Środa, 1 czerwca 2016
Tracze
Wczorajsze jeżdżenie mi nie wyszło.
„Ujechałam” 3 km, zaczęło padać, schowałam się w parku pod drzewem, liczyłam na to, że przestanie. Nic z tego. Pół godziny czekania i nic. No to wróciłam do domu.
Dzisiaj zaryzykowałam, jechałam z oddechem burzy na plecach… Burzą straszyło Radio Kraków, deszczem straszyły prognozy pogody. I co? I nic.
Przyszedł czas na kolejny test. Dzisiaj były TRACZE (Szczepanowice). Dla mnie ten podjazd będzie już zawsze nazywał się podjazdem Piotrka. Robiliśmy go w ubiegłym roku, na początku sezonu, w słusznym tempie (było nas sporo i nikt nie chciał być ostatni). Jak tam trafić? Główna droga na Lubinkę, skrzyżowanie z drogą na Błonie (po prawej jadąc od Tarnowa), a po lewej są Tracze. Początkowo długo w dół, potem dojeżdżamy do rozjazdu (tam w lewo, w prawo jest droga prowadząca jedynie do domów). No, a potem jest jakieś 1,5 km mozolnego wspinania się. Na początku jest dość ciężko, potem jest umiarkowanie ciężko. Dobry podjazd da szosowców, asfalt jest ok. Nie jest to podjazd z gatunku Golgoty, czy Słonej, ale „słuszny”. Gdzieś po drodze spotkałam jakąś panią, powiedziałam: Dzień dobry, a ona do mnie: - Trenujesz? Uśmiechnęłam się i powiedziałam: Nie. Tak sobie jeżdżę…
Kiedy już wspięłam się na górę, to zjechałam w dół w kierunku kościoła w Pleśnej. Za kościołem w Pleśnej (na lewo), a jadąc od głównej drogi na Wał (czyli od dołu) na prawo skręciłam w Malinowy podjazd (Malinowy bo tam kiedyś jechałyśmy z Panią Krystyną i cały czas czuć było przepiękny zapach malin). Jest to podjazd dość wymagający, ale w normie. Liczy coś ok. 1,5 km również. Z Malinowego na Lubinkę, tam do góry i zjazdem od szlabanu i w dół. I jeszcze za kościołem w Szczepanowicach krótkie ale treściwe podjeżdżanie zielonym pieszym w kierunku cmentarza i powrót do domu. Bo oddech burzy na plecach, bo zimne piwo czekało, bo mecz. Miałam jednak takie poczucie niedojeżdżenia, jeszcze bym trochę pojeździła. Jak już człowiek rozrusza mięśnie, to nabiera ochoty na kolejne podjazdy. No, ale zbyt późno wyjechałam z domu i trzeba było wracać, żeby jakoś wszystko ogarnąć przed meczem.
Dzisiaj zaryzykowałam, jechałam z oddechem burzy na plecach… Burzą straszyło Radio Kraków, deszczem straszyły prognozy pogody. I co? I nic.
Przyszedł czas na kolejny test. Dzisiaj były TRACZE (Szczepanowice). Dla mnie ten podjazd będzie już zawsze nazywał się podjazdem Piotrka. Robiliśmy go w ubiegłym roku, na początku sezonu, w słusznym tempie (było nas sporo i nikt nie chciał być ostatni). Jak tam trafić? Główna droga na Lubinkę, skrzyżowanie z drogą na Błonie (po prawej jadąc od Tarnowa), a po lewej są Tracze. Początkowo długo w dół, potem dojeżdżamy do rozjazdu (tam w lewo, w prawo jest droga prowadząca jedynie do domów). No, a potem jest jakieś 1,5 km mozolnego wspinania się. Na początku jest dość ciężko, potem jest umiarkowanie ciężko. Dobry podjazd da szosowców, asfalt jest ok. Nie jest to podjazd z gatunku Golgoty, czy Słonej, ale „słuszny”. Gdzieś po drodze spotkałam jakąś panią, powiedziałam: Dzień dobry, a ona do mnie: - Trenujesz? Uśmiechnęłam się i powiedziałam: Nie. Tak sobie jeżdżę…
Kiedy już wspięłam się na górę, to zjechałam w dół w kierunku kościoła w Pleśnej. Za kościołem w Pleśnej (na lewo), a jadąc od głównej drogi na Wał (czyli od dołu) na prawo skręciłam w Malinowy podjazd (Malinowy bo tam kiedyś jechałyśmy z Panią Krystyną i cały czas czuć było przepiękny zapach malin). Jest to podjazd dość wymagający, ale w normie. Liczy coś ok. 1,5 km również. Z Malinowego na Lubinkę, tam do góry i zjazdem od szlabanu i w dół. I jeszcze za kościołem w Szczepanowicach krótkie ale treściwe podjeżdżanie zielonym pieszym w kierunku cmentarza i powrót do domu. Bo oddech burzy na plecach, bo zimne piwo czekało, bo mecz. Miałam jednak takie poczucie niedojeżdżenia, jeszcze bym trochę pojeździła. Jak już człowiek rozrusza mięśnie, to nabiera ochoty na kolejne podjazdy. No, ale zbyt późno wyjechałam z domu i trzeba było wracać, żeby jakoś wszystko ogarnąć przed meczem.
Początek podjazdu © Iza
Gdzieś dalej © Iza
Widok ze szczytu © Iza
Widoczek © Iza
Malinowy podjazd © Iza
- DST 36.00km
- Teren 3.00km
- Czas 02:05
- VAVG 17.28km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!