Czwartek, 22 maja 2014
Marcinka, Słona Góra
Znany jest już nowy termin maratonu w Wojniczu. 27 lipca. Niestety dzień wcześniej jest maraton w Stroniu Śląskim, a potem zaraz zaczyna się Sudety MTB Challenge, więc GTA Wojnicz musi odpuścić.
Ja zastanawiam się jeszcze nad opcją startu ( jakby to nazwać.. honorowego?:)). Tzn przejechania maratonu ( a raczej jakoś przetoczenia się przez niego, ponieważ dzień po maratonie u GG i długiej podróży, to byłoby bardzo trudne dla mnie). Skąd taki pomysł szalony trochę? ( szalony bo szczerze mówiąc nie do końca wyobrażam sobie jechanie dzień po dniu wyścigu). Po prostu pomyślałam, że za ten trud Marcina Be i reszty imiennych i bezimiennych jego pomocników, tak bym im chciała podziękować. Wszystko uzależniam od tego o której wrócimy ze Stronia, a także stanu roweru, no i mojego stanu. A może pojadę po raz pierwszy w życiu na mini? Zobaczymy. Do 27 lipca jeszcze masa czasu i zobaczymy co się wydarzy.
Jeśli nie pojadę tego maratonu, to na pewno przyjadę pokibicować.
A dzisiaj jazda z Tomkiem. Z założenia testowa i lajtowa. Testowa bo testowałam nową przerzutkę , a lajtowa, bo wczoraj dałam sobie solidnie w kość, no i do maratonu zostało już niewiele czasu, więc nie chciałam jakoś specjalnie się męczyć. Obawiałam się, że nogi dzisiaj zupełnie nie będą chciały kręcić, ale jakoś dałam radę i nawet było ok. Tylko początek trasy, wydawało mi się, ze jest kiepsko, ale potem się rozkręciłam. Pojechałam wałem wzdłuż Białej, a potem za mostkiem… hm…. Zapomniałam, że były deszcze, że była powódź i nagle znalazłam się na terenach, które jeszcze niedawno były zalane. Masa krzewów, traw itp. , błociaro i to błociaro z gatunku śliskich. Udało się jakoś przedrzeć. Na Marcinkę szutrówką. Spokojnie sobie podjeżdżaliśmy z Tomkiem, rozmawiając. Przyjemne takie podjeżdżanie spokojne. Nie zdyszałam się, nogi nie bolały:). A potem czerwonym pieszym w kierunku Słonej. I tu niespodzianka… niemiła niestety. Droga tam będzie. Asfaltowa.
Ja zastanawiam się jeszcze nad opcją startu ( jakby to nazwać.. honorowego?:)). Tzn przejechania maratonu ( a raczej jakoś przetoczenia się przez niego, ponieważ dzień po maratonie u GG i długiej podróży, to byłoby bardzo trudne dla mnie). Skąd taki pomysł szalony trochę? ( szalony bo szczerze mówiąc nie do końca wyobrażam sobie jechanie dzień po dniu wyścigu). Po prostu pomyślałam, że za ten trud Marcina Be i reszty imiennych i bezimiennych jego pomocników, tak bym im chciała podziękować. Wszystko uzależniam od tego o której wrócimy ze Stronia, a także stanu roweru, no i mojego stanu. A może pojadę po raz pierwszy w życiu na mini? Zobaczymy. Do 27 lipca jeszcze masa czasu i zobaczymy co się wydarzy.
Jeśli nie pojadę tego maratonu, to na pewno przyjadę pokibicować.
A dzisiaj jazda z Tomkiem. Z założenia testowa i lajtowa. Testowa bo testowałam nową przerzutkę , a lajtowa, bo wczoraj dałam sobie solidnie w kość, no i do maratonu zostało już niewiele czasu, więc nie chciałam jakoś specjalnie się męczyć. Obawiałam się, że nogi dzisiaj zupełnie nie będą chciały kręcić, ale jakoś dałam radę i nawet było ok. Tylko początek trasy, wydawało mi się, ze jest kiepsko, ale potem się rozkręciłam. Pojechałam wałem wzdłuż Białej, a potem za mostkiem… hm…. Zapomniałam, że były deszcze, że była powódź i nagle znalazłam się na terenach, które jeszcze niedawno były zalane. Masa krzewów, traw itp. , błociaro i to błociaro z gatunku śliskich. Udało się jakoś przedrzeć. Na Marcinkę szutrówką. Spokojnie sobie podjeżdżaliśmy z Tomkiem, rozmawiając. Przyjemne takie podjeżdżanie spokojne. Nie zdyszałam się, nogi nie bolały:). A potem czerwonym pieszym w kierunku Słonej. I tu niespodzianka… niemiła niestety. Droga tam będzie. Asfaltowa.
Na czerwonym pieszym szlaku © lemuriza1972
A i zjechać pod kościół w dalszej części szlaku też już się nie da, bo działka zaorana i trawa ma tam być. Jakiś pan robiący przy tym, powiedział nam, że będzie można gdzieś bokiem objechać. Teren jest kościelny.
Na Słoną pieszym czerwonym dalej i tu też niemiła niespodzianka. Duża cześć tego podjazdu/zjazdu wyasfaltowana.
Zjazd zjazdem Kolosa, przystanek w sklepie w Pleśnej i powrót do domu.
Miła, relaksacyjna jazda.
W niedzielę już tak miło nie będzie. Będzie walka po obydwu stronach góry.
Jestem pełna nadziei i wiary, że uda się przejechać ten najtrudniejszy obecnie maraton, jaki można przejechać w Polsce. Będę bardzo zadowolona jeśli mi się uda. Więc trzymajcie kciuki. Niedziela. Karpacz.
( no może trochę się boję, ale za bardzo pisać o tym nie będę, bo Sufa jeszcze przeczyta i znowu mnie zgani i jeszcze zechcieć jakieś egzorcyzmy chcieć przeprowadzić, żeby złe i to co każe mi się bać ze mnie wygonić:)).
- DST 39.00km
- Teren 10.00km
- Czas 02:08
- VAVG 18.28km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!