Sobota, 27 kwietnia 2013
Marcinka, Brzanka, Wał
&feature=youtu.be
Zaczęłam wpis nietypowo, bo od zaprezentowania ostatniego miejsca , w którym się zatrzymałam podczas dzisiejszej wycieczki.
Ale to dlatego, że uważam, że wizyta na cmentarzu Głowa Cukru w Lichwinie, to absolutny hit dzisiejszej wycieczki, ze względu na walory widokowe.
No, ale teraz od początku.
Na wstępie muszę się pochwalić , bo jestem z siebie bardzo dumna.
Samodzielnie zrobiłam tak długą trasę ( 93km), po raz pierwszy byłam na Brzance zupełnie sama, mało tego od Brzanki jechałam kompletnie nieznanymi mi terenami. Trasa nie była łatwa, dużo podjazdów. Nie zgubiłam się nigdzie. Taki mój mały sukces.
Dzisiaj będzie bardzo duża promocja Powiatu Tarnowskiego , bo objechałam chyba pół Powiatu.
Przesadzam, rzecz jasna, ale byłam w .. 5 gminach.. gm. Tarnów, Skrzyszów, Ryglice, Tuchów i Pleśna.
Zastanawiałam się nad trasą. Chciałam pojechać coś „nowego”, a jednocześnie zrobić jedną spektakularną górkę. Zastanawiałam się nad Jamną, ale w końcu wybór padł na Brzankę.
Ale którędy? Pokombinowałam trochę. Połączyłam kilka szlaków i wyszła świetna trasa. Co prawda mało terenowa, ale jechałam bocznymi drogami, gdzie aut nie było w ogóle, a widoki za to nieziemskie.
&feature=youtu.be
Zaczęłam od Marcinki. Dostałam się na nią jadąc wałem wzdłuż Białej, a potem szutrowym podjazdem. A dalej zielonym szlakiem pieszym do Kruka. Koniecznie chciałam jechać tym szlakiem, bo najpierw mamy piękne widoki na Tarnów z góry, a potem super szlak w lesie, soczysta zieleń , no i sporo fajnego terenu. Kiedy już przejechałam znaczną część szlaku, zauważyłam, że nie mam .. licznika.
Smutno i żal, więc postanowiłam wrócić i spróbować odnaleźć. Sęk w tym, że nie pamiętałam w którym momencie widziałam go ostatni raz. Zapowiadała się więc długa wędrówka . Pomyślałam nawet: być może z mojej wycieczki dzisiaj nici, bo jak trzeba będzie parę kilometrów iść, jeśli zgubiłam go na tym wertepiastym zjeździe.. no to on .. był bardzo długiiiiiiiii……zajmie mi to mnóstwo czasu.
Coś nie mam szczęścia do tej Marcinki, albo coś na niej zgubię, albo złamię hak, albo się przewrócę.
Ale jakoś mimo wszystko byłam dobrej myśli, pomimo, ze akurat w tamtym miejscu szukanie licznika to jak szukanie igły w stogu siana. Potoczek, dużo kamieni, błota.
Ale.. znalazłam! Bardzo się ucieszyłam, że go mam i że mogę jechać dalej. Na Marcince przepiękna zieleń. Potem LAS Kruk i zjazd do Skrzyszowa. Tam zatrzymałam się przy kościele, który jest podobno największym drewnianym kościołem w Małopolsce.
Za Kościołem „wskoczyłam” na żółty szlak rowerowy i spokojnie , mało uczęszczaną asfaltówką przez Szynwałd do Zalasowej. Widoki piękne, pagórkowate, chociaż to nieco dziwna okolica.
Kompletnie niemalże pozbawiona lasu, tylko wzgórza ( niezalesione) i pola. Taki niezwyczajny krajobraz, inny niż w okolicach Pleśnej, Tuchowa.
Po drodze dwa zwierzaki spotkane: zając i łasiczka.
Ot ta przyroda.
W Zalasowej ( największej wsi w Polsce) przecinam drogę Tarnów-Ryglice i do góry w kierunku Tuchowa. Potem na szczycie skręt w lewo i znowu super drogą z bardzo pięknymi widokami, w kierunku Ryglic.
Jechałam tędy , kiedy miałam jeszcze crossowy rower. To była chyba moja pierwsza wyprawa na Brzankę i pamiętam, że za punkt honoru miałam to, żeby w całości pokonać podjazd na Brzankę.
Wjechałam, chociaż wtedy byłam mało wytrawną rowerzystką jeszcze. Potem pokonywałam ten podjazd wielokrotnie ( m.in. podczas trzech edycji maratonu w Tarnowie).
W Ryglicach zatrzymałam się przy cmentarzu żydowskim.
Tam zjadłam batona i kiedy tak jadłam i siedziałam, ujrzałam rowerzystę. Jechał w dość dobrym tempie, ale nawet w moją stronę nie spojrzał, żadnego rowerowego „cześć”.
Pomyślałam: oj coś mi się zdaje, że my jeszcze spotkamy się na podjeździe na Brzankę.
Posiedziałam kilka minut i pojechałam. Ciężko się podjeżdżało zanim wjechałam do lasu, bo zaczęło bardzo mocno wiać. Było burzowo, więc nerwowo spoglądałam na niebo. Nie jechałam szybko tego podjazdu, nie dało się przez ten wiatr, „rzucało” mi rowerem na lewo i prawo. Na pewno zdarzało mi się robić ten podjazd szybciej.
Kiedy zaczął się podjazd terenowy tradycyjnie trzeba momentami było zawalczyć z rowerem, przyczepnością itd. Chociaż dzisiaj nie było błota, więc zadanie ułatwione.
Po jakiś 500 m ujrzałam rowerzystę, stojącego gdzieś z boku. Zobaczył mnie, ubrał plecak i pojechał w górę. Dość mocno jechał.. ale do czasu.
W którymś momencie zszedł z roweru. Powiedziałam: CZEŚĆ i pojechałam do góry.
I to był jedyny biker spotkany dzisiaj na trasie, nie licząc jednego na podjeździe na Marcinkę.
Po 5 km podjazdu i 45 km od domu, byłam na Brzance. Chwilę się zatrzymałam, żeby nakręcić filmik.
&feature=youtu.be
Potem pomknęłam w dół asfaltem do Jodłówki Tuchowskiej, bo koniecznie chciałam zobaczyć tam jedno miejsce, o którym przeczytałam w nowo wydanym przewodniku turystycznym po Powiecie Tarnowskim.
A miejsce to wygląda tak i naprawdę robi duże wrażenie. Zachęcam, żeby przy okazji kiedy będziecie w tamtych okolicach koniecznie obejrzeć.
&feature=youtu.be
Jest to kapliczka-latarnia, zbudowana w XVI w i była kiedyś latarnią lądową. Na górze umieszczano ogień.
Dalej już żółtym szlakiem rowerowym. Plan miałam taki, żeby dojechać do szlaku rowerowego zielonego , dojechać nim do końca, czyli w okolice Golanki, a potem wskoczyć na chwilę na główną drogę Tarnów-Krynica i dojechać do Siedlisk. A potem znowu szlak zielony rowerowy Siedliska-Lichwin.
Miałam trochę kłopotów, bo szlaki dość skąpo oznakowane, ale na szczęście miałam mapę , przewodnik, no i najważniejsze nie zawiodła mnie intuicja.
Bardzo się obecnie cieszę jak wymyślałam sobie trasy ( takie moje hobby) i sama muszę pilnować szlaku. Rozwinęłam się w tym względzie, kiedyś kompletnie traciłam orientację w terenie. Na zmiany jak widać nigdy nie jest za późno.
W Gromniku zrobiłam sobie krótką przerwę pod sklepem , a potem do Siedlisk i w lewo na zielony szlak rowerowy.
Nie przypominam sobie żebym tędy jechała, a szlak jest godny polecenia. Wąska, asfaltowa droga, po której w ogóle nie poruszają się auta, za to można podziwiać widoki na okoliczne wzgórza. A naprawdę jest co podziwiać.
I tak sobie jechałam, wdychałam obłędne wiosenne zapachy, podziwiałam moje piękne okolice i śpiewałam sobie: uśmiechaj się, do każdej chwili uśmiechaj się.
Zrobiłam dzisiaj sporo podjazdów i w okolicy Lichwina dopadł mnie mały kryzys i musiałam tam nieźle młynkować na kolejnych podjazdach. Dojeżdżając do Lichwina ujrzałam po lewej stronie przepiękne zielone wzgórze usiane nagrobkami i pomyślałam, że to musi być cmentarz Głowa Cukru.
Zatrzymałam się, zostawiłam rower i poszłam ostro do góry. Cmentarz jest usytuowany w urokliwym miejscu, na wzgórzu, z którego rozciąga się wspaniały widok na Pogórze.
Cmentarz nr 185 - Lichwin
Projektował H.Scholz. Pochowano na nim 273. żołnierzy austro - węgierskich i 341. rosyjskich. Powstanie tego obiektu związane jest ze strategicznym położeniem wzgórza Gródek (415), które podczas Bitwy Gorlickiej w maju 1915 przechodziło wielokrotnie z rąk do rąk. Wielokrotne szturmy z obu stron spowodowały wyjątkowo krwawe żniwo. Projektant chcąc upamiętnić te wydarzenia wzniósł na szczycie masywny pomnik w kształcie pylonu, stylowo nawiązując do antyku. Pylon, widoczny z daleka podwyższa jeszcze i tak strome wzgórze i dominuje w krajobrazie – jest dobrze widoczny z sąsiednich grzbietów wzgórz.. Groby w układzie nieregularnym z typowymi krzyżami oraz 2 pomniki na wielkich grobach zbiorowych po przeciwnej stronie cmentarza niż brama. Samo wejście ujęte jest w dwa masywne kamienne słupy, między którymi była drewniana masywna furtka.
Byłam autentycznie zachwycona. Szkoda, że film nie oddaje piękna tego miejsca.
Kiedy szlak rowerowy zielony dobiegł końca, nie byłam pewna gdzie jechać. Zobaczyłam tabliczkę czarny szlak rowerowy i zdecydowałam się nim jechać, ale po ostrej wspinaczce do góry, pomyślałam: a może jadę w stronę Jamnej, a nie Tarnowa?
Więc wyjęłam mapę i stwierdziłam, że jadę dobrze.
Było dobrze, a potem była nagroda 5km zjazd z Wału.
No i do domu, przez Pleśną, Rzuchową, Błonie, Zgłobice, Koszyce.
Deszcz mnie ominął, chociaż w Tarnowie padało.
Zaczęło się nieszczęśliwie ( zgubiony licznik), ale w sumie miałam szczęście , bo chmury burzowe wciąż krążyły nad górkami.
Ogromnie naładowująca pozytywną energią wycieczka, ale tempo mocno turystyczne, podjazdy robione powoli.
Myślę jednak, ze mogę czuć się zadowolona, no bo wytrzymałościowo nie jest źle. 5 godzin w siodle bez dłuższych przerw, tyle co na zrobienie zdjęć, filmów i 5 minut w sklepie w Gromniku.
Więc pod tym względem chyba nie jest źle.
A słońce mnie nieźle przypaliło.
Zaczęłam wpis nietypowo, bo od zaprezentowania ostatniego miejsca , w którym się zatrzymałam podczas dzisiejszej wycieczki.
Ale to dlatego, że uważam, że wizyta na cmentarzu Głowa Cukru w Lichwinie, to absolutny hit dzisiejszej wycieczki, ze względu na walory widokowe.
No, ale teraz od początku.
Na wstępie muszę się pochwalić , bo jestem z siebie bardzo dumna.
Samodzielnie zrobiłam tak długą trasę ( 93km), po raz pierwszy byłam na Brzance zupełnie sama, mało tego od Brzanki jechałam kompletnie nieznanymi mi terenami. Trasa nie była łatwa, dużo podjazdów. Nie zgubiłam się nigdzie. Taki mój mały sukces.
Dzisiaj będzie bardzo duża promocja Powiatu Tarnowskiego , bo objechałam chyba pół Powiatu.
Przesadzam, rzecz jasna, ale byłam w .. 5 gminach.. gm. Tarnów, Skrzyszów, Ryglice, Tuchów i Pleśna.
Zastanawiałam się nad trasą. Chciałam pojechać coś „nowego”, a jednocześnie zrobić jedną spektakularną górkę. Zastanawiałam się nad Jamną, ale w końcu wybór padł na Brzankę.
Ale którędy? Pokombinowałam trochę. Połączyłam kilka szlaków i wyszła świetna trasa. Co prawda mało terenowa, ale jechałam bocznymi drogami, gdzie aut nie było w ogóle, a widoki za to nieziemskie.
&feature=youtu.be
Zaczęłam od Marcinki. Dostałam się na nią jadąc wałem wzdłuż Białej, a potem szutrowym podjazdem. A dalej zielonym szlakiem pieszym do Kruka. Koniecznie chciałam jechać tym szlakiem, bo najpierw mamy piękne widoki na Tarnów z góry, a potem super szlak w lesie, soczysta zieleń , no i sporo fajnego terenu. Kiedy już przejechałam znaczną część szlaku, zauważyłam, że nie mam .. licznika.
Smutno i żal, więc postanowiłam wrócić i spróbować odnaleźć. Sęk w tym, że nie pamiętałam w którym momencie widziałam go ostatni raz. Zapowiadała się więc długa wędrówka . Pomyślałam nawet: być może z mojej wycieczki dzisiaj nici, bo jak trzeba będzie parę kilometrów iść, jeśli zgubiłam go na tym wertepiastym zjeździe.. no to on .. był bardzo długiiiiiiiii……zajmie mi to mnóstwo czasu.
Coś nie mam szczęścia do tej Marcinki, albo coś na niej zgubię, albo złamię hak, albo się przewrócę.
Zielony pieszy szlak na Marcince© lemuriza1972
Las na Marcince© lemuriza1972
Ale jakoś mimo wszystko byłam dobrej myśli, pomimo, ze akurat w tamtym miejscu szukanie licznika to jak szukanie igły w stogu siana. Potoczek, dużo kamieni, błota.
Ale.. znalazłam! Bardzo się ucieszyłam, że go mam i że mogę jechać dalej. Na Marcince przepiękna zieleń. Potem LAS Kruk i zjazd do Skrzyszowa. Tam zatrzymałam się przy kościele, który jest podobno największym drewnianym kościołem w Małopolsce.
Las Kruk© lemuriza1972
Kościół w Skrzyszowie© lemuriza1972
Za Kościołem „wskoczyłam” na żółty szlak rowerowy i spokojnie , mało uczęszczaną asfaltówką przez Szynwałd do Zalasowej. Widoki piękne, pagórkowate, chociaż to nieco dziwna okolica.
Widok na Świniogórę© lemuriza1972
Kompletnie niemalże pozbawiona lasu, tylko wzgórza ( niezalesione) i pola. Taki niezwyczajny krajobraz, inny niż w okolicach Pleśnej, Tuchowa.
I jeszcze jeden widok na Świniogórę© lemuriza1972
Po drodze dwa zwierzaki spotkane: zając i łasiczka.
Ot ta przyroda.
W Zalasowej ( największej wsi w Polsce) przecinam drogę Tarnów-Ryglice i do góry w kierunku Tuchowa. Potem na szczycie skręt w lewo i znowu super drogą z bardzo pięknymi widokami, w kierunku Ryglic.
Zalasowa i jej piękne wzgórza© lemuriza1972
W drodze do Ryglic© lemuriza1972
W dole Ryglice© lemuriza1972
Jechałam tędy , kiedy miałam jeszcze crossowy rower. To była chyba moja pierwsza wyprawa na Brzankę i pamiętam, że za punkt honoru miałam to, żeby w całości pokonać podjazd na Brzankę.
Wjechałam, chociaż wtedy byłam mało wytrawną rowerzystką jeszcze. Potem pokonywałam ten podjazd wielokrotnie ( m.in. podczas trzech edycji maratonu w Tarnowie).
W Ryglicach zatrzymałam się przy cmentarzu żydowskim.
Cmentarz Żydowski w Ryglicach© lemuriza1972
Zbliżenie na Cmentarz Żydowski© lemuriza1972
Tam zjadłam batona i kiedy tak jadłam i siedziałam, ujrzałam rowerzystę. Jechał w dość dobrym tempie, ale nawet w moją stronę nie spojrzał, żadnego rowerowego „cześć”.
Pomyślałam: oj coś mi się zdaje, że my jeszcze spotkamy się na podjeździe na Brzankę.
Posiedziałam kilka minut i pojechałam. Ciężko się podjeżdżało zanim wjechałam do lasu, bo zaczęło bardzo mocno wiać. Było burzowo, więc nerwowo spoglądałam na niebo. Nie jechałam szybko tego podjazdu, nie dało się przez ten wiatr, „rzucało” mi rowerem na lewo i prawo. Na pewno zdarzało mi się robić ten podjazd szybciej.
Konie w drodze na Brzankę© lemuriza1972
Kiedy zaczął się podjazd terenowy tradycyjnie trzeba momentami było zawalczyć z rowerem, przyczepnością itd. Chociaż dzisiaj nie było błota, więc zadanie ułatwione.
Po jakiś 500 m ujrzałam rowerzystę, stojącego gdzieś z boku. Zobaczył mnie, ubrał plecak i pojechał w górę. Dość mocno jechał.. ale do czasu.
W którymś momencie zszedł z roweru. Powiedziałam: CZEŚĆ i pojechałam do góry.
I to był jedyny biker spotkany dzisiaj na trasie, nie licząc jednego na podjeździe na Marcinkę.
Po 5 km podjazdu i 45 km od domu, byłam na Brzance. Chwilę się zatrzymałam, żeby nakręcić filmik.
&feature=youtu.be
Potem pomknęłam w dół asfaltem do Jodłówki Tuchowskiej, bo koniecznie chciałam zobaczyć tam jedno miejsce, o którym przeczytałam w nowo wydanym przewodniku turystycznym po Powiecie Tarnowskim.
A miejsce to wygląda tak i naprawdę robi duże wrażenie. Zachęcam, żeby przy okazji kiedy będziecie w tamtych okolicach koniecznie obejrzeć.
&feature=youtu.be
Jest to kapliczka-latarnia, zbudowana w XVI w i była kiedyś latarnią lądową. Na górze umieszczano ogień.
Kapliczka- latarnia w Jodłówce Tuchowskiej© lemuriza1972
Nowa Tablica© lemuriza1972
Dalej już żółtym szlakiem rowerowym. Plan miałam taki, żeby dojechać do szlaku rowerowego zielonego , dojechać nim do końca, czyli w okolice Golanki, a potem wskoczyć na chwilę na główną drogę Tarnów-Krynica i dojechać do Siedlisk. A potem znowu szlak zielony rowerowy Siedliska-Lichwin.
Miałam trochę kłopotów, bo szlaki dość skąpo oznakowane, ale na szczęście miałam mapę , przewodnik, no i najważniejsze nie zawiodła mnie intuicja.
Widok na Lichiwn© lemuriza1972
Bardzo się obecnie cieszę jak wymyślałam sobie trasy ( takie moje hobby) i sama muszę pilnować szlaku. Rozwinęłam się w tym względzie, kiedyś kompletnie traciłam orientację w terenie. Na zmiany jak widać nigdy nie jest za późno.
W Gromniku zrobiłam sobie krótką przerwę pod sklepem , a potem do Siedlisk i w lewo na zielony szlak rowerowy.
Nie przypominam sobie żebym tędy jechała, a szlak jest godny polecenia. Wąska, asfaltowa droga, po której w ogóle nie poruszają się auta, za to można podziwiać widoki na okoliczne wzgórza. A naprawdę jest co podziwiać.
I tak sobie jechałam, wdychałam obłędne wiosenne zapachy, podziwiałam moje piękne okolice i śpiewałam sobie: uśmiechaj się, do każdej chwili uśmiechaj się.
Zrobiłam dzisiaj sporo podjazdów i w okolicy Lichwina dopadł mnie mały kryzys i musiałam tam nieźle młynkować na kolejnych podjazdach. Dojeżdżając do Lichwina ujrzałam po lewej stronie przepiękne zielone wzgórze usiane nagrobkami i pomyślałam, że to musi być cmentarz Głowa Cukru.
Zatrzymałam się, zostawiłam rower i poszłam ostro do góry. Cmentarz jest usytuowany w urokliwym miejscu, na wzgórzu, z którego rozciąga się wspaniały widok na Pogórze.
Cmentarz nr 185 - Lichwin
Projektował H.Scholz. Pochowano na nim 273. żołnierzy austro - węgierskich i 341. rosyjskich. Powstanie tego obiektu związane jest ze strategicznym położeniem wzgórza Gródek (415), które podczas Bitwy Gorlickiej w maju 1915 przechodziło wielokrotnie z rąk do rąk. Wielokrotne szturmy z obu stron spowodowały wyjątkowo krwawe żniwo. Projektant chcąc upamiętnić te wydarzenia wzniósł na szczycie masywny pomnik w kształcie pylonu, stylowo nawiązując do antyku. Pylon, widoczny z daleka podwyższa jeszcze i tak strome wzgórze i dominuje w krajobrazie – jest dobrze widoczny z sąsiednich grzbietów wzgórz.. Groby w układzie nieregularnym z typowymi krzyżami oraz 2 pomniki na wielkich grobach zbiorowych po przeciwnej stronie cmentarza niż brama. Samo wejście ujęte jest w dwa masywne kamienne słupy, między którymi była drewniana masywna furtka.
Byłam autentycznie zachwycona. Szkoda, że film nie oddaje piękna tego miejsca.
Kiedy szlak rowerowy zielony dobiegł końca, nie byłam pewna gdzie jechać. Zobaczyłam tabliczkę czarny szlak rowerowy i zdecydowałam się nim jechać, ale po ostrej wspinaczce do góry, pomyślałam: a może jadę w stronę Jamnej, a nie Tarnowa?
Więc wyjęłam mapę i stwierdziłam, że jadę dobrze.
Było dobrze, a potem była nagroda 5km zjazd z Wału.
No i do domu, przez Pleśną, Rzuchową, Błonie, Zgłobice, Koszyce.
Deszcz mnie ominął, chociaż w Tarnowie padało.
Zaczęło się nieszczęśliwie ( zgubiony licznik), ale w sumie miałam szczęście , bo chmury burzowe wciąż krążyły nad górkami.
Ogromnie naładowująca pozytywną energią wycieczka, ale tempo mocno turystyczne, podjazdy robione powoli.
Myślę jednak, ze mogę czuć się zadowolona, no bo wytrzymałościowo nie jest źle. 5 godzin w siodle bez dłuższych przerw, tyle co na zrobienie zdjęć, filmów i 5 minut w sklepie w Gromniku.
Więc pod tym względem chyba nie jest źle.
A słońce mnie nieźle przypaliło.
Gdzieś na zielonym szlaku rowerowym z Siedlisk do Lichwina© lemuriza1972
- DST 93.00km
- Teren 12.00km
- Czas 05:17
- VAVG 17.60km/h
- VMAX 54.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Kalorie 2355kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Fajna relacja!! Mnie tez kreca takie miejsca!!
Vampire - 17:58 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj
Fajna trasa, w sumie to jak jechałaś przez Golankę to prawie koło mojego domu. Latarnia jest świetna, jeździłem koło niej kilkadziesiąt razy nigdy nie zwracając na nią uwagi bo się przygotowywałem do serpentynek, aż w tamtym roku jakoś przez przypadek ją zauważyłem i teraz czasami się tam zatrzymuje jak jadę na Brzankę asfaltami, ale wolę podjazd terenowy z Lubaszowej :) Polecam z Brzanki pojechać całym pasmem właśnie aż do Lubaszowej i tam nad białą można boczną dróżką dojechać do siedlisk właśnie, jest tam ława nad białą. A co do Głowy Cukru to chyba najfajniejszy cmentarz w okolicy, przypomina mi on taką świątynię inków. W sobotę wracałem z Wojnicza przez Lubinkę i tam właśnie koło Głowy Cukru ale nigdzie nie mijałem rowerzystki, pewnie czasowo się rozmineliśmy. Pozdrawiam.
krasu - 15:03 poniedziałek, 29 kwietnia 2013 | linkuj
Bardzo ciekawa trasa, piękny cmentarz żydowski- dobrze zachowany i kapliczka- latarnia - niespotykany zabytek.... Pozdrawiam
Nefre - 22:34 sobota, 27 kwietnia 2013 | linkuj
Najpierw trzeba mieć tę szosówkę :P Jakby nie było asfalty są zrobione po to aby po nich jeździć :P Polnymi drogami to się jeździło ale dawniej, później był bruk a teraz asfalty :) A co do Wojnicza to po tych słowach odnoszę wrażenie że jednak odnowiony KTM pojawi się na starcie :)
labudu - 22:16 sobota, 27 kwietnia 2013 | linkuj
Trasa naprawdę ciekawa, Marcinka, Brzanka, piękne tereny. Szkoda że dziś tak dużo asfaltu, chociaż w sumie w takim terenie nawet asfalt nie jest tak bardzo nudny.
W Wojniczu jako kibicka czy zawodniczka? labudu - 21:54 sobota, 27 kwietnia 2013 | linkuj
W Wojniczu jako kibicka czy zawodniczka? labudu - 21:54 sobota, 27 kwietnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!