Poniedziałek, 27 maja 2013
Nie na temat
Dzisiaj będzie nie na temat ( a bo to zawsze musi być na temat?).
Niesportowo, ale trochę… hm.. życiowo. Więc jak ktoś nie lubi jak jest niesportowo a życiowo, jak ktoś uzna, ze to niemądre, infantylne itp., niech sobie odpuści czytanie. I niech nie pyta mnie po co to napisałam.
Niesportowo..
bo nie było dzisiaj roweru ( w zamian domowe ćwiczenia). Rower był w planie nawet jeśli będzie padało. Tak postanowiłam.
Wszystko się zmieniło, bo dzień był szalenie męczący, intensywny i .. „fullniespodziankowy”… z tymże lepiej żeby takich niespodzianek nie było. Kiedy więc wreszcie dotarłam do domu , a za oknem zaczęło padać.. pomyślałam… organizm mówi mi NIE, zmęczenie sięga zenitu, na stole leży do przeczytania nowe rozporządzenie w sprawie kierowców pojazdów uprzywilejowanych, które sobie zostało ogłoszone w dniu moich urodzin ( a to ci prezent!), a weszło dzień po, więc pass…
Nie lubię TAK, nie lubię odpuszczać, ale czasem jest taka siła wyższa.
Nadrobię to. Mam nadzieję.
Deszcz, pada deszcz… pada, ciągle, przeciągle, bezustannie…
A gdzieś tam za Rzeszowem , w szpitalu, komuś do żyły „pada” trucizna, która ma leczyć.. i trzeba mieć nadzieję, że wyleczy, ale myślę o tym natrętnie i myśl ta spokoju mi nie daje.
Więc co z tego, że pada deszcz… kiedyś przestanie…
A ten KTOŚ pewnie chętnie by mókł na tym deszczu.. gdyby to było możliwe.
A dlaczego o tym piszę? No piszę… bo może przejmujecie się tym, że pada deszcz.. że zimno, że trenować się nie da, a to zawody za pasem, a co to wobec ŻYCIA jest?
Więc nie ma co się przejmować tym deszczem. Przestanie. Kiedyś.
Czytam właśnie książkę wydaną przez Znak . Książka ma tytuł „Chustka” i wydawałoby się, że jest jedną z wielu podobnych pozycji na rynku. Ktoś zachorował na raka, ktoś opisuje swoją walkę.
Tyle, ze ten ktoś już nie żyje. Ten ktoś miał 34 lata i pisał bloga. Bloga o.. odchodzeniu. Z poczuciem humoru , swadą i energią i miłością do życia, która jest wyczuwalna w każdym zdaniu. Niezwykła sprawa. A ja bardzo lubię tych co życie kochają, nawet jeśli mają je trudne. Znam takie osoby.
Ktoś zapyta: po co mi takie smutne książki?
Po to, żeby znaleźć punkt odniesienia. Jeszcze raz sobie przypomnieć, co WAŻNE i mniej ważne. Gdzie odpuścić , a gdzie walczyć. I o co.
„ Napisała do mnie maila pewna pani z pytaniem , po co piszę bloga i po co w fejsiku podaje linka do bloga. Wyczuwam w tych pytaniach nutkę irytacji i niezadowolenia.
Więc ja zapytam Panią: czy nie wypada pisać o chorowaniu, o umieraniu? A może drażni Panią, że pisze o temacie tabu? ( młodzi ludzie nie umierają , prawda? Młodzi ludzie giną w wypadkach, giną ewentualnie w wypadku awionetki).
Miła Pani blog to literatura, to świat wykreowany – nawet jeśli oparty na fragmentach rzeczywistości. Utrwalam tylko to co chcę i jak chcę.
Resztę wspomnień zabiorę ze sobą do słoika”.
Tak.. bo blog to literatura, czasem wyższych lotów, czasem z nizin, ale to literatura i tylko niewielki fragment życia w nim jest. I zazwyczaj tego lepszego życia.
„ Potem .. codziennie podglądałam życie Joanny, uczyłam się jej sposobu wykorzystywania każdej chwili. Rano nad kawą albo wieczorem przed snem zaglądałam tam, żeby dowiedzieć się co słychać. I coraz częściej żyłam . Kiedyś zapytała na blogu: a co dzisiaj u was dobrego się wydarzyło? Opowiedzcie proszę.
To pytanie czasem słyszę, gdy wpadam zdaje się w najczarniejszą dziurę. Nawet czarne jest ładne. Bo JEST”.
To co dobrego wydarzyło się dzisiaj u was?
Mnie się udało kupić pyszny niesłodzony, tłoczony sok-jabłkowo malinowy. Mało? Dużo. Bo ucieszyło.
Udało mi się porozmawiać z KIMŚ, co prawda przez telefon tylko ale zawsze, kto walczy. Kiedy zapytałam:
No i co? I jak?, usłyszałam: podają mi chemię.
Powiedziałam: ojej….
Usłyszałam: co ojej??? Po prostu…
I to jest to dobre. Ten KTOŚ walczy. Nie poddaje się, a mnie pokazuje, że tak właśnie trzeba. Nie poddawać się. Nawet jak chwilami bywa trudno.
Czego i Wam życzę.
Dużo życia w życiu.
Niesportowo, ale trochę… hm.. życiowo. Więc jak ktoś nie lubi jak jest niesportowo a życiowo, jak ktoś uzna, ze to niemądre, infantylne itp., niech sobie odpuści czytanie. I niech nie pyta mnie po co to napisałam.
Niesportowo..
bo nie było dzisiaj roweru ( w zamian domowe ćwiczenia). Rower był w planie nawet jeśli będzie padało. Tak postanowiłam.
Wszystko się zmieniło, bo dzień był szalenie męczący, intensywny i .. „fullniespodziankowy”… z tymże lepiej żeby takich niespodzianek nie było. Kiedy więc wreszcie dotarłam do domu , a za oknem zaczęło padać.. pomyślałam… organizm mówi mi NIE, zmęczenie sięga zenitu, na stole leży do przeczytania nowe rozporządzenie w sprawie kierowców pojazdów uprzywilejowanych, które sobie zostało ogłoszone w dniu moich urodzin ( a to ci prezent!), a weszło dzień po, więc pass…
Nie lubię TAK, nie lubię odpuszczać, ale czasem jest taka siła wyższa.
Nadrobię to. Mam nadzieję.
Deszcz, pada deszcz… pada, ciągle, przeciągle, bezustannie…
A gdzieś tam za Rzeszowem , w szpitalu, komuś do żyły „pada” trucizna, która ma leczyć.. i trzeba mieć nadzieję, że wyleczy, ale myślę o tym natrętnie i myśl ta spokoju mi nie daje.
Więc co z tego, że pada deszcz… kiedyś przestanie…
A ten KTOŚ pewnie chętnie by mókł na tym deszczu.. gdyby to było możliwe.
A dlaczego o tym piszę? No piszę… bo może przejmujecie się tym, że pada deszcz.. że zimno, że trenować się nie da, a to zawody za pasem, a co to wobec ŻYCIA jest?
Więc nie ma co się przejmować tym deszczem. Przestanie. Kiedyś.
Czytam właśnie książkę wydaną przez Znak . Książka ma tytuł „Chustka” i wydawałoby się, że jest jedną z wielu podobnych pozycji na rynku. Ktoś zachorował na raka, ktoś opisuje swoją walkę.
Tyle, ze ten ktoś już nie żyje. Ten ktoś miał 34 lata i pisał bloga. Bloga o.. odchodzeniu. Z poczuciem humoru , swadą i energią i miłością do życia, która jest wyczuwalna w każdym zdaniu. Niezwykła sprawa. A ja bardzo lubię tych co życie kochają, nawet jeśli mają je trudne. Znam takie osoby.
Ktoś zapyta: po co mi takie smutne książki?
Po to, żeby znaleźć punkt odniesienia. Jeszcze raz sobie przypomnieć, co WAŻNE i mniej ważne. Gdzie odpuścić , a gdzie walczyć. I o co.
„ Napisała do mnie maila pewna pani z pytaniem , po co piszę bloga i po co w fejsiku podaje linka do bloga. Wyczuwam w tych pytaniach nutkę irytacji i niezadowolenia.
Więc ja zapytam Panią: czy nie wypada pisać o chorowaniu, o umieraniu? A może drażni Panią, że pisze o temacie tabu? ( młodzi ludzie nie umierają , prawda? Młodzi ludzie giną w wypadkach, giną ewentualnie w wypadku awionetki).
Miła Pani blog to literatura, to świat wykreowany – nawet jeśli oparty na fragmentach rzeczywistości. Utrwalam tylko to co chcę i jak chcę.
Resztę wspomnień zabiorę ze sobą do słoika”.
Tak.. bo blog to literatura, czasem wyższych lotów, czasem z nizin, ale to literatura i tylko niewielki fragment życia w nim jest. I zazwyczaj tego lepszego życia.
„ Potem .. codziennie podglądałam życie Joanny, uczyłam się jej sposobu wykorzystywania każdej chwili. Rano nad kawą albo wieczorem przed snem zaglądałam tam, żeby dowiedzieć się co słychać. I coraz częściej żyłam . Kiedyś zapytała na blogu: a co dzisiaj u was dobrego się wydarzyło? Opowiedzcie proszę.
To pytanie czasem słyszę, gdy wpadam zdaje się w najczarniejszą dziurę. Nawet czarne jest ładne. Bo JEST”.
To co dobrego wydarzyło się dzisiaj u was?
Mnie się udało kupić pyszny niesłodzony, tłoczony sok-jabłkowo malinowy. Mało? Dużo. Bo ucieszyło.
Udało mi się porozmawiać z KIMŚ, co prawda przez telefon tylko ale zawsze, kto walczy. Kiedy zapytałam:
No i co? I jak?, usłyszałam: podają mi chemię.
Powiedziałam: ojej….
Usłyszałam: co ojej??? Po prostu…
I to jest to dobre. Ten KTOŚ walczy. Nie poddaje się, a mnie pokazuje, że tak właśnie trzeba. Nie poddawać się. Nawet jak chwilami bywa trudno.
Czego i Wam życzę.
Dużo życia w życiu.
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!