Niedziela, 28 kwietnia 2013
Szczepanów
Odlatuję ( gdzieś na niebieskim szlaku rowerowym z Tarnowa do Szczepanowa)© lemuriza1972
Pogoda nie zachęcała dzisiaj do wyjścia z domu. Padało od samego rana, a jeśli nawet przestawało na chwilę, to wiszące, ciemne chmury, nie wróżyły niczego dobrego.
A ja jeszcze wciąż pod powiekami miałam wczorajsze widoki, a w sobie dużo pozytywnej energii, która „przybyła” po zrobieniu takiej fajnej trasy.
Nie ukrywam też, że podbudowało mnie to psychicznie, bo chociaż oczywiście technicznie ( z wyjątkiem niektórych fragmentów na Marcince) ta trasa była super łatwa, to jeśli chodzi o sumę podjazdów , było ich naprawdę sporo. No i warunki atmosferyczne ( wiatr) były dość trudne. Biorąc więc pod uwagę, że był to mój czwarty podjazdowy wyjazd w tym roku, a pierwszy z kilkoma znaczącymi podjazdami, to mogę być zadowolona z faktu, że wytrzymałam to w dość niezłej kondycji.
Bo owszem zmęczyłam się, ale jakby trzeba było, to jeszcze kilkanaście kilometrów na pewno bym przejechała. Mam nadzieję, ze to oznacza, że jakiś potencjał jest.
To się okaże … za jakiś czas.
Na dzisiaj jednak nie mogło być innego planu – jak coś płaskiego, bo raczej zrobienie górskiej trasy po wczorajszej jeździe i dzisiejszym bardzo mocno wiejącym wietrze byłoby ciężkie.
Dzisiaj z Mirkiem i Alkiem.
Liczyłam na spokojną, turystyczną jazdę, zapomniałam tylko o jednym – jedzie Mirek, a z nim jazda nigdy nie jest turystyczna.
Pomknęliśmy więc w lekkim deszczu i przy mocnym wietrze, z którym trzeba było stoczyć walkę. Starałam się jak mogłam, najgorzej nie było, ale brakowało mi świeżości, co odczułam zwłaszcza tuż przed Szczepanowem, gdzie jest jedyny na trasie podjazd. Ciężko mi się podjeżdżało.
Do Szczepanowa jechaliśmy niebieskim szlakiem rowerowym od Dwudniaków, przez Las Radłowski, Brzeźnicę, znowu Las Radłowski i Borzęcin.
W Szczepanowie bardzo krótki postój.
Szczepanów to jest miejscowość w Powiecie Brzeskim. Miejsce urodzenia św. Stanisława, jednego z głównych patronów Polski.
Z powrotem czerwonym szlakiem rowerowym, który jednak z uwagi na autostradę, która powstała niedawno,trzeba nieco modyfikować. Na szczęście mieliśmy ze sobą drogowca i mistrza Polski w biegach na orientację, więc trafiliśmy z powrotem do domu.
Pojechałam jeszcze na myjkę, bo KTM kiedyś też należy się kąpiel. Teraz trzeba jeszcze wyczyścić łańcuch itd.
Nizinna jazda bez wielkiej historii, bo tak to raczej jest na nizinnych szlakach. Nie sposób przeżyć tych emocji, co w górach. Zupełnie inne widoki, zupełnie inne doznania, zupełnie inny rodzaj zmęczenia.
Kiedy zaczynałam jazdę na rowerze, jeździłam tylko po nizinach. Nie wyobrażałam sobie, że można wjeżdżać na góry na rowerze.
Teraz nie wyobrażam sobie jazdy na rowerze bez gór. Dlaczego? Bo traci co najmniej połowę ze swojej wartości.
Nie ma większej przyjemności niż wjechanie o własnych siłach na jakąś sporą górę i spojrzenie w dół.
Ale kto jeździ na rowerze, kto jeździ po górkach, to to wie przecież, więc za bardzo na ten temat rozpisywać się nie muszę.
A jutro do pracy, tydzień na szczęście poszatkowany, więc będzie lżejszy, liczę też na dobrą pogodę i kolejne przejechane kilometry.
No i jutro trzeba będzie chyba trochę odpocząć, albo przejechać się bardzo, bardzo lajtowo. Organizm musi się trochę zregenerować. Nie ma już 20 lat.
Opis linka
- DST 64.00km
- Teren 20.00km
- Czas 02:59
- VAVG 21.45km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Moja (nowa) miejscowość zamieszkania, ciekawa choć hmm... inna rowerowo od Porąbki, gdzie multum możliwości na pętelki było. Tu jest trochę gorzej ;>
Pozdrawiam :) piotrkol - 08:41 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj
Pozdrawiam :) piotrkol - 08:41 czwartek, 2 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!