Niedziela, 8 maja 2016
Weekend
To był dobry weekend.
Zaczęło się od soboty i wyjazdu do Lusławic, na koncert.
Lusławice to taka wieś w pobliżu Tarnowa, kiedyś mocny ośrodek ariański, dzisiaj miejsce gdzie mieszka Krzysztof Penderecki (wspaniały piękny dwór) i gdzie udało mu się stworzyć zupełnie niesamowite Europejskie Centrum Muzyki, z jedną z lepszych sal koncertowych w Polsce. Koncert w takim miejscu, to jest to (świetna akustyka).
Do Lusławic pojechałyśmy przez Lubinkę, bo chciałam pokazać Bożenie, mojej koleżance z Nowego Sącza, nasze tereny rowerowe. Była zachwycona, powiedziała, że nie spodziewała się, ze tutaj są takie górki, że myślała, ze góry to tylko dla Sącza są zarezerwowane:).
Koncert był koncertem charytatywnym, na rzec budowy hospicjum Via Spei w Tarnowie. Grzegorz Turnau, Dorota Miśkiewicz, Świetni muzycy plus orkiestra kameralna. Uczta. Coś niebywałego. Nie potrafię o tym napisać tak, żeby oddać te wszystkie emocje.
Dzisiejszy dzień przywitał nas deszczem. Wydawało się, że będzie zupełnie „podły” i domowy, ale ok 16 pokazało się słońce. Wyjechałyśmy z Panią Krystyną i to była dobra decyzja. Gdzieś tam w oddali pojawiały się czarne chmury, jakieś tam ryzyko było, ale Krysia powiedziała: a bo to raz zmokłyśmy? No fakt. Zaczełyśmy od zdjęcia, które wysłałyśmy urodzinowo naszemu koledze, b. dyrektorowi sportowemu GTA, Marcinowi.
A potem było mozolne wspinanie się na Marcinkę od Pit Stopu. Gdzieś w połowie Lubinki spotkałyśmy Labudu. Zjeżdżał z góry i oganiał się od psa. Zawrócił z nami. Na psy znalazłam tego dnia skuteczny sposób. Po prostu szczekam głośniej niż one:). Świetnie się sprawdza. Uciekają.
Potem zjechałyśmy do Doliny Izy, już bez Dawida, bo on nie dość, że na szosówce, to jeszcze spieszył się na żużel. W Dolinie tak mokro, że zwykły twardy, szutrowy zjazd zrobił się mocno niebezpieczny. Podjeżdżało się też ciężko. Oj nie mam siły…
A potem pojechałyśmy w kierunku Uroczyska w Janowicach. Kiedy dojechałyśmy do rozjazdu, Krysia powiedziała: a może tam.. co tam jest? Powiedziałam, że nie wiem, ale możemy spróbować, tyle, że pewnie pozbawimy się fajnych widoków. Po chwili… Krysia powiedziała: tak.. pozbawiłyśmy się pięknych widoków…
Widok był nieziemski. Dunajec, górki… Zdjęcia tego nie oddają. Przepiękny zjazd częściowo asfaltowy, zamieniający się w terenowy. Bajka po prostu. Dobry dzień, fajne jeżdżenie. Przyjemność.
Podczas koncertu © Iza
Urodzinowe życzenia dla Marcina:) © Iza
Z Dawidem © Iza
Romantyczka © Iza
Odkrycie © Iza
Odkrycie 2 © Iza
Odkrycie 3 © Iza
Widoczek © Iza
Widoczek 2 © Iza
Zaczęło się od soboty i wyjazdu do Lusławic, na koncert.
Lusławice to taka wieś w pobliżu Tarnowa, kiedyś mocny ośrodek ariański, dzisiaj miejsce gdzie mieszka Krzysztof Penderecki (wspaniały piękny dwór) i gdzie udało mu się stworzyć zupełnie niesamowite Europejskie Centrum Muzyki, z jedną z lepszych sal koncertowych w Polsce. Koncert w takim miejscu, to jest to (świetna akustyka).
Do Lusławic pojechałyśmy przez Lubinkę, bo chciałam pokazać Bożenie, mojej koleżance z Nowego Sącza, nasze tereny rowerowe. Była zachwycona, powiedziała, że nie spodziewała się, ze tutaj są takie górki, że myślała, ze góry to tylko dla Sącza są zarezerwowane:).
Koncert był koncertem charytatywnym, na rzec budowy hospicjum Via Spei w Tarnowie. Grzegorz Turnau, Dorota Miśkiewicz, Świetni muzycy plus orkiestra kameralna. Uczta. Coś niebywałego. Nie potrafię o tym napisać tak, żeby oddać te wszystkie emocje.
Dzisiejszy dzień przywitał nas deszczem. Wydawało się, że będzie zupełnie „podły” i domowy, ale ok 16 pokazało się słońce. Wyjechałyśmy z Panią Krystyną i to była dobra decyzja. Gdzieś tam w oddali pojawiały się czarne chmury, jakieś tam ryzyko było, ale Krysia powiedziała: a bo to raz zmokłyśmy? No fakt. Zaczełyśmy od zdjęcia, które wysłałyśmy urodzinowo naszemu koledze, b. dyrektorowi sportowemu GTA, Marcinowi.
A potem było mozolne wspinanie się na Marcinkę od Pit Stopu. Gdzieś w połowie Lubinki spotkałyśmy Labudu. Zjeżdżał z góry i oganiał się od psa. Zawrócił z nami. Na psy znalazłam tego dnia skuteczny sposób. Po prostu szczekam głośniej niż one:). Świetnie się sprawdza. Uciekają.
Potem zjechałyśmy do Doliny Izy, już bez Dawida, bo on nie dość, że na szosówce, to jeszcze spieszył się na żużel. W Dolinie tak mokro, że zwykły twardy, szutrowy zjazd zrobił się mocno niebezpieczny. Podjeżdżało się też ciężko. Oj nie mam siły…
A potem pojechałyśmy w kierunku Uroczyska w Janowicach. Kiedy dojechałyśmy do rozjazdu, Krysia powiedziała: a może tam.. co tam jest? Powiedziałam, że nie wiem, ale możemy spróbować, tyle, że pewnie pozbawimy się fajnych widoków. Po chwili… Krysia powiedziała: tak.. pozbawiłyśmy się pięknych widoków…
Widok był nieziemski. Dunajec, górki… Zdjęcia tego nie oddają. Przepiękny zjazd częściowo asfaltowy, zamieniający się w terenowy. Bajka po prostu. Dobry dzień, fajne jeżdżenie. Przyjemność.
Podczas koncertu © Iza
Urodzinowe życzenia dla Marcina:) © Iza
Z Dawidem © Iza
Romantyczka © Iza
Odkrycie © Iza
Odkrycie 2 © Iza
Odkrycie 3 © Iza
Widoczek © Iza
Widoczek 2 © Iza
- DST 45.00km
- Teren 12.00km
- Czas 02:35
- VAVG 17.42km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!