Sobota, 26 września 2009
KTM Jazda druga
Piekna pogoda.
Dzisiaj od rana wydzwaniali do mnie amatorzy wspolnej przejażdżki.
Tyle ze nie wszyscy mogli o tej samej godzinie.
W koncu o 12.30 ( bo rano zakupy, sprzątanie) wyjechaliśmy z Alkiem i Tomkiem.
Plan był taki: chciałam trochę popodjezdzac zeby wypróbować KTM-a , ale przede wszystkim zjechać przynajmniej jeden terenowy zjazd zeby zobaczyc czy w ogóle dam radę zjeżdżać ( jako że jutro jest plan wycieczki na Jamną, a Magnus nie całkiem sprawny).
Wyszło w sumie tak ze zjazdów terenowych było 3:)
Zaczelismy od niebieskiego szlaku przez Buczynę, nad Dunajcem, do Dąbrówki Szczepanowskiej i moim ulubionym terenowym podjazdem ( jak to powiedział Tomek.. wyssysającym siły:). Fakt , jestem w stanie pokonac go tylko na młynku i to musze sie mocno starać bo opony tracą przyczepność ( szuter, piasek).
Potem chwile jeszcze mozolnego wspinania sie asfaltem w kierunku Lubinki, potem już troche szybciej.
Dojeżdzamy do szlabanu , za ktorym Dolina Izy ( moje ubiegłoroczne odkrycie, alek nadał temu miejscu taką nazwę).
Nie miałam Doliny Izy w planie, ale alek mnie namówił.
Łatwo nie było.. bo 3 km w dół po luźnych kamieniach, a moj KTMek delikatny a ja z nim jeszcze nie do konca zaprzyjaźniona.
jechałam duzo wolniej niż zwykle:( a na dwóch zakretach to mnie tak wyniosło ze szok...Myślę, ze swoje robią tez szybkie Pythony. Nie jeździłam nigdy na Pythonach. Osttanio tylko na Bulldogach.
Ale doszłam do wniosku ze wszystko jest w mojej głowie.
Rower , fakt inaczej sie zachowuje, ale to przede wszystkim ja inaczej sie zachowuje, usztywniam sie, hamuje tam gdzie wystarczy ciałem popracować...
Wracamy 3 km pod górę, trzeba sie sporo napracować bo po tych luźnych kamieniach jedzie sie ciężko.
ale za to widoki przepiekne...
Wjeżdzamy na Lubinkę a z Lubinki zjazdem wzdłuż wąwozu, który pokazała mi Krystyna.
jest troche niebezpieczny, zarosniety przez krzaki i koleiniasty.
Nie jadę bardzo szybko, ale już duzo pewniej niż poprzedni zjazd.
Wyjezdzamy na stromy podjazd na Wał i mozolnie wspinamy sie po góre, pewnie ze 3 km.
Niestety droga, ktora kiedys byla szutrowa ( w lesie) już wyasfaltowana.
Jak wiele w okolicy. Niedługo nie bedzie po czym jeździć.
Rower.... pod górę.. leciutko... na płaskim mknie jak wyścigówka.
Chłopaki też próbuja i sa zachwceni.
Tomek mówi, ze niesamowicie przyspiesza.
Z Wału decyduje sie na zjazd żółtym pieszym. To jest jeden z trudniejszych w okolicy, ale stwierdzam ze musze sie odważyć, ze skoro na Magnusie go przejeżdzam bez problemów, musze i na KTM-ie spróbować.
Jadę nieco wolniej niż zwykle, ale bez wiekszych problemów.
Przypominam sobie ze mam pracować ciałem i nie hamować zbyt mocno, bo zylety mam nie hamulce.
Fajna wycieczka, jechalismy bardzo spokojnie.
Dawno nie jechałam tak po prostu wycieczkowo.
Jutro nastepna próba.
a po wycieczce umyłam Magnusa , bo stał brudny po ostatniej jeździe po Lesie. Zal mi sie go zrobiło.
KTM-a też trochę opłukałam bo sie przykurzył:)
Dzisiaj od rana wydzwaniali do mnie amatorzy wspolnej przejażdżki.
Tyle ze nie wszyscy mogli o tej samej godzinie.
W koncu o 12.30 ( bo rano zakupy, sprzątanie) wyjechaliśmy z Alkiem i Tomkiem.
Plan był taki: chciałam trochę popodjezdzac zeby wypróbować KTM-a , ale przede wszystkim zjechać przynajmniej jeden terenowy zjazd zeby zobaczyc czy w ogóle dam radę zjeżdżać ( jako że jutro jest plan wycieczki na Jamną, a Magnus nie całkiem sprawny).
Wyszło w sumie tak ze zjazdów terenowych było 3:)
Zaczelismy od niebieskiego szlaku przez Buczynę, nad Dunajcem, do Dąbrówki Szczepanowskiej i moim ulubionym terenowym podjazdem ( jak to powiedział Tomek.. wyssysającym siły:). Fakt , jestem w stanie pokonac go tylko na młynku i to musze sie mocno starać bo opony tracą przyczepność ( szuter, piasek).
Potem chwile jeszcze mozolnego wspinania sie asfaltem w kierunku Lubinki, potem już troche szybciej.
Dojeżdzamy do szlabanu , za ktorym Dolina Izy ( moje ubiegłoroczne odkrycie, alek nadał temu miejscu taką nazwę).
Nie miałam Doliny Izy w planie, ale alek mnie namówił.
Łatwo nie było.. bo 3 km w dół po luźnych kamieniach, a moj KTMek delikatny a ja z nim jeszcze nie do konca zaprzyjaźniona.
jechałam duzo wolniej niż zwykle:( a na dwóch zakretach to mnie tak wyniosło ze szok...Myślę, ze swoje robią tez szybkie Pythony. Nie jeździłam nigdy na Pythonach. Osttanio tylko na Bulldogach.
Ale doszłam do wniosku ze wszystko jest w mojej głowie.
Rower , fakt inaczej sie zachowuje, ale to przede wszystkim ja inaczej sie zachowuje, usztywniam sie, hamuje tam gdzie wystarczy ciałem popracować...
Wracamy 3 km pod górę, trzeba sie sporo napracować bo po tych luźnych kamieniach jedzie sie ciężko.
ale za to widoki przepiekne...
Wjeżdzamy na Lubinkę a z Lubinki zjazdem wzdłuż wąwozu, który pokazała mi Krystyna.
jest troche niebezpieczny, zarosniety przez krzaki i koleiniasty.
Nie jadę bardzo szybko, ale już duzo pewniej niż poprzedni zjazd.
Wyjezdzamy na stromy podjazd na Wał i mozolnie wspinamy sie po góre, pewnie ze 3 km.
Niestety droga, ktora kiedys byla szutrowa ( w lesie) już wyasfaltowana.
Jak wiele w okolicy. Niedługo nie bedzie po czym jeździć.
Rower.... pod górę.. leciutko... na płaskim mknie jak wyścigówka.
Chłopaki też próbuja i sa zachwceni.
Tomek mówi, ze niesamowicie przyspiesza.
Z Wału decyduje sie na zjazd żółtym pieszym. To jest jeden z trudniejszych w okolicy, ale stwierdzam ze musze sie odważyć, ze skoro na Magnusie go przejeżdzam bez problemów, musze i na KTM-ie spróbować.
Jadę nieco wolniej niż zwykle, ale bez wiekszych problemów.
Przypominam sobie ze mam pracować ciałem i nie hamować zbyt mocno, bo zylety mam nie hamulce.
Fajna wycieczka, jechalismy bardzo spokojnie.
Dawno nie jechałam tak po prostu wycieczkowo.
Jutro nastepna próba.
a po wycieczce umyłam Magnusa , bo stał brudny po ostatniej jeździe po Lesie. Zal mi sie go zrobiło.
KTM-a też trochę opłukałam bo sie przykurzył:)
- DST 50.00km
- Teren 15.00km
- Czas 02:58
- VAVG 16.85km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!