Środa, 8 maja 2013
Cykloza:)
Ot co znaczy uzależnienie od roweru….
Dzisiaj pokazało mi swoją siłę.
Plan na dzisiaj był taki, żeby pojechać sobie jakąś krótką traskę ( krótką , bo jutro planuję coś większego, więc nie chciałam się zanadto zmęczyć). Najpierw myślałam o Marcince, potem pomyślałam o Buczynie i okolicach.
Przyszłam do domu, ugotowałam obiad, zjadłam go i…. stwierdziłam, że .. mi się nie chce… że przynajmniej na razie mi się nie chce… może trochę później.
Jak już tak wymyśliłam, to potem pomyślałam: eeee… w ogóle nie jadę. Jutro długa trasa, to się jutro najeżdżę , a dzisiaj odpocznę i porobię sobie różne rzeczy w domu.
No i zaczęłam te różne domowe robótki, po czym nagle rzuciłam wszystko i o godz. 18.30 wyjęłam rowerowe ciuchy, przebrałam się i wyjechałam.
Po prostu.. nie mogłam wysiedzieć w domu, wytrzymać bez roweru, na zewnątrz była taka piękna pogoda.
Traska króciutka, bo czasu było już niewiele.
Pojechałam sobie w kierunku Wierzchosławic, pokręciłam trochę po polach, potem w kierunku Komorowa i wróciłam naddunajcowymi wertepami ( po raz pierwszy w tym roku). Lubię te wertepy, to tam „trenowałam” przed swoim pierwszym w życiu maratonem
Przyjemnie, fajna temperatura.
A nad Dunajcem znalazłam krzak bzu , taki sobie dziki, bezpański, niczyj i bez oporów mogłam sobie narwać trochę.
i zaległe zdjęcia z poniedziałku.
Na jednym z nich widać.. komary... to jakaś inwazja.
Jest ich bardzoooooooo dużo.
Dzisiaj pokazało mi swoją siłę.
Plan na dzisiaj był taki, żeby pojechać sobie jakąś krótką traskę ( krótką , bo jutro planuję coś większego, więc nie chciałam się zanadto zmęczyć). Najpierw myślałam o Marcince, potem pomyślałam o Buczynie i okolicach.
Przyszłam do domu, ugotowałam obiad, zjadłam go i…. stwierdziłam, że .. mi się nie chce… że przynajmniej na razie mi się nie chce… może trochę później.
Jak już tak wymyśliłam, to potem pomyślałam: eeee… w ogóle nie jadę. Jutro długa trasa, to się jutro najeżdżę , a dzisiaj odpocznę i porobię sobie różne rzeczy w domu.
No i zaczęłam te różne domowe robótki, po czym nagle rzuciłam wszystko i o godz. 18.30 wyjęłam rowerowe ciuchy, przebrałam się i wyjechałam.
Po prostu.. nie mogłam wysiedzieć w domu, wytrzymać bez roweru, na zewnątrz była taka piękna pogoda.
Traska króciutka, bo czasu było już niewiele.
Pojechałam sobie w kierunku Wierzchosławic, pokręciłam trochę po polach, potem w kierunku Komorowa i wróciłam naddunajcowymi wertepami ( po raz pierwszy w tym roku). Lubię te wertepy, to tam „trenowałam” przed swoim pierwszym w życiu maratonem
Przyjemnie, fajna temperatura.
A nad Dunajcem znalazłam krzak bzu , taki sobie dziki, bezpański, niczyj i bez oporów mogłam sobie narwać trochę.
Bez nad naddunajcowym rozlewiskiem© lemuriza1972
Rower wiosenny© lemuriza1972
i zaległe zdjęcia z poniedziałku.
Na jednym z nich widać.. komary... to jakaś inwazja.
Jest ich bardzoooooooo dużo.
Górek trochę© lemuriza1972
Widoczek z uroczyska© lemuriza1972
W Lesie Buczyna© lemuriza1972
- DST 20.00km
- Teren 10.00km
- Czas 00:56
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
..i przyomniał mi się Tuwim:
Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego,
Białego i tego bzowego. ....
Pozdrawiam Adam
sport123 - 08:35 czwartek, 9 maja 2013 | linkuj
Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego,
Białego i tego bzowego. ....
Pozdrawiam Adam
sport123 - 08:35 czwartek, 9 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!