Sobota, 24 sierpnia 2013
Szlak kambodżański
Tak na początek... miłe memu sercu obrazki. Ten stadion znowu będzie "żył":
http://www.mielec.pl/_galeria.php?id=867
To już tyle dni, kiedy porządnie nie jeździłam na rowerze…
Taki tydzień, kompletnie stracony…Trochę nie po drodze mi było do.. roweru.
Trochę obowiązków, trochę pecha, trochę szwankowało zdrowie. Wszystko na raz. Bywa. Skutkiem tego, ten miesiąc od kwietnia pewnie będzie tym , w którym najmniej kilometrów przejechałam.
Cały sezon jeździłam ot tak bardziej wycieczkowo, trudno mówić o trenowaniu. Po Wierchomli , która miała być ostatnim maratonem, miało być w ogóle już lżej i mniej.
No, ale chyba nie będzie. Pojawił się cel i bynajmniej nie myślę tu o maratonie w Jaśle. Jasło może też będzie… zobaczymy. A ten CEL? Cóż… jeszcze nie zdecydowałam, pewnie w ostatniej chwili zdecyduję, w zależności od samopoczucia i innych okoliczności, no ale trzeba spróbować się przygotować. No gdyby się udało, pewnie było fajnie zakończenie sezonu. Godne.
A tymczasem dzisiaj w planie miałam jazdę do Czchowa, na Magnusie. Miało być więc lekko, asfaltowo, mało podjazdowo. Ale okoliczności się zmieniły. Trzeba było wypróbować czy zapasowy hak w KTM będzie współpracował z przerzutką. Były z nim wcześniej kłopoty niewielkie, bo problem z KTM jest taki, że rama jakaś taka nietypowa i bardzo ciężko ten hak zdobyć.
Taki, żeby pasowało.
Kolejny zamówiony, zobaczymy czy będzie pasował. Mam nadzieję, ze tak.
Tak więc postanowiłam pojechać na jakąś traskę gdzie będę miała okazję trochę pozmieniać biegi, ale też żeby się przed jutrzejszą niedzielą mtb nie zmęczyć się bardzo.
Nie jest dobrze tyle nie jeździć, ciężko się tak wkręcić na nowo w jazdę. Do tego dzisiaj wiało trochę.
Jechałam spokojnie. Czerwonym szlakiem pieszym łączonym z zielonym, ale dzisiaj odwrotnie, od Białej przez Klikową do Krzyża, potem Lipie, Wola Rzędzińska, Pogórska Wola, Skrzyszów i na Marcinkę.
W Lipiu fajnie, dawno tam nie byłam. Muszę inaczej w przyszłym roku te moje jazdy uskuteczniać. Robić przynajmniej raz w tygodniu trening techniki ( Lipie, Las na Marcince, Buczyna i Kruk doskonale się do tego nadają). Ale przyszły rok to będzie przyszły rok. Zobaczymy jak to życie się poukłada i czy w ogóle da się trenować, startować. Chciałabym, bo to jest to co daje mi zastrzyk energii. Potężny zastrzyk energii i dużą motywację. Ale jeśli już, to chciałabym wrócić na golonkowe trasy ( nie mówię , ze robić generalkę, ale kilka ich przejechać(, a to jak wiadomo wymaga cięższego treningu, większej ilości czasu i jeszcze większych nakładów finasowych.
No to przejechałam sobie ten szlak odwrotnie. Też fajnie, a może nawet fajniej, bo na Marcinkę podjeżdża się zielonym ( a nie zjeżdża). Trochę musiałam się uważniej rozglądać, czasem gdzieś tam zawrócić, trochę przedzierać się przez krzaki, trochę mnie znowu jeżyny poatakowały, prawy tym razem pedał ( zmieniony tuż przed Wierchomlą blok w prawym bucie) nie chciał współpracować i „rypnęłam” sobie w błotko. Lewy już jako tako działa, chociaż bywa też kapryśny.
W Kruku pięknie, na Marcince pięknie, można powiedzieć magicznie. Tarnów z Marcinki naprawdę urzeka.
W Radiu Kraków dyskusja pt czy w Tarnowie da się żyć?
Wszyscy narzekają. Na wszystko prawie.
A ja napisałam, że nie doceniamy tego miasta, jego piękna, miejsca w jakim jest położone. Tego, ze jest spokojnie, dobre do życia. Ze korków nie ma właściwie. Bo nie ma. Spróbujcie przejechać np. przez Nowy Sącz…
Moja znajoma z Tych powiedziała: jakie to piękne miasto, taki mały Kraków.
Znajoma z Sącza powiedziała: jakie tu dobre drogi macie…
Czuć już jesień i tym razem jakoś tak z niepokojem o niej myślę. Dlaczego? Bo w porównaniu do tamtego roku znacznie fajnie, chętniej, lepiej mi się jeździło tego roku. Poza tym ukształtowała się nam taka fajna grupa jeżdżąca, jest fajnie, wesoło.
Mam jednak nadzieję, że i zima będzie fajna, że nie zabraknie wspólnych wyjść na basen, może spinnig, siłownię, narty i ponad wszystko będą wspólne zimowe wędrówki po górach.
Ale póki co.. jeszcze jeździmy. Mam nadzieję jakieś co najmniej dwa miesiące.
A dzisiaj wracając ujrzałam pod Biedronką na Czerwonej Kolosa. Okazało się, że był też Staszek, Labudu, a potem dojechała Krysia i Marcin.
Nie pojechałam jednak już z nimi, bo bardzo byłam głodna i powoli odcinało mi prąd.
Niby tylko 57 km, ale mocno terenowych i po takim długim okresie niejeżdżenia.. trochę zmęczyłam się.
Postanowiłam dzisiaj sfotografować wszystkie MB spotkane pod drodze. Doszłyśmy do wniosku z Krysią, że jest ich wszędzie bardzo dużo.
Ale nie było ich dzisiaj dużo. Dwóch nie sfotografowałam, bo stały na czyichś podwórkach.
Dwa zdjęcia jeszcze z Wierchomli znalazłam
http://www.mielec.pl/_galeria.php?id=867
To już tyle dni, kiedy porządnie nie jeździłam na rowerze…
Taki tydzień, kompletnie stracony…Trochę nie po drodze mi było do.. roweru.
Trochę obowiązków, trochę pecha, trochę szwankowało zdrowie. Wszystko na raz. Bywa. Skutkiem tego, ten miesiąc od kwietnia pewnie będzie tym , w którym najmniej kilometrów przejechałam.
Cały sezon jeździłam ot tak bardziej wycieczkowo, trudno mówić o trenowaniu. Po Wierchomli , która miała być ostatnim maratonem, miało być w ogóle już lżej i mniej.
No, ale chyba nie będzie. Pojawił się cel i bynajmniej nie myślę tu o maratonie w Jaśle. Jasło może też będzie… zobaczymy. A ten CEL? Cóż… jeszcze nie zdecydowałam, pewnie w ostatniej chwili zdecyduję, w zależności od samopoczucia i innych okoliczności, no ale trzeba spróbować się przygotować. No gdyby się udało, pewnie było fajnie zakończenie sezonu. Godne.
A tymczasem dzisiaj w planie miałam jazdę do Czchowa, na Magnusie. Miało być więc lekko, asfaltowo, mało podjazdowo. Ale okoliczności się zmieniły. Trzeba było wypróbować czy zapasowy hak w KTM będzie współpracował z przerzutką. Były z nim wcześniej kłopoty niewielkie, bo problem z KTM jest taki, że rama jakaś taka nietypowa i bardzo ciężko ten hak zdobyć.
Taki, żeby pasowało.
Kolejny zamówiony, zobaczymy czy będzie pasował. Mam nadzieję, ze tak.
Tak więc postanowiłam pojechać na jakąś traskę gdzie będę miała okazję trochę pozmieniać biegi, ale też żeby się przed jutrzejszą niedzielą mtb nie zmęczyć się bardzo.
Nie jest dobrze tyle nie jeździć, ciężko się tak wkręcić na nowo w jazdę. Do tego dzisiaj wiało trochę.
Jechałam spokojnie. Czerwonym szlakiem pieszym łączonym z zielonym, ale dzisiaj odwrotnie, od Białej przez Klikową do Krzyża, potem Lipie, Wola Rzędzińska, Pogórska Wola, Skrzyszów i na Marcinkę.
W Lipiu fajnie, dawno tam nie byłam. Muszę inaczej w przyszłym roku te moje jazdy uskuteczniać. Robić przynajmniej raz w tygodniu trening techniki ( Lipie, Las na Marcince, Buczyna i Kruk doskonale się do tego nadają). Ale przyszły rok to będzie przyszły rok. Zobaczymy jak to życie się poukłada i czy w ogóle da się trenować, startować. Chciałabym, bo to jest to co daje mi zastrzyk energii. Potężny zastrzyk energii i dużą motywację. Ale jeśli już, to chciałabym wrócić na golonkowe trasy ( nie mówię , ze robić generalkę, ale kilka ich przejechać(, a to jak wiadomo wymaga cięższego treningu, większej ilości czasu i jeszcze większych nakładów finasowych.
No to przejechałam sobie ten szlak odwrotnie. Też fajnie, a może nawet fajniej, bo na Marcinkę podjeżdża się zielonym ( a nie zjeżdża). Trochę musiałam się uważniej rozglądać, czasem gdzieś tam zawrócić, trochę przedzierać się przez krzaki, trochę mnie znowu jeżyny poatakowały, prawy tym razem pedał ( zmieniony tuż przed Wierchomlą blok w prawym bucie) nie chciał współpracować i „rypnęłam” sobie w błotko. Lewy już jako tako działa, chociaż bywa też kapryśny.
W Kruku pięknie, na Marcince pięknie, można powiedzieć magicznie. Tarnów z Marcinki naprawdę urzeka.
W Radiu Kraków dyskusja pt czy w Tarnowie da się żyć?
Wszyscy narzekają. Na wszystko prawie.
A ja napisałam, że nie doceniamy tego miasta, jego piękna, miejsca w jakim jest położone. Tego, ze jest spokojnie, dobre do życia. Ze korków nie ma właściwie. Bo nie ma. Spróbujcie przejechać np. przez Nowy Sącz…
Moja znajoma z Tych powiedziała: jakie to piękne miasto, taki mały Kraków.
Znajoma z Sącza powiedziała: jakie tu dobre drogi macie…
Czuć już jesień i tym razem jakoś tak z niepokojem o niej myślę. Dlaczego? Bo w porównaniu do tamtego roku znacznie fajnie, chętniej, lepiej mi się jeździło tego roku. Poza tym ukształtowała się nam taka fajna grupa jeżdżąca, jest fajnie, wesoło.
Mam jednak nadzieję, że i zima będzie fajna, że nie zabraknie wspólnych wyjść na basen, może spinnig, siłownię, narty i ponad wszystko będą wspólne zimowe wędrówki po górach.
Ale póki co.. jeszcze jeździmy. Mam nadzieję jakieś co najmniej dwa miesiące.
A dzisiaj wracając ujrzałam pod Biedronką na Czerwonej Kolosa. Okazało się, że był też Staszek, Labudu, a potem dojechała Krysia i Marcin.
Nie pojechałam jednak już z nimi, bo bardzo byłam głodna i powoli odcinało mi prąd.
Niby tylko 57 km, ale mocno terenowych i po takim długim okresie niejeżdżenia.. trochę zmęczyłam się.
Dla odmiany - rzeka Biała© lemuriza1972
Czy to już jesień???© lemuriza1972
Po drodze© lemuriza1972
Las Kruk© lemuriza1972
Las Kruk 2© lemuriza1972
Las Kruk 3© lemuriza1972
Las Kruk 4© lemuriza1972
Tarnów z Marcinki© lemuriza1972
Postanowiłam dzisiaj sfotografować wszystkie MB spotkane pod drodze. Doszłyśmy do wniosku z Krysią, że jest ich wszędzie bardzo dużo.
Ale nie było ich dzisiaj dużo. Dwóch nie sfotografowałam, bo stały na czyichś podwórkach.
W Krzyżu© lemuriza1972
W Woli Rzędzińskiej© lemuriza1972
Na Marcince© lemuriza1972
Dwa zdjęcia jeszcze z Wierchomli znalazłam
Marcin na kole:)© lemuriza1972
A teraz ja gonię Marcina:)© lemuriza1972
- DST 57.00km
- Teren 35.00km
- Czas 03:15
- VAVG 17.54km/h
- VMAX 50.00km/h
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Tak tez uczynię.
Nowe tłumaczenie KTM- kilka treningów, maraton :) Lechita - 20:24 sobota, 24 sierpnia 2013 | linkuj
Nowe tłumaczenie KTM- kilka treningów, maraton :) Lechita - 20:24 sobota, 24 sierpnia 2013 | linkuj
Wychodzi na to, że to poważniejsza sprawa z hakiem. Muszę sprawdzić jak u mnie.
Dzisiejsza trasa bardzo malownicza, zwłaszcza jesiennie a ona jak widać już za progiem, nooo taka jej początkowa faza bo jeszcze lato :)
Tarnów dla rowerzystów( oprócz ścieżek rowerowych), to bardzo dobre położenie. Każdy coś znajdzie dla siebie. I na wycieczkę i na trening. Albo płasko albo górki. Lechita - 19:27 sobota, 24 sierpnia 2013 | linkuj
Dzisiejsza trasa bardzo malownicza, zwłaszcza jesiennie a ona jak widać już za progiem, nooo taka jej początkowa faza bo jeszcze lato :)
Tarnów dla rowerzystów( oprócz ścieżek rowerowych), to bardzo dobre położenie. Każdy coś znajdzie dla siebie. I na wycieczkę i na trening. Albo płasko albo górki. Lechita - 19:27 sobota, 24 sierpnia 2013 | linkuj
Komentować mogą tylko znajomi. Zaloguj się · Zarejestruj się!