Niedziela, 26 grudnia 2010
O pewności siebie w sporcie i nie tylko w sporcie
I prawie po Świętach.
Co mogę o Świetach napisać?
Może to, że chciałabym żeby nadszedł taki rok, żeby były spokojne, radosne, ale to niestety mało możliwe.
Nie miejsce tutaj na zwierzenia na ten temat, ale cóż w rodzinie , gdzie jest taka a nie inna choroba, po prostu nie czeka się na święta z radością i nie przebiegają one spokojnie.
Robimy z siostrą co możemy, ale .. siła wyższa.
Takich rodzin jak nasza jest zapewne wiele, ale cóż..ludzie nie bardzo lubią albo nie potrafią dzielić się swoimi problemami i często przezywają dramaty za zamknietymi drzwiami swoich mieszkan, domów. To tylko telewizyjne przedswiąteczne reklamy pokazują nam świąteczny czas jaki chcielibyśmy przezywać. Często nie ma on jednak nic wspolnego z rzeczywistością.
Ale dość.. nie chce żeby było „na smutno”, bo staram się odnajdywać w niefajnych rzeczach cos pozytywnego mimo wszystko i tym pozytywem jest na pewno fakt, ze mogę z moją siostrą spędzić więcej czasu.
A teraz będzie o tym co obiecałam, czyli o artykule pt Pewność siebie.
To jest artykuł z magazynu „Góry” , autorstwa Aleksandry Piechnik. Generalnie dotyczy wspinacza, ale to chyba mało ważne o jakim sportowcu jest mowa bo ważne są pewne ogólne zasady.
Nie od dzisiaj wiadomo jak decydująca w sporcie jest psychika. Dlatego tak popularni są obecnie specjaliści od psychologii sportowej..
Niewiele na ten temat wiem…uczę się:). Kiedy trenowałam siatkówkę.. to był obcy temat . Liczył się trening, przygotowanie fizyczne, nikt z nami zbyt wiele nie rozmawiał, nie podpowiadał jak pozbyć się meczowej tremy, tak żeby na zawodach pokazać to co naprawdę potrafimy.
Dopiero teraz jak jeżdżę na rowerze, trochę czytam, słucham w tv , to staram się jakos z tą swoją psychiką „rozmawiać”.
Raz wychodzi, raz nie… ale uczę się.
Nieodłącznym elementem moich startów są moje rozmowy z samą sobą.
Nic nowego nie napiszę, ale jak sięgam pamiecia wstecz to wiem.. ze wtedy kiedy sama do siebie jak mantrę w czasie wyścigu powtarzałam jakieś motywujace mnie hasła, zazwyczaj szło dobrze.
Ale było kilka wyścigów kiedy.. moje nastawienie od początku było złe…
I nie wychodziły.. chociaż dyspozycja fizyczna wcale nie była najgorsza.
Artykuł zaczyna się od cytatu:
„ Powiedz swojemu umysłowi, co ma robić. Jeśli jesteś w stanie napełnić swój umysł i serce pozytywnymi myslami oraz wiarą w siebie, to osiągniesz zdumiewające rezultaty”
J. Benoit- Samuelsen, mistrz olimpijski w maratonie.
A potem Pani Ola pisze:
Wiecie co najbardziej lubię we wspinaniu, co mnie tak fascynuje i podbudowuje? Zdziwienie.. zdziwienie, że moje paluszki przytrzymały się tak małej krawądki i dałam radę się z niej ściągnąć do następnego ruchu. To daje niesamowitego kopa własnemu ego, ale świadczy też niestety o tym, ze drzemie we mnie potencjał, którego nie jestem pewna, bo brak mi wiary w to, że mam jednak taką siłę. Z braku wiary rezygnuje się z fajnej drogi, z braku wiary przegrywa się zawody. Myslimy, ze jestesmy już skrajnie wyczerpani, biorąc blok nad wpinką, tylko skąd się bierze siła, żeby zejść kawałek do wpinki albo bezpiecznie zawisnąć?
I dalej Pani Ola pisze:
Kształtowanie pewności siebie jest jednym z ważniejszych elementów treningu mentalnego. Myślę, też , ze jest doskonałym fundamentem aby w ogóle funkcjonować w życiu, odnosić sukcesy i nie bać się trudnych zadań i wyzwań z serii „mission impossible”.
Pewności siebie nie należy mylić z brakiem skromności i przerośnietym ego.
Pewność siebie jako wspinacza, bierze się także z pewności siebie jako człowieka.
Tak jak głęboko wierzysz w siebie, tak dobrze będziesz się wspinać.
I dalej ( cały czas cytuję):
Niektórzy mogą myśleć, ze pewność siebie jest wrodzona i jeśli się jej nie ma za młodu, to się jej nie posiądzie. W rzeczywistości wiara w siebie to umiejętność taka sama jak umiejetności techniczne. Pewność siebie trzeba po prostu wytrenować. Można przypadkowo wytrenować brak wiary w swoje mozliwości….
Jak tak sobie czytam to wszystko, to uśmiecham się sama do siebie…
Całe lata trenowałam brak wiary we własne mozliwości… tak.. całe lata… i bynajmniej nie chodzi tu tylko o sport ( chociaż w sporcie też za mało wierzyłam w siebie…byłam tytanem treningowej pracy, ale za bardzo uwierzyłam, ze jestem za niska, że nie mam talentu i że niczego wielkiego z tego nie będzie). Potem przeniosłam to na zycie… i najchętniej przesiedziałabym w kącie, żeby nikt mnie nie zauwazył, niczego ode mnie nie chciał.
To się zmienia. Od dłuższego czasu „trenuję”, nie tylko na rowerze. Wykonuję olbrzymi mentalny trening, który nie dotyczy tylko sportu, ale rozciąga się na całe życie.
Uczę się pozytywnego myślenia, pewności siebie, wiary, że poradzę sobie w wielu sytuacjach.
I to działa!
Tylko to też musi być praca – tak samo ciężka jak ta fizyczna.
Pani Ola pisze dalej:
„ Budowanie pewności siebie powinno być prowadzone równoległe z treningiem fizycznym”
Potem jest o mowie wewnętrznej czyli mniej więcej tym z czym każdy z nas ma do czynienia… czyli o rozmawianiu samemu ze sobą.
„ Ważnym problemem w dialogu wewnetrzym jest wyrobienie w sobie przewagi stwierdzeń pozytwnych nad negatywnymi. Najlepiej byłoby w ogóle wyeliminować te negatywne”
Nie mogę bez konca cytować wiec zainteresowanych odsyłam do artykułu ( niestety jest to numer listopadowy, nie wiem czy jeszcze dostępny).
Tytułem podsumowania z mojej strony…
Chciałam powiedzieć, ze wiele lat temu w ksiązce od rosyjskiego , był taki cytat.. to był jakis pisarz.. chyba Hemingway. Ale nie jestem pewna.
„ Sport uczy wygrywać,
sport uczy przegrywać,
sport uczy wszystkiego.
Uczy zycia”.
Podobał mi się ten cytat, ale wtedy nie potrafiłam przegrywać, a o zyciu niewiele wiedziałam.
Dzisiaj wiem, że w tym cytacie wiele prawdy o sporcie jest zawarte.
Starty w maratonach… co ja tu będę mówić, jaki to jest wysiłek, jakie trudności, jakie niejednokrotnie ekstremalne warunki, ile czasem trzeba odwagi, ogromnie mnie zyciowo wzmocniły.
Bo kiedy mi cos w zyciu nie idzie… myślę sobie: nie wolno mi się poddać, muszę walczyc do konca, jak na maratonie….
Jak upadam, to podnoszę się, otrzepuję i jadę dalej.
I odwrotnie… kiedy dopada mnie zwątpienie podczas treningu czy wyścigu to myślę sobie: co? Ja nie dam sobie rady? ( tak kiedys powiedział do mnie mój kolega Mirek „ Co ty sobie nie dasz rady? I tym jednym zdaniem przywrócił mi wiarę w siebie, dodał siły, która przecież we mnie była, tylko ja sama sobie wmawiałam, ze już jej nie mam), wiec myślę sobie: ja sobie nie dam rady? W tylu sytuacjach dawałam sobie radę. Do przodu Iza, do mety!
Więc zyczę Wam abyście z Nowym Rokiem nie zatracili się w treningu fizycznym, a pomyśleli też o tym mentalnym.
Bo on przydaje się nie tylko na maratonowym wyścigu.
Życie to wyścig jeszcze trudniejszy …
A na koniec wspinaczkowa litania z której można zrobić litanię rowerową, życiową. Co komu pasuje.
1. Kocham się wspinać
2. Jestem zaangażowany w stanie się najlepszym wspinaczem jakim mogę być.
3. Myślę i mówię pozytywnie.
4. Moja koncentracja i pobudzenie są 100%, kiedy trenuję
5. Kiedy się wspinam jestem swoim najlepszym sprzymierzeńcem.
6. Osiagnę sukces, jeśli będę skupiony na tym, żeby wspiąć się jak najlepiej, a nie na tym, zebyz robić, albo nie zrobić drogę.
7. Walczę tym mocniej , im większa jest presja.
8. Staram się zawsze najmnocniej, bez względu na rezulalty.
9. Jeśli dam z siebie wszystko, będę zwycięzcą.
No to do pracy!!!
Co mogę o Świetach napisać?
Może to, że chciałabym żeby nadszedł taki rok, żeby były spokojne, radosne, ale to niestety mało możliwe.
Nie miejsce tutaj na zwierzenia na ten temat, ale cóż w rodzinie , gdzie jest taka a nie inna choroba, po prostu nie czeka się na święta z radością i nie przebiegają one spokojnie.
Robimy z siostrą co możemy, ale .. siła wyższa.
Takich rodzin jak nasza jest zapewne wiele, ale cóż..ludzie nie bardzo lubią albo nie potrafią dzielić się swoimi problemami i często przezywają dramaty za zamknietymi drzwiami swoich mieszkan, domów. To tylko telewizyjne przedswiąteczne reklamy pokazują nam świąteczny czas jaki chcielibyśmy przezywać. Często nie ma on jednak nic wspolnego z rzeczywistością.
Ale dość.. nie chce żeby było „na smutno”, bo staram się odnajdywać w niefajnych rzeczach cos pozytywnego mimo wszystko i tym pozytywem jest na pewno fakt, ze mogę z moją siostrą spędzić więcej czasu.
A teraz będzie o tym co obiecałam, czyli o artykule pt Pewność siebie.
To jest artykuł z magazynu „Góry” , autorstwa Aleksandry Piechnik. Generalnie dotyczy wspinacza, ale to chyba mało ważne o jakim sportowcu jest mowa bo ważne są pewne ogólne zasady.
Nie od dzisiaj wiadomo jak decydująca w sporcie jest psychika. Dlatego tak popularni są obecnie specjaliści od psychologii sportowej..
Niewiele na ten temat wiem…uczę się:). Kiedy trenowałam siatkówkę.. to był obcy temat . Liczył się trening, przygotowanie fizyczne, nikt z nami zbyt wiele nie rozmawiał, nie podpowiadał jak pozbyć się meczowej tremy, tak żeby na zawodach pokazać to co naprawdę potrafimy.
Dopiero teraz jak jeżdżę na rowerze, trochę czytam, słucham w tv , to staram się jakos z tą swoją psychiką „rozmawiać”.
Raz wychodzi, raz nie… ale uczę się.
Nieodłącznym elementem moich startów są moje rozmowy z samą sobą.
Nic nowego nie napiszę, ale jak sięgam pamiecia wstecz to wiem.. ze wtedy kiedy sama do siebie jak mantrę w czasie wyścigu powtarzałam jakieś motywujace mnie hasła, zazwyczaj szło dobrze.
Ale było kilka wyścigów kiedy.. moje nastawienie od początku było złe…
I nie wychodziły.. chociaż dyspozycja fizyczna wcale nie była najgorsza.
Artykuł zaczyna się od cytatu:
„ Powiedz swojemu umysłowi, co ma robić. Jeśli jesteś w stanie napełnić swój umysł i serce pozytywnymi myslami oraz wiarą w siebie, to osiągniesz zdumiewające rezultaty”
J. Benoit- Samuelsen, mistrz olimpijski w maratonie.
A potem Pani Ola pisze:
Wiecie co najbardziej lubię we wspinaniu, co mnie tak fascynuje i podbudowuje? Zdziwienie.. zdziwienie, że moje paluszki przytrzymały się tak małej krawądki i dałam radę się z niej ściągnąć do następnego ruchu. To daje niesamowitego kopa własnemu ego, ale świadczy też niestety o tym, ze drzemie we mnie potencjał, którego nie jestem pewna, bo brak mi wiary w to, że mam jednak taką siłę. Z braku wiary rezygnuje się z fajnej drogi, z braku wiary przegrywa się zawody. Myslimy, ze jestesmy już skrajnie wyczerpani, biorąc blok nad wpinką, tylko skąd się bierze siła, żeby zejść kawałek do wpinki albo bezpiecznie zawisnąć?
I dalej Pani Ola pisze:
Kształtowanie pewności siebie jest jednym z ważniejszych elementów treningu mentalnego. Myślę, też , ze jest doskonałym fundamentem aby w ogóle funkcjonować w życiu, odnosić sukcesy i nie bać się trudnych zadań i wyzwań z serii „mission impossible”.
Pewności siebie nie należy mylić z brakiem skromności i przerośnietym ego.
Pewność siebie jako wspinacza, bierze się także z pewności siebie jako człowieka.
Tak jak głęboko wierzysz w siebie, tak dobrze będziesz się wspinać.
I dalej ( cały czas cytuję):
Niektórzy mogą myśleć, ze pewność siebie jest wrodzona i jeśli się jej nie ma za młodu, to się jej nie posiądzie. W rzeczywistości wiara w siebie to umiejętność taka sama jak umiejetności techniczne. Pewność siebie trzeba po prostu wytrenować. Można przypadkowo wytrenować brak wiary w swoje mozliwości….
Jak tak sobie czytam to wszystko, to uśmiecham się sama do siebie…
Całe lata trenowałam brak wiary we własne mozliwości… tak.. całe lata… i bynajmniej nie chodzi tu tylko o sport ( chociaż w sporcie też za mało wierzyłam w siebie…byłam tytanem treningowej pracy, ale za bardzo uwierzyłam, ze jestem za niska, że nie mam talentu i że niczego wielkiego z tego nie będzie). Potem przeniosłam to na zycie… i najchętniej przesiedziałabym w kącie, żeby nikt mnie nie zauwazył, niczego ode mnie nie chciał.
To się zmienia. Od dłuższego czasu „trenuję”, nie tylko na rowerze. Wykonuję olbrzymi mentalny trening, który nie dotyczy tylko sportu, ale rozciąga się na całe życie.
Uczę się pozytywnego myślenia, pewności siebie, wiary, że poradzę sobie w wielu sytuacjach.
I to działa!
Tylko to też musi być praca – tak samo ciężka jak ta fizyczna.
Pani Ola pisze dalej:
„ Budowanie pewności siebie powinno być prowadzone równoległe z treningiem fizycznym”
Potem jest o mowie wewnętrznej czyli mniej więcej tym z czym każdy z nas ma do czynienia… czyli o rozmawianiu samemu ze sobą.
„ Ważnym problemem w dialogu wewnetrzym jest wyrobienie w sobie przewagi stwierdzeń pozytwnych nad negatywnymi. Najlepiej byłoby w ogóle wyeliminować te negatywne”
Nie mogę bez konca cytować wiec zainteresowanych odsyłam do artykułu ( niestety jest to numer listopadowy, nie wiem czy jeszcze dostępny).
Tytułem podsumowania z mojej strony…
Chciałam powiedzieć, ze wiele lat temu w ksiązce od rosyjskiego , był taki cytat.. to był jakis pisarz.. chyba Hemingway. Ale nie jestem pewna.
„ Sport uczy wygrywać,
sport uczy przegrywać,
sport uczy wszystkiego.
Uczy zycia”.
Podobał mi się ten cytat, ale wtedy nie potrafiłam przegrywać, a o zyciu niewiele wiedziałam.
Dzisiaj wiem, że w tym cytacie wiele prawdy o sporcie jest zawarte.
Starty w maratonach… co ja tu będę mówić, jaki to jest wysiłek, jakie trudności, jakie niejednokrotnie ekstremalne warunki, ile czasem trzeba odwagi, ogromnie mnie zyciowo wzmocniły.
Bo kiedy mi cos w zyciu nie idzie… myślę sobie: nie wolno mi się poddać, muszę walczyc do konca, jak na maratonie….
Jak upadam, to podnoszę się, otrzepuję i jadę dalej.
I odwrotnie… kiedy dopada mnie zwątpienie podczas treningu czy wyścigu to myślę sobie: co? Ja nie dam sobie rady? ( tak kiedys powiedział do mnie mój kolega Mirek „ Co ty sobie nie dasz rady? I tym jednym zdaniem przywrócił mi wiarę w siebie, dodał siły, która przecież we mnie była, tylko ja sama sobie wmawiałam, ze już jej nie mam), wiec myślę sobie: ja sobie nie dam rady? W tylu sytuacjach dawałam sobie radę. Do przodu Iza, do mety!
Więc zyczę Wam abyście z Nowym Rokiem nie zatracili się w treningu fizycznym, a pomyśleli też o tym mentalnym.
Bo on przydaje się nie tylko na maratonowym wyścigu.
Życie to wyścig jeszcze trudniejszy …
A na koniec wspinaczkowa litania z której można zrobić litanię rowerową, życiową. Co komu pasuje.
1. Kocham się wspinać
2. Jestem zaangażowany w stanie się najlepszym wspinaczem jakim mogę być.
3. Myślę i mówię pozytywnie.
4. Moja koncentracja i pobudzenie są 100%, kiedy trenuję
5. Kiedy się wspinam jestem swoim najlepszym sprzymierzeńcem.
6. Osiagnę sukces, jeśli będę skupiony na tym, żeby wspiąć się jak najlepiej, a nie na tym, zebyz robić, albo nie zrobić drogę.
7. Walczę tym mocniej , im większa jest presja.
8. Staram się zawsze najmnocniej, bez względu na rezulalty.
9. Jeśli dam z siebie wszystko, będę zwycięzcą.
No to do pracy!!!
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
wow świetny tekst po prostu genialny, nie wiem dlaczego dopiero teraz na niego wpadłem, ale drukuje go sobie, ok?
jedroll - 12:40 środa, 7 marca 2012 | linkuj
Lubię ten przywołany przez Ciebie cytat
"Sport uczy wygrywać
Sport uczy przegrywać
Sport uczy wszystkiego"
Zawsze coś sportowo robiłem w życiu (koszykówka, tenis, narty), ale odkąd zacząłem trenować kolarstwo sport zaczął zmieniać mnie wewnętrznie. Dał mi z jednej strony dużo pewności siebie, i podwyższył poczucie wartości z drugiej nauczył przyjmowania niepowodzeń. kubakmtb - 08:39 poniedziałek, 24 stycznia 2011 | linkuj
"Sport uczy wygrywać
Sport uczy przegrywać
Sport uczy wszystkiego"
Zawsze coś sportowo robiłem w życiu (koszykówka, tenis, narty), ale odkąd zacząłem trenować kolarstwo sport zaczął zmieniać mnie wewnętrznie. Dał mi z jednej strony dużo pewności siebie, i podwyższył poczucie wartości z drugiej nauczył przyjmowania niepowodzeń. kubakmtb - 08:39 poniedziałek, 24 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!