Czwartek, 27 lutego 2014
O płynących z niejedzenia pączków korzyściach życiowych:)
Piosenka taka na dzisiaj.
Bez żadnego związku z dniem dzisiejszym, z nastrojem i innymi okolicznościami.
Po prostu dzisiaj „znaleziona”.
Tzw. Tłusty Czwartek.
Muszę z dumą powiedzieć, że na moim koncie zero. Oparłam się temu zbiorowemu szaleństwu czy jak ktoś woli tradycji.
Ale czy ja wiem, czy to powód do dumy, skoro od dłuższego czasu żyję bez słodyczy i nie odczuwam potrzeby ich spożywania?
Ktoś powiedział mi dzisiaj, że w związku z tym, że wzgardziłam pączkiem, opuści mnie szczęście i powodzenie w życiu ( że to niby po to się pączki w Tłusty Czwartek spożywa, żeby szczęście i powodzenie w naszym życiu gościło).
Mam nadzieję, że szczęście i powodzenie w życiu, w głównej mierze spowodowane jest czynnikami i splotem okoliczności nie zawsze od nas zależnych, ot los po prostu , a już na pewno zależne nie jest od spożywania tej masy tłustości. A jeśli jest, to biada mi, samo zło w takim razie w niedalekiej przyszłości mnie czeka. Pożyjemy , zobaczymy. Jakby co.. jakby dajmy na to maraton mi nie wyszedł – będzie na co „zwalić”. Więc w sumie wyszłam dzisiaj na ogromny plus, nie „władowałam” w siebie tych 300 pustych kalorii, no i mam alibi na przyszłość.
A poza tym to, pomimo, że dzień był ciężki ( no jak miał nie być ciężki skoro w swej nazwie miał słowo „Tłusty”), zmusiłam się do wyjazdu na rower. Słowo „zmusiłam” jest może nadużyciem, bo nie było to znowu z mojej strony takie poświęcenie:). Dzisiaj było przyjemniej, nie tak zimno jak we wtorek. Nie wiało tak, więc można powiedzieć - nie zmarzłam. Do tego udało mi się dzisiaj ( bo mnie przyjaciółka ma podwiozła do domu, więc byłam wcześniej) wyjechać już o 16.45 . Skutkiem tego połowę dystansu zrobiłam „za dnia”, co wielce jest przyjemne. W lesie jeden spotkany zwierzak, a mianowicie sarna. Stała i patrzyła się na mnie jak na intruza. Ja się jej wcale nie dziwię:). Na granicy Ostrowa i Gosławic spotkałam jadącego z naprzeciwka Staszka vel Obcego, ale chyba mnie nie poznał! Poza tym brzuszków 500 i dość na dzisiaj i teraz odpoczywanie. Czytanie. Ponieważ skończyłam „ Dziennik” Pilcha, a zacytowałam tutaj kilka jego fragmentów, zwłaszcza ten o wyparciu się Cracovii, jestem winna suplement ( bo zdaje sobie sprawę, że może tu przypadkiem zaglądać jakiś kibic Cracovii i byłoby mu przykro, że J. Pilch tak niecnie klubu swego ukochanego się wyparł). Tak więc końcowe fragmenty „Dziennika”
„ Wyparłszy się Cracovii publicznie, może nawet klątwę jakąś na nią rzuciwszy, wewnętrznie jednak za słaby, by własnemu słowu sprostać, chyłkiem w ciemnych okularach i bluzie z – ma się rozumieć – szalenie na łeb naciągniętym kapturem przemykałem na mecze, samotnie konałem w fotelu podczas transmisji, udając obojętność, wszem wobec z maksymalnym kabotyństwem głosząc, że „los pewnego krakowskiego klubu absolutnie, ale to absolutnie przestał mnie interesować”, w istocie zaś nie spuszczałem mojej drużyny z oka. Pora dać sobie spokój z wyniszczającym udawaniem, pora – a to akurat jest wzmacniające – zrozumieć, że jedyną na tym świecie miłością do grobowej deski jest miłość do klubu ukochanego. Tym bardziej pora, że i ona ( grobowa deska) coraz bliżej. Z całą przeto mocą odwołuję swe ( w istocie zresztą pozorne ) zaprzaństwo, cofam i przepraszam za wszystkie klątwy czy złe słowa, wracam na ulicę Kałuży, przyjmijcie mnie dobrze”.
Mam nadzieję, że szczęście i powodzenie w życiu, w głównej mierze spowodowane jest czynnikami i splotem okoliczności nie zawsze od nas zależnych, ot los po prostu , a już na pewno zależne nie jest od spożywania tej masy tłustości. A jeśli jest, to biada mi, samo zło w takim razie w niedalekiej przyszłości mnie czeka. Pożyjemy , zobaczymy. Jakby co.. jakby dajmy na to maraton mi nie wyszedł – będzie na co „zwalić”. Więc w sumie wyszłam dzisiaj na ogromny plus, nie „władowałam” w siebie tych 300 pustych kalorii, no i mam alibi na przyszłość.
A poza tym to, pomimo, że dzień był ciężki ( no jak miał nie być ciężki skoro w swej nazwie miał słowo „Tłusty”), zmusiłam się do wyjazdu na rower. Słowo „zmusiłam” jest może nadużyciem, bo nie było to znowu z mojej strony takie poświęcenie:). Dzisiaj było przyjemniej, nie tak zimno jak we wtorek. Nie wiało tak, więc można powiedzieć - nie zmarzłam. Do tego udało mi się dzisiaj ( bo mnie przyjaciółka ma podwiozła do domu, więc byłam wcześniej) wyjechać już o 16.45 . Skutkiem tego połowę dystansu zrobiłam „za dnia”, co wielce jest przyjemne. W lesie jeden spotkany zwierzak, a mianowicie sarna. Stała i patrzyła się na mnie jak na intruza. Ja się jej wcale nie dziwię:). Na granicy Ostrowa i Gosławic spotkałam jadącego z naprzeciwka Staszka vel Obcego, ale chyba mnie nie poznał! Poza tym brzuszków 500 i dość na dzisiaj i teraz odpoczywanie. Czytanie. Ponieważ skończyłam „ Dziennik” Pilcha, a zacytowałam tutaj kilka jego fragmentów, zwłaszcza ten o wyparciu się Cracovii, jestem winna suplement ( bo zdaje sobie sprawę, że może tu przypadkiem zaglądać jakiś kibic Cracovii i byłoby mu przykro, że J. Pilch tak niecnie klubu swego ukochanego się wyparł). Tak więc końcowe fragmenty „Dziennika”
„ Wyparłszy się Cracovii publicznie, może nawet klątwę jakąś na nią rzuciwszy, wewnętrznie jednak za słaby, by własnemu słowu sprostać, chyłkiem w ciemnych okularach i bluzie z – ma się rozumieć – szalenie na łeb naciągniętym kapturem przemykałem na mecze, samotnie konałem w fotelu podczas transmisji, udając obojętność, wszem wobec z maksymalnym kabotyństwem głosząc, że „los pewnego krakowskiego klubu absolutnie, ale to absolutnie przestał mnie interesować”, w istocie zaś nie spuszczałem mojej drużyny z oka. Pora dać sobie spokój z wyniszczającym udawaniem, pora – a to akurat jest wzmacniające – zrozumieć, że jedyną na tym świecie miłością do grobowej deski jest miłość do klubu ukochanego. Tym bardziej pora, że i ona ( grobowa deska) coraz bliżej. Z całą przeto mocą odwołuję swe ( w istocie zresztą pozorne ) zaprzaństwo, cofam i przepraszam za wszystkie klątwy czy złe słowa, wracam na ulicę Kałuży, przyjmijcie mnie dobrze”.
- DST 32.00km
- Teren 9.00km
- Czas 01:29
- VAVG 21.57km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
No dobra Chłopaki, będziecie zatem mieć dużo szczęścia i powodzenie w życiu, Tomek to nawet potrójne:)
Lemuriza1972 - 16:36 piątek, 28 lutego 2014 | linkuj
Ja tam sobie słodkości nie mógłbym odmówić nawet po wyraźnym zaleceniu lekarza :))) Pączek power! :D
k4r3l - 12:24 piątek, 28 lutego 2014 | linkuj
Ja za to zjadłem dwa, a rankiem następnego dnia ważyłem 0.4 kg mniej niż dzień wcześniej ;)
Tomek - 06:32 piątek, 28 lutego 2014 | linkuj
Pisząc "tłuszcz" - miałam na myśli to jak się je smaży czyli zanurzone w tłuszczu...:)
Zgadzam się - żadne poświęcenie, chociaż... musiałam się opierać, bo byłam namawiana, dosyć długo:). Lemuriza1972 - 21:17 czwartek, 27 lutego 2014 | linkuj
Zgadzam się - żadne poświęcenie, chociaż... musiałam się opierać, bo byłam namawiana, dosyć długo:). Lemuriza1972 - 21:17 czwartek, 27 lutego 2014 | linkuj
Żadne poświęcenie. Zawsze mnie bawi jak ludzie dostają małpiego rozumu w takie święta.
Jeżeli o mnie chodzi, to wystarczy że sobie przypomnę kamień zalegający na żołądku przez pół dnia po zjedzeniu paru pączków, żeby mi się odechciało. Nie zjadłem dziś ani jednego i czuję z tego powodu absolutnie żadnego dyskomfortu :).
Ale się nie zgodzę że pączki to tłuszcz. Więcej w nich kalorii z węglowodanów, nawet znacznie więcej. I to węglowodany w nich tuczą, a nie tłuszcz :).
Spróbuj kiedyś jeść parę dni tylko tłuszcz i białko, ile będziesz chciała. Zobaczysz jak ci waga poleci :). klosiu - 21:13 czwartek, 27 lutego 2014 | linkuj
Jeżeli o mnie chodzi, to wystarczy że sobie przypomnę kamień zalegający na żołądku przez pół dnia po zjedzeniu paru pączków, żeby mi się odechciało. Nie zjadłem dziś ani jednego i czuję z tego powodu absolutnie żadnego dyskomfortu :).
Ale się nie zgodzę że pączki to tłuszcz. Więcej w nich kalorii z węglowodanów, nawet znacznie więcej. I to węglowodany w nich tuczą, a nie tłuszcz :).
Spróbuj kiedyś jeść parę dni tylko tłuszcz i białko, ile będziesz chciała. Zobaczysz jak ci waga poleci :). klosiu - 21:13 czwartek, 27 lutego 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!