Niedziela, 26 maja 2013
Sucha Dolina, Nowy Sącz, maraton w Krynicy okiem turysty:)
Maria Pawlikowska- Jasnorzewska napisała kiedyś
Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza. Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz widać można żyć bez powietrza..
No… od wtorku nie widziałam roweru ( no może nie tyle co „nie widziałam”, ile nie jeździłam na nim) i co??? I nic. Żyję.
No, ale trochę bym już poodychała głębiej. Może jutro. Dzisiaj jakoś nie wystarczyło czasu , chęci i pogody.
Czasem tak jest, że trzeba iść na odwyk, dobrowolny lub przymusowy. Mój był taki pół na pół.
Najpierw dwudniowe szkolenie w Suchej Dolinie, skąd nie udałam się do Tarnowa, a wysiadłam w Nowym Sączu.
I co było dalej?
Na zachętę najpierw film, a potem będzie dalszy ciąg historii.
&feature=youtu.be
Jak już wspomniałam w czwartek wraz z większa grupą udałam się na szkolenie do Suchej Doliny, miejsce od lat doskonale mi znane, wszak góry nasze przydomowe czyli Beskid Sądecki.
Bywalcy maratonów u GG, jeśli byli w ub roku w Piwnicznej, to będą wiedzieć o co chodzi. Tam była meta i start wyścigu. Piękne miejsce.
Na chodzenie po górach czasu nie było. Jedynie krótkie spacerki na Obidzę. Dobre i to.
A w piątek miałam urodziny, więc dostałam od kolegi.. bukiet chrzanowy.
Jak już wspomniałam do domu nie wróciłam, zostałam w Sączu.
Urodzinowa kolacja w Ratuszowej i pyszne pierogi uzbeckie, a w sobotę….
W sobotę wyruszyłyśmy na szlak. Szlak łatwy , można powiedzieć lajtowy, który prowadził z Wierchomli, przez Runek, Jaworzynę , po zejściu z Jaworzyny, poszłyśmy zielonym pieszym szlakiem do Krynicy.
Mocno liczyłam na to, że uda mi się spotkać znajomych , bo tego dnia był maraton w Krynicy. Nie sądziłam, ze nastąpi to tak szybko.
Zaraz jak weszłyśmy na czarny szlak w Wierchomli zobaczyłam znajome strzałki i taśmy i buzia mi się śmiała. Za chwilę weszłyśmy w las, padał deszcz, na trasie błoto, poprzeczne belki, korzenie.. szłam sobie i myślałam: nie będzie im dzisiaj łatwo… o tutaj mogą być upadki…
To dziwne… oglądać tak maraton, w którym się jechało 3 razy, okiem turysty. Bardzo dziwne. Jakoś tak czułam empatię, jedność z tymi co jadą, bo.. bo przecież wiem co czuli, jak czuli, jak musieli być zmęczeni. Taki normalny turysta, który wyścigu takiego nie jechał, nigdy tego nie zrozumie. Patrzy i nie wie jaka tam toczy się walka z własnym organizmem, jaki jest poziom zmęczenia.
Szybko pojawiła się czołowka giga.
Bardzo mało ludzi jechało. Bardzo. I na giga i na mega, ogółem chyba 200 osób.
No cóż.. Krynica zawsze była trudnym maratonem, a jak popada robi się bardzo trudno.
Udało mi się złapać na filmiku Piotrka Klonowicza. Chwilę za nim jechała Justyna, do której krzyknęłam „ Dawaj Justyna, dawaj”, coś mówiła, ale nie bardzo wiem co, bo padał deszcz, a ona jechała.
Chwilę za nią jechała Ewelina Ortyl, a potem Ania Świrkowicz.
Za chwilę pojawiła się też Kasia Galewicz. Krzyknęłam : cześć… zrobiłam jej zdjęcie, no i poszłam dalej.
Dzwoniłam do Krysi, która była w Krynicy, z relacjami z trasy i śmiałam się , że jestem korespondentem wojennym.
Bo maraton w takich warunkach to jak wojna.
Patrzyłam jak ludzie smarują łańcuchy, ja wszystko rzęzi, skrzypi i wydaje różne dziwne dźwięki i myślałam o tym jak sama walczyłam kiedyś z tą trasą, błotem, przewyższeniem.
Pogoda pokazała nam wszystkie swoje oblicza, od deszczu, gradu, po słońce.
Po herbacie w bacówce na Wierchomli, kiedy wyruszyłyśmy w dalszą drogę , pokazało się słońce. Kiedy dochodziłyśmy do Jaworzyny zaczął padać grad, kiedy doszłyśmy do Jaworzyny była ulewa.
Natalia, córka Bożeny, zjechała gondolą, Bożena próbowała mnie też na to namówić, ale.. jak to tak.. gondolą zjeżdżać.
Powiedziałam: Bozenka..zaraz przestanie lać, a to tylko 5 km w dół.
No i poszłyśmy. Faktycznie padać przestało, a kiedy zeszłyśmy do Czarnego Potoku, znowu wyszło słońce. Potem jeszcze zielonym szlakiem pieszym do Krynicy i koniec wycieczki.
W Krynicy obiadek. Niestety było już po maratonowej dekoracji ( miałam nadzieję spotkać znajomych).
Lubię takie wyjazdy… oderwanie się od rzeczywistości, od swojego miejsca.. no a poza tym lubię ogromnie te góry nasze przydomowe, wszystkie te Wierchomle, Piwniczne, Jaworzyny, Krynice, Nowy Sącz i wszystkie te klimaty.
Bardzo lubię.
I na koniec jeszcze jeden krótki filmik
&feature=youtu.be
Nie widziałam cię już od miesiąca. I nic. Jestem może bledsza. Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca. Lecz widać można żyć bez powietrza..
No… od wtorku nie widziałam roweru ( no może nie tyle co „nie widziałam”, ile nie jeździłam na nim) i co??? I nic. Żyję.
No, ale trochę bym już poodychała głębiej. Może jutro. Dzisiaj jakoś nie wystarczyło czasu , chęci i pogody.
Czasem tak jest, że trzeba iść na odwyk, dobrowolny lub przymusowy. Mój był taki pół na pół.
Najpierw dwudniowe szkolenie w Suchej Dolinie, skąd nie udałam się do Tarnowa, a wysiadłam w Nowym Sączu.
I co było dalej?
Na zachętę najpierw film, a potem będzie dalszy ciąg historii.
&feature=youtu.be
Jak już wspomniałam w czwartek wraz z większa grupą udałam się na szkolenie do Suchej Doliny, miejsce od lat doskonale mi znane, wszak góry nasze przydomowe czyli Beskid Sądecki.
Bywalcy maratonów u GG, jeśli byli w ub roku w Piwnicznej, to będą wiedzieć o co chodzi. Tam była meta i start wyścigu. Piękne miejsce.
Na chodzenie po górach czasu nie było. Jedynie krótkie spacerki na Obidzę. Dobre i to.
W drodze na Obidzę© lemuriza1972
Widok z Obidzy© lemuriza1972
A w piątek miałam urodziny, więc dostałam od kolegi.. bukiet chrzanowy.
Urodzinowy bukiet chrzanowy© lemuriza1972
Jak już wspomniałam do domu nie wróciłam, zostałam w Sączu.
Urodzinowa kolacja w Ratuszowej i pyszne pierogi uzbeckie, a w sobotę….
W sobotę wyruszyłyśmy na szlak. Szlak łatwy , można powiedzieć lajtowy, który prowadził z Wierchomli, przez Runek, Jaworzynę , po zejściu z Jaworzyny, poszłyśmy zielonym pieszym szlakiem do Krynicy.
Mocno liczyłam na to, że uda mi się spotkać znajomych , bo tego dnia był maraton w Krynicy. Nie sądziłam, ze nastąpi to tak szybko.
Swojskie klimaty:)© lemuriza1972
Zaraz jak weszłyśmy na czarny szlak w Wierchomli zobaczyłam znajome strzałki i taśmy i buzia mi się śmiała. Za chwilę weszłyśmy w las, padał deszcz, na trasie błoto, poprzeczne belki, korzenie.. szłam sobie i myślałam: nie będzie im dzisiaj łatwo… o tutaj mogą być upadki…
To dziwne… oglądać tak maraton, w którym się jechało 3 razy, okiem turysty. Bardzo dziwne. Jakoś tak czułam empatię, jedność z tymi co jadą, bo.. bo przecież wiem co czuli, jak czuli, jak musieli być zmęczeni. Taki normalny turysta, który wyścigu takiego nie jechał, nigdy tego nie zrozumie. Patrzy i nie wie jaka tam toczy się walka z własnym organizmem, jaki jest poziom zmęczenia.
Szybko pojawiła się czołowka giga.
Bardzo mało ludzi jechało. Bardzo. I na giga i na mega, ogółem chyba 200 osób.
No cóż.. Krynica zawsze była trudnym maratonem, a jak popada robi się bardzo trudno.
Udało mi się złapać na filmiku Piotrka Klonowicza. Chwilę za nim jechała Justyna, do której krzyknęłam „ Dawaj Justyna, dawaj”, coś mówiła, ale nie bardzo wiem co, bo padał deszcz, a ona jechała.
Chwilę za nią jechała Ewelina Ortyl, a potem Ania Świrkowicz.
Za chwilę pojawiła się też Kasia Galewicz. Krzyknęłam : cześć… zrobiłam jej zdjęcie, no i poszłam dalej.
Dzwoniłam do Krysi, która była w Krynicy, z relacjami z trasy i śmiałam się , że jestem korespondentem wojennym.
Bo maraton w takich warunkach to jak wojna.
Patrzyłam jak ludzie smarują łańcuchy, ja wszystko rzęzi, skrzypi i wydaje różne dziwne dźwięki i myślałam o tym jak sama walczyłam kiedyś z tą trasą, błotem, przewyższeniem.
Pogoda pokazała nam wszystkie swoje oblicza, od deszczu, gradu, po słońce.
Po herbacie w bacówce na Wierchomli, kiedy wyruszyłyśmy w dalszą drogę , pokazało się słońce. Kiedy dochodziłyśmy do Jaworzyny zaczął padać grad, kiedy doszłyśmy do Jaworzyny była ulewa.
Natalia, córka Bożeny, zjechała gondolą, Bożena próbowała mnie też na to namówić, ale.. jak to tak.. gondolą zjeżdżać.
Powiedziałam: Bozenka..zaraz przestanie lać, a to tylko 5 km w dół.
No i poszłyśmy. Faktycznie padać przestało, a kiedy zeszłyśmy do Czarnego Potoku, znowu wyszło słońce. Potem jeszcze zielonym szlakiem pieszym do Krynicy i koniec wycieczki.
W Krynicy obiadek. Niestety było już po maratonowej dekoracji ( miałam nadzieję spotkać znajomych).
Lubię takie wyjazdy… oderwanie się od rzeczywistości, od swojego miejsca.. no a poza tym lubię ogromnie te góry nasze przydomowe, wszystkie te Wierchomle, Piwniczne, Jaworzyny, Krynice, Nowy Sącz i wszystkie te klimaty.
Bardzo lubię.
Na trasie maratonu w Krynicy© lemuriza1972
Katarzyna Galewicz spotkana na trasie© lemuriza1972
Mglisto nad górami© lemuriza1972
Jedzie KTOŚ© lemuriza1972
Jedzie Ktoś nieznany© lemuriza1972
Nieznany numer dwa© lemuriza1972
Widok z Jaworzyny© lemuriza1972
Na szlaku z Bożeną© lemuriza1972
W drodze z Jaworzyny do Krynicy© lemuriza1972
Tutaj było trochę trudnego zjeżdżania© lemuriza1972
Widok na Jaworzynę© lemuriza1972
I na koniec jeszcze jeden krótki filmik
&feature=youtu.be
- Aktywność Chodzenie
Komentarze
Wygląda na to że jechaliśmy te same edycje, w każdym razie tą wrześniową zimną pamiętam, i te dżunglowe klimaty chyba dwa lata temu też :).
klosiu - 20:38 poniedziałek, 27 maja 2013 | linkuj
Ciekawe że jak chodziłaś była taka ładna pogoda, a jak jeździli taka brzydka ;).
Ale syfne warunki na trasie, nigdy nie lubiłem Krynicy jak było mokro :). Ale wycieczka jak najbardziej fajna. klosiu - 18:31 poniedziałek, 27 maja 2013 | linkuj
Ale syfne warunki na trasie, nigdy nie lubiłem Krynicy jak było mokro :). Ale wycieczka jak najbardziej fajna. klosiu - 18:31 poniedziałek, 27 maja 2013 | linkuj
Długo bez roweru, ale jak się chodzi też trzeba sobie przypomnieć. I stare powiedzenie się sprawdza-to o tym wilku i o lesie :P
labudu - 19:59 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj
Po pierwsze - (spóźnione) Wszystkiego Najlepszego !
Po drugie - ja jestem wśród tych co nie mogli wystartować w Krynicy. Tamtejszą trasę i wspaniałe górskie okolice miło wspominam, nawet wtedy jak jest masa błota :) JPbike - 16:52 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj
Po drugie - ja jestem wśród tych co nie mogli wystartować w Krynicy. Tamtejszą trasę i wspaniałe górskie okolice miło wspominam, nawet wtedy jak jest masa błota :) JPbike - 16:52 niedziela, 26 maja 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!