Sobota, 3 marca 2012
Górki po raz pierwszy tego roku
A na Lubince jeszcze zima:)© lemuriza1972
Gdzieś tam po drodze wzdłuż Dunajca© lemuriza1972
Dunajec pozimowy© lemuriza1972
Pojawiło się dzisiaj słońce.
Jakby chciało mi powiedzieć: dość tego lenistwa, marazmu, letargu. Czas pojeździć porządniej.
Trochę się z nim „sprzeczałam”, bo wcale nie miałam przekonania czy na porządne ( tzn po górkach jeżdżenie) mam ochotę i siłę.
To była wojna słońca z wiatrem.
Słońce jakby chciało powiedzieć: nie jest zimno, warto ruszyć się gdzieś i popatrzeć na jakiś inny świat.
Wiatr: będzie ci cieżko, będą opory, a ty chcesz jeszcze pod górę.
Słońce wygrało.
Postawiłam na Lubinkę.
Skoro w ogóle od niej zaczynałam swoje „górskie” jeżdżenie , to i sezon trzeba od niej zacząć.
W ubiegłym roku też tak zaczynałam. Od Lubinki.
Pojechałam przez Zbylitowską Górę ( pierwszy delikatny podjazd i już wiedziałam: lekko nie będzie), Zgłobice, Błonie.
Kilka mniejszych podjazdów. Ból nóg. Nie czuję mocy żadnej, ale niby skąd ją mam czuć, jak zima była jaka była.
I Lubinka.
Lubinka, którą jestem już w stanie z blatu wjechać. Ale rzecz jasna , nie o tej porze roku.
Ojej, jak było mi cięzko…. Jak nogi nie pracowały fajnie, jak sapałam jak lokomotywa, a serce jakos mało regularnie biło , tętno wysokie ( muszę pulsaka wreszcie uruchomić, żeby sprawdzić co to się dzieje).
Kiedy prędkość zeszła mi do 9 km/h, zrobiło mi się smutno. Nie pamietam kiedy tak wolno wjeżdzałam na Lubinkę. Po prostu nie pamietam…
I przypomniałam sobie kiedy w ub roku na wiosnę, byłam w stanie podczas jednego treningu zrobić Lubinkę 6 razy i to jeszcze z mocną koncówką, w dobrym tempie…
Cóż…
,ale wjechałam.
Może trzeba na to tak popatrzeć? Dobrze, ze w ogóle wjechałam, bo kusiło mnie żeby zawrócić i sobie zjechać. Zdezerterować.
Zjeżdżając z Lubinki nie dotykałam hamulców. Pomyślałam, ze i tak prawie nie mam klocków, to spróbuję nie hamować.
Zimno było na zjeździe. Przewiało mnie.
Na Lubince jeszcze trochę narciarzy. Jutro mają być zawody o Puchar Starosty. I nawet ma być kategoria samorządowców.
Szkoda, ze nie zjeżdzam. Chyba musze podpowiedzieć staroście, żeby zawody na rowerach zrobił. Wtedy miałabym pole do popisu.
Spotkałam 3 bikerów, w ciągu całej jazdy. Trochę mało jak na tę ładną pogodę, ale może ludzie są na nartach?
Spora grupa tarnowskich kolarzy pojechała na Bieg Piastów. Usłyszałam wczoraj w wiadomościach sportowych, ze w biegu na 10 km nalepszy z Polaków a 3 open był Norbert Kuczera z Sokoła Tarnów. Brawo!
Norbert podobno brał udział w amatorskim podbieganiu pod Alpe Cermis i nawet Petrę Majdic wyprzedził.
Zjechałam z Lubinki i wróciłam wzdłuż Dunajca.
Dunajec płynie jak płynął, góreczki stoją, jak stały, a ja jakbym wciąż przez szybę to oglądała.
Tak bym chciała , żeby to już wreszcie minęło…
Żeby była taka codzienna radość z drobiazgów. Muszę być jednak cierpliwa. Nie da się tak od razu, chociażby się bardzo chciało.
Podobnie jak z formą.
Wiem, ze za jakiś czas będzie się lepiej wjeżdzało. Wiem.
Dzisiaj też wiatr utrudniał zadanie, ale pomimo tego.. słabo było i tyle. Nie ma się co czarować. Wolno, cięzko.. czas dramatyczny dość.
A nogi jak mnie bolą…:)
- DST 43.00km
- Czas 02:09
- VAVG 20.00km/h
- VMAX 43.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Jeżeli tych trzech bikerów spotkałaś na początku tego zjazdu to pewnie byliśmy my :) . Jechaliśmy praktycznie taka sama traskę tylko w drugą stronę.
Pozdrawiam :) komandor - 16:59 sobota, 3 marca 2012 | linkuj
Pozdrawiam :) komandor - 16:59 sobota, 3 marca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!