Środa, 27 czerwca 2012
Słona Góra i Marcinka czyli podjazdowo-zjazdowo
Piosenka bez związku.
Ot tak.
Bo fajna.
Jak to u Strachów zwykle bywa.
Jest i niezła melodia i dobry tekst.
Według mnie oczywiście, bo nie każdemu podobać się musi.
W piątek koncert Perfectu w Tarnowie, ale ja nie przepadam za nimi.
W sobotę koncert Myslovitz , ale juz bez Rojka.
Mimo wszystko zobaczyłabym ( podobno ten nowy wokalista niezły), ale chyba nie będę mieć czasu niestety akurat wtedy.
Wróciłam z pracy bardzo, bardzo zmęczona…. BARDZO.
Nie bardzo wiedziałam , czy jest sens wyjeżdżać na rower….
Ale wyjechałam.
Dzisiaj z Tomkiem.
Początkowo kompletnie bez serca do jazdy…ale powolutku, powolutku, wraz z kolejnym przejeżdżanym kilometrem serce jakby się otwierało na tą jazdę, na rower, na przyrodę:) .
Błonie, Koszyce, Świebodzin, Woźniczna i do góry na Słoną podjazdem, który pokazał mi Mirek.
Jeszcze nie jest dobrze z moją psychiką, bo widząc przed sobą początek podjazdu , pomyślałam: O rany…
Kiedyś było: ok, fajny podjazd, to się próbujemy z nim Iza.
Tyle, że to było w innym zyciu jakby.
No i na początku mojej przygody z rowerem, te kilka lat temu był taki zapał i motywacja do pokonywania każdego podjazdu. Po kilku latach, trudno już z siebie wykrzesać ten zapał prawie miłosny. Bo wtedy to było jak pierwszy etap miłości - kompletna fascynacja, oddanie się emocjom, podporządkowanie zupełnie, zaślepienie i co tam jeszcze.... zalew hormonami.
Tak to działało.
teraz jest miłość jakby spokojniejsza. Więcej rozsądku , który czasem hamuje emocje
No ale najważniejsze , że wciąż jest:)
No dobrze, dobrze.. nie od razu Kraków zbudowano. Może ten kryzys przezwycięzmy i jeszcze kiedyś tak pomyślę.
Na poczatku na sredniej, potem zdezerterowałam i z przodu sobie pofolgowałam:)
Wiec było młynkowanie przez chwilę, ale myślę, ze mimo wszystko w dobrym tempie.
Dyszałam, sapałam, ale złych myśli nie było.
Potem w las i tam raj dla rowerów naszych.
Dużo podjeżdzania, momentami dośc siłowego.
Przyjemny cień w lesie, dość trudny teren.
Jakoś tak 2 km przez las, może trochę więcej, głownie pod górę.
Potem asfalt i dojazd do domu weselnego na Słonej.
Tam chwila namysłu czy zjezdzać lasem, czy zjazdem do Poręby.
Tomek zapytał: który dłuższy?
Mówię: ten do Poręby.
To jedziemy.
Starałam się dzisiaj nadmiernie nie hamować i trzymać się mozliwie blisko Tomka, ale na razie to niemożliwe.
Tomek zjeżdża świetnie, płynnie, bez zastanowienia, ma bardzo dobrą technikę.
Naprawdę dzisiaj starałam się jechać bez zahamowań żadnych i tak też jechałam, a pomimo tego Tomek daleko, daleko w przodzie.
Dobrze, mam się od kogo uczyć i kogo podpatrywać, a o ile nie będzie mi odjeżdzał tak daleko, że nic już widzieć nie będę:).
Z Poręby szlakiem pieszym na Marcinkę, za kościołem.
Niby niewiele kilometrów a jedzie się tam powoli delikatnie pod górę i wertepy.
Na Marcince rzecz jasna w las i na zjazd.
Lubię to.
Naprawdę lubię to i wzięło mnie coś znowu na ćwiczenie zjazdów i obymyślam gdzie by tu jechać żeby poćwiczyć.
W góry jakiejś jechać będzie trzeba.
Koniecznie!
- DST 33.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:45
- VAVG 18.86km/h
- VMAX 53.00km/h
- HRmax 172 ( 91%)
- HRavg 140 ( 74%)
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
HEJ !
To jechaliśmy podobną trasę tylko w odwrotnych kierunkach. Tyle, że ze Słonej dodałem jeszcze Pleśną, Wał, Lubinkę, zjazd lasem do Dunajca. Wyszło coś ok 70.
P.S. -to dobrze,że masz się od kogo uczyć.
- miło czasem spotkać znajome twarze na trasie :)
Pozdrawiam ! Lechita - 22:24 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj
To jechaliśmy podobną trasę tylko w odwrotnych kierunkach. Tyle, że ze Słonej dodałem jeszcze Pleśną, Wał, Lubinkę, zjazd lasem do Dunajca. Wyszło coś ok 70.
P.S. -to dobrze,że masz się od kogo uczyć.
- miło czasem spotkać znajome twarze na trasie :)
Pozdrawiam ! Lechita - 22:24 środa, 27 czerwca 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!