Niedziela, 16 maja 2010
Złoty Stok
a moze raczej Błotny Stok?:)
Mam wrażenie, że natura funduje mi co roku coraz więcej okazji do podnoszenia swoich umiejetności i ćwiczenia psychiki.
Błoto, woda, błoto, woda i tak wciąż.
jeszcze chyba ani ja ani mój KTM takiego błota nie widzieliśmy podczas maratonu.
A do tego było zimno.
Ale było trudno, więc była większa zabawa.
Zjazdy jak to w Złotym, niełatwe. Ten zjazd z Borówkowej Góry z tą niezliczona ilością korzeni.. to już zapada w pamiec na zawsze.
Częsciowo jechałam, czesciowo schodziłam a jak jechałam to czułam sie jak na rodeo, dosłownie.
jestem zadowolona, bo chociaż czas nierewelacyjny to do 6 m zabrakło niewiele i myślę, ze co sie odwlecze to nie uciecze i z każdym maratonem powinno być lepiej.
jechało mi sie dobrze pomimo tych dosyć ekstremalnych warunków, zdecydowanie lepiej niż w Karpaczu, chociaż było zdecydowanie trudniej.
Jechałam dużo podjazdów, które panowie podchodzili, wiec miałam duzo satysfakcji, bo usłyszałam przy okazji duzo pochwał, a to wzmacnia psychikę. O dziwo nawet na zjeździe z Borowkowej jak jechałam jeden kawałek, jeden kolega powiedział: twarda jesteś ( to najbardziej cieszy bo przecież nie zjeżdzam dobrze, wiec jak mnie ktoś pochwali za zjazd to jest ok).
Psychika nie zawiodła, wiec z optymizmem spoglądam w przyszłość.
Kilometrów zafundował nam Grzegorz G jak zywkle wiecej niz miało być. jeszcze na starcie była mowa o 43 ( 1770 m przewyższenia) a na liczniku miałam 52).
golonkokilometry:)
miejsce w kat 8, czas 5 h 23 min ( godzinę dłuzej niż w ub roku, no ale było znacznie trudniej).
relacja później:)
Mam wrażenie, że natura funduje mi co roku coraz więcej okazji do podnoszenia swoich umiejetności i ćwiczenia psychiki.
Błoto, woda, błoto, woda i tak wciąż.
jeszcze chyba ani ja ani mój KTM takiego błota nie widzieliśmy podczas maratonu.
A do tego było zimno.
Ale było trudno, więc była większa zabawa.
Zjazdy jak to w Złotym, niełatwe. Ten zjazd z Borówkowej Góry z tą niezliczona ilością korzeni.. to już zapada w pamiec na zawsze.
Częsciowo jechałam, czesciowo schodziłam a jak jechałam to czułam sie jak na rodeo, dosłownie.
jestem zadowolona, bo chociaż czas nierewelacyjny to do 6 m zabrakło niewiele i myślę, ze co sie odwlecze to nie uciecze i z każdym maratonem powinno być lepiej.
jechało mi sie dobrze pomimo tych dosyć ekstremalnych warunków, zdecydowanie lepiej niż w Karpaczu, chociaż było zdecydowanie trudniej.
Jechałam dużo podjazdów, które panowie podchodzili, wiec miałam duzo satysfakcji, bo usłyszałam przy okazji duzo pochwał, a to wzmacnia psychikę. O dziwo nawet na zjeździe z Borowkowej jak jechałam jeden kawałek, jeden kolega powiedział: twarda jesteś ( to najbardziej cieszy bo przecież nie zjeżdzam dobrze, wiec jak mnie ktoś pochwali za zjazd to jest ok).
Psychika nie zawiodła, wiec z optymizmem spoglądam w przyszłość.
Kilometrów zafundował nam Grzegorz G jak zywkle wiecej niz miało być. jeszcze na starcie była mowa o 43 ( 1770 m przewyższenia) a na liczniku miałam 52).
golonkokilometry:)
miejsce w kat 8, czas 5 h 23 min ( godzinę dłuzej niż w ub roku, no ale było znacznie trudniej).
relacja później:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
no i super!:)
z chęcią tu zaglądam i śledze poczynania na maratonach:)
jasna sprawa kciuki też trzymam!:)
powodzenia! Anonimowa karla76 - 09:22 niedziela, 16 maja 2010 | linkuj
z chęcią tu zaglądam i śledze poczynania na maratonach:)
jasna sprawa kciuki też trzymam!:)
powodzenia! Anonimowa karla76 - 09:22 niedziela, 16 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!