Wtorek, 10 czerwca 2014
Lubinka
Upał dla bikera ma swoje dobre strony.
Zastanawiacie się jakie? Już odpowiadam.
Psy.. . Ten nieodłączny szczekający, ujadający, biegający element naszych jazd.
W taki upał wylegują się w cieniu i nie chce im się z tego cienia wychodzić. Tak było dzisiaj. Tam gdzie zazwyczaj musiałam się „bronić”, dzisiaj przejeżdżałam spokojnie.
Upał. Nie zachęcał do wyjścia na rower. No, ale jest plan naprawczy, więc twardym trzeba być.
Po pracy… krótkie załatwienia na mieście, potem gotowanie i jedzenie obiadu, odpoczynek i o 18.30 wyruszam. Przez Buczynę, niebieskim, dojeżdżam do podjazdu pt Pit stop ( szuter na Lubinkę). Ciężko. Mocno ciepło, słońce pali. No, ale wjeżdżam, końcówka jednak to walka, bo dużo luźnego szutru. I dalej asfaltem mocno pod górę, ale na szczęście już w cieniu.
Zjeżdżam do Doliny Izy zjazdem Pana Adama. Uwaga! Zjazd jest mocno zarośnięty trawą. Zrobił się przez to bardzo niebezpieczny, dużo kolein pod tą trawą, zalecam więc nie rozwijać kosmicznych prędkości, bo można zaliczyć solidne OTB. Oprócz trawy masa dużych patyków ( atakują szprychy). Trzeba być czujnym.
Zjazd bardziej niebezpieczny niż te na wiślańskim maratonie ( przynajmniej dla mnie, jechałam go dużo wolniej). Na forum BM ktoś strasznie obruszony napisał, że to były bardzo niebezpieczne zjazdy, że za szybkie itd. Czy ja wiem? Raczej się z tym nie zgadzam. To nie były typowe szutrowe zjazdy, z luźnym , drobnym szutrem. To był tzw gruboziarnisty szuter beskidzki. Wg mnie bezpieczniejszy niż taki drobny szuter. Ja tam na tych zjazdach czułam się idealnie. To są zjazdy zbliżone do tych z Beskidu Sądeckiego ( z okolic Wlk. Rogacza, Przehyby). Być może dlatego czułam się na nich dobrze. Jestem przyzwyczajona.
Ale wracajmy do DZISIAJ. Podjazd do góry szutrówką. Wyjeżdżam z Doliny . Mam zamiar jechać asfaltem do głównej drogi i zjechać szutrówką z Lubinki, ale nagle widzę jakąś ścieżkę w lesie i zawracam. Wjeżdżam do lasu. TO jest TO! Nowa ścieżka. Niełatwa, dość techniczna, którą dojeżdżam do szutrowego zjazdu. Całkowicie więc omijam asfalt. Momentami jest mocno zarośnięte, ale da się przedrzeć. Fajnie! Lubię nowe terenowe ścieżki.
Zjeżdżam do Szczepanowic, jeszcze jeden krótki podjazd i do domu. To by było na tyle. Nie planowałam mocnego podjeżdżania dzisiaj, bo czuję jeszcze chyba zmęczenie delikatne po sobocie. Dużo było tego przewyższenia…
Zastanawiacie się jakie? Już odpowiadam.
Psy.. . Ten nieodłączny szczekający, ujadający, biegający element naszych jazd.
W taki upał wylegują się w cieniu i nie chce im się z tego cienia wychodzić. Tak było dzisiaj. Tam gdzie zazwyczaj musiałam się „bronić”, dzisiaj przejeżdżałam spokojnie.
Upał. Nie zachęcał do wyjścia na rower. No, ale jest plan naprawczy, więc twardym trzeba być.
Po pracy… krótkie załatwienia na mieście, potem gotowanie i jedzenie obiadu, odpoczynek i o 18.30 wyruszam. Przez Buczynę, niebieskim, dojeżdżam do podjazdu pt Pit stop ( szuter na Lubinkę). Ciężko. Mocno ciepło, słońce pali. No, ale wjeżdżam, końcówka jednak to walka, bo dużo luźnego szutru. I dalej asfaltem mocno pod górę, ale na szczęście już w cieniu.
Zjeżdżam do Doliny Izy zjazdem Pana Adama. Uwaga! Zjazd jest mocno zarośnięty trawą. Zrobił się przez to bardzo niebezpieczny, dużo kolein pod tą trawą, zalecam więc nie rozwijać kosmicznych prędkości, bo można zaliczyć solidne OTB. Oprócz trawy masa dużych patyków ( atakują szprychy). Trzeba być czujnym.
Zjazd bardziej niebezpieczny niż te na wiślańskim maratonie ( przynajmniej dla mnie, jechałam go dużo wolniej). Na forum BM ktoś strasznie obruszony napisał, że to były bardzo niebezpieczne zjazdy, że za szybkie itd. Czy ja wiem? Raczej się z tym nie zgadzam. To nie były typowe szutrowe zjazdy, z luźnym , drobnym szutrem. To był tzw gruboziarnisty szuter beskidzki. Wg mnie bezpieczniejszy niż taki drobny szuter. Ja tam na tych zjazdach czułam się idealnie. To są zjazdy zbliżone do tych z Beskidu Sądeckiego ( z okolic Wlk. Rogacza, Przehyby). Być może dlatego czułam się na nich dobrze. Jestem przyzwyczajona.
Ale wracajmy do DZISIAJ. Podjazd do góry szutrówką. Wyjeżdżam z Doliny . Mam zamiar jechać asfaltem do głównej drogi i zjechać szutrówką z Lubinki, ale nagle widzę jakąś ścieżkę w lesie i zawracam. Wjeżdżam do lasu. TO jest TO! Nowa ścieżka. Niełatwa, dość techniczna, którą dojeżdżam do szutrowego zjazdu. Całkowicie więc omijam asfalt. Momentami jest mocno zarośnięte, ale da się przedrzeć. Fajnie! Lubię nowe terenowe ścieżki.
Zjeżdżam do Szczepanowic, jeszcze jeden krótki podjazd i do domu. To by było na tyle. Nie planowałam mocnego podjeżdżania dzisiaj, bo czuję jeszcze chyba zmęczenie delikatne po sobocie. Dużo było tego przewyższenia…
Zarośnięty zjazd Pana Adama © lemuriza1972
Pamiątka z Wisły © lemuriza1972
Gomole przed niedzielnym rozjazdem © lemuriza1972
Ruszają w drogę © lemuriza1972
- DST 36.00km
- Teren 17.00km
- Czas 02:00
- VAVG 18.00km/h
- VMAX 54.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie trzeba zadnego planu naprawczego! Pani Krystyna będzie jeździć w giga a Ty w mega masz podium gwarantowane, prawda. Ostatnio tez byś była na pudle...
ktosik-cosik - 16:05 czwartek, 12 czerwca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!