Poniedziałek, 12 maja 2014
Lubinka x 2
Sufa powiedział mi w Złotym, że na złe prognozy patrzę. Mam patrzeć na te optymistyczne:).
Szukałam tych optymistycznych,i w każdej nawet najbardziej optymistycznej wersji na ten tydzień wygląda to cóż…. Potopowo. Od środy jakieś ulewy, podtopienia i tym podobne niespodzianki. Tak więc pomyślałam ( kiedy dzisiaj rano wreszcie przestało padać), że trzeba zrobić jakiś trening ( jutro nie będzie czasu), no a od środy do soboty potop.
Ale okrutnie mi się nie chciało, jakaś taka zmęczona się czułam pomimo wczorajszego relaksu na basenach mineralnych
( termalnych) w Solcu – Zdroju ( polecam, tylko 50 km od Tarnowa). Deszcz padający podczas mojego powrotu do domu oraz zimno, właściwie…. było to świetne alibi. Zostać sobie w domu, zjeść obiad, wyłożyć się z książką i dać odpocząć organizmowi. Kiedy jednak dojechałam do Mościc.. przestało padać i zaświeciło słońce. Westchnęłam ciężko i pomyślałam: nie ma alibi, trzeba jechać:). Nie ma tak łatwo, nic nie przychodzi samo. Samo się nie będzie potem na zawodach jeździło ( zwłaszcza podjeżdżało).
No to pojechałam. Na jakieś wielkie podjeżdżanie wyraźnie nie miałam jeszcze siły. Trochę w nogach jeszcze „czuć” sobotnie zmagania na trasie w Złotym. Ale też nie było bardzo dramatycznie, zwłaszcza, że wiał spory wiatr, on też powodował, że odczuwałam dzisiaj jazdę ciężej niż zwykle. Pojechałam więc do Janowic i stamtąd podjechałam na Lubinkę. Zjechałam na dół i serpentynami podjechałam raz jeszcze. No to w sumie jak zsumować całą trasę to jakieś 9 km podjeżdżania dzisiaj wyszło. Szału nie ma, ale zawsze coś.
Wysłałam trochę zdjęć ze Złotego mojej znajomej. Kiedy odpisała, uśmiechałam się sama do siebie.
„no ja po prostu tego nie rozumiem ...po pierwsze jak można pokonać n a rowerze taką trasę. Po drugie jak można mieć z tego przyjemność ".
No to jak to jest drogie koleżanki i koledzy? Jak można?:)
Normalnie. Po pierwsze trzeba mieć rower górski, po drugie trzeba sporo jeździć, po trzecie trzeba lubić jeździć, po czwarte trzeba mieć trochę odwagi. I to w zasadzie tyle:).
A jak to jest z tą przyjemnością? Jeśli chodzi o wyścigi.. podczas jazdy trudno mówić o przyjemności, prawda? Bywa trudno, bywa boleśnie, bywa różnie. Przyjemność jest na mecie. I wielka satysfakcja.
Takie tam zaległe zdjęcie z okolic Tarnowa © lemuriza1972
Szukałam tych optymistycznych,i w każdej nawet najbardziej optymistycznej wersji na ten tydzień wygląda to cóż…. Potopowo. Od środy jakieś ulewy, podtopienia i tym podobne niespodzianki. Tak więc pomyślałam ( kiedy dzisiaj rano wreszcie przestało padać), że trzeba zrobić jakiś trening ( jutro nie będzie czasu), no a od środy do soboty potop.
Ale okrutnie mi się nie chciało, jakaś taka zmęczona się czułam pomimo wczorajszego relaksu na basenach mineralnych
( termalnych) w Solcu – Zdroju ( polecam, tylko 50 km od Tarnowa). Deszcz padający podczas mojego powrotu do domu oraz zimno, właściwie…. było to świetne alibi. Zostać sobie w domu, zjeść obiad, wyłożyć się z książką i dać odpocząć organizmowi. Kiedy jednak dojechałam do Mościc.. przestało padać i zaświeciło słońce. Westchnęłam ciężko i pomyślałam: nie ma alibi, trzeba jechać:). Nie ma tak łatwo, nic nie przychodzi samo. Samo się nie będzie potem na zawodach jeździło ( zwłaszcza podjeżdżało).
No to pojechałam. Na jakieś wielkie podjeżdżanie wyraźnie nie miałam jeszcze siły. Trochę w nogach jeszcze „czuć” sobotnie zmagania na trasie w Złotym. Ale też nie było bardzo dramatycznie, zwłaszcza, że wiał spory wiatr, on też powodował, że odczuwałam dzisiaj jazdę ciężej niż zwykle. Pojechałam więc do Janowic i stamtąd podjechałam na Lubinkę. Zjechałam na dół i serpentynami podjechałam raz jeszcze. No to w sumie jak zsumować całą trasę to jakieś 9 km podjeżdżania dzisiaj wyszło. Szału nie ma, ale zawsze coś.
Wysłałam trochę zdjęć ze Złotego mojej znajomej. Kiedy odpisała, uśmiechałam się sama do siebie.
„no ja po prostu tego nie rozumiem ...po pierwsze jak można pokonać n a rowerze taką trasę. Po drugie jak można mieć z tego przyjemność ".
No to jak to jest drogie koleżanki i koledzy? Jak można?:)
Normalnie. Po pierwsze trzeba mieć rower górski, po drugie trzeba sporo jeździć, po trzecie trzeba lubić jeździć, po czwarte trzeba mieć trochę odwagi. I to w zasadzie tyle:).
A jak to jest z tą przyjemnością? Jeśli chodzi o wyścigi.. podczas jazdy trudno mówić o przyjemności, prawda? Bywa trudno, bywa boleśnie, bywa różnie. Przyjemność jest na mecie. I wielka satysfakcja.
- DST 43.00km
- Czas 01:49
- VAVG 23.67km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Pozwolę sobie powrócić do wczorajszych motywacji. Słabe TO ! A mecz był 0:2. Są lepsze motywatory, ale najważniejsze jest to co w głowie:
https://www.youtube.com/watch?v=1vwvlNxOc8I
https://www.youtube.com/watch?v=0rDh_OSTojQ
https://www.youtube.com/watch?v=ZOQ4pVX8yyc
No i życzę pomyślnych wiatrów ! Gość - 20:54 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
https://www.youtube.com/watch?v=1vwvlNxOc8I
https://www.youtube.com/watch?v=0rDh_OSTojQ
https://www.youtube.com/watch?v=ZOQ4pVX8yyc
No i życzę pomyślnych wiatrów ! Gość - 20:54 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!