Sobota, 15 lutego 2014
FIRE and ICE
Wspomnienie z pamiętnego maratonu w Piwnicznej. Zdjęcie przysłał mi kolega Paweł (jadący w zielonym stroju za mną).
Maraton w Piwnicznej © lemuriza1972
Mirek skacze przez przeszkody:) © lemuriza1972
W Lesie Radłowskim © lemuriza1972
W Lesie Radłowskim 2 © lemuriza1972
Maraton w Piwnicznej © lemuriza1972
Taka kiedyś rozmowa się odbyła…
Zbliżał się weekend, byłam jakaś taka zmęczona i moja koleżanka Kaśka powiedziała:
- ale co tam.. jutro sobie pojedziesz maraton, będzie fajnie…
Popatrzyłam na nią, uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Wiesz… jazda na maratonie nie jest przyjemnością. Jazda na maratonie to potworne zmęczenie, pot, czasem krew i ból. Przyjemne jest dopiero dotarcie do mety ( o ile wszystko się powiedzie). Sama jazda nigdy nie jest przyjemna. To nie wycieczka, to zawody, a zawody to ból.
Czytam właśnie książkę pt Złota Justyna. Prawdziwa historia królowej nart ( skądinąd bardzo ciekawa książka, wiele faktów, który nie mamy prawa znać z mediów, długa i ciężka droga prowadziła Justynę do dzisiejszych sukcesów, ona sama twierdzi, ze bez trenera nie byłoby TAKIEJ jej).
„ Czasami gdy człowiek ze zmęczenia widzi czarne plamy i czuje, ze za chwilę padnie, zastanawiam się po co ja to robię. Odpowiedź przychodzi natychmiast. Po prostu to lubię. Sport sprawia mi wielką przyjemność. Jeśli jednak ktoś mówi, że lubi startować, oznacza to, że podczas zawodów nie daje z siebie wszystkiego”
No właśnie.
Nie wytrzymałam. Moje zdrowie jeszcze nie do końca ok, ale nie wytrzymałam… Kiedy Mirek dał mi znać, że jedzie do lasu pobiegać, najpierw napisałam: nic z tego, jestem chora. Za chwilę napisałam: a może poszłabym trochę pochodzić z kijkami? Pojechałam. Z chodzenia wyszło chodzenie w połowie, bo w połowie pobiegałam z kijkami… Nie dałam rady maszerować tylko i wyłącznie ( zwłaszcza , ze Mirek trochę się naigrywał, mówiąc mi: „będziesz spacerować jak emeryt?” „ o widzisz , będziesz mieć towarzystwo” – to powiedział widząć jakąś starszą parę z kijkami). Tak więc nie wytrzymałam… Jak to „posłuży” ( albo i nie mojemu zdrowiu, to zobaczmy). Było więc 45 min w Lesie Radłowskim ( 25 min biegu, 25 min marszu). Fajnie było znowu przywdziać sportowe ciuchy, sportowe buty i COŚ ze sobą zrobić. Życie bez sportu jest zdecydowanie nie dla mnie.
A poza tym dzisiaj wymyśliłam sobie cel. Przez miesiąc będę codziennie robić 500 „brzuszków”. Zrobiłam kiedyś dwukrotnie 6 Weidera, to i to powinno się udać, bo znacznie łatwiejsze jest. Dyspensę daje sobie tylko na dzień kiedy może pojedziemy w góry, albo ze zdrowiem będzie coś nie tak ( odpukać), a tak to.. ROBIMY, CODZIENNIE. Dzisiaj było pierwsze 500. Fajnie tak mieć jakiś cel. Nawet taki.. niby banalny… A teraz piosenka, którą odkryłam wczoraj. W dwóch wersjach. No i jakby prorocza , czyż nie? FIRE AND ICE. No bo był dzisiaj Ogień na Lodzie, a ściślej mówiąc Ogień w wykonaniu Strażaka na lodzie w Soczi. Brawo! Teraz pozostaje kibicować Kamilowi i pozostałych chłopakom. Takie sportowe sukcesy Polaków ogromnie motywują do treningu.
Zbliżał się weekend, byłam jakaś taka zmęczona i moja koleżanka Kaśka powiedziała:
- ale co tam.. jutro sobie pojedziesz maraton, będzie fajnie…
Popatrzyłam na nią, uśmiechnęłam się i powiedziałam:
- Wiesz… jazda na maratonie nie jest przyjemnością. Jazda na maratonie to potworne zmęczenie, pot, czasem krew i ból. Przyjemne jest dopiero dotarcie do mety ( o ile wszystko się powiedzie). Sama jazda nigdy nie jest przyjemna. To nie wycieczka, to zawody, a zawody to ból.
Czytam właśnie książkę pt Złota Justyna. Prawdziwa historia królowej nart ( skądinąd bardzo ciekawa książka, wiele faktów, który nie mamy prawa znać z mediów, długa i ciężka droga prowadziła Justynę do dzisiejszych sukcesów, ona sama twierdzi, ze bez trenera nie byłoby TAKIEJ jej).
„ Czasami gdy człowiek ze zmęczenia widzi czarne plamy i czuje, ze za chwilę padnie, zastanawiam się po co ja to robię. Odpowiedź przychodzi natychmiast. Po prostu to lubię. Sport sprawia mi wielką przyjemność. Jeśli jednak ktoś mówi, że lubi startować, oznacza to, że podczas zawodów nie daje z siebie wszystkiego”
No właśnie.
Nie wytrzymałam. Moje zdrowie jeszcze nie do końca ok, ale nie wytrzymałam… Kiedy Mirek dał mi znać, że jedzie do lasu pobiegać, najpierw napisałam: nic z tego, jestem chora. Za chwilę napisałam: a może poszłabym trochę pochodzić z kijkami? Pojechałam. Z chodzenia wyszło chodzenie w połowie, bo w połowie pobiegałam z kijkami… Nie dałam rady maszerować tylko i wyłącznie ( zwłaszcza , ze Mirek trochę się naigrywał, mówiąc mi: „będziesz spacerować jak emeryt?” „ o widzisz , będziesz mieć towarzystwo” – to powiedział widząć jakąś starszą parę z kijkami). Tak więc nie wytrzymałam… Jak to „posłuży” ( albo i nie mojemu zdrowiu, to zobaczmy). Było więc 45 min w Lesie Radłowskim ( 25 min biegu, 25 min marszu). Fajnie było znowu przywdziać sportowe ciuchy, sportowe buty i COŚ ze sobą zrobić. Życie bez sportu jest zdecydowanie nie dla mnie.
A poza tym dzisiaj wymyśliłam sobie cel. Przez miesiąc będę codziennie robić 500 „brzuszków”. Zrobiłam kiedyś dwukrotnie 6 Weidera, to i to powinno się udać, bo znacznie łatwiejsze jest. Dyspensę daje sobie tylko na dzień kiedy może pojedziemy w góry, albo ze zdrowiem będzie coś nie tak ( odpukać), a tak to.. ROBIMY, CODZIENNIE. Dzisiaj było pierwsze 500. Fajnie tak mieć jakiś cel. Nawet taki.. niby banalny… A teraz piosenka, którą odkryłam wczoraj. W dwóch wersjach. No i jakby prorocza , czyż nie? FIRE AND ICE. No bo był dzisiaj Ogień na Lodzie, a ściślej mówiąc Ogień w wykonaniu Strażaka na lodzie w Soczi. Brawo! Teraz pozostaje kibicować Kamilowi i pozostałych chłopakom. Takie sportowe sukcesy Polaków ogromnie motywują do treningu.
Mirek skacze przez przeszkody:) © lemuriza1972
W Lesie Radłowskim © lemuriza1972
W Lesie Radłowskim 2 © lemuriza1972
- Aktywność Bieganie
Komentarze
Kiedyś Agnieszka Radwańska powiedziała, że jest uzależniona od robienia "brzuszków" i że robi ich 500 dziennie.
No.. to też robię, bo.. lubię się uzależniać.
Od fajnych rzeczy:)
Taki cel. Może być? Lemuriza1972 - 21:33 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
No.. to też robię, bo.. lubię się uzależniać.
Od fajnych rzeczy:)
Taki cel. Może być? Lemuriza1972 - 21:33 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
Nie chodzi tu, Izo droga, o winę lub nie samej Justyny.
Chodzi o nierówne, moim zdaniem, traktowanie sportowców.
Tenisiści, piłkarze i wielu innych koksuje. Skazuje się kolarzy... innych bardzo sporadycznie, a kary są niewspółmiernie niskie. sufa - 17:34 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
Chodzi o nierówne, moim zdaniem, traktowanie sportowców.
Tenisiści, piłkarze i wielu innych koksuje. Skazuje się kolarzy... innych bardzo sporadycznie, a kary są niewspółmiernie niskie. sufa - 17:34 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
To był 2005 rok.
Justyna koksowała.
Wspomina o tym w ksiązce?
Po co ten kij w mrowisko?
Ano tak sobie myślę... gdyby Justyna była kolarzem, to pewnie kara byłaby zdecydowanie bardziej dotkliwa.
Ale oczywiście Justyna wielkim sportowcem jest. Tak jak i Armstrong. sufa - 17:14 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
Justyna koksowała.
Wspomina o tym w ksiązce?
Po co ten kij w mrowisko?
Ano tak sobie myślę... gdyby Justyna była kolarzem, to pewnie kara byłaby zdecydowanie bardziej dotkliwa.
Ale oczywiście Justyna wielkim sportowcem jest. Tak jak i Armstrong. sufa - 17:14 sobota, 15 lutego 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!