Piątek, 19 marca 2010
Powitanie wiosny na KTMie i w górkach:))))
To było prawdziwe rowerowe powitanie wiosny.
Miałam urlop więc wyjechałam sobie z domu o 12.30. Słońce, temperatura ok. 15 stopni. Po prostu czego chcieć wiecej?
Postanowiłam popróbować się po raz pierwszy w tym roku z górkami.
Jazda była turtsyczna, bardzo wolna. Złozyło się na to kilka czynników: po pierwsze cały czas walcze z lekkim przeziębieniem i jestem nafaszerowana lekami, po drugie wiatr wiał prosto w twarz i pod górę trzeba się było mocować, po trzecie : postanowiłam nie szaleć..
W tym sezonie oprócz wytrzymałosci, siły, techniki, postanowiłam poćwiczyć jeszcze psychikę.
Jednym z elementów tego ćwiczenia jest nauczenie się cierpliwości.
Bo ja od razu chciałabym zbudować Kraków.. Od razu na początku sezonu wjezdzać na Lubinkę z blatu ( bo przecież w ub roku wjezdzałam).
Tak.. i owszem, ale na pewno nie za pierwszym razem, poza tym w ub roku o tej porze roku to miałam dwa razy wiecej km przejechane.
Po czwarte bardzo bolało mnie kolano.. bardzo.. i boli do teraz.
Po piate: jechałam na Bulldogach a jak wiadomo najlepsze opony na asfalt to to nie są:)
Postanowiłam zacząć górskie, tegoroczne pedałowanie od Lubinki.
Symbol to pewien. To była pierwsza górka, ktorą pokonałam na rowerze. Na Moim ciezkim City Best za 350 zł.
Byłam z siebie niesmowicie dumna, wjazd na Lubinkę kosztował mnie wiele.
Na szczycie byłam wykonczona.
Ale to własnie Lubince zawdzięczam moje górskie jeżdzenie.
Podjazd nie jest bardzo długi, nie jest strasznie nastromiony, ale duże serpetyny powodują ze można się zmeczyć. Droga wije się przepieknie pod górę. Widoki nieziemskie.
Na Lubince jeszcze jeżdzą ludzie na nartach:)
W ogóle sniegu dużo w lesie. Przyjdzie jeszcze poczekać na jazdę w terenie. Woda splywa po drogach z góry.
Tatr nie było dzisiaj widać niestety:(
Postanowiłam zaryzykować i skręciłam na rozjeździe w prawo i pojechałam szlakiem owocowym na mój ulubiony zjazd.
Ale zjazdu już nie ma…Ktos połozyl asfalt. Można co najwyżej cwiczyć wchodzenie w zakręty, bo zakręty są ostre.
A to był taki fajny techniczny zjazd… z pięknymi widokami.. góry , zakole Dunajca.
Wracałam niebieskim rowerowym wzdłuż Dunajca.
Jechało mi się tak sobie. Nie ma jeszcze wielkiej mocy pod górę, ale przecież .. muszę się uczyć cierpliwości.
Wszystko w swoim czasie.
Będzie lepiej.
Cudnie było znowu popatrzeć na górki z perspektywy roweru.
Mam nadzieję ze zdrowie mi pozwoli na nastepne 2 dni na rowerze.
Trasa Tarnów- Koszyce-Zglobice-Szczepanowice-Lubinka-Dabrówka Szczepanowska- Błonie – Zbylitowska Góra-Tarnów
Miałam urlop więc wyjechałam sobie z domu o 12.30. Słońce, temperatura ok. 15 stopni. Po prostu czego chcieć wiecej?
Postanowiłam popróbować się po raz pierwszy w tym roku z górkami.
Jazda była turtsyczna, bardzo wolna. Złozyło się na to kilka czynników: po pierwsze cały czas walcze z lekkim przeziębieniem i jestem nafaszerowana lekami, po drugie wiatr wiał prosto w twarz i pod górę trzeba się było mocować, po trzecie : postanowiłam nie szaleć..
W tym sezonie oprócz wytrzymałosci, siły, techniki, postanowiłam poćwiczyć jeszcze psychikę.
Jednym z elementów tego ćwiczenia jest nauczenie się cierpliwości.
Bo ja od razu chciałabym zbudować Kraków.. Od razu na początku sezonu wjezdzać na Lubinkę z blatu ( bo przecież w ub roku wjezdzałam).
Tak.. i owszem, ale na pewno nie za pierwszym razem, poza tym w ub roku o tej porze roku to miałam dwa razy wiecej km przejechane.
Po czwarte bardzo bolało mnie kolano.. bardzo.. i boli do teraz.
Po piate: jechałam na Bulldogach a jak wiadomo najlepsze opony na asfalt to to nie są:)
Postanowiłam zacząć górskie, tegoroczne pedałowanie od Lubinki.
Symbol to pewien. To była pierwsza górka, ktorą pokonałam na rowerze. Na Moim ciezkim City Best za 350 zł.
Byłam z siebie niesmowicie dumna, wjazd na Lubinkę kosztował mnie wiele.
Na szczycie byłam wykonczona.
Ale to własnie Lubince zawdzięczam moje górskie jeżdzenie.
Podjazd nie jest bardzo długi, nie jest strasznie nastromiony, ale duże serpetyny powodują ze można się zmeczyć. Droga wije się przepieknie pod górę. Widoki nieziemskie.
Na Lubince jeszcze jeżdzą ludzie na nartach:)
W ogóle sniegu dużo w lesie. Przyjdzie jeszcze poczekać na jazdę w terenie. Woda splywa po drogach z góry.
Tatr nie było dzisiaj widać niestety:(
Postanowiłam zaryzykować i skręciłam na rozjeździe w prawo i pojechałam szlakiem owocowym na mój ulubiony zjazd.
Ale zjazdu już nie ma…Ktos połozyl asfalt. Można co najwyżej cwiczyć wchodzenie w zakręty, bo zakręty są ostre.
A to był taki fajny techniczny zjazd… z pięknymi widokami.. góry , zakole Dunajca.
Wracałam niebieskim rowerowym wzdłuż Dunajca.
Jechało mi się tak sobie. Nie ma jeszcze wielkiej mocy pod górę, ale przecież .. muszę się uczyć cierpliwości.
Wszystko w swoim czasie.
Będzie lepiej.
Cudnie było znowu popatrzeć na górki z perspektywy roweru.
Mam nadzieję ze zdrowie mi pozwoli na nastepne 2 dni na rowerze.
Trasa Tarnów- Koszyce-Zglobice-Szczepanowice-Lubinka-Dabrówka Szczepanowska- Błonie – Zbylitowska Góra-Tarnów
- DST 44.00km
- Teren 1.00km
- Czas 01:57
- VAVG 22.56km/h
- Temperatura 15.0°C
- HRmax 174 ( 92%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Kalorie 940kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!