Czwartek, 5 sierpnia 2010
Była moc:)))
Poczytałam sobie dzisiaj moje wpisy ubiegłoroczne na blogu i wniosku nasuneły sie same.
Zresztą .. wiedziałam to, czułam to.
W ub roku o tej porze miałam przejechane 1000 km wiecej. W ub roku każdy trening wyglądał duzo lepiej niz tegoroczny ( duże większe prędkosci), w ub roku jazda jakby bardziej mnie cieszyła. Cieszył kazdy podjazd. W tych moich wpisach z ub roku czuć było RADOŚC z jazdy.. W tym roku.. jakby mniej.
Stwierdziłam , że po prostu trudno .. kilometrów już nie da sie nadrobic.
Pogoda i moja choroba na wiosnę spowodowały takie a nie inne treningi.
Za to podejeście do treningów zmienić można.
No i postanowiłam zacząć do DZISIAJ. Postanowiłam znowu zacząć sie cieszyć z jazdy, znowu cieszyć sie z kazdej zdobytej góry. Przede wszystkim postanowiłam ruszyć w trochę inne tereny ( bo ostatnio to tylko Lubinka, Wał, Lubinka, Wał i trochę mi sie przejadło)
Kolega namawiał mnie zeby jednak jechać po płaskim, ze gorąco itd, ale twardo powiedziałam: bezwzględnie górki.
I pojechalismy. Juz po pierwszym krótkim podjeździe, wiedziałam , że będzie ok.
Noga podawała dobrze:).
Pojechalismy na Słoną Górę od Swiebodzina ( oobok koscioła). Jest kawałek solidnego podjazdu, ale na tyle łagodny, że da się zrobić ze średniej.
Tyle, ze dośc długi.
Za to widoki przednie, cały Tarnów jak na dłoni w dole, po prawej Marcinka.
Zjazd ze Słonej ( jak sobie przypomne jak zjeżdzalismy tam w ub roku po ciemku w zimie, to wierzyć mi sie nie chce ze byłam taka odważna).
Dojechalismy do Pleśnej ( droga na Wał), ale nie pojechalismy na Wał jak zwykle, tylko skrecilismy w jeden ogromnie sztywny podjazd odchodzacy od głownej drogi na Wał. Zjeżdzałam tam 2 tyg temu i o mało nie wpadłam w osuwisko.
Dzisiaj go już nie ma, droga naprawiona.
Podjazd ogromnie sztywny jak dla mnie tylko z młynka. Przypomniały mi sie podjazdy w Głuszycy, to było coś w tym stylu.
Potem kawałek zjazdu zółtym szlakiem, mokry dzisiaj a ja na pythonach, wiec jechałam dość askeruacyjnie, ale i tak nieźle poszło.
Na koniec podjazd do Zgłobic wąwozem.
Po drodze spotykamy grupę chłopaków. Jeden z nich patrzy na mój rower i mówi: ale zarąbisty....:)
Ja juz takiego zachwytu nie wzbudziłam .. no cóż...:)
Podjazd wąwozem konczy sie stromo. Postanowiłam włozyć wszystkie moje siły w ten podjazd i.... oniemiałam, bo moje nogi... jakby im ktoś dodał skrzydeł.
Podjeżdzało mi sie rewelacyjnie. Chyba jeszcze nigdy takiego powera w nogach nie czułam.
Ech te górki...
Czytam teraz książkę Manueli Gretkowskiej ( nie jest to moja najbardziej ulubiona pisarka, aczkolwiek czyta sie ją dobrze i niewątpliwie ma talent do obserwowania i opisywania ludzkich zachowań).
Znalazłam tam taki dialog.
- wiesz dlaczego ludzie wspinają sie na szczyty?
żeby stamtąd opluwać innych...
a ja bym to ujęła inaczej... "wspinamy sie na góry zeby z nich "opluwać" nasze problemy".
Bo dzisiaj po tych górkach czuję sie tak szczęsliwa, ze nic wiecej do szczęscia mi niepotrzebne.
Niczym sie nie martwię... śmieję sie od ucha do ucha.
Góry to taki mój bezpieczny prozac bez recepty:)
Zresztą .. wiedziałam to, czułam to.
W ub roku o tej porze miałam przejechane 1000 km wiecej. W ub roku każdy trening wyglądał duzo lepiej niz tegoroczny ( duże większe prędkosci), w ub roku jazda jakby bardziej mnie cieszyła. Cieszył kazdy podjazd. W tych moich wpisach z ub roku czuć było RADOŚC z jazdy.. W tym roku.. jakby mniej.
Stwierdziłam , że po prostu trudno .. kilometrów już nie da sie nadrobic.
Pogoda i moja choroba na wiosnę spowodowały takie a nie inne treningi.
Za to podejeście do treningów zmienić można.
No i postanowiłam zacząć do DZISIAJ. Postanowiłam znowu zacząć sie cieszyć z jazdy, znowu cieszyć sie z kazdej zdobytej góry. Przede wszystkim postanowiłam ruszyć w trochę inne tereny ( bo ostatnio to tylko Lubinka, Wał, Lubinka, Wał i trochę mi sie przejadło)
Kolega namawiał mnie zeby jednak jechać po płaskim, ze gorąco itd, ale twardo powiedziałam: bezwzględnie górki.
I pojechalismy. Juz po pierwszym krótkim podjeździe, wiedziałam , że będzie ok.
Noga podawała dobrze:).
Pojechalismy na Słoną Górę od Swiebodzina ( oobok koscioła). Jest kawałek solidnego podjazdu, ale na tyle łagodny, że da się zrobić ze średniej.
Tyle, ze dośc długi.
Za to widoki przednie, cały Tarnów jak na dłoni w dole, po prawej Marcinka.
Zjazd ze Słonej ( jak sobie przypomne jak zjeżdzalismy tam w ub roku po ciemku w zimie, to wierzyć mi sie nie chce ze byłam taka odważna).
Dojechalismy do Pleśnej ( droga na Wał), ale nie pojechalismy na Wał jak zwykle, tylko skrecilismy w jeden ogromnie sztywny podjazd odchodzacy od głownej drogi na Wał. Zjeżdzałam tam 2 tyg temu i o mało nie wpadłam w osuwisko.
Dzisiaj go już nie ma, droga naprawiona.
Podjazd ogromnie sztywny jak dla mnie tylko z młynka. Przypomniały mi sie podjazdy w Głuszycy, to było coś w tym stylu.
Potem kawałek zjazdu zółtym szlakiem, mokry dzisiaj a ja na pythonach, wiec jechałam dość askeruacyjnie, ale i tak nieźle poszło.
Na koniec podjazd do Zgłobic wąwozem.
Po drodze spotykamy grupę chłopaków. Jeden z nich patrzy na mój rower i mówi: ale zarąbisty....:)
Ja juz takiego zachwytu nie wzbudziłam .. no cóż...:)
Podjazd wąwozem konczy sie stromo. Postanowiłam włozyć wszystkie moje siły w ten podjazd i.... oniemiałam, bo moje nogi... jakby im ktoś dodał skrzydeł.
Podjeżdzało mi sie rewelacyjnie. Chyba jeszcze nigdy takiego powera w nogach nie czułam.
Ech te górki...
Czytam teraz książkę Manueli Gretkowskiej ( nie jest to moja najbardziej ulubiona pisarka, aczkolwiek czyta sie ją dobrze i niewątpliwie ma talent do obserwowania i opisywania ludzkich zachowań).
Znalazłam tam taki dialog.
- wiesz dlaczego ludzie wspinają sie na szczyty?
żeby stamtąd opluwać innych...
a ja bym to ujęła inaczej... "wspinamy sie na góry zeby z nich "opluwać" nasze problemy".
Bo dzisiaj po tych górkach czuję sie tak szczęsliwa, ze nic wiecej do szczęscia mi niepotrzebne.
Niczym sie nie martwię... śmieję sie od ucha do ucha.
Góry to taki mój bezpieczny prozac bez recepty:)
- DST 36.00km
- Teren 4.00km
- Czas 01:45
- VAVG 20.57km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Super widać wyraźnie że wracasz do formy ;) Tak 3mać ;)
Maks - 08:06 piątek, 6 sierpnia 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!