Poniedziałek, 26 września 2016
Urlop
Dwa dni (zaległego z ub.roku) długo wyczekiwanego urlopu.
Przeczekałam poranną mgłę. Z domu „wygonił” mnie sąsiad remontujący swoje mieszkanie, z miasta „wygonił” mnie poniedziałkowy ruch (wyjeżdżałam z ulgą).
Trzeba było rozruszać zakwaszone nogi. Wiedziałam jednak, że nic wielkiego nie wytrzymają, więc zdecydowałam się dzisiaj „zdradzić” tereny około lubinkowe i pojechałam tam gdzie bywam zdecydowanie rzadziej, ale też bardzo lubię jeździć, bo są to miejsca wyjątkowe. Tak więc do Wojnicza, a stamtąd do Lasu Milowskiego.
Dla niezorientowanych - można tam dotrzeć na dwa sposoby. Ja polecam zdecydowanie niebieski szlak pieszy (to jest wersja trudniejsza), ale zdecydowanie bardziej mtbowska i bardziej widokowa (przy dobrej pogodzie w Jaworsku można dojrzeć Tatry). Można też pojechać zielonym szlakiem rowerowym (obydwa można zacząć wjeżdżając w uliczkę za kościołem w prawo, niby jest zakaz skrętu, ale szkal rowerowy tam jest, ot kuriozum), ale wtedy omija się niestety Jaworsko, a podjazd do miejsca zwanego Wolnica w Lesie Milowskim jest szeroki, szutrowy i nie budzi tyle emocji co niebieski pieszy. Potem można sobie niebieskim pojechać dalej do Melsztyna, ale to już dłuższa trasa. Ja w Lesie Milowskim skierowałam się na czarny pieszy szlak w kierunku Panieńskiej Góry. Uwielbiam Las Milowski, uwielbiam Las na Panieńskiej. Klimat tych lasów i niezliczone możliwości, widoki po drodze ( jadąc czarnym pieszym szlakiem tuż przed podjazdem na Panieńską Górę mamy piękny widok na górki i Dunajec). Las na Panieńskiej to miejsce wyjątkowe, nie bez przyczyny jest tam Rezerwat Przyrody. Podobno w maju pełno w nim storczyków (mnie nigdy nie udało się zobaczyć). Pojechałam na szczyt Panieńskiej, tam są pozostałości po zamku. Dawno tam nie byłam, a to też wyjątkowe miejsce. Kiedy się zna legendę związaną z Panieńską, to zupełnie inaczej patrzy się na to miejsce. Zjazd niebieskim szlakiem pieszym w kierunku Wielkiej Wsi zawsze budzi emocje, nie jest ekstremalnie trudny, ale nie jest też super lajtowy, zwłaszcza po deszczu (glina). Wiem o tym doskonale bo dwa upadki tam zaliczyłam kiedyś, w tym jeden b.poważny, bark bolał mnie po nim jakieś 3 miesiące. Słońce, klimaty już jesienne, sarna buszująca w malinach, jakieś ptaszysko w lesie, zapachy, cisza, bliskość przyrody – to sprawia, że znika zły humor. Polecam.
Panieńska Góra (326 m) – najdalej na wschód wysunięte wzniesienie Pogórza Wiśnickiego. Znajduje się na terenie Gminy Wojnicz w miejscowości Wielkiej Wsi w województwie małopolskim. Jest całkowicie porośnięte lasem. Na szczyt prowadzi niebieski szlak turystyczny rozpoczynający się na rynku w Wojniczu, można jednak wejść na niego w Wielkiej Wsi na szosie, u podnóży Panieńskiej Góry. Z Panieńską Górą związana jest ciekawa legenda. Jej akcja odbywa się w drugiej połowie XI wieku. Ówczesny król Polski, Bolesław Śmiały zorganizował z swoimi rycerzami wyprawę do Kijowa, aby wesprzeć swojego krewniaka walczącego tam o władzę. W czasie trwającej dwa lata wyprawy żony niektórych rycerzy zdradziły swoich mężów. Ci, gdy dowiedzieli się o tym potajemnie opuścili oddział, by ukarać swoje żony. Król zaocznie skazał na śmierć zarówno dezerterów, jak i ich niewierne żony. Te wraz z kochankami schroniły się na trudno dostępnej górze i tutaj walczyły o swoje życie. Zostały jednak pokonane przez żołnierzy Bolesława i ukarane. Górę, na której walczyły od tej pory nazwano Panieńską Gorą[3]. Szczyt Panieńskiej Góry ma obronny charakter i zostało to docenione. W XIV wieku wzniesiono na nim obronny zamek Trzewlin, który istniał do XVII wieku. Zachował się z niego tylko fragment fundamentów muru oraz fosa [3].
Przeczekałam poranną mgłę. Z domu „wygonił” mnie sąsiad remontujący swoje mieszkanie, z miasta „wygonił” mnie poniedziałkowy ruch (wyjeżdżałam z ulgą).
Trzeba było rozruszać zakwaszone nogi. Wiedziałam jednak, że nic wielkiego nie wytrzymają, więc zdecydowałam się dzisiaj „zdradzić” tereny około lubinkowe i pojechałam tam gdzie bywam zdecydowanie rzadziej, ale też bardzo lubię jeździć, bo są to miejsca wyjątkowe. Tak więc do Wojnicza, a stamtąd do Lasu Milowskiego.
Dla niezorientowanych - można tam dotrzeć na dwa sposoby. Ja polecam zdecydowanie niebieski szlak pieszy (to jest wersja trudniejsza), ale zdecydowanie bardziej mtbowska i bardziej widokowa (przy dobrej pogodzie w Jaworsku można dojrzeć Tatry). Można też pojechać zielonym szlakiem rowerowym (obydwa można zacząć wjeżdżając w uliczkę za kościołem w prawo, niby jest zakaz skrętu, ale szkal rowerowy tam jest, ot kuriozum), ale wtedy omija się niestety Jaworsko, a podjazd do miejsca zwanego Wolnica w Lesie Milowskim jest szeroki, szutrowy i nie budzi tyle emocji co niebieski pieszy. Potem można sobie niebieskim pojechać dalej do Melsztyna, ale to już dłuższa trasa. Ja w Lesie Milowskim skierowałam się na czarny pieszy szlak w kierunku Panieńskiej Góry. Uwielbiam Las Milowski, uwielbiam Las na Panieńskiej. Klimat tych lasów i niezliczone możliwości, widoki po drodze ( jadąc czarnym pieszym szlakiem tuż przed podjazdem na Panieńską Górę mamy piękny widok na górki i Dunajec). Las na Panieńskiej to miejsce wyjątkowe, nie bez przyczyny jest tam Rezerwat Przyrody. Podobno w maju pełno w nim storczyków (mnie nigdy nie udało się zobaczyć). Pojechałam na szczyt Panieńskiej, tam są pozostałości po zamku. Dawno tam nie byłam, a to też wyjątkowe miejsce. Kiedy się zna legendę związaną z Panieńską, to zupełnie inaczej patrzy się na to miejsce. Zjazd niebieskim szlakiem pieszym w kierunku Wielkiej Wsi zawsze budzi emocje, nie jest ekstremalnie trudny, ale nie jest też super lajtowy, zwłaszcza po deszczu (glina). Wiem o tym doskonale bo dwa upadki tam zaliczyłam kiedyś, w tym jeden b.poważny, bark bolał mnie po nim jakieś 3 miesiące. Słońce, klimaty już jesienne, sarna buszująca w malinach, jakieś ptaszysko w lesie, zapachy, cisza, bliskość przyrody – to sprawia, że znika zły humor. Polecam.
Panieńska Góra (326 m) – najdalej na wschód wysunięte wzniesienie Pogórza Wiśnickiego. Znajduje się na terenie Gminy Wojnicz w miejscowości Wielkiej Wsi w województwie małopolskim. Jest całkowicie porośnięte lasem. Na szczyt prowadzi niebieski szlak turystyczny rozpoczynający się na rynku w Wojniczu, można jednak wejść na niego w Wielkiej Wsi na szosie, u podnóży Panieńskiej Góry. Z Panieńską Górą związana jest ciekawa legenda. Jej akcja odbywa się w drugiej połowie XI wieku. Ówczesny król Polski, Bolesław Śmiały zorganizował z swoimi rycerzami wyprawę do Kijowa, aby wesprzeć swojego krewniaka walczącego tam o władzę. W czasie trwającej dwa lata wyprawy żony niektórych rycerzy zdradziły swoich mężów. Ci, gdy dowiedzieli się o tym potajemnie opuścili oddział, by ukarać swoje żony. Król zaocznie skazał na śmierć zarówno dezerterów, jak i ich niewierne żony. Te wraz z kochankami schroniły się na trudno dostępnej górze i tutaj walczyły o swoje życie. Zostały jednak pokonane przez żołnierzy Bolesława i ukarane. Górę, na której walczyły od tej pory nazwano Panieńską Gorą[3]. Szczyt Panieńskiej Góry ma obronny charakter i zostało to docenione. W XIV wieku wzniesiono na nim obronny zamek Trzewlin, który istniał do XVII wieku. Zachował się z niego tylko fragment fundamentów muru oraz fosa [3].
Jesiennie © Iza
Po drodze © Iza
Czarny pieszy szlak © Iza
Widoki © Iza
Na tle pozostałości po zamku © Iza
Rezerwat Przyrody © Iza
"zamek" © Iza
W drodze na zamek © Iza
Pozostałości po zamku © Iza
A na koniec o książce (dawno chyba nie było o książkach, chociaż ja wciąż czytam i mam nadzieję, że nigdy nie przestanę).
„ Jakie Malcom ma powody do zmartwień?, pytał JB, kiedy ich przyjaciel się czymś trapił, ale Jude wiedział: Malcom się martwił, ponieważ żyć znaczy martwić się. Życie jest przerażające, nieprzewidywalne. Nawet pieniądze nie uodpornią na to Malcoma całkowicie. Życie i jemu się przydarzy, i będzie mu musiał odpowiedzieć, tak jak reszta z nich”.
„Małe życie” Hanya Yanagihara
Czytam i często płaczę. Ktoś zapyta: po co więc czytać takie książki, które doprowadzają do takiego stanu? Odpowiedź dla mnie jest prosta. Życie to przebywanie z ludźmi, a żeby z nimi przebywać, trzeba mieć zdolność do empatii, żeby mieć zdolność do empatii według mnie konieczna jest pewna wiedza. Inaczej stać nas tylko na powiedzenie: bardzo ci współczuję.. I na tym się kończy, bo zwyczajnie, nie jesteśmy w stanie wejść w skórę drugiego człowieka, jeśli podobnej sytuacji w życiu nie przeżyliśmy. Nie jesteśmy w stanie uruchomić wyobraźni. Kiedy czytam taką książkę jak „Małe życie” jestem w tej empatii o krok bliżej, niż gdybym nie czytała. To dla mnie ważne. To mądra książka. Co chwilę wyłapuję takie „perełki” jak te zdania powyżej. To książka o empatii, przyjaźni, miłości i traumie determinującej całe życie. 800 stron wielkich emocji! Warto.
- DST 48.00km
- Teren 12.00km
- Czas 02:35
- VAVG 18.58km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Zaległy urlop? No to witam Cię w klubie :)
Ja wyrwałem się w góry i po fotkach widzę że barwy jesieni u Ciebie identyczne jak w Karkonoszach - chce się jeździć ! JPbike - 19:07 wtorek, 27 września 2016 | linkuj
Ja wyrwałem się w góry i po fotkach widzę że barwy jesieni u Ciebie identyczne jak w Karkonoszach - chce się jeździć ! JPbike - 19:07 wtorek, 27 września 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!