Niedziela, 11 maja 2014
MTB Marathon - Złoty Stok relacja
Maraton nr 43
MTB Volvo Marathon Złoty Stok
km - 40, przewyższenie 1500 m
miejsce : kategoria 3 / 5
open: 284/338
Złoty Stok jechałam dotychczas 3 razy. Wczorajsza jazda w Złotym była debiutem w nowych barwach, tak więc zależało mi bardzo żeby nie przynieść wstydu mojej drużynie.
Zadanie było trudne. Po pierwsze: właściwie po dwóch latach powrót na trasy naprawdę trudnego cyklu. Powtarzam się, wielu osobom się to nie podoba ( no bo każdy chwali swoje i trasy po których on jeździ i pewnie te wydają mu się najtrudniejsze), ale przejechałam już trochę tych wyścigów w życiu, w różnych cyklach, porównanie mam i wiem, że nie ma cyklu trudniejszego
w Polsce. Ale żeby to zrozumieć, trzeba po prostu przyjechać. Np. do Złotego, Karpacza czy Istebnej. Warto się pospieszyć, bo nie wiadomo jak długo GG będzie jeszcze organizował maratony.
( kiedy w ub sobotę byłyśmy z Panią Krystyną na koncercie RAZ, DWA, TRZY , Adam Nowak powiedział: kiedy coś przychodzi zbyt łatwo, szybko się o tym zapomina.
Być moźe dlatego lubię i wybieram te trudne trasy. Zostają w pamięci na zawsze).
Moje obawy były bardzo duże. Przerwa 2 letnia w jeździe w takim cyklu, to spory problem. Trzeba sobie odblokować COŚ w głowie, przypomnieć jak się zjeżdża, bo tutaj naprawdę jest CO zjeżdżać.Nie można się bać. Jeśli się boisz - przepadłeś. Wtedy zostaje ci schodzenie ( bo zbiegać też jest ciężko), a schodzenie.. cóż... masę czasu zajmuję. Zresztą gdzie potem satysfakcja?
Po drugie: tak wyszło, że był to pierwszy maraton dla mnie w tym sezonie. I od razu skok na głęboką wodę. Góry. 1500 m przewyższenia na 39,6 km, prawie 100% trasy w terenie, no i te zjazdy…
A wyglądało to mniej więcej tak.
MTB Volvo Marathon Złoty Stok
km - 40, przewyższenie 1500 m
miejsce : kategoria 3 / 5
open: 284/338
Złoty Stok jechałam dotychczas 3 razy. Wczorajsza jazda w Złotym była debiutem w nowych barwach, tak więc zależało mi bardzo żeby nie przynieść wstydu mojej drużynie.
Zadanie było trudne. Po pierwsze: właściwie po dwóch latach powrót na trasy naprawdę trudnego cyklu. Powtarzam się, wielu osobom się to nie podoba ( no bo każdy chwali swoje i trasy po których on jeździ i pewnie te wydają mu się najtrudniejsze), ale przejechałam już trochę tych wyścigów w życiu, w różnych cyklach, porównanie mam i wiem, że nie ma cyklu trudniejszego
w Polsce. Ale żeby to zrozumieć, trzeba po prostu przyjechać. Np. do Złotego, Karpacza czy Istebnej. Warto się pospieszyć, bo nie wiadomo jak długo GG będzie jeszcze organizował maratony.
( kiedy w ub sobotę byłyśmy z Panią Krystyną na koncercie RAZ, DWA, TRZY , Adam Nowak powiedział: kiedy coś przychodzi zbyt łatwo, szybko się o tym zapomina.
Być moźe dlatego lubię i wybieram te trudne trasy. Zostają w pamięci na zawsze).
Moje obawy były bardzo duże. Przerwa 2 letnia w jeździe w takim cyklu, to spory problem. Trzeba sobie odblokować COŚ w głowie, przypomnieć jak się zjeżdża, bo tutaj naprawdę jest CO zjeżdżać.Nie można się bać. Jeśli się boisz - przepadłeś. Wtedy zostaje ci schodzenie ( bo zbiegać też jest ciężko), a schodzenie.. cóż... masę czasu zajmuję. Zresztą gdzie potem satysfakcja?
Po drugie: tak wyszło, że był to pierwszy maraton dla mnie w tym sezonie. I od razu skok na głęboką wodę. Góry. 1500 m przewyższenia na 39,6 km, prawie 100% trasy w terenie, no i te zjazdy…
A wyglądało to mniej więcej tak.
Profil trasy mega w Złotym Stoku © lemuriza1972
Po trzecie: pomimo, że staram się naprawdę ostatnio solidnie trenować, to jednak „zimę” pod względem przygotowań trochę sobie zaniedbałam i nie wyglądała tak jak powinna, a po trzecie wciąż jeszcze nie tak wiele kilometrów mam w nogach, a z tras dłuższych i trudniejszych, to właściwie zrobiona ostatnio jedna jedyna Jamna. No, ale to moja wina, w końcu tylko ja odpowiadam za to jak się do startów przygotowuję. Dlatego się bałam. Nie ukrywam, że bardzo.
Ale do rzeczy. Do Złotego wyruszamy w składzie: Krysia, Andrzej, Marcin, Adam i ja. Czyli jak to nas nazwałam Załoga G ( G jak Gomola) & Adam. Po drodze czeka na nas taka niespodzianka.
Kawa po drodze © lemuriza1972
Na miejscu dołącza do nas Sławek Bartnik i razem „ruszamy” na „kwaterę”. To samo piętro zajmuje Grzegorz Golonko i jego załoga, co okaże się nie bez znaczenia, ponieważ trochę utrudniają nam wyspanie się ( jakieś takie nocne „rozmowy” prowadzą). Rano ponieważ wstają wcześnie,to i budzą nas bardzo wcześnie. Tak więc noc przespana kiepsko, ale tym się nie przejmuję, bo zazwyczaj jeśli chodzi o maratony, jakoś to specjalnie mi nie przeszkadza. Wiele było takich, które jechałam „ na niewyspaniu” i jakoś szło.
Stres mi przeszkadza. Złe sny ( że nie kończę maratonu). Stres głównie przed zjazdami. Na starcie spotykamy wiele osób z drużyny. Miło zobaczyć się po zimowej przerwie. Trochę rozgrzewki ( w towarzystwie Krysi, Marcina i Jacka Topora, kolegi z Tarnowa), robimy początek pierwszego podjazdu. Start giga pół godziny wcześniej, więc kibicuję i robię zdjęcie.
Gomole na starcie © lemuriza1972
Mój numer:) © lemuriza1972
Jakby mniej znajomych na starcie. No tak.. kiedy przeglądam listę wyników, to widać, że po prostu mało osób jeździ, z tych co pamiętam je sprzed kilku lat. Mam drugi sektor ( to chyba zasługa ubiegłorocznego zwycięstwa w Piwnicznej), więc przyjemnie się startuje. Pomimo, tego, że jak mi się wydaje, jadę pierwszy podjazd dość mocno… masa ludzi mnie mija. Ogromnie jest to przytłaczające.
Wydawało mi się, po ostatnich treningach, że trochę tej siły jest. Na pewno jest więcej niż w ub roku, ale to jednak jeszcze nie to co bym chciała. Pierwszy podjazd prawie 9 km i 500 m przewyższenia. Psychicznie to dość masakrujące jest, no ale jedziemy.
Zaraz na początku słyszę Sufę jak krzyczy: „ Peleton jedzie, peleton jedzie. Uwaga: nie mam hamulców!” Gna jak „potłuczony” do przodu ( ciekawe jak długo tak gnał?:)).
Potem mija mnie jeszcze Darek Wierzbicki, mówiąc: Iza, nie mogę cię dogonić..
Taaaakkkk… jasne.
W którymś momencie przejeżdża obok mnie Edyta Swat. Mówi: „Cześć”. Ona jest w mojej kategorii wiekowej. Myślę więc: muszę się jej trzymać.
Myśleć to jedno, zrobić to drugie. Nie daję rady. Po prostu nie daje rady przyspieszyć. Jadę tak mocno jak mogę, ale to chyba wszystko na co mnie na razie stać. Edyta odjeżdża. ( kiedy rozmawiam z nią po wyścigu, mówi, że też miała przerwę w jeżdżeniu u GG i też jej ciężko, szacunek dla niej, ona jest kilka lat starsza ode mnie i wciąż jej się chce jeździć).
No to jedziemy dalej. Myślę tylko o tym żeby ten podjazd się skończył i zaczął się jakiś zjazd, bo mam już serdecznie dość. Jest kilkadziesiąt metrów zjazdu, ale potem znowu podjazd. Gdzieś po drodze mija mnie Gosia Gumiennik z mojego teamu i mówi: KTM-y jadą same pod górę ( ona też ma KTM-a).
Uśmiecham się. Tym razem nawet nie odwracam głowy w stronę przepięknych widoków, koncentruję się tylko na mozolnym pedałowaniu. Pogoda piękna, taka typowo kolarska, nie jest za gorąco, ale świeci słońce. Pomimo tego na trasie jest trochę błota, bo w nocy popadało solidnie. Ale według mnie ( bo pamiętam błotny sezon 2010), to są ilości dość śladowe. Pierwszy trudniejszy zjazd, początkowo jadę, potem „pękam”. Schodzę z roweru. Działa jeszcze jakaś blokada, która na szczęście potem nie wiadomo kiedy i nie wiadomo dlaczego.. zwyczajnie puszcza ( z wyjątkiem kawałka ostatniego trudnego zjazdu, który schodzę, bo jakoś tak złą ścieżkę wybieram, a do tego mam świadomość, że już tak niedaleko mety i nie chcę się uszkodzić. . Ale naprawdę jest ok. Jest sama sobą mile zaskoczona, jeśli chodzi o zjazdy. A one naprawdę nie są łatwe. Pomijam już te niekończące się korzeniaste sekwencje ( trudno sobie wyobrazić większe nagromadzenie korzeni) czyli słynną już Borówkową. Zjazdów po korzeniach zwykle się nie obawiam ( no chyba , że jest jakoś bardzo ślisko) i po nich jadę dość sprawnie. No, ale te wystające z ziemi kamienie… Cała masa, a między nimi niewiele przerwy. Nieźle trzeba się natrudzić żeby jakoś przejeżdżać, nie zahaczyć korbą czy nie uderzyć przerzutką. No, ale udaje się bardzo wiele tych zjazdów pokonać. Nie wszystkie, ale większość. Całkiem sprawnie, tak to mogę ocenić jak na tak długą przerwę w jeżdżeniu po takich trasach. Strach znika, pojawia się radość z tego, że znowu „wiem” jak sobie na takich zjazdach radzić ( i że niektórzy panowie obok mnie idą, a ja zjeżdżam). To jest bardzo przyjemne uczucie.
Na jednym ze zjazdów jakiś starszy pan przewraca się i to tak nieszczęśliwie, że spada w dół jakiś co najmniej metr, na kamienie do koryta potoku. Rower spada na niego. Wygląda to mało ciekawie, jestem przekonana, że coś sobie połamał. Pomagam mu wyciągnąć rower, a on o własnych siłach wychodzi. Mówi, że wszystko jest w porządku. Na szczęście. Pierwsze 20 km ciągnie się niemiłosiernie. Kiedy widzę tabliczkę z napisem „Lutynia” , to już wiem co potem będzie. Długi, mozolny podjazd łąką, na którym naprawdę można psychicznie spękać. Pamiętam z ubiegłych lat, ze wiele osób tam prowadziło rowery. Teraz wszyscy dzielnie jadą. No i wjeżdżamy w las i podjazdy, podjazdy, podjazdy. Po kamieniach, korzeniach. Wysysające siły. Nie wszystkie wjeżdżam. Nie dlatego, że są tak ekstremalnie trudne ( bo to jeszcze nie ten rodzaj podjazdów), ale po prostu wiem, że siłując się z nimi, wjeżdżając za wszelką cenę , stracę masę sił. Ale są takie, że wjeżdżam pomimo tego, że wiem, że tych sił stracę dużo. Jakoś tak działa jednak ambicja. Widzę idących obok panów i myślę: a ja wjadę…:) i wjeżdżam.
Trudno czasem ten rozsądek włączyć i ekonomicznie gospodarować siłami. Do 30 km jest bardzo ciężko. Ostatnie 10 km jest już łatwiejsze, dużo szybkich zjazdów, trochę błotnistych, trochę szutrowych, których się nie boję i jadę , wydaje mi, że się dość szybko. Ostatni szutrowy zjazd ( na który sporo osób narzekało, że niebezpieczny), jadę sprawnie , szybko jak na moje możliwości i dość pewnie, co mnie cieszy, bo takie zjazdy to była moja pięta achillesowa. Trochę w głowie się na ten temat poukładało, ale myślę, że spora w tym zasługa również Foxa.
Rower działa bez zarzutów, pomimo wielkich problemów i nerwów przedstartowych ( jechałam na pożyczonej od Krysi przerzutce xt shadow , długo by opowiadać, co działo się na dzień przed wyjazdem do Złotego). Nie byłam pewna jak to wszystko będzie działać. Tak więc tą drogą, składam Krysi i jej Trekowi ( dawcy organów) podziękowania, bo gdyby nie oni, to musiałabym wyciągać „shadowkę” z Magnusa, a ona chyba już dość wysłużona.
Niestety w czwartek wieczorem w Tarnowie nowa przerzutka xt shadow była nie zdobycia.
Podziękowania specjalnie również dla Miłosza i Filipa ze sklepu Bike Brothers, którzy to na miejscu, na dzień przed wyścigiem pomogli mi doprowadzić rower do stanu używalności. I dla Tomka za głos doradczy. Dziękuję!
Na mecie nie jestem zadowolona. Mam wrażenie, że te podjazdy jechałam słabo. Podjeżdżam do Sufy i Mamby i mówię: nie nadaje się do tego sportu, wolę jednak o tym pisać. No tak.. ale żeby móc o tym pisać, to jednak trzeba to przeżyć, bo inaczej pisanie mało wiarygodne byłoby. Jak można byłoby oddać te emocje? Pomimo więc tysiąca myśli ( tradycyjnych już zresztą), które pojawiają się podczas maratonowej jazdy, myśli pt: to jest mój ostatni maraton…. kilka chwil po dojechaniu na metę.. zaczynam myśleć o następnym.
Nie będę nigdy super kolarzem. Taki to jest fakt niezbity. Nikt nie zabierze mi jednak satysfakcji z ukończenia trudnego wyścigu. Bo satysfakcja jest duża. Taką satysfakcję czułam w ub roku tylko po ukończeniu Piwnicznej. Reszta moich ubiegłorocznych maratonów ( nawet ciężka przewyższeniowo Wisła) nijak się ma do tego wczorajszego.
Więc cieszę się, że jeszcze mnie stać na taki wysiłek i odwagę zmierzenia się z taką trasą.
A wynik? No cóż.. imponujący nie jest. Jeśli chodzi o kobiety open, to jestem gdzieś na szarym końcu. W swojej kategorii jednak byłam 3 ( na 5 startujących), co pozwoliło mi odebrać nagrodę i chociaż ona nie jest najważniejsza, to tak przy okazji ( pedałując w Złotym) „zarobiłam” wczoraj na nowej 1/3 przerzutki:). No i mam nadzieję, że dorzuciłam kilka punktów drużynie ( nie znam zasad punktowania, ale taką mam nadzieję).
I jeszcze kilka słów o Załodze G & Adam. Słowa uznania dla Krysi, która pomimo niesprzyjających okoliczności dojechała na giga do mety ( gdyby nie było bzdurnego regulaminu, to byłaby zwyciężczynią kategorii K4 na giga).
Sztuka ta udała się również Marcinowi i Adamowi. Giga – 60 km – 2400 m przewyższenia .
Andrzej też szczęśliwe dotarł do mety na mega z czasem lepszym od mojego o godzinę.
PS Było mi strasznie miło, kiedy mijały mnie kolejne Gomole i każdy coś tam mówił do mnie. Mieć takie liczne, życzliwe towarzystwo teamowe na trasie, to przyjemność i zaszczyt. Dziękuję! ( również Bartkowi za robienie zdjęć).
.
- DST 40.00km
- Teren 39.00km
- Czas 03:34
- VAVG 11.21km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Faktem niezbitym jest to, że na dzień dobry w nowym teamie wywalczyłaś trzecie miejsce. A to że w swojej kategorii wiekowej miałaś mało rywalek? Cóż. To tylko wina tych dziewczyn, które zostały w domu i nie wystartowały :]
marusia - 20:35 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
Już nie jęczę, już nie płaczę, tylko ćwiczę ten tekst z filmu:).
do niedzieli mam trochę czasu. Lemuriza1972 - 14:00 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
do niedzieli mam trochę czasu. Lemuriza1972 - 14:00 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
Iza, robisz sceny cycóś?
Jakie słabo? Jakie nie nadaję się?
Kopa pożądasz czy pogłaskać?
Gdybyś miała jeszcze złe sny czy inne majaki tudzież wątpliwości, co do swojej mocy... no zobacz sama. Możesz zgrać ścieżkę dźwiękową do fona i zapuszczać sobie przed ścigiem.
I zero narzekania, jedziemy z nimi... centymetr po centymetrze. No. sufa - 11:58 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
Jakie słabo? Jakie nie nadaję się?
Kopa pożądasz czy pogłaskać?
Gdybyś miała jeszcze złe sny czy inne majaki tudzież wątpliwości, co do swojej mocy... no zobacz sama. Możesz zgrać ścieżkę dźwiękową do fona i zapuszczać sobie przed ścigiem.
I zero narzekania, jedziemy z nimi... centymetr po centymetrze. No. sufa - 11:58 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
W Bikestacji zawsze tak piszą :P Ja z początku do nich dzwoniłem ale szkoda mojego czasu było bo ciągle mówili że dziś wyślą :P i tak przez tydzień :P Ale raz miałem od nich przesyłke po 2 dniach :P
labudu - 11:26 wtorek, 13 maja 2014 | linkuj
No wiem sytuacja awaryjna, niedawno koledze szukałem haka przerzutki bo też nigdzie nie było :P Też był to piatek ale zawody w niedziele "dopiero".
Tomek- w bikestacji kupowałem i dla mnie to jest sklep jak nie trzeba czegoś na już :P Ceny zazwyczaj niskie ale nie zawsze. Kupowałem u nich hamulce- ale to była zima więc czekanie ponad 2 tygodnie jakoś bardzo mi nie przeszkadzało :P Paradoksalnie strój z Chin przyszedł mi szybciej :P i taniej bo wysyłka całe 3zł... Ale są sklepy i bikestacja- tak się to dzieli :P
Teraz kupowałem akurat w bikecenter i bardzo szybko wysłali. Virtualbike też trzyma poziom i wysyła szybko. Ja mam bonus w postaci Krakowa- czasem wystarczy poszukać i na miejscu nie mam tragedii- w Cyklocentrum czy Mudserwisie są rzeczy często w porównywalnych cenach jak na necie a nawet zdarzają się taniej :D labudu - 20:29 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
Tomek- w bikestacji kupowałem i dla mnie to jest sklep jak nie trzeba czegoś na już :P Ceny zazwyczaj niskie ale nie zawsze. Kupowałem u nich hamulce- ale to była zima więc czekanie ponad 2 tygodnie jakoś bardzo mi nie przeszkadzało :P Paradoksalnie strój z Chin przyszedł mi szybciej :P i taniej bo wysyłka całe 3zł... Ale są sklepy i bikestacja- tak się to dzieli :P
Teraz kupowałem akurat w bikecenter i bardzo szybko wysłali. Virtualbike też trzyma poziom i wysyła szybko. Ja mam bonus w postaci Krakowa- czasem wystarczy poszukać i na miejscu nie mam tragedii- w Cyklocentrum czy Mudserwisie są rzeczy często w porównywalnych cenach jak na necie a nawet zdarzają się taniej :D labudu - 20:29 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
labudu: to chyba nie kupowałeś w Bikestacji... masakra, nigdy więcej.
Tomek - 20:03 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
dziękuję wszystkim za miłe słowa.
Numery wyglądają tak, a nie inaczej jeśli wcześniej, to sobie "zaklepiesz".
Tak, Borówkowa, zwłaszcza jeśli się ją jedzie pierwszy raz w życiu - robi wrażenie.
Wiesz Labu, że z moją przerzutką nie jest tak jak powinno być, okazało się w czwartek wieczorem, a w piątek wyjeźdżaliśmy. Lemuriza1972 - 19:23 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
Numery wyglądają tak, a nie inaczej jeśli wcześniej, to sobie "zaklepiesz".
Tak, Borówkowa, zwłaszcza jeśli się ją jedzie pierwszy raz w życiu - robi wrażenie.
Wiesz Labu, że z moją przerzutką nie jest tak jak powinno być, okazało się w czwartek wieczorem, a w piątek wyjeźdżaliśmy. Lemuriza1972 - 19:23 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
ja ostatnio przerzutke kupiłem na necie z dnia na dzień :P w sumie z przesyłką za niecałe 230zł . Zamówiłem w poniedziałek rano, wtorek w południe juz była. Ale masakra się dzieje w sklepach w Tarnowie- niby wszystko jest a jak coś potrzeba to nie ma, no chyba ze najzwyklejsze części do marketówek ;/
No i Spec jest na numerku :D :D :D labudu - 19:16 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
No i Spec jest na numerku :D :D :D labudu - 19:16 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
"Warto się pospieszyć, bo nie wiadomo jak długo GG będzie jeszcze organizował maratony."
No właśnie przez to mam zgryz i poważnie zastanawiam się, czy nie jechać za tydzień Karpacza zamiast BM w Wałbrzychu. Już tej zimy znajomi mnie straszyli, że G. kończy z maratonami. Co do wyniku, to ważne, że jest podium (gratulacje :)) i satysfakcja z ukończenia wyścigu, bo trasy MTB Marathonu są rzeczywiście trudniejsze. tajemniczyjogurt - 14:38 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
No właśnie przez to mam zgryz i poważnie zastanawiam się, czy nie jechać za tydzień Karpacza zamiast BM w Wałbrzychu. Już tej zimy znajomi mnie straszyli, że G. kończy z maratonami. Co do wyniku, to ważne, że jest podium (gratulacje :)) i satysfakcja z ukończenia wyścigu, bo trasy MTB Marathonu są rzeczywiście trudniejsze. tajemniczyjogurt - 14:38 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
Wielkie gratulacje , tylko pozazdrościc - pozdrawiam!
grzesiekst999 - 06:43 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
Fajne te nowe numerki, personalizowane ;) No a wynik świetny - podejrzewam, że spodobała by mi się ta trasa ;) Zwłaszcza podwójna Borówkowa ;) Może kiedyś :)
k4r3l - 06:40 poniedziałek, 12 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!