Poniedziałek, 14 maja 2012
" By dalej żyć"
„Na drodze krzyż zatrzymał mnie
Kazał mi żyć
Pozwolił stać
Pozwolił iść
Pozwolił mi być”
W czasach kiedy jeszcze jeździłam samochodem, w drodze do Mielca jadąc nieco grubo ponad przepisowo prędkość ( ot paradoks), lubiłam bardzo słuchać tej piosenki.
Głośność na maksa… i jechałam.
Ta piosenka ma w sobie moc.
Przynajmniej ja to tak czuję.
Czego niestety na razie nie mogę powiedzieć o sobie.
Dość „męczący” dzień w pracy, więc jakos tak niespecjalnie myślałam o tym gdzie jechać.
Myślałam początkowo o asfalcie, bo padało w weekend, a rower dopiero umyty, więc nie chciałam go ubrudzić tak szybko.
Ale zaraz po wyjeździe z domu plan zmieniłam i pojechaliśmy ( z Mirkiem) niebieskim naddunajcowym.
Mirek gnał jak szalony ( albo mnie się tak wydawało, może Mirek jechał normalnie tak jak jeździlismy dawniej, tylko to ja taka słaba jestem).
Niezależenie od tego jak jest, musiałam naprawdę się sprężać, żeby Mirek nie zniknął mi z oczu.
Jednak chyba było mocno, bo jeśli jadąc po naddunajcowym wertepach , miałam prędkość 25 km/h, no to było szybko.
Dojechaliśmy do Janowic i tam 6 km pod górę.
To był podjazd, który robiłam kiedyś z blatu. To był podjazd, gdzie kiedys ćwiczyłam silną wolę, dociskając na najbardziej cięzkich kawałkach.
Dzisiaj starałam się jechać jak najmocniej, starałam się utrzymać jako taki rytm. Niestety o blacie , mogłam zapomnieć.
Było ciężko. Lepiej nie wiedzieć jakie myśli krążyly mi po głowie.
To smutne, kiedy jest taki regres.
Ja wiem, wiem… nie ma innego sposobu.. jeśli chce jeździć lepiej, ja muszę zacząć jeździc inaczej. Jeśli chce żeby cokolwiek z tego było, muszę przestać jeździć tylko na wycieczki, muszę przynajmniej dwa razy w tygodniu zmusić się do maksymalnego wysiłku.
Dzisiaj zmusił mnie Mirek. Gdybym była sama.. chyba nie dałabym rady.
Jak wiele się we mnie zmieniło…
Wiem, że nie jestem młodsza, za 10 dni będę świętować 40 urodziny.
Na pewno nie będę jeździć już tak dobrze jak kiedyś, ale chciałabym jeździc lepiej.
Chciałabym znaleźć Izę, którą gdzieś zgubiłam.
Nie tylko tę dobrze jeżdzącą na rowerze. Kochającą maratony.
Ale też tę, która cieszyła się każdego dnia otwierajac oczy. Tę, która uwielbiała chodzic po górach, zwłaszcza zimowych Tatrach. Tę, która miała marzenia… Która kochała życie.
Nie wiem kiedy, ale liczę na to, że do mnie wróci.
Co więcej, mam wrażenie, że się już do mnie znacznie zbliżyła.
W sobotę usłyszałam Fragmę.
Byłam u siostry i akurat „dreptałam” sobie na steperze.
Wiecie co poczułam?
Zamknęłam oczy i powiedziałam do siostry:
Wiesz.. to jest piosenka z maratonów, w których jeździłam.
Wiesz.. to takie piękne uczucie.. stoisz na starcie… słyszysz tę muzykę.
I jest radość przemieszana z przedstartową tremę.
Wokół mnóstwo kolarzy, a ktoś odlicza: 10, 9, 7….. 1 START.
Tęsknię. Czasami za tym bardzo tęsknię
Kiedy skonczylismy podjazd , Mirek powiedział:
jakiejś specjalnej mocy nie widzę u koleżanki:).
Skrzywiłam się: no wiesz co.. jeszcze tak mocno nie jechałam w tym roku...
Na zjeździe z Lubinki, nie dotykałam niemalże hamulców..
Skonczył się zjazd, uśmiechnęłam się i powiedziałam do Mirka:
Mocy nie ma ale za to na zjeździe bez kompleksów:)
We wszystkim nie da się być dobrym:)
- DST 43.00km
- Teren 7.00km
- Czas 01:45
- VAVG 24.57km/h
- VMAX 50.00km/h
- HRmax 172 ( 91%)
- HRavg 152 ( 80%)
- Kalorie 783kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!