ich widzę – zaraz będzie o nich.
Najpierw jednak opowiem Wam co zmieniłam.
Po pierwsze: sposób robienia zakupów (dodałam też kilka nowych miejsc w których te zakupy robię). Sposób? Jest bardzo prosty. Trzeba kupować świadomie. Banał – czytać etykiety. Że zajmuje dużo czasu? Owszem trochę zajmuje, ale gwarantuje, że tylko na początku. Potem już się wie, czego się chce i do półek z produktami zmierza się w ciemno. Ot, czasem, kiedy pojawia się w sklepie coś nowego, wtedy trzeba poczytać. Jeśli nie macie czasu na czytanie w sklepie, polecam wpisać w wyszukiwarkę Czytamy etykiety (świetna, pożyteczna strona). Zakupy (oprócz sklepu osiedlowego, w którym mam też półkę ze zdrową żywnością) robię na warzywnych targach, w sklepach ze zdrową żywnością, czasem (rzadko) w Internecie. Staram się kupować rzeczy jak najmniej przetworzone, bez wszystkich zbędnych dodatków. Czy mnie to zrujnowało? Absolutnie nie. Być może wydaje nieco więcej pieniędzy na jedzenie, ale nie wydaje na lekarstwa, suplementy diety, lekarzy.
Po drugie: zaczęłam jeść śniadania przed wyjściem do pracy. To zasadniczo zmieniło cały mój dzień. Przychodzę do pracy z energią, bez uczucia senności, bóli głowy itd. A wcześniej piłam kawę najpierw, a śniadanie jadłam o …11.
Jak wygląda śniadanie? Różnie. Zazwyczaj jest to: omlet Mamby (kto czyta mojego bloga uważnie, przepis zna, omlet z płatków owsianych, banana, dwóch jajek – zblendować i gotowe. Ja dodaję jeszcze karob i smaruję po usmażeniu – dżemem). Kasza jaglana ze zblendowanym bananem i rodzynkami, żurawiną. Jogurt naturalny ze zblendowanym bananem i moja mieszanka (płatki owsiane, jagody goji,rodzynki, żurawina). Jajka sadzone z suszonymi pomidorami. Czasem wafle ryżowe z dżemem (rzadko).
Po trzecie: gotuję sama, raczej szerokim łukiem omijam bary (chociaż parę razy w ciągu tego roku zdarzyło mi się).. Fast foodowe jedzenie nie wchodzi w grę. Dużo ryżu, kaszy, makaronów żytnich, kukurydzianych.
Po czwarte: unikam cukru, unikam słodyczy sklepowych (jeśli już, to to co sama upiekę – mam kilka wypróbowanych świetnych ciast).
Po piąte: wyrzuciłam tzw. suplementy diety (bo one nie są poddane nadzorowi, nie wiadomo co w nich jest pisałam kiedyś o tym). Nie łykam witamin z apteki. Staram się bazować na owocach i warzywach.
Jeśli chodzi o żele na wyścigi (bo tylko wtedy je jem), to kupuję głównie żele Agisko (dobry, naturalny skład). Izotniki robię sama, na bazie miodu, soli, cytryny, czasem soku z pędów sosny.
Po szóste: zioła. Pokrzywa, czystek (bardzo wspomaga układ immunologiczny) – to podstawa.
Po siódme: jem mało chleba, jeśli już to żytni (sprawdzony), albo ten, który sama upiekę.
Po ósme: jeśli już coś smażę to na oleju kokosowym.
To tak w skrócie.
To teraz o efektach.
Jest dobrze. Mniej kilogramów to oczywiście cieszy, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że od ponad roku ani razu nie byłam przeziębiona. Ani razu! A zdarzało mi się to dawniej często. Owszem bywa tak, że czuję jakby miała nadchodzić choroba. Wtedy… szybciutko podwójna porcja czystka, kurkuma z pieprzem, wywar z imbiru sok z rokitnika i za kilka godzin jest ok.
Nie bywam tak zmęczona w pracy, jak bywałam wcześniej. Bywam zmęczona i owszem, ale jest inaczej (lepiej) niż było. Zapytacie jak to się przełożyło na wyniki sportowe?
Ciężko powiedzieć, bo miałam w tym roku mało czasu na trenowanie i w zasadzie ciężko to nazwać trenowaniem. Mało jeździłam na rowerze, jeśli jeździłam, to były to raczej przejażdżki, a nie treningi. Ale czułam się na rowerze lepiej niż w ub. roku, zwłaszcza na wiosnę było kilka takich momentów, że naprawdę czułam moc.
Więc warto – warto przyglądnąć się swojemu jedzeniu, żeby po prostu lepiej się czuć.
PS I wiecie co zauwazyłam przez ten rok? Jest lepiej jeśli chodzi o produkty w sklepach, pojawia się coraz więcej z lepszym składem.
A dzisiaj basen. Przyjemna pora, przyjemnie się pływało (było mało ludzi). A kiedy wróciłam z basenu, otworzyłam drzwi.. to poczułam zapach jabłek. Bajka. Dostałam od Pani Krystyny całą reklamówkę, zdrowych, niepryskanych jabłek, więc je wczoraj usmażyłam. Dodałam trochę cynamonu (bo lubię) i… zapewniłam sobie bajkowy zapach sadu w domu. Polecam!
A tutaj możecie poczytać jak Ruda zmagała się z glutenem. Walka to nierówna, ciężka, ale da się ją wygrać. http://tnij.at/gluten
- Aktywność Pływanie
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!