Czwartek, 12 czerwca 2014
Do Zakliczyna przez Lubinkę
Upał nieco odpuścił.
Można więc było pojeździć dłużej. Nie miałam jednak specjalnego planu, bo zapowiadało się, że po południu będzie padać. Trasa więc była nieco spontaniczna. Umówiłam się dzisiaj z Panią Krystyną.
Zanim wyjechałam, postanowiłam dać jeszcze szansę Magnusowi. Obejrzałam tarcze (fakt największa nadaje się do wymiany). Wyczyściłam jednak łańcuch (wstyd się przyznać, ale w Magnusie dawno tego nie robiłam), zebrałam smar z kółek od przerzutki i chyba pomogło. Dzisiaj łańcuch zachowywał się przyzwoicie.
Pojechałyśmy sobie do Zakliczyna przez Lubinkę ( serpentynami). Dojeżdżając do Zakliczyna poczułam słabość… nogi zaczęły mi się trząść. Odcinka prądu ( chyba po raz pierwszy w tym roku).
No, ale.. śniadanie dość dietetyczne było, obiad też niezbyt obfity, a mój organizm nie toleruje niedojedzenia, jeśli potem ma intensywnie „pracować”. Myślałam, ze to co dostał, wystarczy mu, ale okazało się zbyt mało.
W Zakliczynie więc bufet ( lody, banan) i jedziemy jeszcze w kierunku Czchowa ( kawałek za Zakliczyn). Tam przy jednym domu zauważamy pięknego pawia . Jak informuje nas właściciel, paw ma na imię CZESIU. Ciekawe jak Czesław śpiewa?:).
Podczas drogi powrotnej trafił się nam target. Wyminełyśmy. Target jednak był ambitny i jechał za nami. Trzeba było się mocno spiąć. Jazda cały czas powyżej 30 km/h, co na góralu z terenowymi oponami, nie jest znowu takie b. proste. Ale dałyśmy radę. Powrót przez Lubinkę od Janowic. Na końcówce Pani Krystyna odjechała mi skutecznie. Nie było szans żeby ją dojść. Po prostu zabrakło mi sił. I tylko nie wiem czy to Pani Krystyna poszła tak bardzo do przodu z formą, czy ja taką obniżkę mam. Myślę, że jedno i drugie, bo Pani Krystyna jeździ dużo, dużo lepiej niż miesiąc temu, a ja jakbym mniej sił miała ( tak to czuję). Trochę to mnie martwi, ale… z drugiej strony.. cóż to za problem, co to znaczy wobec rzeczy ważniejszych?
Czytam teraz książkę Agnieszki Kalugi pt Zorkownia. To jest książka, której niektóre zdania przeszywają na wylot. Dlaczego? Bo Agnieszka Kaluga pisze o swojej pracy w hospicjum. Pisze bardzo delikatnie, waży słowa, opowiada o najważniejszych rzeczach i trudnych rozstaniach.
Warto , naprawdę warto czasem „wzbogacić się” o takie słowa. Ważne słowa, bo takie są słowa Agnieszki.
„ Mam obowiązek WIDZIEĆ rzeczy, smakować rzeczy. Cieszyć się nimi.
Bo jestem.
Póki jestem”
„Kilka miesięcy temu poznałam w hospicjum sędziwego rektora pewnej znamienitej uczelni. Długie godziny serdecznych opowieści. Na koniec dostałam do niego tylko jedną radę. Wiem, że mnie lubił i długo myślał nad owym memento. - Zrobiłem wszystko dla swojej głowy i ducha. Doktoraty, książki, habilitacje, profesury, sympozja, artykuły, dyskusje.Ciało zostawiłem zupełnie.Teraz ono, niedołężne, bezradnie zamknęło moją aż nadto sprawną głowę w potrzasku. Nie poradzę już nic. Mówię to pani, bo pani jest mądra i dobra. Proszę dbać o swoje ciało. Jeździć na rowerze, pływać. Proszę je pokochać, nie spychać na margines”.
Najlepiej byłoby zachować równowagę pomiędzy jednym a drugim. Nie zaniedbywać umysłu i duszy, nie zaniedbywać ciała.
A na koniec kilka pamiątek jeszcze z Wisły. Zdjęcia teamowe.. o taka historia… Zjeżdżamy na rowerach z domu Pawła Gomoli w kierunku startu. Po drodze spotykamy fotografa. Nalega, żeby nam zrobić zdjęcia, bo będzie fajnie, bo wszyscy w barwach jednej drużyny. No fajnie wyszło.
A to zdjęcie to dla mnie ZAGADKA. Zagadką jest to na co ja patrzę, zagadką jest również mistrz drugiego planu ( albo mistrzyni), co to nie wiedzieć co robi w sianie. Macie jakieś pomysły? Czego on mógł tam szukać?
Można więc było pojeździć dłużej. Nie miałam jednak specjalnego planu, bo zapowiadało się, że po południu będzie padać. Trasa więc była nieco spontaniczna. Umówiłam się dzisiaj z Panią Krystyną.
Zanim wyjechałam, postanowiłam dać jeszcze szansę Magnusowi. Obejrzałam tarcze (fakt największa nadaje się do wymiany). Wyczyściłam jednak łańcuch (wstyd się przyznać, ale w Magnusie dawno tego nie robiłam), zebrałam smar z kółek od przerzutki i chyba pomogło. Dzisiaj łańcuch zachowywał się przyzwoicie.
Pojechałyśmy sobie do Zakliczyna przez Lubinkę ( serpentynami). Dojeżdżając do Zakliczyna poczułam słabość… nogi zaczęły mi się trząść. Odcinka prądu ( chyba po raz pierwszy w tym roku).
No, ale.. śniadanie dość dietetyczne było, obiad też niezbyt obfity, a mój organizm nie toleruje niedojedzenia, jeśli potem ma intensywnie „pracować”. Myślałam, ze to co dostał, wystarczy mu, ale okazało się zbyt mało.
W Zakliczynie więc bufet ( lody, banan) i jedziemy jeszcze w kierunku Czchowa ( kawałek za Zakliczyn). Tam przy jednym domu zauważamy pięknego pawia . Jak informuje nas właściciel, paw ma na imię CZESIU. Ciekawe jak Czesław śpiewa?:).
Podczas drogi powrotnej trafił się nam target. Wyminełyśmy. Target jednak był ambitny i jechał za nami. Trzeba było się mocno spiąć. Jazda cały czas powyżej 30 km/h, co na góralu z terenowymi oponami, nie jest znowu takie b. proste. Ale dałyśmy radę. Powrót przez Lubinkę od Janowic. Na końcówce Pani Krystyna odjechała mi skutecznie. Nie było szans żeby ją dojść. Po prostu zabrakło mi sił. I tylko nie wiem czy to Pani Krystyna poszła tak bardzo do przodu z formą, czy ja taką obniżkę mam. Myślę, że jedno i drugie, bo Pani Krystyna jeździ dużo, dużo lepiej niż miesiąc temu, a ja jakbym mniej sił miała ( tak to czuję). Trochę to mnie martwi, ale… z drugiej strony.. cóż to za problem, co to znaczy wobec rzeczy ważniejszych?
Czytam teraz książkę Agnieszki Kalugi pt Zorkownia. To jest książka, której niektóre zdania przeszywają na wylot. Dlaczego? Bo Agnieszka Kaluga pisze o swojej pracy w hospicjum. Pisze bardzo delikatnie, waży słowa, opowiada o najważniejszych rzeczach i trudnych rozstaniach.
Warto , naprawdę warto czasem „wzbogacić się” o takie słowa. Ważne słowa, bo takie są słowa Agnieszki.
„ Mam obowiązek WIDZIEĆ rzeczy, smakować rzeczy. Cieszyć się nimi.
Bo jestem.
Póki jestem”
„Kilka miesięcy temu poznałam w hospicjum sędziwego rektora pewnej znamienitej uczelni. Długie godziny serdecznych opowieści. Na koniec dostałam do niego tylko jedną radę. Wiem, że mnie lubił i długo myślał nad owym memento. - Zrobiłem wszystko dla swojej głowy i ducha. Doktoraty, książki, habilitacje, profesury, sympozja, artykuły, dyskusje.Ciało zostawiłem zupełnie.Teraz ono, niedołężne, bezradnie zamknęło moją aż nadto sprawną głowę w potrzasku. Nie poradzę już nic. Mówię to pani, bo pani jest mądra i dobra. Proszę dbać o swoje ciało. Jeździć na rowerze, pływać. Proszę je pokochać, nie spychać na margines”.
Najlepiej byłoby zachować równowagę pomiędzy jednym a drugim. Nie zaniedbywać umysłu i duszy, nie zaniedbywać ciała.
A na koniec kilka pamiątek jeszcze z Wisły. Zdjęcia teamowe.. o taka historia… Zjeżdżamy na rowerach z domu Pawła Gomoli w kierunku startu. Po drodze spotykamy fotografa. Nalega, żeby nam zrobić zdjęcia, bo będzie fajnie, bo wszyscy w barwach jednej drużyny. No fajnie wyszło.
A to zdjęcie to dla mnie ZAGADKA. Zagadką jest to na co ja patrzę, zagadką jest również mistrz drugiego planu ( albo mistrzyni), co to nie wiedzieć co robi w sianie. Macie jakieś pomysły? Czego on mógł tam szukać?
Co zobaczyłam? © lemuriza1972
Teamowo © lemuriza1972
"Męka" podjazdowa © lemuriza1972
Gdzieś na zjeździe © lemuriza1972
Gdzieś na podjeździe © lemuriza1972
Drużynowo © lemuriza1972
Zjeżdżamy © lemuriza1972
Zjazd © lemuriza1972
Po korzonkach © lemuriza1972
Ból podjazdowy © lemuriza1972
- DST 65.00km
- Czas 02:37
- VAVG 24.84km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Egzorcystę dla mnie?
Żebym z niego wypędził banialuki? sufa - 21:14 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Żebym z niego wypędził banialuki? sufa - 21:14 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
NO moim zdaniem jesteś mega zadowolona, tylko starasz się tego publicznie nie okazywać...
sufa - 21:13 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Ja tam nie wiem na co on ostrzy zęby, wiem za to, ze Ty ostrzyłeś swoje na mojej szyi, co to zdjęcie, które zapodałeś na FB ukazuje. I zwróc uwagę na mój wyraz twarzy. Nie wydawałam się być zadowolona...
Wampir jak nic.
Egzorcystę trzeba sprowadzić:). Lemuriza1972 - 18:57 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Wampir jak nic.
Egzorcystę trzeba sprowadzić:). Lemuriza1972 - 18:57 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Zwróć także uwagę na kolerzystę przed sobą... sądzisz, ze na co (kogo?) tak ostrzy zęby?
sufa - 18:43 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Ja to myślę, że odwracasz wzrok od niepokornych myśli...
Ten w sianie bawi się ciałem, to oczywiste. sufa - 18:42 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Ten w sianie bawi się ciałem, to oczywiste. sufa - 18:42 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Patrzysz na podjazd jak wysoko będzie trzeba podjechać:) a ten w sianie robi zdjęcia
GraLo - 11:29 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!