Środa, 22 czerwca 2016
Brzanka
Urlop. Tak długo wyczekiwany, wytęskniony.
Gorąco, ale pomimo tego postanowiłam czas wykorzystać dobrze. Postanowiłam pojechać na Brzankę, bo rzadko tam bywam. To nie jest mój ulubiony kierunek (jakoś tak), chociaż sama Brzanka niewątpliwie zasługuje na uwagę.
To była dopiero moja druga dłuższa jazda w tym sezonie (80 km, 4 godz. 25 min w siodełku).
Ciężko jest. Nie ma regularnego trenowania, nie ma długich jazd, więc nie ma siły i wytrzymałości.
Do tego to palące słońce, a moja trasa mocno asfaltowa, ponieważ KTM jest niedysponowany, a na Magnusie to ja w teren raczej nie ruszam (nie mam zaufania do takich łysych opon).
Źle znoszę upały, więc jazda dzisiaj to było takie trochę szaleństwo, aczkolwiek kiedy wyjechałam z domu (przed 11) nie było tak źle. Słońce czasem chowało się za chmury, a wiatr trochę „chłodził” (o ile można użyć takiego wyrażenia).
Potem już przy wjeżdżaniu na Brzankę było trochę gorzej, kto jechał podjazd od Stalbomatu to wie, że trochę trzeba się tam sprężyć (chociaż nie jest to najtrudniejszy podjazd na Brzankę, to jednak długi i zasadniczo bez cienia). Wypiłam 3 bidony, to wiele mówi.
Pojechałam przez Pleśną do Tuchowa. Tam odpoczynek w cieniu drzew i lody moje ulubione czekoladowo-miętowe. Potem do Ryglic. W Ryglicach przystanek w sklepie na uzupełnienie napojów. Tam też chwilę sobie usiadłam przed kościołem (ładny), popijając bynajmniej nie piwo i ciesząc się z urlopu.
A potem już na Brzankę żółtym rowerowym szlakiem z przerwą przy kirkucie (jest imponujący). Żydzi stanowili 13% społeczeństwa Ryglic przed II wojną światową. Podjazd na Brzankę w słońcu. Na Brzance usiadłam sobie pod jakimś drzewkiem w cieniu, patrzyłam na góry, słuchałam ptaków, błogość… spokój… Tak niewiele trzeba żeby człowiek czuł się mocno szczęśliwy. Chwila odpoczynku od pracy, codzienności, widok gór.
Weszłam jeszcze na wieżę widokową. Dobrze jest tak być nieograniczoną czasem i móc zatrzymywać się tam gdzie się ma ochotę. Zjazd z Brzanki znowu do Ryglic, a z Ryglic do Zalasowej żółtym szlakiem rowerowym. Najpierw mozolnie do góry, potem górą z pięknymi widokami. Fajny jest ten szlak, widokowy i bardzo spokojny, auta tam prawie nie jeżdżą.
Potem zjazd do Zalasowej, pod kościół i dalej już do Tarnowa, spokojnym szlakiem rowerowym. Skorzystałam z okazji, że wracam przez Tarnów, przysiadłam na Rynku (tak rzadko mam okazję), zjadłam obiad i myślałam… że piękne to moje miasto.
Siedząc na rynku w Tuchowie pomyślałam sobie, że… miasta są różne, duże, małe, albo całkiem mini. Wszystkie one jednak mają swój urok, nawet te bardzo, bardzo prowincjonalne. Mają swój rytm i swoich ludzi, a oni swoje przyzwyczajenia. Wszystkie są nam POTRZEBNE. I metropolie ze swoimi teatrami, operami, filharmoniami, i te małe z rynkami, ratuszami, gdzie życie płynie leniwie. Ja wolę te mniejsze, zwłaszcza jeśli otaczają je przyjemne okoliczności przyrody i kiedy mogą poszczycić się zabytkami. Mają dla mnie klimat, w którym najlepiej się odnajduję.
Gorąco, ale pomimo tego postanowiłam czas wykorzystać dobrze. Postanowiłam pojechać na Brzankę, bo rzadko tam bywam. To nie jest mój ulubiony kierunek (jakoś tak), chociaż sama Brzanka niewątpliwie zasługuje na uwagę.
To była dopiero moja druga dłuższa jazda w tym sezonie (80 km, 4 godz. 25 min w siodełku).
Ciężko jest. Nie ma regularnego trenowania, nie ma długich jazd, więc nie ma siły i wytrzymałości.
Do tego to palące słońce, a moja trasa mocno asfaltowa, ponieważ KTM jest niedysponowany, a na Magnusie to ja w teren raczej nie ruszam (nie mam zaufania do takich łysych opon).
Źle znoszę upały, więc jazda dzisiaj to było takie trochę szaleństwo, aczkolwiek kiedy wyjechałam z domu (przed 11) nie było tak źle. Słońce czasem chowało się za chmury, a wiatr trochę „chłodził” (o ile można użyć takiego wyrażenia).
Potem już przy wjeżdżaniu na Brzankę było trochę gorzej, kto jechał podjazd od Stalbomatu to wie, że trochę trzeba się tam sprężyć (chociaż nie jest to najtrudniejszy podjazd na Brzankę, to jednak długi i zasadniczo bez cienia). Wypiłam 3 bidony, to wiele mówi.
Pojechałam przez Pleśną do Tuchowa. Tam odpoczynek w cieniu drzew i lody moje ulubione czekoladowo-miętowe. Potem do Ryglic. W Ryglicach przystanek w sklepie na uzupełnienie napojów. Tam też chwilę sobie usiadłam przed kościołem (ładny), popijając bynajmniej nie piwo i ciesząc się z urlopu.
A potem już na Brzankę żółtym rowerowym szlakiem z przerwą przy kirkucie (jest imponujący). Żydzi stanowili 13% społeczeństwa Ryglic przed II wojną światową. Podjazd na Brzankę w słońcu. Na Brzance usiadłam sobie pod jakimś drzewkiem w cieniu, patrzyłam na góry, słuchałam ptaków, błogość… spokój… Tak niewiele trzeba żeby człowiek czuł się mocno szczęśliwy. Chwila odpoczynku od pracy, codzienności, widok gór.
Weszłam jeszcze na wieżę widokową. Dobrze jest tak być nieograniczoną czasem i móc zatrzymywać się tam gdzie się ma ochotę. Zjazd z Brzanki znowu do Ryglic, a z Ryglic do Zalasowej żółtym szlakiem rowerowym. Najpierw mozolnie do góry, potem górą z pięknymi widokami. Fajny jest ten szlak, widokowy i bardzo spokojny, auta tam prawie nie jeżdżą.
Potem zjazd do Zalasowej, pod kościół i dalej już do Tarnowa, spokojnym szlakiem rowerowym. Skorzystałam z okazji, że wracam przez Tarnów, przysiadłam na Rynku (tak rzadko mam okazję), zjadłam obiad i myślałam… że piękne to moje miasto.
Siedząc na rynku w Tuchowie pomyślałam sobie, że… miasta są różne, duże, małe, albo całkiem mini. Wszystkie one jednak mają swój urok, nawet te bardzo, bardzo prowincjonalne. Mają swój rytm i swoich ludzi, a oni swoje przyzwyczajenia. Wszystkie są nam POTRZEBNE. I metropolie ze swoimi teatrami, operami, filharmoniami, i te małe z rynkami, ratuszami, gdzie życie płynie leniwie. Ja wolę te mniejsze, zwłaszcza jeśli otaczają je przyjemne okoliczności przyrody i kiedy mogą poszczycić się zabytkami. Mają dla mnie klimat, w którym najlepiej się odnajduję.
W dole Tuchów © Iza
Ratusz tuchowski © Iza
Po drodze © Iza
Park Krajobrazowy © Iza
Ryglice © Iza
Kościół w Ryglicach © Iza
Kościół w Ryglicach © Iza
Rzeźba z 1840r © Iza
Cmentarz żydowski © Iza
Cmemtarz 2 © Iza
Cmenatrz 3 © Iza
Poczatek podjazdy na Brzankę © Iza
Widok z Brzanki © Iza
Widok z wieży widokowej © Iza
Widok po drodze © Iza
Widok po drodze 2 © Iza
- DST 80.00km
- Teren 10.00km
- Czas 04:25
- VAVG 18.11km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Brzanka w tym roku zaliczona, teraz trzeba namówić Kolosa do wyjazdu w Lasy Radłowskie :)
labudu - 17:01 czwartek, 23 czerwca 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!