Czwartek, 7 czerwca 2012
Pierwsza "setka" w tym sezonie czyli na Jamną przez Habalinę
Ubiegłotygodniowa Brzanka pozwoliła mi wreszcie realnie pomyśleć o wyprawie na Jamną.
Wczesniej nie czułam się gotowa i chociaż wiem, że siłą woli i ambicją pewnie bym te Jamną „przeczołgała”, ale nie o to w tym chodzi.
Chodzi o to żeby była przyjemność z jazdy.
Dzisiaj z Tomkiem.
Pogoda dopisała, po brzydkich deszczowych ostatnich dniach, dzisiaj przyjemna kolarska temperatura.
Jedyne co nam przeszkadzało w drodze na Jamną, to dośc duzy wiatr.
Początek niebieskim naddunajcowym ( przez Buczynę).
Na wale naddunajcowym widzę z daleka jakiegoś sportsmena, który biega na nartorolkach.
Myslę sobie: na pewno ktoś z Sokoła.
A jakże .. Pan Witek Trojak.
Trenują panowie wytrwale.
Pojechaliśmy drogą dośc nietypową na Jamną, aczkolwiek przeze mnie już kilka razy przebytą.
Do Czchowa niebieskim.
Te drogę przebylismy szybko ( asfalt i prawie bez górek). Przeszkadzałam nam wiatr, ale i tak na odcinku 40 km wyciagnelismy średnią 26 ( a przecież jest też kilka dobrych kilometrów w terenie – Buczyna , okolice okołodunajcowe).
Trochę się martwiłam , że za szybko to przejechaliśmy i zabraknie nam potem sił na dystansie.
Ale nie zabrakło, więc to niechybnie znak, że idzie ku lepszemu.
W Czchowie … jest taka góra Habalina.
(Habalina (453 m n.p.m.) – zalesione wzgórze na Pogórzu Rożnowskim na północny wschód od wsi Tropie. Na południowych stokach leży osiedle o nazwie Habalina)
Byłam na niej tylko dwa razy, ale za każdym razem bardzo mi się podobało.
Podjazd na Habalinę jest szutrowy, górski, a widoki z niej .. nieziemskie.
Jak się jeszcze ma szczęscie i jest fajna pogoda, to pieknie widać Tatry.
Dzisiaj tego szczęscia nie było.
Kiedy ostatnio próbowałam się dostać na Habalinę ( 2 lata temu), nie udało się. To było tuż po powodzi, osuwisko, urwane drogi itd.
Dzisiaj obawiałam się czy dostaniemy się tam gdzie chcemy czy nie.
I z tej obawy zupełnie na Habalinie pobłądzilismy i zwiedziliśmy spory kawałek tej góry ( skądinąd świetne tam sa leśne klimaty, sporo błota było i piękne widoki na zalew w Czchowie z góry).
W koncu jednak udało się znaleźć właściwą drogą i mozolnie kilka km pod górę na sam szczyt.
Niestety na szczycie tam gdzie była dośc długa szutrowa droga jest już asfalt.
Ale widoki nadal te same. Góry, Beskid Sądecki, Jamna, Dunajec w dole. Zieleń, słońce. Tylko podziwiać.
Zjazd do Paleśnicy i skręt na Jamną, a tam kilka km szutrowym podjazdem przez las.
(Jamna (530 m n.p.m.) góra, której rozległy masyw, w ¾ zalesiony, jest ozdobą Parku Krajobrazowego.)
To też jest bardzo fajny podjazd z prawdziwie górskimi klimatami… potoczki, zapachy leśne i tym podobne sprawy.
Przyjemnie bardzo.
Wielkiej siły na podjazdach nie czułam, ale jest już zdecydowanie lepiej, nie męczę się tak okrutnie.
Potem Jamna… lubię tak bardzo to miejsce, ten klimat.
Na Jamnej naprawdę jest cudownie.
W Bacówce małe piwo, frytki.
Spotkałam tam Majkę i Pedra.
Kiedy jechaliśmy z powrotem, Majka zapytała: to co teraz w dół?
Ja: no nie do konca…
No bo jechalismy nie asfaltem w doł, a czarnym rowerowym przez las, gdzie jest dośc ostro pod górę w lesie, a potem na trasie jeszcze sporo podjazdów.
Ja nie znam dobrze tego szlaku, zawsze jeździłam z jakims „przewodnikiem”, więc troche błądzilismy, szukalismy, ale wyszło to nam na dobre, bo naprawdę widoki rekompnesowały wszystko.
Jechałam, patrzyłam i myślałam znowu jakie wielkie mam szczęscie , że mieszkam w takiej pięknej okolicy.
Żałuję tylko, że nie zrobiłam więcej zdjęć, ale skupiałam się na jeździe i drodze.
Było momentami trochę błota, no ale ostatnio nieźle popadało.
Koncówka była „mocna” bo jadąc cały czas czarnym zafundowalismy sobie podjazd na Wał lasem, a tam jest bardzo mocno pod górę, a dodatkowo trzeba było walczyć z błotem na podjeździe, więc sporo sił to kosztowało.
No ale jakoś powoli sobie podjechałam, pomimo, ze miałam już 90 km w nogach.
(Wał (523 m n.p.m.) – szczyt na Pogórzu Rożnowskim uformowany w kształcie wielkiej rozgwiazdy grzbietów pomiędzy doliną Dunajca na zachodzie i doliną Białej od strony wschodniej. Liczne ramiona i grzbiety Wału opadają aż na 14 okolicznych wsi. W kierunku południowym stoki opadają ku drodze wojewódzkiej 980 na wysokości Siemiechowa, a na zachód w kierunku Wróblowic i Janowic. Od północy Wał sąsiaduje z Lubinką (412m n.p.m.).
Pokryty w większości polami Wał zapewnia rewelacyjne panoramy na Pogórze Rożnowskie i Ciężkowickie, jak też na Kotlinę Sandomierską na północy i na Beskidy oraz Tatry na południu[1].
Jest tu wiele ciekawostek geologicznych jak:
• skała "Diabli Kamień",
• kamieniołom, z którego eksploatowano łupki mioceńskie,
• skamieniałe pnie drzew (liczące sobie ok. 66 mln lat)
Na terenie masywu znajduje się wiele cmentarzy wojskowych, są to ślady pozostałe po krwawych walkach, które rozegrały się tu podczas I wojny światowej. Na szczególną uwagę zasługuje cmentarz wojskowy nr 185 na szczycie nazywanym Głowa Cukru (zw. też Gródek). Miejsce to jest również doskonałym punktem widokowym. W trakcie II wojny światowej na szczycie o nazwie Wielkie Góry (zwanym też Jurasówka, 485m n.p.m.) rozegrała się ostatnia zwycięska bitwa Batalionu AK „Barbara”.)
A potem jeszcze kilka małych podjazdów i zjazd z Lubinki a w Mościcach kurs na myjkę na krakowskiej, bo rowery trochę błotem dostały.
Jechało mi się fajnie, ale jakieś 2 km przed domem na moście na Białej zaczeło mi odcinać prąd.
Mój błąd – w drodze powrotnej, która w koncu trwała dośc długo i liczyła sobie ponad 50 km, niełatwych, nie zjadłam nic.
Jak nowicjusz, co?
No tak.
Świetna wyprawa, oby był czas na wiecej takich.
Wczesniej nie czułam się gotowa i chociaż wiem, że siłą woli i ambicją pewnie bym te Jamną „przeczołgała”, ale nie o to w tym chodzi.
Chodzi o to żeby była przyjemność z jazdy.
Dzisiaj z Tomkiem.
Pogoda dopisała, po brzydkich deszczowych ostatnich dniach, dzisiaj przyjemna kolarska temperatura.
Jedyne co nam przeszkadzało w drodze na Jamną, to dośc duzy wiatr.
Początek niebieskim naddunajcowym ( przez Buczynę).
Na wale naddunajcowym widzę z daleka jakiegoś sportsmena, który biega na nartorolkach.
Myslę sobie: na pewno ktoś z Sokoła.
A jakże .. Pan Witek Trojak.
Trenują panowie wytrwale.
Pojechaliśmy drogą dośc nietypową na Jamną, aczkolwiek przeze mnie już kilka razy przebytą.
Do Czchowa niebieskim.
Te drogę przebylismy szybko ( asfalt i prawie bez górek). Przeszkadzałam nam wiatr, ale i tak na odcinku 40 km wyciagnelismy średnią 26 ( a przecież jest też kilka dobrych kilometrów w terenie – Buczyna , okolice okołodunajcowe).
Trochę się martwiłam , że za szybko to przejechaliśmy i zabraknie nam potem sił na dystansie.
Ale nie zabrakło, więc to niechybnie znak, że idzie ku lepszemu.
W Czchowie … jest taka góra Habalina.
(Habalina (453 m n.p.m.) – zalesione wzgórze na Pogórzu Rożnowskim na północny wschód od wsi Tropie. Na południowych stokach leży osiedle o nazwie Habalina)
Byłam na niej tylko dwa razy, ale za każdym razem bardzo mi się podobało.
Podjazd na Habalinę jest szutrowy, górski, a widoki z niej .. nieziemskie.
Jak się jeszcze ma szczęscie i jest fajna pogoda, to pieknie widać Tatry.
Dzisiaj tego szczęscia nie było.
Kiedy ostatnio próbowałam się dostać na Habalinę ( 2 lata temu), nie udało się. To było tuż po powodzi, osuwisko, urwane drogi itd.
Dzisiaj obawiałam się czy dostaniemy się tam gdzie chcemy czy nie.
I z tej obawy zupełnie na Habalinie pobłądzilismy i zwiedziliśmy spory kawałek tej góry ( skądinąd świetne tam sa leśne klimaty, sporo błota było i piękne widoki na zalew w Czchowie z góry).
W koncu jednak udało się znaleźć właściwą drogą i mozolnie kilka km pod górę na sam szczyt.
Niestety na szczycie tam gdzie była dośc długa szutrowa droga jest już asfalt.
Ale widoki nadal te same. Góry, Beskid Sądecki, Jamna, Dunajec w dole. Zieleń, słońce. Tylko podziwiać.
Zjazd do Paleśnicy i skręt na Jamną, a tam kilka km szutrowym podjazdem przez las.
(Jamna (530 m n.p.m.) góra, której rozległy masyw, w ¾ zalesiony, jest ozdobą Parku Krajobrazowego.)
To też jest bardzo fajny podjazd z prawdziwie górskimi klimatami… potoczki, zapachy leśne i tym podobne sprawy.
Przyjemnie bardzo.
Wielkiej siły na podjazdach nie czułam, ale jest już zdecydowanie lepiej, nie męczę się tak okrutnie.
Potem Jamna… lubię tak bardzo to miejsce, ten klimat.
Na Jamnej naprawdę jest cudownie.
W Bacówce małe piwo, frytki.
Spotkałam tam Majkę i Pedra.
Kiedy jechaliśmy z powrotem, Majka zapytała: to co teraz w dół?
Ja: no nie do konca…
No bo jechalismy nie asfaltem w doł, a czarnym rowerowym przez las, gdzie jest dośc ostro pod górę w lesie, a potem na trasie jeszcze sporo podjazdów.
Ja nie znam dobrze tego szlaku, zawsze jeździłam z jakims „przewodnikiem”, więc troche błądzilismy, szukalismy, ale wyszło to nam na dobre, bo naprawdę widoki rekompnesowały wszystko.
Jechałam, patrzyłam i myślałam znowu jakie wielkie mam szczęscie , że mieszkam w takiej pięknej okolicy.
Żałuję tylko, że nie zrobiłam więcej zdjęć, ale skupiałam się na jeździe i drodze.
Było momentami trochę błota, no ale ostatnio nieźle popadało.
Koncówka była „mocna” bo jadąc cały czas czarnym zafundowalismy sobie podjazd na Wał lasem, a tam jest bardzo mocno pod górę, a dodatkowo trzeba było walczyć z błotem na podjeździe, więc sporo sił to kosztowało.
No ale jakoś powoli sobie podjechałam, pomimo, ze miałam już 90 km w nogach.
(Wał (523 m n.p.m.) – szczyt na Pogórzu Rożnowskim uformowany w kształcie wielkiej rozgwiazdy grzbietów pomiędzy doliną Dunajca na zachodzie i doliną Białej od strony wschodniej. Liczne ramiona i grzbiety Wału opadają aż na 14 okolicznych wsi. W kierunku południowym stoki opadają ku drodze wojewódzkiej 980 na wysokości Siemiechowa, a na zachód w kierunku Wróblowic i Janowic. Od północy Wał sąsiaduje z Lubinką (412m n.p.m.).
Pokryty w większości polami Wał zapewnia rewelacyjne panoramy na Pogórze Rożnowskie i Ciężkowickie, jak też na Kotlinę Sandomierską na północy i na Beskidy oraz Tatry na południu[1].
Jest tu wiele ciekawostek geologicznych jak:
• skała "Diabli Kamień",
• kamieniołom, z którego eksploatowano łupki mioceńskie,
• skamieniałe pnie drzew (liczące sobie ok. 66 mln lat)
Na terenie masywu znajduje się wiele cmentarzy wojskowych, są to ślady pozostałe po krwawych walkach, które rozegrały się tu podczas I wojny światowej. Na szczególną uwagę zasługuje cmentarz wojskowy nr 185 na szczycie nazywanym Głowa Cukru (zw. też Gródek). Miejsce to jest również doskonałym punktem widokowym. W trakcie II wojny światowej na szczycie o nazwie Wielkie Góry (zwanym też Jurasówka, 485m n.p.m.) rozegrała się ostatnia zwycięska bitwa Batalionu AK „Barbara”.)
A potem jeszcze kilka małych podjazdów i zjazd z Lubinki a w Mościcach kurs na myjkę na krakowskiej, bo rowery trochę błotem dostały.
Jechało mi się fajnie, ale jakieś 2 km przed domem na moście na Białej zaczeło mi odcinać prąd.
Mój błąd – w drodze powrotnej, która w koncu trwała dośc długo i liczyła sobie ponad 50 km, niełatwych, nie zjadłam nic.
Jak nowicjusz, co?
No tak.
Świetna wyprawa, oby był czas na wiecej takich.
Napis "znaleziony" dzisiaj w Mościcach:)© lemuriza1972
Pole makowe w okolicach Dunajca© lemuriza1972
Zalew w Czchowie© lemuriza1972
Widok na zalew z Habaliny© lemuriza1972
Widok na zalew z Habaliny 2© lemuriza1972
Widok na górki z Habaliny© lemuriza1972
Podjazd na Habalinie© lemuriza1972
Widoczek na górki z Habaliny© lemuriza1972
Widoczek na górki z Habaliny© lemuriza1972
Dunajec widoczny z Habaliny© lemuriza1972
Na Jamnej© lemuriza1972
Podjazd na Jamną© lemuriza1972
- DST 118.00km
- Teren 35.00km
- Czas 06:06
- VAVG 19.34km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 2500kcal
- Podjazdy 1690m
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Derby już w przyszłą niedzielę:)
szkoda, że nie mogę jechać.
No ale nie mogę..
Kiedyś byłam:) lemuriza1972 - 04:48 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj
szkoda, że nie mogę jechać.
No ale nie mogę..
Kiedyś byłam:) lemuriza1972 - 04:48 sobota, 9 czerwca 2012 | linkuj
Również dysponuję zdjęciem tego graffiti, choć z innego miasta, Mościce są poniekąd i moją dzielnicą :)
Co do Jaskółek. Może to i dziwne... ale zawsze kibicuję Buczokom praktycznie tak mocno jak naszym :P (z wyjątkiem derby). Petroslavrz - 23:13 piątek, 8 czerwca 2012 | linkuj
Co do Jaskółek. Może to i dziwne... ale zawsze kibicuję Buczokom praktycznie tak mocno jak naszym :P (z wyjątkiem derby). Petroslavrz - 23:13 piątek, 8 czerwca 2012 | linkuj
Cześć Iza !
Widzę,że MOC JEST Z TOBĄ.
Nic tak nie cieszy jak dobra jazda.Też już zaliczyłem 100 (127 km ) do Biecza.To było prawie jak wyścig kolarski :) ,chyba był każdy rodzaj pogody, ale warto było. Podbudowałem się dzięki temu przed Wierchomlą bo będzie ciężko, zapowiadają deszcz. Cóż, trzeba jechać :)
Dzięki za linka o zjazdach bo też Cię o to miałem zapytać.
P.S. -fajne to grafiti -MOŚCICE
Jako,że kibicujesz Jaskółkom to może pstrykniesz to co jest na wale stadionu ? -od strony parku.
- może Cyklo w Jaśle ? Teren znajomy :) Lechita - 22:01 czwartek, 7 czerwca 2012 | linkuj
Widzę,że MOC JEST Z TOBĄ.
Nic tak nie cieszy jak dobra jazda.Też już zaliczyłem 100 (127 km ) do Biecza.To było prawie jak wyścig kolarski :) ,chyba był każdy rodzaj pogody, ale warto było. Podbudowałem się dzięki temu przed Wierchomlą bo będzie ciężko, zapowiadają deszcz. Cóż, trzeba jechać :)
Dzięki za linka o zjazdach bo też Cię o to miałem zapytać.
P.S. -fajne to grafiti -MOŚCICE
Jako,że kibicujesz Jaskółkom to może pstrykniesz to co jest na wale stadionu ? -od strony parku.
- może Cyklo w Jaśle ? Teren znajomy :) Lechita - 22:01 czwartek, 7 czerwca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!