Środa, 19 sierpnia 2015
Sztuka cierpienia
Wojtek Kurtyka określił kiedyś wspinanie się „sztuką cierpienia”. Myślę tak czasem o MTB (zwłaszcza podczas wyścigu, na jakimś ciężkim podjeździe). Cierpiałam w niedzielę podczas upału. To widać.
Sztuka cierpienia © Iza
„Zdawać by się mogło, że bohaterem jest każdy, komu udało się zrobić coś wyjątkowego, a najlepiej jeszcze, jak dużo gapiów mogło się temu przyglądać. Ale prawdziwym bohaterem jest każdy, kto na co dzień boryka się z problemami dnia codziennego, wychowywaniem dzieci, gotowaniem obiadów, sprzątaniem i całą resztą zwykłej krzątaniny, która mało kogo omija. Łatwo jest ścisnąć półdupki na trzydzieści sekund i wywlec wrzeszczącego bachora z pożaru w sąsiednim mieszkaniu tego samego bloku. Potem nawet przez kilka dni można nachodzić w glorii sławy. Na pewno trudniej obcować z rozwrzeszczanym bachorem codziennie, przez 24 godziny na dobę, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok, lata całe, by na starość wylądować w zarobaczonym i śmierdzącym szczynami domu starców. To jest bohaterstwo”.
Robert Sterling
Mocne słowa. Ten tekst znalazłam dzisiaj na profilu facebookowym Sufy i był dla mnie ostatecznie impulsem do napisania tego co napiszę poniżej (bo już wcześniej myślałam o napisaniu tego tekstu, ale jakoś nie mogłam się zebrać).
Nie jest tajemnicą (pisałam o tym), że moja Mama od wielu lat choruje na nieuleczalną, degenerującą mózg, a co za tym idzie cały organizm, śmiertelną chorobę. Jednym z okrucieństw tej choroby jest to, że trwa długo i „umieranie” jest długie. Moją Mamą od wielu, wielu lat opiekuje się moja siostra. Najdzielniejsza z dzielnych.
Kiedyś powiedziała: „Nie żałuję tych lat „poświęconych” Mamie”.
To było najpiękniejsze wyznanie miłości jakie usłyszałam, bo ja wiem ile „kosztowały” ją te lata. W sensie emocjonalnym i fizycznym i jeszcze w wielu innych aspektach życia.
Odkąd stan mojej Mamy drastycznie się pogorszył, odkąd opieka nad nią wymaga niemalże całodobowego „poświęcenia”, dużej siły fizycznej, odporności psychicznej i co tutaj dużo kryć, dużo większych nakładów finansowych, zupełnie inaczej patrzę na różne facebookowe informacje o dokonaniach pt ukończony maraton, miejsce 1, miejsce 2, ukończony ultramaraton itd.
Są zdjęcia, gratulacje, peany pt jesteś wspaniały/wspaniała, jesteś wielki/wielka. To wszystko prawda i owszem. Akurat wiem, co oznacza ekstremalny wysiłek ból, cierpienie, krew, łzy, kontuzje, godziny treningu, które trzeba wykonać, żeby osiągnąć tak mierny poziom sportowy jaki sama reprezentuje. Bo nic nie przychodzi samo i trzeba rzeczywiście umieć zadawać sobie ból i podczas treningu i zawodów. Duży ból.
Tyle, ze to wszystko Kochani – to jest spełnianie swoich marzeń, coś co robimy na swoje wyraźne życzenie i coś, co chociaż sprawia duży ból, jednak w efekcie końcowym prowadzi do spełnienia, radości, wielkiej satysfakcji, przypływu endorfin w skrócie więc mówiąc – PRZYJEMNOŚCI. Nie ma w tym wiele z bohaterstwa. Ja bynajmniej od dawna nie czuję się bohaterką dojeżdżając do mety jakiegoś tam, nawet najtrudniejszego maratonu. Oczywiście cieszę się, że sprostałam wyzwaniu, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Takim bohaterom jak moja siostra – bohaterom dnia codziennego, rzadko kiedy ktoś napisze na FB: jesteś wielki/wielka… Gratuluję, ze tak świetnie dajesz sobie radę.
O takich jak oni rzadko opowiadają media. A oni, zamknięci w swoich czterech ścianach mozolnie, dzień po dniu, minuta, po minucie wykonują swoje zadania, czasem latami. I towarzyszy temu taki psychiczny i fizyczny wysiłek jaki ciężko sobie wyobrazić. Kto nie „przeżył” chociażby jednego dnia opiekując się ciężko chorym – nigdy tego nie zrozumie.
Rzadko kto o nich wspomina… bo przecież nie opowiedzą Wam fascynujących historyjek, które przydarzyły się im podczas biegu, wyścigu, wyprawy. Nie pokażą zdjęć, slajdów. Nie wyjeżdżają. Często latami, bo nie mają takiej możliwości. Nie odpoczywają. Nie miewają urlopów od.. życia.
Dlatego o tym piszę – bo należą im się takie słowa. Słowa podziękowania. Powinni wiedzieć – że są superbohaterami, że robią COŚ naprawdę wyjątkowego. Są dla drugiego człowieka. Tak bardzo są.
AGA TY JESTEŚ DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ BOHATERKĄ. TY I TOBIE PODOBNI- KTÓRzY LATAMI ZMAGAJĄC SIĘ Z WIELOMA TRUDNOŚCIAMI POŚWIECAJĄ SWOJE ŻYCIE INNYM, CHORYM DZIECIOM, RODZICOM, WSPÓŁMAŁŻONKOM. To Wy przemierzacie dzień po dniu swoje ekstremalne „trasy” i nie możecie z nich zejść, nawet jak się czujecie źle, nawet jak dopada Was choroba.
Jak dobrze, że JESTEŚCIE.
Dziękuję!
Sztuka cierpienia © Iza
„Zdawać by się mogło, że bohaterem jest każdy, komu udało się zrobić coś wyjątkowego, a najlepiej jeszcze, jak dużo gapiów mogło się temu przyglądać. Ale prawdziwym bohaterem jest każdy, kto na co dzień boryka się z problemami dnia codziennego, wychowywaniem dzieci, gotowaniem obiadów, sprzątaniem i całą resztą zwykłej krzątaniny, która mało kogo omija. Łatwo jest ścisnąć półdupki na trzydzieści sekund i wywlec wrzeszczącego bachora z pożaru w sąsiednim mieszkaniu tego samego bloku. Potem nawet przez kilka dni można nachodzić w glorii sławy. Na pewno trudniej obcować z rozwrzeszczanym bachorem codziennie, przez 24 godziny na dobę, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok, lata całe, by na starość wylądować w zarobaczonym i śmierdzącym szczynami domu starców. To jest bohaterstwo”.
Robert Sterling
Mocne słowa. Ten tekst znalazłam dzisiaj na profilu facebookowym Sufy i był dla mnie ostatecznie impulsem do napisania tego co napiszę poniżej (bo już wcześniej myślałam o napisaniu tego tekstu, ale jakoś nie mogłam się zebrać).
Nie jest tajemnicą (pisałam o tym), że moja Mama od wielu lat choruje na nieuleczalną, degenerującą mózg, a co za tym idzie cały organizm, śmiertelną chorobę. Jednym z okrucieństw tej choroby jest to, że trwa długo i „umieranie” jest długie. Moją Mamą od wielu, wielu lat opiekuje się moja siostra. Najdzielniejsza z dzielnych.
Kiedyś powiedziała: „Nie żałuję tych lat „poświęconych” Mamie”.
To było najpiękniejsze wyznanie miłości jakie usłyszałam, bo ja wiem ile „kosztowały” ją te lata. W sensie emocjonalnym i fizycznym i jeszcze w wielu innych aspektach życia.
Odkąd stan mojej Mamy drastycznie się pogorszył, odkąd opieka nad nią wymaga niemalże całodobowego „poświęcenia”, dużej siły fizycznej, odporności psychicznej i co tutaj dużo kryć, dużo większych nakładów finansowych, zupełnie inaczej patrzę na różne facebookowe informacje o dokonaniach pt ukończony maraton, miejsce 1, miejsce 2, ukończony ultramaraton itd.
Są zdjęcia, gratulacje, peany pt jesteś wspaniały/wspaniała, jesteś wielki/wielka. To wszystko prawda i owszem. Akurat wiem, co oznacza ekstremalny wysiłek ból, cierpienie, krew, łzy, kontuzje, godziny treningu, które trzeba wykonać, żeby osiągnąć tak mierny poziom sportowy jaki sama reprezentuje. Bo nic nie przychodzi samo i trzeba rzeczywiście umieć zadawać sobie ból i podczas treningu i zawodów. Duży ból.
Tyle, ze to wszystko Kochani – to jest spełnianie swoich marzeń, coś co robimy na swoje wyraźne życzenie i coś, co chociaż sprawia duży ból, jednak w efekcie końcowym prowadzi do spełnienia, radości, wielkiej satysfakcji, przypływu endorfin w skrócie więc mówiąc – PRZYJEMNOŚCI. Nie ma w tym wiele z bohaterstwa. Ja bynajmniej od dawna nie czuję się bohaterką dojeżdżając do mety jakiegoś tam, nawet najtrudniejszego maratonu. Oczywiście cieszę się, że sprostałam wyzwaniu, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego.
Takim bohaterom jak moja siostra – bohaterom dnia codziennego, rzadko kiedy ktoś napisze na FB: jesteś wielki/wielka… Gratuluję, ze tak świetnie dajesz sobie radę.
O takich jak oni rzadko opowiadają media. A oni, zamknięci w swoich czterech ścianach mozolnie, dzień po dniu, minuta, po minucie wykonują swoje zadania, czasem latami. I towarzyszy temu taki psychiczny i fizyczny wysiłek jaki ciężko sobie wyobrazić. Kto nie „przeżył” chociażby jednego dnia opiekując się ciężko chorym – nigdy tego nie zrozumie.
Rzadko kto o nich wspomina… bo przecież nie opowiedzą Wam fascynujących historyjek, które przydarzyły się im podczas biegu, wyścigu, wyprawy. Nie pokażą zdjęć, slajdów. Nie wyjeżdżają. Często latami, bo nie mają takiej możliwości. Nie odpoczywają. Nie miewają urlopów od.. życia.
Dlatego o tym piszę – bo należą im się takie słowa. Słowa podziękowania. Powinni wiedzieć – że są superbohaterami, że robią COŚ naprawdę wyjątkowego. Są dla drugiego człowieka. Tak bardzo są.
AGA TY JESTEŚ DLA MNIE NAJWIĘKSZĄ BOHATERKĄ. TY I TOBIE PODOBNI- KTÓRzY LATAMI ZMAGAJĄC SIĘ Z WIELOMA TRUDNOŚCIAMI POŚWIECAJĄ SWOJE ŻYCIE INNYM, CHORYM DZIECIOM, RODZICOM, WSPÓŁMAŁŻONKOM. To Wy przemierzacie dzień po dniu swoje ekstremalne „trasy” i nie możecie z nich zejść, nawet jak się czujecie źle, nawet jak dopada Was choroba.
Jak dobrze, że JESTEŚCIE.
Dziękuję!
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Przyłączam się do podziękowań DLA TYCH WSZYSTKICH !!
grzesiekst999 - 06:38 czwartek, 20 sierpnia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!