Wtorek, 27 września 2016
Góry
Ostatni, drugi dzień zaległego urlopu.
Zaczyna się żółty szlak pieszy © Iza
Trochę pod górę i takie widoki © Iza
Od razu radość © Iza
Widoki © Iza
Widoki, widoki © Iza
Coraz bardziej szczęśliwa © Iza
Pięknie © Iza
I dalej pięknie © Iza
Szczęśliwa bardzo © Iza
Na szlaku © Iza
Coraz więcej przestrzeni © Iza
Coraz bardziej jesiennie © Iza
Kolory © Iza
Ot taka roślinność © Iza
Zbliżam się do Rytra © Iza
Rytro w dole © Iza
Raz jeszcze Rytro © Iza
Szczęśliwa bo wszystko zgodnie z planem © Iza
Już w Rytrze © Iza
Już w Rytrze 2 © Iza
Ostatnie widoki © Izag"/>
Baszta w Rytrze © Iza
A wczoraj spotkanie z Filipem Springerem w tarnowskim BWA. Rzecz jasna spotkanie w związku z książką „Miasto Archipelag”, której to Tarnów jest jednym z miast-bohaterów.
Czy można było go wykorzystać lepiej? Chyba nie.
Według mnie nie. Nieco spontanicznie wsiadłam we wtorek do pociągu relacji Kraków-Krynica i pojechałam w góry. Tym górom, czyli Beskidowi Sądeckiemu nadałam miano gór przydomowych. To ciekawe, bo podobną odległość mam np. w Beskid Niski (tak w granicach 80-100 km). No tak, ale to chyba dlatego, że wiele mnie z nimi łączy. Rytro, VII kl. podstawówki.. to tutaj mieszkałyśmy z koleżankami siatkarkami, kiedy rozgrywałyśmy mistrzostwa makroregionu. 25 lat temu w Rytrze byłam na studenckim obozie siatkarskim. To z Piwnicznej po raz pierwszy poszłam na dłuższą górską wycieczkę (to było całkiem niedawno, jakiś 2009r.). To tutaj po raz pierwszy przekonałam się do czego służy rower górski (mój pierwszy rok przygody z góralem i wjazd na Jaworzynę), to tutaj „zaliczyłam” na nogach wiele szlaków, to wreszcie tutaj zaliczyłam kilka soczystych maratonów MTB (dzisiaj idąc myślałam o tym jakie to były cudowne wyścigi, jakie epickie.. ile w tym było radości, bólu, wysiłku). Patrzyłam pod nogi, na kamienie, korzenie i uśmiechałam się na wspomnienie siebie z tamtych maratonów. Byłam bardzo szczęśliwa przejeżdżając trasy w Piwnicznej, Szczawnicy, Krynicy. Czytałam kiedyś książkę pt Dzika droga (potem był film). Książka była oparta na faktach, bohaterka nie mając doświadczenia w górach, wybrała się w drogę. Wybrała się w drogę w całkiem spore góry, jedynym z najdłuższych szlaków na świecie. Sama. Nie dla sławy, nie dla oklasków, ale taki sposób wybrała sobie na wyleczenie się z traumy. Czytając książkę zastanawiałam się jak to jest możliwe, że fizycznie dała radę, ale przede wszystkim jak znalazła odwagę. Bo ja się nieco bałam. Wybrałam sobie szlak łączony (najpierw żółty z Piwnicznej do Przełęczy Bukowina), potem czerwony przez Cyrlę do Rytra. Nigdy tamtędy nie szłam, ba nigdy sama nie szłam żadnym szlakiem. Więc trochę się bałam, że pobłądzę, albo, ze spotkam jakiegoś dzikiego zwierza. Pomyślałam jednak: Iza, sama jeździć po lasach na rowerze… będzie ok. I poszłam. Nie żałowałam już po pierwszych kilkuset metrach, kiedy podeszłam do góry, a w dole zobaczyłam Piwniczną, Poprad i góry. Kolory jesieni… Zaczyna się robić kolorowo i jest tak pięknie, że dech zapiera, a dusza aż krzyczy z radości. Chciało mi się fruwać z radości! Dosłownie. Cisza, spokój (na odcinku Piwniczna- Przełęcz Bukowina czyli na od. 7 km), nie spotkałam żywej duszy. Następne 7 km. to 9 osób. Zapachy lasu, zapachy jesieni, wrzosy, czerwieniejące krzaki jagód, słoneczne polany. Słońce i góry. I ta cisza… i ten spokój! Jak ja jutro „poradzę” sobie z miastem? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Było po prostu CUDOWNIE. Góry dają mi siłę. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Początek "drogi" © Iza
Według mnie nie. Nieco spontanicznie wsiadłam we wtorek do pociągu relacji Kraków-Krynica i pojechałam w góry. Tym górom, czyli Beskidowi Sądeckiemu nadałam miano gór przydomowych. To ciekawe, bo podobną odległość mam np. w Beskid Niski (tak w granicach 80-100 km). No tak, ale to chyba dlatego, że wiele mnie z nimi łączy. Rytro, VII kl. podstawówki.. to tutaj mieszkałyśmy z koleżankami siatkarkami, kiedy rozgrywałyśmy mistrzostwa makroregionu. 25 lat temu w Rytrze byłam na studenckim obozie siatkarskim. To z Piwnicznej po raz pierwszy poszłam na dłuższą górską wycieczkę (to było całkiem niedawno, jakiś 2009r.). To tutaj po raz pierwszy przekonałam się do czego służy rower górski (mój pierwszy rok przygody z góralem i wjazd na Jaworzynę), to tutaj „zaliczyłam” na nogach wiele szlaków, to wreszcie tutaj zaliczyłam kilka soczystych maratonów MTB (dzisiaj idąc myślałam o tym jakie to były cudowne wyścigi, jakie epickie.. ile w tym było radości, bólu, wysiłku). Patrzyłam pod nogi, na kamienie, korzenie i uśmiechałam się na wspomnienie siebie z tamtych maratonów. Byłam bardzo szczęśliwa przejeżdżając trasy w Piwnicznej, Szczawnicy, Krynicy. Czytałam kiedyś książkę pt Dzika droga (potem był film). Książka była oparta na faktach, bohaterka nie mając doświadczenia w górach, wybrała się w drogę. Wybrała się w drogę w całkiem spore góry, jedynym z najdłuższych szlaków na świecie. Sama. Nie dla sławy, nie dla oklasków, ale taki sposób wybrała sobie na wyleczenie się z traumy. Czytając książkę zastanawiałam się jak to jest możliwe, że fizycznie dała radę, ale przede wszystkim jak znalazła odwagę. Bo ja się nieco bałam. Wybrałam sobie szlak łączony (najpierw żółty z Piwnicznej do Przełęczy Bukowina), potem czerwony przez Cyrlę do Rytra. Nigdy tamtędy nie szłam, ba nigdy sama nie szłam żadnym szlakiem. Więc trochę się bałam, że pobłądzę, albo, ze spotkam jakiegoś dzikiego zwierza. Pomyślałam jednak: Iza, sama jeździć po lasach na rowerze… będzie ok. I poszłam. Nie żałowałam już po pierwszych kilkuset metrach, kiedy podeszłam do góry, a w dole zobaczyłam Piwniczną, Poprad i góry. Kolory jesieni… Zaczyna się robić kolorowo i jest tak pięknie, że dech zapiera, a dusza aż krzyczy z radości. Chciało mi się fruwać z radości! Dosłownie. Cisza, spokój (na odcinku Piwniczna- Przełęcz Bukowina czyli na od. 7 km), nie spotkałam żywej duszy. Następne 7 km. to 9 osób. Zapachy lasu, zapachy jesieni, wrzosy, czerwieniejące krzaki jagód, słoneczne polany. Słońce i góry. I ta cisza… i ten spokój! Jak ja jutro „poradzę” sobie z miastem? Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Było po prostu CUDOWNIE. Góry dają mi siłę. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.
Zaczyna się żółty szlak pieszy © Iza
Trochę pod górę i takie widoki © Iza
Od razu radość © Iza
Widoki © Iza
Widoki, widoki © Iza
Coraz bardziej szczęśliwa © Iza
Pięknie © Iza
I dalej pięknie © Iza
Szczęśliwa bardzo © Iza
Na szlaku © Iza
Coraz więcej przestrzeni © Iza
Coraz bardziej jesiennie © Iza
Kolory © Iza
Ot taka roślinność © Iza
Zbliżam się do Rytra © Iza
Rytro w dole © Iza
Raz jeszcze Rytro © Iza
Szczęśliwa bo wszystko zgodnie z planem © Iza
Już w Rytrze © Iza
Już w Rytrze 2 © Iza
Ostatnie widoki © Izag"/>
Baszta w Rytrze © Iza
A wczoraj spotkanie z Filipem Springerem w tarnowskim BWA. Rzecz jasna spotkanie w związku z książką „Miasto Archipelag”, której to Tarnów jest jednym z miast-bohaterów.
Powiedział Filip Springer, że zaletą małych miast, tym co się mu w nich podoba, to to, że wychodząc „na miasto” zawsze się kogoś spotka.
No to chyba prawda. Ja dzisiaj spacerując po Tarnowie po pracy, w oczekiwaniu na spotkanie z ulubionym autorem spotkałam kolegę znajomego „ z roweru”.
Powiedział też, że małe miasta mają tę zaletę, że da się w nich w miarę szybko dojechać z jednego końca na drugi, a nawet jak się człowiek uprze to dojść.
I że mieszkańcy małych miast nie doceniają tego.
Ma rację. Ja co prawda, przez remonty wracam teraz do domu pół godziny, ale gdybym się uparła doszłabym – mam 7 km.
Padło też stwierdzenie, że miasto tworzą ludzie.
I to prawda. W jednym z rozdziałów książki wyczytałam hasło, którym posługują się aktywiści z Zamościa.
„ W Zamościu nic się nie dzieje? A co zrobiłeś żeby się działo?”.
No właśnie.. w miejsce Zamościa proszę sobie wpisać Tarnów, Mielec, każde inne miasto, którego mieszkańcy często zwykli narzekać, że nic się nie dzieje (z czym ja absolutnie się nie zgadzam) i zapytać samego siebie co zrobiło się żeby było inaczej.
Zapytany przez kogoś w którym z opisywanych w książce miast, chciałby mieszkać, Springer odpowiedział:
- W Przemyślu i w Bielsku. Dlaczego? Bo są piękne i pięknie położone.
(Bielska nie znam, co do Przemyśla absolutnie się zgadzam).
Zapytany o Tarnów, odpowiedział szczerze:
- Są miejsca w Tarnowie bardzo piękne, ale i są bardzo brzydkie.
I z tym, jako element napływowy więc patrzący może trochę bardziej obiektywnie też się zgadzam.
Powiedział, że ludzi przy takich miastach jak Przemyśl, Bielsko, Wałbrzych, „trzyma” położenie, bo np. wsiadają na rower i po pół godzinie są w górach.
Pomyślałam: o rany, on nie był chyba nawet na Marcince, o Lubince już nie wspomnę.
Tak więc powiedziałam: że ja stąd też nie wyjadę, po wsiadam na rower i po pół godzinie jestem w górkach.
A na koniec prośba… Ośmielam się po raz drugi w tym roku zwrócić do Was o pomoc. Tym razem pomocy potrzebuje moja przyjaciółka z dawnych lat. I jej mąż. Magdę poznałam kiedy miałam 15 lat, grałyśmy w jednej drużynie w siatkówkę. Potem nasze drogi się rozeszły, Magda wyjechała za granicę. Przeszła swoje. Wczesne macierzyństwo i bardzo trudne małżeństwo zakończone rozwodem. Po wielu latach mieszkając już w USA Magda poznała Alesia, który został jej mężem. Niedługo potem zachorowała na nowotwór złośliwy i stoczyła walkę o swoje życie. Wygrała, ale efektem ubocznym tej walki był koniec marzeń o wspólnym dziecku. Magda jest pielęgniarką i z tego co „widzę” oddaną całym sercem swojemu zawodowi, który traktuje jak misję. Alesia nie znam, ale od lat słyszę od Magdy jaki to dobry, poczciwy facet i ja jej wierzę. Nie jest bowiem osobą, która wychwalałaby kogoś pod niebiosa, gdyby na to nie zasłużył. Niestety przeżywają teraz kolejny dramat, Aleś uległ bardzo poważnemu wypadkowi, przeszedł skomplikowane operacje. Problem polega nie tylko na tym, że zapewne będzie potrzeba dużo pieniędzy na rehabilitację, ale pieniądze potrzebne są już teraz, ponieważ w USA ubezpieczenie wygląda zupełnie inaczej niż u nas, i pokrywa ok.20% leczenia. Magda więc musi prosić o pomoc, bo sama absolutnie nie da sobie rady. Ważna jest każda złotówka, a właściwie każdy dolar. Tutaj jest link, w który należy kliknąć jeśli zdecydujecie się na pomoc. Liczę na Wasze wielkie serca. I z góry w imieniu swoim Magdy i Alesia, dziękuję. Oni zasługują na to, żeby dalej cieszyć się sobą. Płatność powinna być zrobiona kartą, bo za przelew do USA, trzeba słono płacić. Jeśli chodzi o kartę to mam taką informację przynajmniej z mojego banku, że jest to bezpłatne. https://www.gofundme.com/aleskrestarecovery
A na koniec prośba… Ośmielam się po raz drugi w tym roku zwrócić do Was o pomoc. Tym razem pomocy potrzebuje moja przyjaciółka z dawnych lat. I jej mąż. Magdę poznałam kiedy miałam 15 lat, grałyśmy w jednej drużynie w siatkówkę. Potem nasze drogi się rozeszły, Magda wyjechała za granicę. Przeszła swoje. Wczesne macierzyństwo i bardzo trudne małżeństwo zakończone rozwodem. Po wielu latach mieszkając już w USA Magda poznała Alesia, który został jej mężem. Niedługo potem zachorowała na nowotwór złośliwy i stoczyła walkę o swoje życie. Wygrała, ale efektem ubocznym tej walki był koniec marzeń o wspólnym dziecku. Magda jest pielęgniarką i z tego co „widzę” oddaną całym sercem swojemu zawodowi, który traktuje jak misję. Alesia nie znam, ale od lat słyszę od Magdy jaki to dobry, poczciwy facet i ja jej wierzę. Nie jest bowiem osobą, która wychwalałaby kogoś pod niebiosa, gdyby na to nie zasłużył. Niestety przeżywają teraz kolejny dramat, Aleś uległ bardzo poważnemu wypadkowi, przeszedł skomplikowane operacje. Problem polega nie tylko na tym, że zapewne będzie potrzeba dużo pieniędzy na rehabilitację, ale pieniądze potrzebne są już teraz, ponieważ w USA ubezpieczenie wygląda zupełnie inaczej niż u nas, i pokrywa ok.20% leczenia. Magda więc musi prosić o pomoc, bo sama absolutnie nie da sobie rady. Ważna jest każda złotówka, a właściwie każdy dolar. Tutaj jest link, w który należy kliknąć jeśli zdecydujecie się na pomoc. Liczę na Wasze wielkie serca. I z góry w imieniu swoim Magdy i Alesia, dziękuję. Oni zasługują na to, żeby dalej cieszyć się sobą. Płatność powinna być zrobiona kartą, bo za przelew do USA, trzeba słono płacić. Jeśli chodzi o kartę to mam taką informację przynajmniej z mojego banku, że jest to bezpłatne. https://www.gofundme.com/aleskrestarecovery
- Aktywność Wędrówka
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!