Środa, 8 kwietnia 2015
Pasteloza
Taka piosenka na dzisiaj.
Pasteloza nr 1 © Iza
Pasteloza nr 2 © Iza
1,5 tygodnia przerwy od roweru. Pomimo takiej sobie aury, wyruszyłam z ochotą, ale szybko ochota ta zamieniła się w lekką niechęć.
Pojechałam „po płaskim”, bo po takiej przerwie, górki byłby pewnie zabójstwem dla nóg. Ale okazało się, że i to płaskie było dzisiaj zabójstwem dla nóg, które podmęczyłam w poniedziałek nowymi ćwiczeniami z ketlą (zakwasy). Do tego wiatr i było mało przyjemnie. A poza tym co tutaj dużo mówić – jazda po płaskim może i jakieś efekty przynosi, ale kompletnie pozbawiona jest emocji, a emocje to dla mnie TO o co chodzi w jeździe na rowerze.
Przednie koło i to wszystko… dzisiaj. No może od czasu do czasu zapach świeżo ściętego drzewa, śpiew ptaków (kiedy wjeżdżałam do lasu).
No, ale w sumie to jak się dobrze zastanowić to już jest COŚ. Niektórzy nie mają szans z różnych względów nawet na to. Mościce-Ostrów-Gosławice-Wierchosławice-LAS-Waryś-Bielcza-Las-Wierzchosławice-Mościce.
Wiecie co to jest pasteloza? Pewnie nie. Też nie wiedziałam. Ale powoli. Czytam obecnie książkę Filipa Springera „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”. To jest (jak pisze autor we wstępie do niej) o tym, że w Polsce jest brzydko i będzie jeszcze brzydziej. I niestety ma wiele racji. Nie mówimy tutaj o przyrodzie, górach, jeziorach, zabytkach – bo one są niewątpliwie piękne.
Mówimy o architekturze, o banerach rozwieszanych wszędzie, o blaszanych budach wciskanych pomiędzy budynki…. O pastelozie. O ładzie przestrzennym, o którym każdy słyszał, a nikt go od dawna nie widział. Kiedyś (przed wojną) Polska miała jeden z najlepszych systemów planowania przestrzennego w Europie. Ale to było kiedyś… teraz jest jak jest. A jak?
Wystarczy wyjść „na miasto” z szeroko otwartymi oczami i popatrzeć.
Polecam tę książkę. Świetnie się ją czyta i sprawia, że inaczej patrzymy na przestrzeń wokół nas.
A pasteloza? To pojęcie wymyślił Autor (trzeba przyznać … „udało” mu się).
„ Próbowano wynaleźć lekarstwo na szarość. Pomyślano, że jak się ją zamaluje, to będzie lepiej. Pomyślano źle. Najgrosze trucizny powstają podobno w trakcie opracowywania leków”.
Pastelowo-tęczowe bloki, często pomalowane w dziwne geometryczne figury. To mamy w całej Polsce. Najbardziej „kłują” w oczy wieżowce, bo one jak pisze Springer cytując jakiegoś architekta, same w sobie są już tak brzydkie, przytłaczające krajobraz, a pomalowane w te pastele jeszcze bardziej go przytłaczają. Lubię kolory, ale to co robi się z całymi osiedlami, malując każdy blok kilkoma kolorami (i każdy blok jest w innych kolorach) to rzeczywiście jest jakaś "zaraza".
Mielec. Moje rodzinne, ukochane miasto. Świetny przykład pastelozy. Łapałam się za głowę rozgądając się w sobotę po osiedlach. Pewnie… lepsze to niż odrapane, zaniedbane bloki (a Mielec jest miastem bardzo zadbanym, to nie ulega wątpliwości), ale czy naprawdę trzeba aż tak?
Sami zresztą popatrzcie na tę pastelozę. Ciekawe co myślał Springer kiedy w ubiegłym roku prowadził w Mielcu warsztaty fotograficzne… co myślał kiedy zalała go pasteloza… Bo to wygląda trochę tak… jakby jakiś pijany plastyk dorwał się do farb w różnych kolorach i biegał po mieście. Ale tak jest nie tylko w Mielcu. Tak jest i w Tarnowie i w każdym mieście w Polsce. Tak myślę.
Moda taka. Podobno wzięła się od jednego budynku zbudowanego w 1993r. we Wrocławiu. Dom Handlowy Solpol, to podobno był. A potem poszło… jak zaraza rozpleniło się po całym kraju i jest tak:
Pojechałam „po płaskim”, bo po takiej przerwie, górki byłby pewnie zabójstwem dla nóg. Ale okazało się, że i to płaskie było dzisiaj zabójstwem dla nóg, które podmęczyłam w poniedziałek nowymi ćwiczeniami z ketlą (zakwasy). Do tego wiatr i było mało przyjemnie. A poza tym co tutaj dużo mówić – jazda po płaskim może i jakieś efekty przynosi, ale kompletnie pozbawiona jest emocji, a emocje to dla mnie TO o co chodzi w jeździe na rowerze.
Przednie koło i to wszystko… dzisiaj. No może od czasu do czasu zapach świeżo ściętego drzewa, śpiew ptaków (kiedy wjeżdżałam do lasu).
No, ale w sumie to jak się dobrze zastanowić to już jest COŚ. Niektórzy nie mają szans z różnych względów nawet na to. Mościce-Ostrów-Gosławice-Wierchosławice-LAS-Waryś-Bielcza-Las-Wierzchosławice-Mościce.
Wiecie co to jest pasteloza? Pewnie nie. Też nie wiedziałam. Ale powoli. Czytam obecnie książkę Filipa Springera „Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni”. To jest (jak pisze autor we wstępie do niej) o tym, że w Polsce jest brzydko i będzie jeszcze brzydziej. I niestety ma wiele racji. Nie mówimy tutaj o przyrodzie, górach, jeziorach, zabytkach – bo one są niewątpliwie piękne.
Mówimy o architekturze, o banerach rozwieszanych wszędzie, o blaszanych budach wciskanych pomiędzy budynki…. O pastelozie. O ładzie przestrzennym, o którym każdy słyszał, a nikt go od dawna nie widział. Kiedyś (przed wojną) Polska miała jeden z najlepszych systemów planowania przestrzennego w Europie. Ale to było kiedyś… teraz jest jak jest. A jak?
Wystarczy wyjść „na miasto” z szeroko otwartymi oczami i popatrzeć.
Polecam tę książkę. Świetnie się ją czyta i sprawia, że inaczej patrzymy na przestrzeń wokół nas.
A pasteloza? To pojęcie wymyślił Autor (trzeba przyznać … „udało” mu się).
„ Próbowano wynaleźć lekarstwo na szarość. Pomyślano, że jak się ją zamaluje, to będzie lepiej. Pomyślano źle. Najgrosze trucizny powstają podobno w trakcie opracowywania leków”.
Pastelowo-tęczowe bloki, często pomalowane w dziwne geometryczne figury. To mamy w całej Polsce. Najbardziej „kłują” w oczy wieżowce, bo one jak pisze Springer cytując jakiegoś architekta, same w sobie są już tak brzydkie, przytłaczające krajobraz, a pomalowane w te pastele jeszcze bardziej go przytłaczają. Lubię kolory, ale to co robi się z całymi osiedlami, malując każdy blok kilkoma kolorami (i każdy blok jest w innych kolorach) to rzeczywiście jest jakaś "zaraza".
Mielec. Moje rodzinne, ukochane miasto. Świetny przykład pastelozy. Łapałam się za głowę rozgądając się w sobotę po osiedlach. Pewnie… lepsze to niż odrapane, zaniedbane bloki (a Mielec jest miastem bardzo zadbanym, to nie ulega wątpliwości), ale czy naprawdę trzeba aż tak?
Sami zresztą popatrzcie na tę pastelozę. Ciekawe co myślał Springer kiedy w ubiegłym roku prowadził w Mielcu warsztaty fotograficzne… co myślał kiedy zalała go pasteloza… Bo to wygląda trochę tak… jakby jakiś pijany plastyk dorwał się do farb w różnych kolorach i biegał po mieście. Ale tak jest nie tylko w Mielcu. Tak jest i w Tarnowie i w każdym mieście w Polsce. Tak myślę.
Moda taka. Podobno wzięła się od jednego budynku zbudowanego w 1993r. we Wrocławiu. Dom Handlowy Solpol, to podobno był. A potem poszło… jak zaraza rozpleniło się po całym kraju i jest tak:
Pasteloza nr 1 © Iza
Pasteloza nr 2 © Iza
- DST 43.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:50
- VAVG 23.45km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!