Wtorek, 30 kwietnia 2013
Lubinka, Wał - szlakiem cmentarzy wojennych
[Kiedy się obudziłam za oknem były.. chmury. Bardzo brzydkie chmury nie zwiastujące nic dobrego. Pomyślałam jednak: nie po to brałam urlop, żeby siedzieć w domu.
Ugotowałam obiad i wyruszyłam na rower.
Szczęście mi sprzyjało, bo kiedy wjechałam na niebieski szlak nad Dunajcem, pokazało się słońce.
Zaczęłam od Buczyny. Uwielbiam ten las. Naprawdę jest wyjątkowej urody.
Przy niebieskim szlaku naddunajcowym powstało rozlewisko. Tam ujrzałam.. chyba czaplę… potem jeszcze zając. Tyle dzisiaj zwierzątek na szlaku.
Plan był dzisiaj taki, żeby zaliczyć jakieś terenowe zjazdy. Nigdy nie byłam superzjazdowcem, ale był czas ( po maratonach u GG), że naprawdę wiele się poduczyłam. Ostatni rok ( pozamaratonowy) spowodował regres. Chciałam więc dzisiaj trochę poćwiczyć. Stąd taki, a nie inny wybór trasy. Przede wszystkim chciałam jednak popatrzeć na przyrodę, stąd moje kręcenie dzisiaj było bardzo wolne.
Cieszę się, że nie przeobraziłam się w takiego maratonowego „zwierzaka”, co to za nic już ma wolniejsze jeżdżenie, wycieczkę. Oczywiście maratony to wspaniała sprawa, spełnienie, ale czasem fajnie jest pojeździć tak.. inaczej.
Bo to naprawdę jest bardzo fajne – popatrzeć na świat, a nie tylko na przednie koło. Czasem się gdzieś zatrzymać, zrobić zdjęcie. Posiedzieć, tak jak dzisiaj posiedziałam w słońcu na Wale, podziwiając widoki.
Podjechałam sobie szutrowym podjazdem na Lubinkę. Podjazd szutrowy ma jakiś 1 km, podjazd asfaltem to potem ok 3 km.
Dzisiaj skręciłam w las, ominęłam kawałek asfaltu, bo chciałam przejechać obok cmentarzy wojennych.
I wtedy wpadł mi do głowy pomysł, żeby zrobić zdjęcia wszystkich cmentarzy, które spotkam po drodze.
No i sami zobaczcie ile ich spotkałam. A to cmentarze tylko na terenie jednej gminy i tylko część z nich.
Cmentarze z gminy Pleśna. Pierwsze wzmianki o Pleśnej pojawiły się w XIII w. i podobno Pleśna była wtedy Plaszyną. Tak o niej pisał Jan Długosz.
Podczas I wojny światowej doszło tutaj do wielu wojennych starć, stąd taka ilość cmentarzy.
Są wyjątkowe. Taka perełka naszego regionu.
Na Lubince obok przystanku skręciłam w zielony szlak czyli wąwóz. Nie zjeżdżało się dzisiaj tamtędy bezpiecznie. Było jeszcze dużo liści, masa patyków, pod liśćmi nie wiadomo co.
Ale jakoś zjechałam. Niestety nie jestem z tego zjazdu zadowolona. Zbyt asekuracyjnie.
Za to pogoda robiła się coraz lepsza. Coraz większe słońce i coraz cieplej.
Po wyjechaniu z wąwozu, ci, którzy tamtędy jeżdżą wiedzą co jest dalej.. dalej jest kilkukilometrowy podjazd asfaltowy na Wał.
Jechałam sobie dzisiaj go spokojniutko, więc jakoś bardzo mnie nie sponiewierał.
Ktoś kiedyś nazwał moje górki pogardliwie.. „ śmiesznymi”. Pomyślałam sobie wtedy: jak można tak mówić o moich górkach? W końcu w obliczu Himalajów, każde inne są .. śmieszne.
A te górki niewielkie są MOJE, przydomowe. Ja darzę je uczuciem, więc nie są.. śmieszne.
Dają mi tyle radości, bo widoki są piękne. Dla mnie przebywającej dzień w dzień na osiedlu, w mieście, możliwość oglądania takich widoków to jest coś nieprawdpodobnego.
A potem był już Wał ( 526 m npm), najwyższe widoczne z Tarnowa wypiętrzenie Pogórza Rożnowskiego. I co z tego, że tak niewielki , jeśli panorama z niego urzeka …
No to usiadłam sobie na szczycie, pogrzałam się w słoneczku, popatrzyłam na widoki i pomyślałam:
Jakie to wielkie szczęście, że któregoś dnia, wyjechałyśmy z moją przyjaciółką na rower, bo chciałyśmy się odchudzać. Efektem tamtego dnia była decyzja o zakupie roweru. Potem był następny rower , potem góral ( Magnus), potem maraton, potem KTM. I wciąż więcej i wyżej i fajniej.
Tak sobie dzisiaj myślałam o tym siedząc na Wale.
O ile bardziej „uboga” byłabym bez tej pasji rowerowej.
Z Wału zjechałam sobie żółtym szlakiem pieszym, który też nie okazał się dzisiaj bezpieczny ( chociaż bardzo sucho). Ale na nim również masa liści, patyków. No, ale powoli zjechałam.
Muszę sobie przynajmniej raz w tygodniu jechać na techniczny trening.
Udana wycieczka, spokojna, słoneczna z wieloma pięknymi widokami.
To zawsze dobrze na mnie działa.
I jeszcze filmik z Wału
Opis linka
Ugotowałam obiad i wyruszyłam na rower.
Szczęście mi sprzyjało, bo kiedy wjechałam na niebieski szlak nad Dunajcem, pokazało się słońce.
Zaczęłam od Buczyny. Uwielbiam ten las. Naprawdę jest wyjątkowej urody.
Kaczeńce w Buczynie© lemuriza1972
Przy niebieskim szlaku naddunajcowym powstało rozlewisko. Tam ujrzałam.. chyba czaplę… potem jeszcze zając. Tyle dzisiaj zwierzątek na szlaku.
Plan był dzisiaj taki, żeby zaliczyć jakieś terenowe zjazdy. Nigdy nie byłam superzjazdowcem, ale był czas ( po maratonach u GG), że naprawdę wiele się poduczyłam. Ostatni rok ( pozamaratonowy) spowodował regres. Chciałam więc dzisiaj trochę poćwiczyć. Stąd taki, a nie inny wybór trasy. Przede wszystkim chciałam jednak popatrzeć na przyrodę, stąd moje kręcenie dzisiaj było bardzo wolne.
Cieszę się, że nie przeobraziłam się w takiego maratonowego „zwierzaka”, co to za nic już ma wolniejsze jeżdżenie, wycieczkę. Oczywiście maratony to wspaniała sprawa, spełnienie, ale czasem fajnie jest pojeździć tak.. inaczej.
Bo to naprawdę jest bardzo fajne – popatrzeć na świat, a nie tylko na przednie koło. Czasem się gdzieś zatrzymać, zrobić zdjęcie. Posiedzieć, tak jak dzisiaj posiedziałam w słońcu na Wale, podziwiając widoki.
Dunajec w okolicy Dąbrówki Szczepanowskiej© lemuriza1972
I jeszcze raz Dunajec© lemuriza1972
Droga naddunajcowa© lemuriza1972
Podjechałam sobie szutrowym podjazdem na Lubinkę. Podjazd szutrowy ma jakiś 1 km, podjazd asfaltem to potem ok 3 km.
Widok z podjazdu szutrowego na Lubinkę© lemuriza1972
Dzisiaj skręciłam w las, ominęłam kawałek asfaltu, bo chciałam przejechać obok cmentarzy wojennych.
I wtedy wpadł mi do głowy pomysł, żeby zrobić zdjęcia wszystkich cmentarzy, które spotkam po drodze.
No i sami zobaczcie ile ich spotkałam. A to cmentarze tylko na terenie jednej gminy i tylko część z nich.
Cmentarze z gminy Pleśna. Pierwsze wzmianki o Pleśnej pojawiły się w XIII w. i podobno Pleśna była wtedy Plaszyną. Tak o niej pisał Jan Długosz.
Podczas I wojny światowej doszło tutaj do wielu wojennych starć, stąd taka ilość cmentarzy.
Są wyjątkowe. Taka perełka naszego regionu.
Cmentarz nr 193 w Dąbrówce Szczepanowskiej, przysiółek Lubcza© lemuriza1972
Schron , ale tylko dla szczupłych:)© lemuriza1972
Dąbrówka Szczepanowska© lemuriza1972
Cmentarz nr 192 ( Lubinka)© lemuriza1972
Na Lubince obok przystanku skręciłam w zielony szlak czyli wąwóz. Nie zjeżdżało się dzisiaj tamtędy bezpiecznie. Było jeszcze dużo liści, masa patyków, pod liśćmi nie wiadomo co.
Ale jakoś zjechałam. Niestety nie jestem z tego zjazdu zadowolona. Zbyt asekuracyjnie.
Za to pogoda robiła się coraz lepsza. Coraz większe słońce i coraz cieplej.
Wąwóz na zielonym szlaku© lemuriza1972
Po wyjechaniu z wąwozu, ci, którzy tamtędy jeżdżą wiedzą co jest dalej.. dalej jest kilkukilometrowy podjazd asfaltowy na Wał.
Jechałam sobie dzisiaj go spokojniutko, więc jakoś bardzo mnie nie sponiewierał.
Ktoś kiedyś nazwał moje górki pogardliwie.. „ śmiesznymi”. Pomyślałam sobie wtedy: jak można tak mówić o moich górkach? W końcu w obliczu Himalajów, każde inne są .. śmieszne.
A te górki niewielkie są MOJE, przydomowe. Ja darzę je uczuciem, więc nie są.. śmieszne.
Dają mi tyle radości, bo widoki są piękne. Dla mnie przebywającej dzień w dzień na osiedlu, w mieście, możliwość oglądania takich widoków to jest coś nieprawdpodobnego.
Widok z podjazdu na Wał© lemuriza1972
Cmentarz nr 189 w przysiółku Korzenna© lemuriza1972
A potem był już Wał ( 526 m npm), najwyższe widoczne z Tarnowa wypiętrzenie Pogórza Rożnowskiego. I co z tego, że tak niewielki , jeśli panorama z niego urzeka …
No to usiadłam sobie na szczycie, pogrzałam się w słoneczku, popatrzyłam na widoki i pomyślałam:
Jakie to wielkie szczęście, że któregoś dnia, wyjechałyśmy z moją przyjaciółką na rower, bo chciałyśmy się odchudzać. Efektem tamtego dnia była decyzja o zakupie roweru. Potem był następny rower , potem góral ( Magnus), potem maraton, potem KTM. I wciąż więcej i wyżej i fajniej.
Tak sobie dzisiaj myślałam o tym siedząc na Wale.
O ile bardziej „uboga” byłabym bez tej pasji rowerowej.
Panorama z Wału© lemuriza1972
Cmentarz w Lichwinie© lemuriza1972
Cmentarz nr 188 - Rychwałd© lemuriza1972
Z Wału zjechałam sobie żółtym szlakiem pieszym, który też nie okazał się dzisiaj bezpieczny ( chociaż bardzo sucho). Ale na nim również masa liści, patyków. No, ale powoli zjechałam.
Muszę sobie przynajmniej raz w tygodniu jechać na techniczny trening.
Udana wycieczka, spokojna, słoneczna z wieloma pięknymi widokami.
To zawsze dobrze na mnie działa.
Widok z żółtego szlaku pieszego© lemuriza1972
Pleśna - cm. nr 173© lemuriza1972
I jeszcze filmik z Wału
Opis linka
- DST 43.00km
- Teren 13.00km
- Czas 02:47
- VAVG 15.45km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Kalorie 918kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Świetna przejażdżka. ja też preferuję takie turystyczno-krajoznawcze tempo i w wcale nie musi być 100 km.
davidbaluch - 18:17 wtorek, 30 kwietnia 2013 | linkuj
Nie ma to jak urlopik na rowerze. Ja, Wielkopolanin oczywiście zazdrości takich górek jakie masz bliziutko :)
A jutro zaczynamy kolejny sezon u GG, oj jakieś 115 km mam do pokonania w Murowanej :) JPbike - 18:12 wtorek, 30 kwietnia 2013 | linkuj
A jutro zaczynamy kolejny sezon u GG, oj jakieś 115 km mam do pokonania w Murowanej :) JPbike - 18:12 wtorek, 30 kwietnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!