Piątek, 6 maja 2016
Błysk
" Pojedźmy do lasu, do gór,
z Tobą wszędzie mi po drodze,
syjamsko Cię czuję i lgnę, i czuję i lgnę, i czuję i lgnę..."
Magnus wiosenny © Iza
W lesie © Iza
Rzepak nad autostradą © Iza
z Tobą wszędzie mi po drodze,
syjamsko Cię czuję i lgnę, i czuję i lgnę, i czuję i lgnę..."
Taki piękny tekst.
Kto mógł go napisać?
Kaśka napisała. Bo Kaśka jeśli już coś pisze to jest … błysk, olśnienie. Tekst pochodzi z nowej płyty pt Błysk. Jest świetna. Polecam.
Tak sobie myślałam jadąc, że doskonale te słowa pasują do sytuacji. Mogłabym tak śpiewać do Magnusa. Z uwagi na to, że nie trenuję, nie ścigam się, nie myślę o rywalizacji, codzienne (a raczej co drugi lub trzeci dzień) jeżdżenie ma inny wymiar. Zupełnie inny, niż ostatnimi laty. Bo jakoś to tak jest, że nawet jeśli dzień jest z gatunku „podłych”, nawet jeśli człowiek jest mocno zmęczony, zniechęcony, przytłoczony różnymi sprawami i generalnie mało mu się aktualnie w życiu i chce i właściwie myśli, że życie trudne jest, że może i trochę ma go dość, to… kiedy wjedzie do lasu, kiedy otoczy się zielenią, zapachami, odgłosami lasu… to myśl przychodzi taka: „Że życie jest fajne, że mocno chce się żyć, dla takich chwil właśnie – jak ta”.
I jest takie obezwładniające uczucie radości, przyjemności z życia.
Mało czasu więc tylko trochę lasu, plus po drodze trochę zbierania pędów sosny, bo najwyższy czas, żeby zrobić sok. W drodze powrotnej zahaczyłam o tereny naddunajcowe, bo tam mam taki krzak bzu dziki, więc sobie zrywam. Powrót naddunajcoweymi wertepami.
Zaczęły się maratony. Czy mi żal? Tak.. trochę tak. Zwłaszcza spotkań z drużyną, nie samych wyścigów. Do wyścigowania nie tęsknię. Zresztą na chwilę obecną.. przejechanie maratonu graniczyłoby z cudem. Za mało jeżdżenia.
Tak sobie myślałam jadąc, że doskonale te słowa pasują do sytuacji. Mogłabym tak śpiewać do Magnusa. Z uwagi na to, że nie trenuję, nie ścigam się, nie myślę o rywalizacji, codzienne (a raczej co drugi lub trzeci dzień) jeżdżenie ma inny wymiar. Zupełnie inny, niż ostatnimi laty. Bo jakoś to tak jest, że nawet jeśli dzień jest z gatunku „podłych”, nawet jeśli człowiek jest mocno zmęczony, zniechęcony, przytłoczony różnymi sprawami i generalnie mało mu się aktualnie w życiu i chce i właściwie myśli, że życie trudne jest, że może i trochę ma go dość, to… kiedy wjedzie do lasu, kiedy otoczy się zielenią, zapachami, odgłosami lasu… to myśl przychodzi taka: „Że życie jest fajne, że mocno chce się żyć, dla takich chwil właśnie – jak ta”.
I jest takie obezwładniające uczucie radości, przyjemności z życia.
Mało czasu więc tylko trochę lasu, plus po drodze trochę zbierania pędów sosny, bo najwyższy czas, żeby zrobić sok. W drodze powrotnej zahaczyłam o tereny naddunajcowe, bo tam mam taki krzak bzu dziki, więc sobie zrywam. Powrót naddunajcoweymi wertepami.
Zaczęły się maratony. Czy mi żal? Tak.. trochę tak. Zwłaszcza spotkań z drużyną, nie samych wyścigów. Do wyścigowania nie tęsknię. Zresztą na chwilę obecną.. przejechanie maratonu graniczyłoby z cudem. Za mało jeżdżenia.
Magnus wiosenny © Iza
W lesie © Iza
Rzepak nad autostradą © Iza
- DST 35.00km
- Teren 15.00km
- Czas 01:30
- VAVG 23.33km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!