Środa, 21 maja 2014
Wał x 3
Taki jakiś ciężki dzień. Ciężko mi się było wybrać na trening, ciężko było do niego zmobilizować.
Ale się zmobilizowałam, bo to był ostatni możliwy dzień, kiedy mogłam coś więcej popodjeżdżać przed maratonem w Karpaczu.
Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z tego treningu. Raz, że plan wykonałam w 100%, dwa, że znowu zasłużyłam na miano kolarza ( jakaś pani powiedziała do pana: uważaj kolarz). Bardzo ciepło, można nawet powiedzieć, że upalnie, ale specjalnie tego nie odczułam.
Za to najlepszego przyjaciela kolarza, a jakże czułam.
Wiało.
Pojechałam na Wał robić asfaltowy podjazd od Pleśnej. Stwierdziłam ostatnio, że mało długiego podjeżdżania, że trzeba kręgosłup przyzywczajać, żeby potem nie było takiego bólu jak w Złotym ( bo ból na pierwszym najdłuższym podjeździe był). A ten podjazd akurat ma 5 km, więc jest jednym z dłuższych w mojej okolicy. Pierwsze podjeżdżanie ciężkie byłoooooo…. Dłużyło mi się i dłużyło i jak sobie pomyślałam, że mam podjechać raz jeszcze… i raz jeszcze hm…. Podczas drugiego podjeżdżania na kilometr przed szczytem wyprzedził mnie jakiś kolarz. Wyprzedził bez słowa, bez „Cześć” czy chociaż podniesienia ręki. Nie lubię takich nietowarzyskich kolarzy.
Hm.. trochę mi to zadziałało na ambicję i zaczęłam jechać szybciej. Odjechał na 20 m. Dużo.
Skróciłam więc dystans do 10 m.
Chyba wyczuł bo przyspieszył, znowu 20. Potem przyspieszam i tuż przed szczytem już „siedzę” mu na kole:). Nie wiem czy stracił siły, czy po prostu nie miał ochoty na ściganie. Fakt jednak jest faktem, że zmobilizował mnie do mocniejszej jazdy.
Trzeci podjazd już wyraźnie najsłabiej. Czułam zmęczenie w nogach. Tak więc 3 x Wał plus kilka mniejszych podjazdów. Myślę, że w sumie tak co najmniej 17 km podjeżdżania się uzbierało. Ale co to jest w porównaniu do 1800 m przewyższenia na 50 km w terenie, które przyjdzie zrobić w Karpaczu?
Za wcześnie ten maraton, za wcześnie. Przydałoby się jeszcze trochę jeżdżenia. No, ale cóż. Może jakoś się uda skończyć. Bardzo mocno na to liczę.
A póki co przypominam jeszcze o Hołda Race. Bardzo fajny wyścig już 31 maja na Śląsku.
https://www.facebook.com/GomolaTransAirco/photos/...
Ale się zmobilizowałam, bo to był ostatni możliwy dzień, kiedy mogłam coś więcej popodjeżdżać przed maratonem w Karpaczu.
Muszę powiedzieć, że jestem zadowolona z tego treningu. Raz, że plan wykonałam w 100%, dwa, że znowu zasłużyłam na miano kolarza ( jakaś pani powiedziała do pana: uważaj kolarz). Bardzo ciepło, można nawet powiedzieć, że upalnie, ale specjalnie tego nie odczułam.
Za to najlepszego przyjaciela kolarza, a jakże czułam.
Wiało.
Pojechałam na Wał robić asfaltowy podjazd od Pleśnej. Stwierdziłam ostatnio, że mało długiego podjeżdżania, że trzeba kręgosłup przyzywczajać, żeby potem nie było takiego bólu jak w Złotym ( bo ból na pierwszym najdłuższym podjeździe był). A ten podjazd akurat ma 5 km, więc jest jednym z dłuższych w mojej okolicy. Pierwsze podjeżdżanie ciężkie byłoooooo…. Dłużyło mi się i dłużyło i jak sobie pomyślałam, że mam podjechać raz jeszcze… i raz jeszcze hm…. Podczas drugiego podjeżdżania na kilometr przed szczytem wyprzedził mnie jakiś kolarz. Wyprzedził bez słowa, bez „Cześć” czy chociaż podniesienia ręki. Nie lubię takich nietowarzyskich kolarzy.
Hm.. trochę mi to zadziałało na ambicję i zaczęłam jechać szybciej. Odjechał na 20 m. Dużo.
Skróciłam więc dystans do 10 m.
Chyba wyczuł bo przyspieszył, znowu 20. Potem przyspieszam i tuż przed szczytem już „siedzę” mu na kole:). Nie wiem czy stracił siły, czy po prostu nie miał ochoty na ściganie. Fakt jednak jest faktem, że zmobilizował mnie do mocniejszej jazdy.
Trzeci podjazd już wyraźnie najsłabiej. Czułam zmęczenie w nogach. Tak więc 3 x Wał plus kilka mniejszych podjazdów. Myślę, że w sumie tak co najmniej 17 km podjeżdżania się uzbierało. Ale co to jest w porównaniu do 1800 m przewyższenia na 50 km w terenie, które przyjdzie zrobić w Karpaczu?
Za wcześnie ten maraton, za wcześnie. Przydałoby się jeszcze trochę jeżdżenia. No, ale cóż. Może jakoś się uda skończyć. Bardzo mocno na to liczę.
A póki co przypominam jeszcze o Hołda Race. Bardzo fajny wyścig już 31 maja na Śląsku.
https://www.facebook.com/GomolaTransAirco/photos/...
- DST 53.00km
- Czas 02:26
- VAVG 21.78km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Miałem nadzieje że to tylko mnie tak kręgosłup odbiera radość -)) z podjazdów. A nieuprzejmi rowerzyści u nas, to rzadkość przynajmniej na tle innych rejonów naszego kraju, które miałem ostatnio okazję odwiedzić. Tam chyba w ogóle nie ma takiego zwyczaju bo patrzyli na mnie delikatnie mówiąc dziwnie....
grzesiekst999 - 06:17 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Jeszcze co do niedzieli i Wojnicza. Używanie słowa ŻAŁOBA jest mocno przesadzone no ale medialnie robi wrażenie. Po prostu nie odbył się a my pojechaliśmy, zgodnie z zapowiedzią, na wycieczkę trasą maratonu.
Co do upadków, można i by to tak nazwać a bardziej fachowo- niedostosowanie prędkości do panujących warunków. Konsekwencji jednak żadnych nie było. Lechita - 06:09 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Co do upadków, można i by to tak nazwać a bardziej fachowo- niedostosowanie prędkości do panujących warunków. Konsekwencji jednak żadnych nie było. Lechita - 06:09 czwartek, 22 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!