Sobota, 9 stycznia 2016
Eliaszówka
Bo są takie chwile w życiu, kiedy pozornie nie dzieje się nic, a dzieje się tak dużo, że chce się krzyczeć, fruwać.
Z radości. Ze szczęścia.
" Idę stokiem pagórka zazielenionego,
Trawa, kwiatuszki w trawie jak na obrazku dla dzieci.
Niebo zamglone, już błękitniejące....
…
Jest dziewiąta trzydzieści czasu lokalnego,
Wszystko na swoim miejscu i w układnej zgodzie.
W dolince potok jako potok mały.
Ścieżka w postaci ścieżki od zawsze do zawsze.
Las pod pozorem lasu na wieku wieków i amen,
A w górze ptaki w locie w roli ptaków w locie.
Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila
Jedna z tych ziemskich chwil proszonych, żeby trwały”.
W. Szymborska „Chwila”
Kosarzyska-Eliaszówka-Obidza-Kosarzyska
Chyba dawno nie czułam się w górach TAK i nie czułam tego TAK, jak pisze o tym Szymborska.
Oczy chciały jak najwięcej i jak najwięcej zobaczyć, pamięć chciała jak najwięcej zapamiętać, żeby chwila trwała, ciało chciało iść i iść… żeby przed oczami odsłaniały się coraz to nowe widoki.
Majestat gór odczuwalny.
Chociaż góry niewielkie. Cóż z tego, kiedy dające tyle energii, kiedy dystansujące od tego co na dole! I ta cisza i ten spokój, bez potrzeby rywalizacji, gnania przed siebie, zdobywania szczytów.
Przyjemność. Czysta przyjemność.
Powiedziałam w pewnej chwili do Pani Krystyny:
- Jak pięknie… jaka cisza…
- Tylko jakiś jeden drze ryja – odpowiedziała pani Krystyna (spieszę donieść, że cytowała jakiegoś kolegę, bo ona zazwyczaj tak brzydko nie mówi – no chyba, że ktoś wybitnie sobie zasłuży to wtedy zdolna jest.. zbesztać, no i o jakims spiewającym ptasysku mówiła).
- Ale jak pięknie drze ryja…- odpowiedziałam.
Taka okazja się trafiła jechać do Kosarzysk, więc postanowiłyśmy zrobić sobie małą wycieczkę. Nie chciałam po raz kolejny iść do Jaworek (bo tę trasę robiłam już kilka razy na nogach i na rowerze). Wymyśliłam więc Eliaszówkę. I dobrze, bo widoki to były TAKIE widoki, które kazały się zatrzymywać i patrzeć i patrzeć i patrzeć, a kiedy dotarłam do wierzchołka wieży widokowej na Eliaszówce, krzyknęłam głośno. Krzyknęłam, ponieważ zobaczyłam Tatry.
Niesamowicie przyjemny dzień!!! (no i dobry żurek w Bacówce nad Obidzą).
Zdjęcie w stylu Pana Adama © Iza
Niebieski szlak pieszy od Kosarzysk na Eliaszówkę © Iza
„No nie wstydź się tak” – może mogła powiedzieć pani Krystyna.
Zawstydzona © Iza
„Kiedy ja jestem nieśmiała” – mogłam odrzec ja.
Odwstydzona © Iza
Sztuka ludowa © Iza
Ruda na szlaku © Iza
Tatry z wieży widokowej na Eliaszówce © Iza
Raz jeszcze Tatry © Iza
Raz jeszcze Tatry © Iza
Widok z wieży 2 © Iza
© Iza
Turystyki dwie © Iza
Ruda usłyszała orła głos © Iza
Widok z wieży 4 © Iza
Turystyki dwie ujęcie drugie © Iza
Takie cuda na koniec © Iza
Z radości. Ze szczęścia.
" Idę stokiem pagórka zazielenionego,
Trawa, kwiatuszki w trawie jak na obrazku dla dzieci.
Niebo zamglone, już błękitniejące....
…
Jest dziewiąta trzydzieści czasu lokalnego,
Wszystko na swoim miejscu i w układnej zgodzie.
W dolince potok jako potok mały.
Ścieżka w postaci ścieżki od zawsze do zawsze.
Las pod pozorem lasu na wieku wieków i amen,
A w górze ptaki w locie w roli ptaków w locie.
Jak okiem sięgnąć, panuje tu chwila
Jedna z tych ziemskich chwil proszonych, żeby trwały”.
W. Szymborska „Chwila”
Kosarzyska-Eliaszówka-Obidza-Kosarzyska
Chyba dawno nie czułam się w górach TAK i nie czułam tego TAK, jak pisze o tym Szymborska.
Oczy chciały jak najwięcej i jak najwięcej zobaczyć, pamięć chciała jak najwięcej zapamiętać, żeby chwila trwała, ciało chciało iść i iść… żeby przed oczami odsłaniały się coraz to nowe widoki.
Majestat gór odczuwalny.
Chociaż góry niewielkie. Cóż z tego, kiedy dające tyle energii, kiedy dystansujące od tego co na dole! I ta cisza i ten spokój, bez potrzeby rywalizacji, gnania przed siebie, zdobywania szczytów.
Przyjemność. Czysta przyjemność.
Powiedziałam w pewnej chwili do Pani Krystyny:
- Jak pięknie… jaka cisza…
- Tylko jakiś jeden drze ryja – odpowiedziała pani Krystyna (spieszę donieść, że cytowała jakiegoś kolegę, bo ona zazwyczaj tak brzydko nie mówi – no chyba, że ktoś wybitnie sobie zasłuży to wtedy zdolna jest.. zbesztać, no i o jakims spiewającym ptasysku mówiła).
- Ale jak pięknie drze ryja…- odpowiedziałam.
Taka okazja się trafiła jechać do Kosarzysk, więc postanowiłyśmy zrobić sobie małą wycieczkę. Nie chciałam po raz kolejny iść do Jaworek (bo tę trasę robiłam już kilka razy na nogach i na rowerze). Wymyśliłam więc Eliaszówkę. I dobrze, bo widoki to były TAKIE widoki, które kazały się zatrzymywać i patrzeć i patrzeć i patrzeć, a kiedy dotarłam do wierzchołka wieży widokowej na Eliaszówce, krzyknęłam głośno. Krzyknęłam, ponieważ zobaczyłam Tatry.
Niesamowicie przyjemny dzień!!! (no i dobry żurek w Bacówce nad Obidzą).
Zdjęcie w stylu Pana Adama © Iza
Niebieski szlak pieszy od Kosarzysk na Eliaszówkę © Iza
„No nie wstydź się tak” – może mogła powiedzieć pani Krystyna.
Zawstydzona © Iza
„Kiedy ja jestem nieśmiała” – mogłam odrzec ja.
Odwstydzona © Iza
Sztuka ludowa © Iza
Ruda na szlaku © Iza
Tatry z wieży widokowej na Eliaszówce © Iza
Raz jeszcze Tatry © Iza
Raz jeszcze Tatry © Iza
Widok z wieży 2 © Iza
© Iza
Turystyki dwie © Iza
Ruda usłyszała orła głos © Iza
Widok z wieży 4 © Iza
Turystyki dwie ujęcie drugie © Iza
Takie cuda na koniec © Iza
- Aktywność Wędrówka
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!