Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 509.00 km (w terenie 125.00 km; 24.56%) |
Czas w ruchu: | 26:26 |
Średnia prędkość: | 19.07 km/h |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 42.42 km i 2h 24m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 3 września 2013
W Krainie Czarów czyli na Hołda RAce
Po dla jednych bardzo udanym, dla drugich mniej, występie gościnnym w Wiśle, udałyśmy się za pilotem Sufą w dalszą drogę czyli na Ślunsk:). Ślunsk okazał się Krainą Czarów ( Czarną Krainą), no bo ledwie byłyśmy w Chorzowie a tu nagle w Bytomiu jesteśmy, kościół z daleka jakiś podziwiamy, dojeżdżamy bliżej nieco, a tu napis Poczta Polska, po trasie wyścigu xc chodzimy, nie było zjazdu, a nagle zjazd się pojawił, bo go chłopaki z Gomoli wymyślili sobie zrobić ( chyba po to żeby fajne zdjęcia mieć, bo działo się na tym zjeździe oj działo), ludzie jakimś dziwnym językiem mówili: kaj Iza masz rower?
o.. keta mu spadła
( wiecie co to keta, ha?).
A krajobrazy były tam takie:
Podobno Bóg tkwi w szczegółach, a diabeł jest wszędzie.
Tutaj na pewno był.
No, ale od początku.
Prezes Gomola Trans Airco czyli Darek jego Rodzina , dwa koty i dwa psy udzielili nam gościny w tej Krainie Czarów, co byśmy mogły na drugi dzień pooglądać z bliska Hołda Race czyli jedyny w swoim rodzaju wyścig na terenie byłej kopalni.
Niektórzy ( proszę zerknąć na bloga kolegi Sufy) wyścig ten nazwali Mistrzostwami Świata w kolarstwie górniczym, co zważywaszy na to że na jednym zjeździe widziałam kolegę z łopatą ma zapewne swoje uzasadnienie.
Kolega niby po każdym przejeździe coś tam odsypywał, co by się chłopakom i dziewczynom lepiej jechało, ale ja to mam spore wątpliwości, czy naprawdę tak było, czy czasem nie kopał dołków, bo jakoś dziwnym trafem pełno paparazzich w tym miejscu było.
No, ale znowu zasadniczo od tematu odbiegłam.
Pobudka o 4.30. Prezes zaspał, bo bateria mu się w telefonie rozładowała, no i Hołda Race mógł być zagrożony, ale po co się w domu ma psa? Pies Prezesa obudził i niedługo potem byliśmy już na miejscu, gdzie miały zostać rozegrane te jedyne w swoim rodzaju zawody.
A Prezes wygląda tak:
Była 6.00 rano, zaczął padać deszcz…
Robiło się coraz bardziej bajkowo…
Na terenie tej byłej kopalni dzisiaj jest m.in. pole golfowe .
Pani Krystyna namawiała mnie na start w tych zawodach, ale maraton dnia poprzedniego i kolejna nieprzespana noc dały mi się we znaki.
I nawet przysnęłam na chwilę w samochodzie. Na nogi postawiła mnie dopiero bułka z salami, przygotowana przez szwagra Prezesa.
Chyba trzeba będzie pomyśleć o takiej diecie przedmaratonowej. Skoro po takiej bułce skacze się potem tak wysoko, no to może i pod górę będzie się jechać szybciej?
Na nogi postawiło mnie też niewątpliwie spotkanie z Jarkiem Miodońskim, którego wracając ze sklepu , spotkałyśmy.
Padał deszcz, potem padać przestał, ściągnęłam więc kaptur, a Jarek na to:
A co ci się stało? Polowy włosów nie masz….
Popatrzyłyśmy z Krysią na siebie zdumione.
Pomyślałam: Przebóg… no ciężki miałam ubiegły rok, trochę włosy traciłam, ale żeby aż tak…?
Sprawa się wyjaśniła , bo Jarek chyba mnie dawno nie widział i o długość włosów mu chodziło. Uffff….
W każdym bądź razie otrzeźwiło mnie to zupełnie.
Jarek stanął w Biurze Zawodów, a Wiola, która robiła zapisy zapytała: ( młoda jest trzeba jej wybaczyć, nie startuje długo).
„Jak się pan nazywa?”
Towarzystwo wokół prychnęło śmiechem. Powiedziałam: no nie, nie znają cię tutaj.
Krysia powiedziała: sława przemija.
A kolega Jarka powiedział: Bob Marley.
No bo Jarek wygląda tak:
Powoli zaczynał się czas na rozpoczęcie zawodów, a chłopaki i dziewczyny z Gomoli powoli wszystko wokół zmieniali.
Nagle pojawiły się namioty, stoiska, tor przeszkód dla dzieci i inne atrakcje.
A ja i Sufa poszliśmy sobie na trasę i taki o to sposobem cały dzień spędziłam na tej trasie. Potem dołączyła do nas Krysia i Mamba. I tak sobie chodziliśmy obserwując najpierw rozgrzewkę, a potem zawody.
A zawody sobie jechały trasą zupełnie niezwykłą jak już wspomniałam, no bo i pole golfowe było, i Rock Garden był i Sztywny Pal Azji oraz również Mordor i jakieś żwirowisko zupełnie nieprawdpodobne.
I nawet szyb górniczy o wdzięcznej nazwie.. Krystyna.
A zawodnicy czasem mieli kłopoty…
A my mnóstwo atrakcji…
Bywały momenty dramatyczne….
A w Rock Gardenie był trójkąt bermudzki na którym większość popełniała błędy i padała, niektórzy to nawet wpadali na fotografa Sufę, tak więc…
Zawody jednak odbywały się gdzieś tam w tle, bo na plan pierwszy wysunęły się mistrzostwa świata a nawet rzec można Wszechświata drugiego planu, w którym prym wiodła Pani Krystyna.
Jedno, było zdumiewające, bo całą trasę przeszliśmy ale ani jednej Bozi nie było, ale może w sumie nic dziwnego w tym nie ma, bo przecież z Sufą chodziłyśmy, a on nawet jednej Bozi nie potrafi znaleźć już tyle czasu…
Podsumowując: Wyścig z rozmachem na terenie bajkowym, kawał dobrej roboty wykonany przez Gomola Trans Airco (trasę chwaliły takie sławy, jak Mirek Bienasz i Jarek vel Bob Marley). Brawo.
Ja tylko jedno pytanko mam ( Do Sufy):
Skoro były mistrzostwa drugiego planu to kaj medale Sufa?
o.. keta mu spadła
( wiecie co to keta, ha?).
A krajobrazy były tam takie:
Księżycowe krajobrazy© lemuriza1972
Podobno Bóg tkwi w szczegółach, a diabeł jest wszędzie.
Tutaj na pewno był.
Mordor© lemuriza1972
No, ale od początku.
Prezes Gomola Trans Airco czyli Darek jego Rodzina , dwa koty i dwa psy udzielili nam gościny w tej Krainie Czarów, co byśmy mogły na drugi dzień pooglądać z bliska Hołda Race czyli jedyny w swoim rodzaju wyścig na terenie byłej kopalni.
Niektórzy ( proszę zerknąć na bloga kolegi Sufy) wyścig ten nazwali Mistrzostwami Świata w kolarstwie górniczym, co zważywaszy na to że na jednym zjeździe widziałam kolegę z łopatą ma zapewne swoje uzasadnienie.
Kolega niby po każdym przejeździe coś tam odsypywał, co by się chłopakom i dziewczynom lepiej jechało, ale ja to mam spore wątpliwości, czy naprawdę tak było, czy czasem nie kopał dołków, bo jakoś dziwnym trafem pełno paparazzich w tym miejscu było.
No, ale znowu zasadniczo od tematu odbiegłam.
Pobudka o 4.30. Prezes zaspał, bo bateria mu się w telefonie rozładowała, no i Hołda Race mógł być zagrożony, ale po co się w domu ma psa? Pies Prezesa obudził i niedługo potem byliśmy już na miejscu, gdzie miały zostać rozegrane te jedyne w swoim rodzaju zawody.
A Prezes wygląda tak:
Prezes© lemuriza1972
Była 6.00 rano, zaczął padać deszcz…
Robiło się coraz bardziej bajkowo…
Rozładunek© lemuriza1972
Na terenie tej byłej kopalni dzisiaj jest m.in. pole golfowe .
Pole golfowe© lemuriza1972
Pole golfowe2© lemuriza1972
Pani Krystyna namawiała mnie na start w tych zawodach, ale maraton dnia poprzedniego i kolejna nieprzespana noc dały mi się we znaki.
I nawet przysnęłam na chwilę w samochodzie. Na nogi postawiła mnie dopiero bułka z salami, przygotowana przez szwagra Prezesa.
Chyba trzeba będzie pomyśleć o takiej diecie przedmaratonowej. Skoro po takiej bułce skacze się potem tak wysoko, no to może i pod górę będzie się jechać szybciej?
Na nogi postawiło mnie też niewątpliwie spotkanie z Jarkiem Miodońskim, którego wracając ze sklepu , spotkałyśmy.
Padał deszcz, potem padać przestał, ściągnęłam więc kaptur, a Jarek na to:
A co ci się stało? Polowy włosów nie masz….
Popatrzyłyśmy z Krysią na siebie zdumione.
Pomyślałam: Przebóg… no ciężki miałam ubiegły rok, trochę włosy traciłam, ale żeby aż tak…?
Sprawa się wyjaśniła , bo Jarek chyba mnie dawno nie widział i o długość włosów mu chodziło. Uffff….
W każdym bądź razie otrzeźwiło mnie to zupełnie.
Jarek stanął w Biurze Zawodów, a Wiola, która robiła zapisy zapytała: ( młoda jest trzeba jej wybaczyć, nie startuje długo).
„Jak się pan nazywa?”
Towarzystwo wokół prychnęło śmiechem. Powiedziałam: no nie, nie znają cię tutaj.
Krysia powiedziała: sława przemija.
A kolega Jarka powiedział: Bob Marley.
No bo Jarek wygląda tak:
Jarek zwany Dramatem© lemuriza1972
Powoli zaczynał się czas na rozpoczęcie zawodów, a chłopaki i dziewczyny z Gomoli powoli wszystko wokół zmieniali.
Nagle pojawiły się namioty, stoiska, tor przeszkód dla dzieci i inne atrakcje.
A ja i Sufa poszliśmy sobie na trasę i taki o to sposobem cały dzień spędziłam na tej trasie. Potem dołączyła do nas Krysia i Mamba. I tak sobie chodziliśmy obserwując najpierw rozgrzewkę, a potem zawody.
Sufa fotograf© lemuriza1972
Trasa© lemuriza1972
A zawody sobie jechały trasą zupełnie niezwykłą jak już wspomniałam, no bo i pole golfowe było, i Rock Garden był i Sztywny Pal Azji oraz również Mordor i jakieś żwirowisko zupełnie nieprawdpodobne.
I nawet szyb górniczy o wdzięcznej nazwie.. Krystyna.
Krystyna i Jarek w Rock Garden© lemuriza1972
Na trasie© lemuriza1972
Mordor© lemuriza1972
A zawodnicy czasem mieli kłopoty…
" Nie ma mowy, nie da rady zjechać"© lemuriza1972
A my mnóstwo atrakcji…
A może zagramy w golfa?© lemuriza1972
Frakcja tarnowska czyli kibice z Tarnowa, kolarze też© lemuriza1972
Iza, Krystyna i nieczynna Krystyna w tle© lemuriza1972
Bywały momenty dramatyczne….
Po zielonym kręconym bywa i tak© lemuriza1972
A w Rock Gardenie był trójkąt bermudzki na którym większość popełniała błędy i padała, niektórzy to nawet wpadali na fotografa Sufę, tak więc…
Wypijmy za błędy© lemuriza1972
Kibicowanie w Rock Garden© lemuriza1972
Czasem trzeba trochę oddychnąć© lemuriza1972
Eliminacja... konkurencji© lemuriza1972
Jadą, czy się boją?© lemuriza1972
Zawody jednak odbywały się gdzieś tam w tle, bo na plan pierwszy wysunęły się mistrzostwa świata a nawet rzec można Wszechświata drugiego planu, w którym prym wiodła Pani Krystyna.
Mistrzyni:)© lemuriza1972
Wysoko, wysoko:)© lemuriza1972
Mistrzostwa Świata a może nawet Wszech... drugiego planu© lemuriza1972
Gomola zadbała nawet o zapas na trasie:)© lemuriza1972
Mordor czy jak mu tam było© lemuriza1972
Trochę węgla się przywiozło:)© lemuriza1972
Jedno, było zdumiewające, bo całą trasę przeszliśmy ale ani jednej Bozi nie było, ale może w sumie nic dziwnego w tym nie ma, bo przecież z Sufą chodziłyśmy, a on nawet jednej Bozi nie potrafi znaleźć już tyle czasu…
Podsumowując: Wyścig z rozmachem na terenie bajkowym, kawał dobrej roboty wykonany przez Gomola Trans Airco (trasę chwaliły takie sławy, jak Mirek Bienasz i Jarek vel Bob Marley). Brawo.
Ja tylko jedno pytanko mam ( Do Sufy):
Skoro były mistrzostwa drugiego planu to kaj medale Sufa?
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 września 2013
Jak skoczyłyśmy do Wisły ( na maraton)
No tak.
Zupełnie jakoś tak niespodziewanie i nieplanowanie , w drodze na Hołda Race ( ale niekoniecznie po drodze) skoczyłysmy do Wisły na Bikemaraton.
A było to tak .. wyjazd na Hołdę, był od dawna planowany.
Podczas niedzielnej jazdy, a właściwie "przed" Krysia zapytała mnie czy chcę wystartować w Wiśle?
Jakiej Wiśle? - pomyślałam. Nie wiedziałam bowiem, że w sobotę jest jakiś maraton w Wiśle i że my tam będziemy.
No... i powiedziała i już było .. po mnie, bo no jak to być na miejscu i nie wystartować w maratonie? Mój entuzjazm trochę opadł, kiedy zobaczyłam, że na 42 km jest 1900 m przewyższenia, bo jedyny maraton, który w tym roku jechałam, o tak dużym przewyższeniu to była Piwniczna.
A to było prawie dwa miesiące temu.
No, ale ta myśl o maratonie już była we mnie "zasiana" i wiedziałam, że na 99% pojadę.
Relacja z maratonu jutro. Dzisiaj tylko króciutko : trasa fajna, kondycyjnie wymagająca, technicznie mniej, chociaż zjazdy do bardzo łatwych na pewno nie należały ( ale to takie zjazdy jak lubię, luźne kamienie, z gatunku takich większych, nie takie mega szutrowe szerokie drogi - a takich się spodziewałam, więc na plus byłam zaskoczona, jak zobaczyłam, że to jednak nie takie szutry klasyczne).
Ze swojej jazdy ( z wyjątkiem zjazdów) nie jestem zadowolona, (kiepski dość czas).
miejsce w kategorii 2 , ale jechało tylko 3 panie z K4, wiec to miejsce jest mało znaczące i niewiele mówiące:).
Krysia była zmuszona jechać mega ( dziwny regulamin od tego roku u Grabka, kobietom na giga wstęp zabroniony).
Pojechała bardzo dobrze, bardzo dobry czas i 3 miejsce w K3.
A przed maratonem, szukając wc znalazłyśmy coś takiego.. no i Krysia odleciała:)
Relacja jutro, a osobny wpis poświęcę Hołda Race, ale to wtedy jak Sufa zamieści swoje zdjęcia.
Bo do tego wpisu te zdjęcia obowiązkowo być muszą:)
Zupełnie jakoś tak niespodziewanie i nieplanowanie , w drodze na Hołda Race ( ale niekoniecznie po drodze) skoczyłysmy do Wisły na Bikemaraton.
A było to tak .. wyjazd na Hołdę, był od dawna planowany.
Podczas niedzielnej jazdy, a właściwie "przed" Krysia zapytała mnie czy chcę wystartować w Wiśle?
Jakiej Wiśle? - pomyślałam. Nie wiedziałam bowiem, że w sobotę jest jakiś maraton w Wiśle i że my tam będziemy.
No... i powiedziała i już było .. po mnie, bo no jak to być na miejscu i nie wystartować w maratonie? Mój entuzjazm trochę opadł, kiedy zobaczyłam, że na 42 km jest 1900 m przewyższenia, bo jedyny maraton, który w tym roku jechałam, o tak dużym przewyższeniu to była Piwniczna.
A to było prawie dwa miesiące temu.
No, ale ta myśl o maratonie już była we mnie "zasiana" i wiedziałam, że na 99% pojadę.
Relacja z maratonu jutro. Dzisiaj tylko króciutko : trasa fajna, kondycyjnie wymagająca, technicznie mniej, chociaż zjazdy do bardzo łatwych na pewno nie należały ( ale to takie zjazdy jak lubię, luźne kamienie, z gatunku takich większych, nie takie mega szutrowe szerokie drogi - a takich się spodziewałam, więc na plus byłam zaskoczona, jak zobaczyłam, że to jednak nie takie szutry klasyczne).
Ze swojej jazdy ( z wyjątkiem zjazdów) nie jestem zadowolona, (kiepski dość czas).
miejsce w kategorii 2 , ale jechało tylko 3 panie z K4, wiec to miejsce jest mało znaczące i niewiele mówiące:).
Krysia była zmuszona jechać mega ( dziwny regulamin od tego roku u Grabka, kobietom na giga wstęp zabroniony).
Pojechała bardzo dobrze, bardzo dobry czas i 3 miejsce w K3.
A przed maratonem, szukając wc znalazłyśmy coś takiego.. no i Krysia odleciała:)
"Lecę , bo chcę"© lemuriza1972
Relacja jutro, a osobny wpis poświęcę Hołda Race, ale to wtedy jak Sufa zamieści swoje zdjęcia.
Bo do tego wpisu te zdjęcia obowiązkowo być muszą:)
- Aktywność Jazda na rowerze