Środa, 18 stycznia 2012
Na całej połaci śnieg czyli biegówki nareszcie!!!!!!
Piękna piosenka prawda?
Kto dzisiaj jeszcze takie pisze?
Niewielu.
Tak sobie dzisiaj pomyślałam sluchając kilku nie całkiem wesołych piosenek ( ale bardzo pięknych), że muszą je pisać ludzie ze smutkami, ze smutnym życiem…
Jaka straszna cena za to, że możemy słuchać pieknych piosenek… czyjeś smutne życie…
A dzisiaj rzeczywiście.. na całej połaci śnieg, śnieg, śnieg….
Łąka na Marcince pokryta białym puchem i całkiem niezłe warunki do biegania na nartach.
Pomimo tego, że czas mam nie najlepszy i jakoś trudno ( albo inaczej.. trudniej) o uśmiech niż zwykle, to cieszyłam się bardzo na samą myśl, że będą nartki.
Z wielką radością wyciagałam narty, zakurzone nieco buty.
Mirek się śmiał, że nieźli z nas desperaci. Ledwie spadło trochę sniegu , to już…
Ale nie byliśmy jedyni, bo ku naszemu zdziwieniu na Marcince załozony był ślad ( a byliśmy pewni, ze będziemy to musieli zrobić sami).
Drugie zdziwienie ( moje) kiedy to wpięłam buty do nart bez problemów ( po takiej przerwie), a przecież zawsze to sprawiało mi kłopot.
I ruszyłam. Czołówka odmówiła posłuszeństwa, ale światła z pobliskiej obwodnicy jednak powodują , że da się biegać bez czołówki.
Pierwsze ruchy mocno niezdarne. Musiałam sobie przypominać jak to jest.
Wciąż jestem przecież bardzo, bardzo początkująca.
Ale zaraz wraz z pierwszymi ruchami, uśmiech od ucha do ucha… bo to wielka radość, to bieganie na nartach. Naprawdę wielka.
Mirek pomknął przed siebie i tyle go widziałam a ja niezdarnie do przodu.
Niezła ze mnie łamaga naprawdę.
Dobrze, że było ciemno, dobrze , ze nikt nie widział.
Przewróciłam się niezliczoną ilość razy.
Musiałam sobie przypominać co mam robić na zjazdach, na podbiegach.. róznie to bywało.
Znalazłam kawałek fajnego zjazdu i ćwiczyłam, bo to jest moja pięta achillesowa, podobnie jak zakręty. Mirek powiedział: widzę, że zjazdy ćwiczysz.. jak Justyna.
No tak, trzeba się uczyć, zwłaszcza tego czego się nie umie.
Zjechałam sobie ten najtrudnieszy na łące zjazd, ze 4 razy. Co ważne, bez wywrotki:)
Gdybym tak mogła biegać np. codziennie przez jakieś 2, 3 miesiące to pewnie byłabym po jednym sezonie dośc wytrwanym biegaczem, a tak..
Ile się można nauczyć jak się pobiega ze 6 razy w ciągu sezonu.
Mirek uczył mnie zakrętów… no .. tak.. dobrze, ze tego nikt nie widział bo leżałam co chwilę.
Ale w koncu się nauczę.
Jestem uparta. To się nauczę.
Jutro jedziemy znowu. Mirek chce trenować, bo jest zapisany na bieg Piastów. Na 50 km.
A ja chce po prostu się uczyć, bo mi to sprawia wielką przyejmność.
Nie szkodzi, ze się ciagle przewracam. Smieję się z siebie, wstaje , otrzepuję śnieg i jadę dalej.
Biegalismy cos ok. 1 h 20 min.
Zrobiłam pewnie z 5 petli, wiec ok. 8 km. Niewiele, ale będzie lepiej.
A ta porcja endorfin, która się wytworzyła… bezcenna.
Bardzo tego teraz potrzebuję.
- Czas 01:20
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!