Poniedziałek, 6 maja 2013
Falstart
To miała być próba siły ( albo niemocy). Dzisiejszy dzień miał mi dać jakąś odpowiedź, jak to z moją formą jest.
Nie dał.
Myślałam, że po dwóch dniach niejeżdżenia ( byłam w Mielcu), odczuję to bardzo pozytywnie i będzie MOC.
Niestety zaprzątnęły moją głową kłopoty, takie bardzo nierowerowe i nic się z tym nie dało zrobić:(.
Nawet za bardzo nie chciało mi się wyjeżdżać, ale w końcu pomyślałam: trzeba wyjechać.. pomoże..
Ale jakoś nie potrafiłam oddzielić głowy od reszty i jazda byle jaka i po raz pierwszy tej wiosny właściwie zero radości z jazdy i widoków.
A i z planu ambitnego nie wyszło nic, bo gdzieś przegapiłam zjazd do Lasu, ale nieważne.
Najpierw Buczyna, Szczepanowice, Dąbrówka Szczepanowska i podjazd za krzyżem w kierunku uroczyska i winnicy. No niełatwy , ten najostrzejszy fragment ma ponad kilometr, potem jest już łagodniej.
ale ten najcięższy fragment na młynku.
A potem już w kierunku Lubinki. I zjazd do domu serpentynami.
A miało być zupełnie inaczej.
Byle jak... dzisiaj było.
Nawet nie wklejam dzisiaj zdjęć, bo już nie mam siły i jest późno.
Jutro to zrobię.
Na pocieszenie - "dotarły" do mnie włoskie specjały... wino, makaron, pomidory suszone, pesto i inne smakołyki. Prosto ze słonecznej Toskanii.
Zresztą dzisiaj zrobiłam na obiad penne i pesto ( jeszcze z włoskich zapasów z jesieni) z parmezanem i bazylią.
Polecam:).
A jutro.. mam nadzieję będzie lepiej i inaczej:).
PS zapomniałam dodać, że potwornie zaczęły gryźć komary.
Nie da się zatrzymać w lesie, ani na chwilę.
Nie dał.
Myślałam, że po dwóch dniach niejeżdżenia ( byłam w Mielcu), odczuję to bardzo pozytywnie i będzie MOC.
Niestety zaprzątnęły moją głową kłopoty, takie bardzo nierowerowe i nic się z tym nie dało zrobić:(.
Nawet za bardzo nie chciało mi się wyjeżdżać, ale w końcu pomyślałam: trzeba wyjechać.. pomoże..
Ale jakoś nie potrafiłam oddzielić głowy od reszty i jazda byle jaka i po raz pierwszy tej wiosny właściwie zero radości z jazdy i widoków.
A i z planu ambitnego nie wyszło nic, bo gdzieś przegapiłam zjazd do Lasu, ale nieważne.
Najpierw Buczyna, Szczepanowice, Dąbrówka Szczepanowska i podjazd za krzyżem w kierunku uroczyska i winnicy. No niełatwy , ten najostrzejszy fragment ma ponad kilometr, potem jest już łagodniej.
ale ten najcięższy fragment na młynku.
A potem już w kierunku Lubinki. I zjazd do domu serpentynami.
A miało być zupełnie inaczej.
Byle jak... dzisiaj było.
Nawet nie wklejam dzisiaj zdjęć, bo już nie mam siły i jest późno.
Jutro to zrobię.
Na pocieszenie - "dotarły" do mnie włoskie specjały... wino, makaron, pomidory suszone, pesto i inne smakołyki. Prosto ze słonecznej Toskanii.
Zresztą dzisiaj zrobiłam na obiad penne i pesto ( jeszcze z włoskich zapasów z jesieni) z parmezanem i bazylią.
Polecam:).
A jutro.. mam nadzieję będzie lepiej i inaczej:).
PS zapomniałam dodać, że potwornie zaczęły gryźć komary.
Nie da się zatrzymać w lesie, ani na chwilę.
- DST 41.00km
- Teren 10.00km
- Czas 01:59
- VAVG 20.67km/h
- VMAX 50.00km/h
- HRmax 165 ( 87%)
- HRavg 139 ( 73%)
- Kalorie 866kcal
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!