Niedziela, 20 marca 2016
Pierwszy dzień wiosny
Wpis będzie dzisiaj niesportowy, bo sportu żadnego nie było, chociaż chęci były duże, ale mój organizm nieco zastrajkował. W sumie to ja mu się nie dziwię, niewiele ma ostatnio czasu na odpoczynek, może więc dał mi dyskretnie do zrozumienia, że czas trochę.. odpocząć. Z lekkim niepokojem zaczynam myśleć o mojej rowerowej nie-formie. Tak, tak, wiem nie powinnam się przejmować za bardzo, bo przecież nie będzie maratonów. No, ale jednak marzec mija, a ja prawie nic jeszcze nie pokręciłam. Będzie ciężko wejść w tę rowerową wiosnę. Nie było więc przez weekend sportowania, ale za to dom już świąteczny.
Kuchnia © Iza
Pokój © Iza
Kuchnia2 © Iza
Pokój 2 © Iza
W pracy też zrobiłam co nieco, bo lubię żeby i nam i klientom było miło. Zdjęcie nie oddaje piękna wianka (jest naprawdę wyjątkowy, masa zieleni i do tego fuksjowy, mocny kolor filcowych jaj).
Praca © Iza
Dawno już chciałam Wam COŚ zarekomendować, ale jakoś tak schodziło, schodziło...
Dzisiaj wreszcie jest sporo wolnego czasu.
Jako, że zaczęło mnie od ponad 1,5 roku temu fascynować zdrowe jedzenie, to jakiś czas temu zainteresowania moje skierowały się też w stronę dobrych kosmetyków. Takich, które byłyby w miarę naturalne. Zaczęło się od serii rossmanowskiej Alttera (bardzo fajne, naturalne kosmetyki, zwłaszcza szampony), a potem przypadkiem trafiłam na polską podrzeszowską firmę Sylveco.
Bez sztuczności, krótki okres przydatności co mówi samo za siebie, bez chemii, na bazie ziół. Ceny umiarkowane, jak na polskie warunki powiedziałabym średnie. Ale warto.
Ja już mam swoje ulubione kosmetyki z tej serii (np. krem rokitnikowy), szampon owsiano-pszeniczny (doskonały), peelingi do twarzy (zwłaszcza ten z żółtą etykietą), żele do mycia twarzy (rumiankowy, tymiankowy). Wszystko to dla osób, którym zależy na tym, żeby nie nakładać na siebie zbyt dużej ilości chemii. I dla alergików rzecz jasna. Zapachy są mocno ziołowe, więc jeśli ktoś nie przepada za ziołami to może być dla niego minus. Ja wszelkie ziołowe zapachy uwielbiam, więc to jest dla mnie atut. Moja siostra kiedy powąchała krem rokitnikowy, powiedziała: pachnie jak u Babci Sekulskiej w szafce z lekarstwami. Tak, dokładnie tak. Babcia widocznie mądrą kobietą była i leczyła się lekami na bazie ziół. To prawda, krem rokitnikowy jest też przy okazji powrotem do zapachów dzieciństwa. Podobnie jak herbata z lipy, którą z miodem popijam od dwóch dni i przypomina mi to czasy, kiedy moja Mama zbierała i suszyła lipę. Chyba się starzeję, bo mam coraz większy sentyment do okresu dzieciństwa i coraz większym rozrzewnieniem wspominam różne epizody z tamtego czasu, smaki i zapachy. No to cóż… polecam Sylveco. Można kupować przez Internet, można w sklepach zielarskich, niektórych kosmetycznych, w Tarnowie w całkiem sporej ilości sklepów można znaleźć (np. w Sezamie, w sklepie kosmetycznym).
Jest jeszcze seria lawendowa i nowa seria Vianek (gdzie uwaga: na opakowaniach mamy piękne zalipiańskie motywy, malarki z Zalipia malowały), ale ona za bardzo mi do gustu nie przypadła.
Wolę tę mocno ziołową (jak na zdjęciu).
Dzisiaj wreszcie jest sporo wolnego czasu.
Jako, że zaczęło mnie od ponad 1,5 roku temu fascynować zdrowe jedzenie, to jakiś czas temu zainteresowania moje skierowały się też w stronę dobrych kosmetyków. Takich, które byłyby w miarę naturalne. Zaczęło się od serii rossmanowskiej Alttera (bardzo fajne, naturalne kosmetyki, zwłaszcza szampony), a potem przypadkiem trafiłam na polską podrzeszowską firmę Sylveco.
Bez sztuczności, krótki okres przydatności co mówi samo za siebie, bez chemii, na bazie ziół. Ceny umiarkowane, jak na polskie warunki powiedziałabym średnie. Ale warto.
Ja już mam swoje ulubione kosmetyki z tej serii (np. krem rokitnikowy), szampon owsiano-pszeniczny (doskonały), peelingi do twarzy (zwłaszcza ten z żółtą etykietą), żele do mycia twarzy (rumiankowy, tymiankowy). Wszystko to dla osób, którym zależy na tym, żeby nie nakładać na siebie zbyt dużej ilości chemii. I dla alergików rzecz jasna. Zapachy są mocno ziołowe, więc jeśli ktoś nie przepada za ziołami to może być dla niego minus. Ja wszelkie ziołowe zapachy uwielbiam, więc to jest dla mnie atut. Moja siostra kiedy powąchała krem rokitnikowy, powiedziała: pachnie jak u Babci Sekulskiej w szafce z lekarstwami. Tak, dokładnie tak. Babcia widocznie mądrą kobietą była i leczyła się lekami na bazie ziół. To prawda, krem rokitnikowy jest też przy okazji powrotem do zapachów dzieciństwa. Podobnie jak herbata z lipy, którą z miodem popijam od dwóch dni i przypomina mi to czasy, kiedy moja Mama zbierała i suszyła lipę. Chyba się starzeję, bo mam coraz większy sentyment do okresu dzieciństwa i coraz większym rozrzewnieniem wspominam różne epizody z tamtego czasu, smaki i zapachy. No to cóż… polecam Sylveco. Można kupować przez Internet, można w sklepach zielarskich, niektórych kosmetycznych, w Tarnowie w całkiem sporej ilości sklepów można znaleźć (np. w Sezamie, w sklepie kosmetycznym).
Jest jeszcze seria lawendowa i nowa seria Vianek (gdzie uwaga: na opakowaniach mamy piękne zalipiańskie motywy, malarki z Zalipia malowały), ale ona za bardzo mi do gustu nie przypadła.
Wolę tę mocno ziołową (jak na zdjęciu).
Kosmetyki Sylveco © Iza
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!